Słupy Heraklesa

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

Jestem już. Przez weekend przetestowałem pożeracza kilometrów marki Suzuki. No nie powiem, inne motóry które do tej pory ujeżdżałem wymiękają przy walorach trakcyjnych tej 1250-tki. Niby też 100 kucyków jak w mojej FZ-6, ale przecież najważniejszy jest moment obrotowy. I wystarczy lekko podkręcić i już się zrobiło 210 koło Wyszkowa. Żeby jeszcze tylko nie jeden nałóg tego motocykla :nazdrowie:
Ale czas wracać do tematu. Zgodnie z założeniami, dzień szósty podróży. 11 sierpnia przeznaczam na inne rzeczy niż wysiadywanie motocyklowego siedziska. Tego dnia pospałem aż do godz. 8. Nie powiem, obudziłem się jak to zwykle bywa o godz. 5, ale z powodu przesunięcia czasowego (w EU jesteśmy cały czas w tej samej strefie czasowej, zmienia się w przypadku podróżowania długość geograficzna powodująca że słońce w Valencii wschodzi nawet dwie godziny później niż w Warszawie) za oknem było jeszcze całkiem ciemno. O ósmej był można powiedzieć wczesny poranek. Dodam jeszcze, jak już wprowadziłem dzielnych czytelników w tematykę astronomiczno - geograficzną, że zmiana w przypadku podróżowania na południe szerokości geograficznej powoduje oprócz upałów dochodzących do 40° C (na razie jeszcze nie w pełni odczuwalnych z powodu kojącego wpływu pobliskiego morza) jeszcze to, że trudno zobaczyć swój cień. Pałęta się taki gdzieś pomiędzy nogami, ledwo go widać, za to słoneczko ostro daje po głowie. Na szczęście wziąłem swój kapelusz polowy. A więc śniadanko, kawa wypita razem z Miquelem, plecaczek na plecy i w drogę, według cennych wskazówek udzielonych mi przez Francescę. Mam do śródmieścia dojechać metrem, najpierw linią nr cztery, potem jak się nie mylę liną żółtą. Linia nr cztery okazuje się tramwajem, czyli TRAMBIJĄ, jak mi objaśnił zapytany tubylec. Kupiłem bilet, pieruńsko drogi, coś 2,5 ojro. Ściskając ów cenny nabytek w garści wsiadłem do klimatyzowanego wagonu i po krótkim oczekiwaniu jedziemy. Dojechaliśmy na stację przesiadkową do prawdziwego już tym razem metra. Zapytałem gościa z obsługi, jak się należy w owym metrze zachować. I tu następna nauka, bo za moje pieniądze zakupił mi w automacie następny bilet, który następnie skasował w drugim automacie, przykładając do miejsca zaznaczonego coś jakby wizerunkiem słonecznika (?). A wiec jadę metrem, ciesząc się że zaoszczędziłem niechcący bilet w tramwaju, bo przez moją nieświadomość go nie skasowałem. Wkrótce metro dojechało do śródmieścia i po wyjściu na powierzchnię, ukazały się takie widoki:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Pomny obowiązków wobec rodziny w napotkanej księgarence nabywam karty pocztowe, a uczynny sprzedawca starszy pan na karteczce dokładnie rozrysował gdzie należy kupić znaczki pocztowe - w TABAK, czyli sklepiku w rodzaju naszego kiosku RUCH-u i gdzie owe pocztówki po zapisaniu i naklejeniu znaczka wrzucić. Skrzynka pocztowa okazała się żeliwnym dziełem sztuki w rodzaju piecyka na węgiel, od którego odróżniała się intensywnym żółtym kolorem. I prawdziwą skrzynką pocztową w rzeczywistości, o czym może świadczyć fakt że kartki przyszły do Polski i to wbrew moim pesymistycznym przewidywaniom nawet przede mną :shock: :mrgreen:
Niespiesznie spacerując po pięknych ulicach miasta podobnego do Barcelony (brakowało mi architektury Gaudiego) napawałem się takimi widokami:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Można się było nawet częstować pomarańczami za free:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Spacerując dotarłem do Parque Jardin del Turia, będący chyba korytem dawnej rzeki, a teraz spełniającego rolę coś na kształt plant w Krakowie. Były nad nim nawet mosty, bogato zdobione: Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
oraz bogata roślinność śródziemnomorska:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Idąc owym Jardin załozyłem że dotrę do portu, ale po drodze przyszło mi podziwiać architekturę futurystyczną z akcentami marynistycznymi. W końcu Valencia to miasto portowe:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Wreszcie port:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Antyczny dźwig:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
i napędzający go onegdaj silnik spalinowy:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
W porcie też udało mi się znaleźć materiał na deflektor do szyby motocyklowej w postaci podobnego do tektury falistej plastyku. Wyciąłem nożem potrzebny kawałek i chowałem do plecaczka. Już na popołudnie miałem zaplanowane robótki ręczne.
Dalszy spacer zaprowadził mnie do dzielnicy "hoteli" nad piaszczystą plażą, gęsto obsiądniętą przez plażowiczów. Nie dołączyłem do ich grona, bo pora dnia i największy upał skutecznie mnie ku temu zniechęciły. Z planu miasta wyczytałem, że za linią hoteli znajdę linię nr 4 Trambiji, którą będę mógł się przemieścić do miejsca chwilowego zamieszkania. I rzeczywiście, wkrótce ukazały się tory, ale ich plątanina i sposób oznakowania przystanków wprowadziły w mojej głowie mały zamęt. Wreszcie nadjeżdża czwórka, rozradowany wskakuję do środka i delektuję się miłym chłodkiem, uprzednio kasując nabyty rano i nie wykorzystany bilet. Mój entuzjazm psuje studiowanie schematu linii, bo jak się okazuje drugi interesujący mnie koniec linii jest rozwidlony na trzy odnogi i nie wiem, do które dojadę. Zaindagowani na tę okoliczność policjanci twierdzą, że źle jadę. Więc wysiadam i po krótkim oczekiwaniu nadjeżdża następna czwórka, a napis nad przednią szybą (czego uprzednio nie nie dopatrzyłem się) informuje że dojadę tam, gdzie powinienem. Po przejechaniu paru przystanków do wagonu wpada chmara kanarów. Skanują bilety pasażerów i wkrótce i mój. Skaner nagle piszczy, kanar marszczy brwi i coś nawija, czego kompletnie nie rozumiem. Wreszcie podchodzi kanarzyca, nawet bardzo apetyczną i z nią można nawiązać kontakt po angielsku. Widać moje argumenty o zmianie złej czwórki na dobrą czwórkę trafiły jej do przekonania, bo kazała tylko dopłacić 1,5 ojro, a wiec mniej więcej połowę biletu. Wreszcie dotarłem do swojego hotelu, odpoczynek, mała konsumpcja i postanowiłem zrobić wreszcie ten deflektor, bo miałem dość tortur kręcenia głową przez wiatr podczas jazdy. Deflektor się udał, przynajmniej wizualnie, będzie można go zobaczyć na dalszych zdjęciach. Robotę okupiłem rozcięciem palca, ale od czego jest chusteczka higieniczna i taśma izolacyjna ? Najważniejsze, że krew przestała lecieć, co znaczy że jeszcze żyć będę :bravo:
I nazajutrz będę mógł kontynuować podróż :chopper:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
fynfeuro
Posty: 446
Rejestracja: 25 lipca 2011, 15:54
Motocykl: była Miotła -535
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 52
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: fynfeuro »

Z tą zmianą czasu przypomina mi się, jak siedząc nad brzegiem Atlantyku (rok 1996, pierwsze komórki weszły do sprzedaży a my dostaliśmy z firmy "na drogę" ) koleś dzwoni do domu i mówi, że podziwiamy zachód słońca.
Jest godz 22, koniec kwietnia.
Na to słyszę na głośnomówiącym jego mamę: Co ty k..a pie...isz? Ciemno od dwóch godzin! jaki zachód? czegoście się tam nachlali?
:lol:

Pisz dalej i szybciej, bo dwa dni czekania na kolejny odcinek to conajmniej o trzy dni za długo :wink:
Z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę a wzrasta na spokój
Nie młody i gniewny, ale stary i wqrw...y. Czasami zgryźliwy, bo tetryk.
Obrazek
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

Siódmy dzień podróży - 12 sierpnia - piątek. Na parkingu Virka ochoczo pręży grzbiet do osiodłania i przebiera kopytkami czując kolejny dzień na trasie. Mój humor poprawia zdecydowanie widoczny na zdjęciu deflektor, dzieło mego geniuszu, długich za kierownicą przemyśleń i badań empirycznych oraz zręcznych rąk. Ciekawe czy zda egzamin, czy wyląduje w przydrożnym rowie.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Do celu podrózy zostało jeszcze ok. 700 km. Planuję je przejechać jednego dnia, ale Miquel powątpiewająco kręci głową. Radzi za to unikać płatnej nadmorskiej autostrady, zalecając jazdę w głębi lądu kierunek na Albacete, potem odbicie na Alicante, dalej Murcia, Lorca, Granada, Malaga i wzdłuż wybrzeża do celu podrózy. Ta droga (przynajmniej do Malagi) ma parametry autostrady i jedną niezaprzeczalną wyższość - jest bezpłatna :lol: Od Malagi do Cadizu równolegle leci autostrada płatna i droga bezpłatna. Po porannej kawie wypitej z gościnnym gospodarzem wypada wejść na siodło i przekręcić kluczyk. Z łapczywym mlaskaniem pompa paliwowa uzupełnia odparowane z gaźników paliwo, wizgot rozrusznika i pierwsze eksplozje w cylindrach. Zrazu powoli ale coraz szybciej obraca się wał, tylko czekając na zazębienie kłów w skrzyni biegów aby pognać motocykl do bliskiego już celu. Ruszyliśmy, jedno i drugie rondo i już na głównym szlaku. Kolejne kilometry pracowicie nawijają się na koła. Jedna godzina, druga, trzecia - jedno, drugie tankowanie. Rześki chłodek poranka wkrótce zastępuje ciepełko, niepostrzeżenie przemieniając się w obezwładniający upał. Przewidując taki rozwój sytuacji, niepomny czarnych wizji roztaczanych przez forumowiczów o motocyklistach odartych ze skóry i mięśni rezygnuję ze spodni motocyklowych i mam na sobie tylko dżinsy. Kurtkę jednak zachowałem, nie zapominając oczywiście pootwierać wszystkich nawiewów, nie zapinając zamka na piersiach i wkładając rękawy na rękawice a nie do rękawic. Daje to jakiś komfort, o ile można nazwać komfortem nawiew o temperaturze ok. 40 stopni - i to w cieniu. :zimno: :mrgreen:
Humor poprawia mi aż brzęcząca u uszach cisza - a przynajmniej taki szum powietrza, który pozwala słyszeć muzykę silnika. Udało się i na dodatek nie kręci głową ! Na przydrożnym parkingu w cieniu palny konsumują ostatnią konserwę zabraną z domu - to jest szprotki w oleju caro i zjadam ostatni kawałek sandomierskiego chleba. Trzeba się będzie przerzucić na waciane bagietki - brrr. Z ciekawostek należy wspomnieć, że prawie wszystkie parkingi w tych okolicach mają zrobione wiaty dla samochodów osobowych dla ochrony przed słońcem. Acha, i pomimo takiego słońca i takich temperatur nie zauważyłem na drogach ani jednej koleiny. Jeżdżą tam ciężarówki takie jak u nas, asfalt na oko taki sam jak u nas i jak to się dzieje? - widać Polak Potrafi.
W porze obiadowej, gdzieś w okolicach Santa Fe na tle gór widzę jakiś opar - ni to chmura, ni to mgła ? Wkrótce problem sam się wyjaśnia, bo z nieba spadaja krople deszczu wielkości wiśni i o temperaturze ludzkiego ciała. Schowałem się pod wspomnianą wiatę na stacji benzynowej, głównie z tego powodu, że pierwsze krople deszczu potrafią na drodze z zalegającego kurzu i pyłu zrobić niezłą ślizgawkę. Ale sam rozbieram się do pasa i wychodzę na deszcz - piekna sprawa. Rozkosz nie trwa długo, bo jak szybko deszcz się zaczął to i tak szybko skończył. A z rozgrzanego asfaltu woda parowała w oczach. Wkrótce można było jechać dalej.
Należy wspomnieć, że w przeciwieństwie do pasa nadmorskiego, wnętrze lądu -nawet bliskie reprezentuje się dość odmiennie. Zieleni prawie nie widać, drzewa oliwne pokryte są kurzem, reszta roślinności spalona słońcem też na kolor buro - szary. Podłoże to albo żółtobrunatne skały albo czerwona gleba. Widok dość przygnębiający dla oczu przyzwyczajonych do wszechobecnej zieleni. Pomny braku pieczywa zajechałem do przydrożnego miasteczka, ale wszystko o tej porze pozamykane, ludzi widać jak na lekarstwo. Ulice i "kamienice" rozpalone do niemożliwości. Pozostało tylko jechać dalej. Z głodu nie umrę, w sakwie mam dość pokaźny zapas różnistych zupek Knorra i Winiar.
Doszedłem do wniosku, że jednak w takiej temperaturze nie dam rady przejechać 700 km - a jechać na siłe to troszku straszno a w każdym razie nie komfortowo. I na dodatek przecież nikt mnie nie goni :mrgreen: Po minięciu rozwidlenia autostrad na Sewillę i Malagę zaczynam się rozglądać za jakimś lokum. Widzę w prawo kierunkowskaz na Archidonę. Niech będzie i Archidona. Normalna z początku droga lokalna wkrótce przemienia się kształtem w nadepniętą żmiję, zza niezabezpieczonego pobocza widzę groźne urwiska. Gdzie ja jadę ? Ale i zawrócić trudno obładowaną Virażkę, pozostaje jechać naprzód ! Cierpliwość i odwaga zostają wynagrodzone, bo wyeżdżam do urokliwego miasteczka. Pierwszy napotkany hotel - nieczynny. Drugi hotel który znalazłem, czterogwiazdkowy zresztą i pięknie położony na zboczu góry - nieczynny. Wreszcie po dłuższych poszukiwaniach, jeżdżeniu po uliczkach tak szerokich że jakbym rozłożył ręce to bym dotykała ścian domów, raz pod górę, raz na dół wreszcie znajduję. Hotel dość skromny, ale ze smaczkiem podkreślanym elementami arabskiej ornamentacji. Wszak to południowa Hiszpania, a Arabowie rządzili tu dość długo. Nawet spotyka się już znaki drogowe z dodatkowymi napisami po arabsku.
Oto hotel Escua (www.escua-rural.com) :
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Kawałek mojego pokoju:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
A motocykl uprzejma hiszpanka pozwala zamknąć do magazynu :cool:
Widok z tarasu pokojowego:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Widok miasteczka mnie skusił, więc szybko wziąłem prysznic (co za ulga po zdjęciu przepoconej kurtki) potem aparat do ręki i na zwiedzanie.
Kilka fotek:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Wkrótce zmierzch zaczął się wkradać w uliczki:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Aż słońce się schowało za horyzontem:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
I wtedy życie w mieście zaczęło wrzeć i kipieć. Zapełniły się kawiarenki i uliczne ogródki, na ulicach się zaroiło. Starci ludzie powystawiali przed domy krzesła i siedząc na nich kontemplowali ruch uliczny albo wymieniali pomiędzy sobą jakieś uwagi. A ja powoli, napawając sie tą atmosferą skierowałem kroki ku swemu pokojowi. Dzień miałem męczący, a następny nie zapowiadał się lepszy :motorcycle:
CDN
Ostatnio zmieniony 12 października 2011, 12:01 przez Blunio, łącznie zmieniany 1 raz.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
fynfeuro
Posty: 446
Rejestracja: 25 lipca 2011, 15:54
Motocykl: była Miotła -535
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 52
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: fynfeuro »

Protestuję!
Co tak mało opisu?
;)
Z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę a wzrasta na spokój
Nie młody i gniewny, ale stary i wqrw...y. Czasami zgryźliwy, bo tetryk.
Obrazek
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: stazbig »

Pochwały oraz inne ochy i achy zostawiam na później, bo będzie jeszcze za co.
Stwierdzam z całą stanowczością, że po taki deflektor też pojechałbym na koniec Europy. :lol:
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Awatar użytkownika
hetman
Posty: 439
Rejestracja: 17 kwietnia 2011, 21:48
Motocykl: Yamaha Virago 535 '89r
Lokalizacja: Radom
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: hetman »

Z tym deflektorem to ja czegoś nie rozumiem: jest po to, żeby skierować strumień powietrza z nad szyby trochę wyżej, aby nie uderzał tak silnie w głowę ? Ale co z widocznością ?
Obrazek
Awatar użytkownika
radar64
Posty: 525
Rejestracja: 15 sierpnia 2008, 18:03
Motocykl: VTX 1300
Lokalizacja: w-wa/N.Iwiczna
Wiek: 59
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: radar64 »

Blunio patrzy nad deflektorem.Ostatnio zwróciłem uwagę,iż wiele motocykli ma deflektor mocowany na górnej krawędzi szyby takimi małymi chwytaczkami.Do tego jest regulowany kąt nachylenia i zarazem szczelina miedzy szybami.Fajny i przydatny gadżet na dłuższy wypad.dość oftopowania.Super trasa ,super opisy ale jakby niedosyt.Wygląda na to ,że dokładne opisy Blunio trzyma na długie zimowe wieczory przed kominkiem z kotem na kolanach i szklanica złocistego trunku w dłoni...P.S.Może być brązowawy,tzn trunek.Kot też.
Co Co
Posty: 34
Rejestracja: 15 marca 2011, 13:36
Motocykl: Virago 535
Lokalizacja: Kraków
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Co Co »

To wkońcu dojechał i zobaczył czy nie?
Bo już się gubię - strasznie długo sie z nim czyta.. (jedzie) :-)
ronin
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: ronin »

gratki za odwagę z francyi ;-)) mały błąd http://pl.wikipedia.org/wiki/Le_Puy-en-Velay
co do millau to żałuję że nie zdążyłem ale kubica był wtedy ważniejszy mimo że awaria ;-)) fakt z opłatą za banę w hiszpani dramat jakiś gratuluję odwagi to forum przyciąga literatów np kyller i wielu innych ....naprawdę czyta się jak tolkiena na jednym wdechu ;-))) ja virkę sprzedałem w dobre ręce ale po tym co tu czytam gdyż jest to jedyne forum (pośród innych )gdzie zawsze miło się czyta ....i jeśli 60 latek dał radę i tak fajnie pisze to ja mam nadzieje jako 40 latek że też tu kiedyś coś napiszę ...;-)))swietnie się czyta i czekam na resztę mam nadzieję że ronda zaliczona ;-))) :chopper:
Awatar użytkownika
Taternik
Posty: 1236
Rejestracja: 25 września 2008, 22:21
Motocykl: Yamaha XV 750 1994
Lokalizacja: Krzyż Wielkopolski
Wiek: 50
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Taternik »

Blunio mega szacun za wyprawę :bravo: :bravo: :bravo:
Chciałem zobaczyć o czym mowa i znalazłem kilka znajomych twarzy:
http://www.google.pl/search?q=S%C5%82up ... 24&bih=643
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

Dzień VIII podróży, sobota 13.08.2011 r.
Jedziemy dalej :P Ale najpierw pobudka i degustowanie widoków:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Z rana można też obejrzeć dokładnie hotel. Wieczorem jak wróciłem z miasta do późnych godzin trwał tu hałas bawiących się ludzi.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
I cena:
Obrazek


I jeszcze lepszy przysmak:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Cena też słuszna:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Wyposażenie hotelu:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Wreszcie zapłaciłem za gościnę, wyciągnąłem motocykl z magazynu i podjechałem pod tylne wyjście z hotelu na wysokości pierwszego piętra, coby nie nosić się zanadto z wyposażeniem:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Do celu pozostało już niewiele kilometrów. Startuję ok. godz. 9, ale jak wspominałem, tutaj dopiero na dobre rozpoczyna sie dzień. Droga do Malagi taka jak dotychczas, trochę w górę, trochę w dół. W Maladze chcę ominąć śródmieście i skręcam trochę na chybił - trafił w nowo wybudowane obwodnice - niestety, ich oznakowanie jest fragmentaryczne, wyrzuca mnie sądząc po słońcy na północ a nie na zachód. Więc rutynowo - pobocze, z plecaczka globus Europy, rzut okiem na oznakowanie (nr drogi) i moje obawy się potwierdzają. Trzeba tylko sobie wyrobić sposób zawracania na autostradach i ekspresówkach, czyli dojazd do najbliższego skrzyżowania, a tych na terenach zurbanizowanych nie brakuje, przejazd w lewo górą lub dołem i włączenie się do ruchu w przeciwnym kierunku. Wkrótce wjeżdżam do centrum Malagi i koło lotniska łapię kierunek na Cadiz (Kadyks). Wybieram drogę niepłatną, która biegnie równolegle do autostrady, płatnej zresztą. Poruszam się w sznurze pojazdów, jadącym z dość przyzwoitą prędkością pomiędzy rzędami hoteli, wybudowanych nad brzegiem morza, które prześwituje w przerwach. Domyślam się jaki musi być tłok na plaży, jak wyjdą na nią wszyscy przybysze. Już coś podobnego widziałem we Włoszech (Rimini), leżak obok leżaka, parasol przeciwsłoneczny obok parasola. No cóż, to w końcu Costa del Sol. Jak w warszawskim tramwaju w godzinach szczytu. Jadę dalej, wreszcie albo źle wycelowałem, albo droga jest tylko płatna. Hotele się skończyły, są skały, tunele, góry. Pierwszy i ostatni raz spotykam stację benzynową, na której paliwo jest relatywnie tanie, ale najpierw trzeba zapłacić, potem tankować. Jak w Kaliningradskoj Obłasti na początku lat 90-tych :roll: Przed godz. 13 zbliżam się do celu, o czym informują drogowskazy. Z lewej strony drogi równina, z prawej na horyzoncie majaczą jakieś wzgórza, wreszcie z nadmorskiej mgiełki wynurza się spiczasta pojedyncza góra, która powoli rośnie w oczach. To już na pewno TO :shock: Na rondzie skręt w lewo, stosunkowo krótka jazda lokalną wąską ni to ulicą, ni to drogą, która wkrótce przeradza się w bulwar. Po prawej ręce zatoka, którą zamyka cypel z imponującą górą. Błękit morza, błekit nieba, palmy i jak już od pewnego czasu obezwładniający upał. Na bulwarze pojawia się dłuuugi sznur stojących samochodów. Nie dociekam, czy to turyści rządni zwiedzania Gibraltaru, czy chętni na prom do Maroka. Omijam kolejkę samochodów, czasem przeciskając się pomiędzy nimi, czasem slalomując. Udało mi się w ten sposób pokonać ok. 2 km. Jeszcze trzeba pokonać przejście graniczne, bo jak wiadomo, Gibraltar jest częścią Zjednoczonego Królestwa, czyli mówiąc prostym językiem wjeżdżam do Anglii. Chłopaki na skuterkach i motorynkach śmigają przez przejście machając mundurowym, ale mój wygląd czy niezdecydowana mina powodują, że jestem proszony o paszport. Skad ja im wezmę paszport. Podaję dowód osobisty, który pogranicznicy Jej Królewskiej Mości obracając w palcach bez przekonania. Wreszcie oddają i naprzód. Ale najpierw trzeba pokonać w poprzek pas startowy lotniska, gdzie rych jest naprzemienny. Raz startujące i lądujące samoloty, innym raze piesi i pojazdy. Warto przypomnieć, że to ten sam pas startowy, z którego w swą ostatnią podróż wybrał się generał Sikorski.
Wreszcie cel podróży jest osiągniety. Stan licznika motocykla 24890 km, od domu przejechałem 3818 km.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Odwróciłem się za siebie i widzę skrzyżowanie drogi z pasem startowym:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Uploaded with ImageShack.us
Kierunek - Skała :
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Jako że do celu dojechałem w najcieplejszej porze dnia, ściągam kurtkę (niepomny ostrzeżeń o motocyklistach obdartych ze skóry (własnej), narzucam ją na torbę, przyciskam plecami i jadę dalej w Tshircie. Droga, a właściwie ulica pnie się coraz bardziej do góry, mam obawy czy uda mi się zawrócić obładowanym motocyklem. Ale póki wyprzedzają mnie małe autobusiki, jestem dobrej myśli. Od czasu do czasu przystaję i pstrykam:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Kolonialne smaczki:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Ciąg Dalszy Nastąpi - ale jutro. Będzie mały Horror ! :zawrot:
Ostatnio zmieniony 19 września 2011, 22:01 przez Blunio, łącznie zmieniany 7 razy.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
GLIWICKI
Posty: 5643
Rejestracja: 01 października 2007, 23:08
Motocykl: XV 750 '97
Lokalizacja: Śląsk
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: GLIWICKI »

Nie no Blunio ... Ty nas naprawdę dręczysz ...
To my czekamy ka każde słowo jak na zbawienie, a Ty kilka zdjęć pokażesz i co?
:D :) :mrgreen: :) :D
Zasada podstawowa na Forum : Zanim zapytasz uzyj funkcji Szukaj!!!
A reszta w Regulaminie ...
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

GLIWICKI pisze:naprawdę dręczysz
Spoko, zdjęciami też muszę się pochwalić. Są też tacy, którzy tweirdzą, że jeden obraz zastępuje tysiąc słów :P
Na razie "czas mnie goni, jutro obiecuję więcej słów, a będzie o czym napisać :cool:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
GLIWICKI
Posty: 5643
Rejestracja: 01 października 2007, 23:08
Motocykl: XV 750 '97
Lokalizacja: Śląsk
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: GLIWICKI »

Blunio pisze:
GLIWICKI pisze:naprawdę dręczysz
Spoko, zdjęciami też muszę się pochwalić. Są też tacy, którzy tweirdzą, że jeden obraz zastępuje tysiąc słów :P
Na razie "czas mnie goni, jutro obiecuję więcej słów, a będzie o czym napisać :cool:
Oczywiście masz rację ... Lubię jednak Twój styl pisania i czekam z utęsknieniem na dalszy ciąg relacji z wyprawy :mrgreen:
Zasada podstawowa na Forum : Zanim zapytasz uzyj funkcji Szukaj!!!
A reszta w Regulaminie ...
Awatar użytkownika
Aspius
Posty: 1155
Rejestracja: 30 lipca 2011, 08:22
Motocykl: chwilowo brak ;(
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 51
Kontakt:
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Aspius »

Blunio pisze: Ciąg Dalszy Nastąpi - ale jutro. Będzie mały Horror ! :zawrot:
No to zbudowałeś napięcie... czekamy ;)
Grzesiek ;)
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

A więc kontynuuję swoją peregrynację dookoła skały. Kolejny wart obejrzenia obiekt to ... meczet i położony obok niego duży parking. Nad okolicą roznosi sie głos muezina nawołującego do modlitwy. Miałem nawet nagrać to zawodzenie muezina na komórkę, ale w tym jaskrawym słońcu nie mogłem zobaczyć ikon na wyświetlaczy komórki, żeby przełączyć z trybu zdjęć na tryb nagrywania. A jak znalazłem, to akurat muezin skończył swoje :cool:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Tuż obok chyba na najdalej wysuniętym w morze cyplu latarnia morska:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Tyle że wokół latarni trwa remont i nie można było się dostać w pobliże. A więc na siodło i naprzód. Niedaleko jednak na drodze okalającej skałę zaintrygował mnie inny obiekt. Na podorędziu była nawet zatoczka przydrożna, więc zaparkowałem i cyknąłem:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Dla ciekawości dodam, że następny obiekt za pierwszoplanowym to ... spalarnia śmieci. No, nawet nie myslałem że angole to taki pragmatyczny naród. Ale jak się mieszka na skale, gdzie miejsce jest limitowane, trzeba sobie jakoś radzić.
A motocykl na nic się nie skarży , tylko cierpliwie czeka ...
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Dalsza droga z powodu jak mniemam trudności inżynierskich nie przebiega na skraju morza, tylko w wydrążonym tunelu. Muszę przyznać że zrobił on na mnie przygnębiające wrażenie. Ciemny, pod sklepieniem zawieszone co jakiś czas żarówki, słabo oświetlające postrzępione skały ścian i sklepienia. Jedna była jednak niezaprzeczalna zaleta tego tunelu, czyli chłodek ... tak tylko ze 25° C :wink:
Po wyjeździe z tunelu jakaś dzielnica na pierwszy rzut oka przemysłowa, ale wkrótce spoza magazynów wyłania się prawdziwa plaża. A że to na dodatek sobota, więc tłok i bardzo duzo zaparkowanych samochodów. Motocykli też :mrgreen:
Widok na gibraltarską plażę:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Widok na skałę od strony miasta:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Chciałem jeszcze dostać się do portu, bo zawsze pociaga mnie jego "klimat", ale tym razem się nie udało. A wędkarze są wszędzie:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Jako że zaczęła się zbliżać późna godzina popołudniowa, czas było pomyśleć o jakimś lokum. Wyjechałem z posiadłości korony brytyjskiej do Reino de Espa?a, przejechałem obok ciągnącej się w dalszym ciągu kolejki samochodów czekających na wjazd do Zjednoczonego Królestwa. Jak już jesteśmy przy kwestiach geografii politycznej i brytyjskiego ciernia w hiszpańskim ciele , warto przytoczyć z Wiki inne ciekawostki:
W skład Hiszpanii wchodzą także Baleary na Morzu Śródziemnym, Wyspy Kanaryjskie na Oceanie Atlantyckim oraz tzw. terytoria suwerenne (hiszp.: plazas de soberanía), w skład których wchodzą dwie hiszpańskie posiadłości w Afryce Północnej, Ceuta i Melilla, oraz liczne niezamieszkane wyspy po śródziemnomorskiej stronie Cieśniny Gibraltarskiej, takie jak enklawy będące częściami prowincji Kadyks i Malaga: Chafaryny, Alborán czy Perejil. Do Hiszpanii, a dokładniej do Katalonii, należy także otoczone przez terytorium francuskie miasteczko Llívia. Najdalej wysuniętym na północ punktem kraju jest przylądek Estaca de Bares w Galicii, na południe ? Punta Saltos na kanaryjskiej wyspie Hierro, na wschodzie ? Punta Esperó na Minorce.
Moje rozmyślania nad kwestiami geograficznymi nagle przerwało lekkie gibnięcie się motockla. Ale że nic się nie działo niepokojącego, połozyłem to na karb jakiejś nierówności drogi. Postanowiłem podjechać jeszcze tego dnia w podliże Cadizu, znaleźć jakieś lokum i zobaczyć wreszcie ocean atlantycki. Moje plany w jednej chwili jednak zweryfikowała brutalna rzeczywistość, bo się po zatrzymaniu okazało że ... mam z tyłu kapcia. Po prostu ZONK :shock:
Nieszczęście dopadło mnie w miejscowości Algerciaz, obok hotelu Alboran. Poproszony o pomoc tubylec poradził udać się do pobliskiej stacji benzynowej i zakupić reparaturkę w sprayu. Na początek dobre i to. Przeszedłem się ten kawałek. Hm, czyżby przyszedł czas na naukę chodzenia ? Wróciłem z reparaturką, ale nieprzekonany, bo przecież wiadomo,że to tylko półśrodek. Odwagi dodali mi kelnerzy, którzy wyszli z hotelu na papierosa. Ci się nie szczypali, odebrali sprey, wstrzyknęli do koła które nabrało pożądanych kształtów i owszem i kazali jechać do pobliskiego centrum handlowego do stacji szybkiej obsługi. No to na koń, spiąłem virażkę i naprzód. Jest i stacja, tylko że radość ma wkrótce zgasła, bo motocykli nie robią. Każą jechać do innego centrum handlowego - tak z 5 km, do Norauto - którzy robią motocykle. Wiec podpiąłem Virażkę do węża ze sprężonym powietrzem, napompowałem i naprzód !!! Jadę z duszą na ramieniu, ale się udało, jest Norauto. Nawet dzielnie przystąpili do dzieła, ale nagle problem. Detka, czyli po ichniemu KAMERA. Nie mają KAMER, tylko półki zawalone oponami bezdętkowymi (po ichniemu PNEUMATICO). I niech kto nie powie , że podróże nie kształcą, przynajmniej lingwistycznie - w minutę nauczyłem się dwóch specjalistycznych pojęć i chyba szybko ich nie zapomnę :mrgreen:
A więc co robić ? Miła dziewczyna z Norauto tłumaczy mi, że o godz. 18 w sobotę już nie ma szans, żeby sprowadzić dętkę. Owszem sprowadzą, ale we ... wtorek, bo w poniedziałek 15 sierpnia jest u nich święto, podobnie jak i u nas w Polsce. Musiałem dziwnie wyglądać, bo pracownicy stacji zaprowadzili mnie na zaplecze i kazali pić wodę z satoratora. Rzeczywiście, wyglądałem na lekko przegrzanego, z emocji i oczywiście panującej aury. Jak już doszedłem do siebie to powiedzieli, żeby we wtorek nie przyjeżdżać do nich, tylko położonej po drugiej stronie autostrady stacji Moto Ekstreme. Tam powinni mieć dętki, więc odpadnie operacja sprowadzania. No to jestem uziemiony. Korzystam jeszcze z węża, nabijam ile się da kamerę i pneumatoco i walę do hotelu, pod którym spotkało mnie nieszczęście. Tenże hotel miał niezaprzeczalną zaletę, bo tuż obok była stacja obsługi samochodów peugeot, gdzie zawsze będę mógł skorzystać ze sprężonego powietrza, przynajmniej w moim mniemaniu. Udało się dojechać. I nawet było wolne miejsce, tylko cena ... za trzy doby 210 ?. Ale nie czas na marudzenie czy żałowanie róż, gdy płoną lasy. Rozgościłem się w hotelu, nawet niczego sobie, lalka musiała się zadowolić miejscem pod wiatą na parkingu. Przynajmniej się nie rozpuści na słońcu :idea:
Teraz fajnie to wygląda jak się pisze po fakcie, przygoda - ot co. Ale muszę stwierdzić, że byłem w tym momencie nieźle posrany. Jeszcze bardziej się posrałem, jak wyciągnąłem globus Europy, żeby zlokalizować tę miejscowość Algercias. Miejscowość to i owszem znalazłem, ale jak otworzyłem mapę poglądową Europy i zobaczyłem rzeczywistą odległość do domu :zawrot: . Bo co innego zobaczyć odległość, a co innego jakaś enigmatyczna cyfra 3800 km circa. :humm:
Późnym wieczorem hotel się zapełnia, podobnie jak i parking. Pomiędzy samochodami tylko mój motocykl, stoi sobie na małym kapciu. Jak widzę i słyszę przejeżdżające motocykle, to się serce kraje. Ale cóż, pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Wobec dotychczasowej aktywności takie siedzenie w miejscu po prostu człowieka dobija. Mam telewizję, będzie można podszlifować język hiszpański :mrgreen: Od dziewczyn w recepcji dostaję klucz do Wi-Fi, wiec na telefonie przeglądam pocztę i FMYV - chyba nawet udało mi się wysłać jakiegoś posta. Aprowizacja we własnym zakresie, w końcu jestem wyposażony na różne ewentualności. Tylko zamiast chleba muszę zadowolić się bagietkami - nie dość że ze swej natury są dla mnie mało przyswajalne, to na dodatek jeszcze w bagażu mi się lekko sprasowały. No tak - ale kto powiedział, że będzie lekko ?
Moje miejsce odosobnienia, czyli pozłacana klatka:
Obrazek
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us
Niedziela, 14 sierpnia. Wypoczywam. Nie chce mi się wyłazić z hotelu, upał jak był tak jest. Oglądam w TV wyścigi motocyklowe i ... corridę. Relacja z mordowania byka gdzieś na prowincji dostarcza mieszanych uczuć. Stoi sobie taki byczek, jeźdźcy na koniach wbijają mu w kark takie coś na kształt dużych szaszłyków. Bydlę się od nich ogania jak od much, podobnie jak od pomocników torreadora. Po jakimś czasie przychodzi kulminacyjny moment, torreador bierze muletę, szpadę i szykuje się do zadania coup de grâce. Jednak bydlę nie wyczuwa powagi chwili, tylko kładzie się na ziemi wyczerpane. Konsternacja, popsuta cała zabawa. Torreador dla uspokojenia gawiedzi, która zapłaciła za widowisko zadania śmierci wskakuje na konia i wyczynia różne cuda woltyżerskie, żeby choć po trosze uspokoić publiczność. Co się stało z bykiem nie pokazali.
Pod wieczór, jak się lekko ochłodziło spaceruję w pobliżu hotelu. Spotykam Polaków, którzy od strony Porto objeżdżają płw. Pirenejski - ale puszką marki Ford Mondeo. Wymieniamy trochę uwag natury podróżniczej, po tygodniu miło jest porozmawiać nie wytężając ponad miarę pamięci i inteligencji lingwistycznej.
Poniedziałek, 15 sierpnia.
Przebudzenie w obcym miejscu, chwila konsternacji. Tak qrna, to nie sen. Jesteś uziemiony prawie cztery tysi kilometrów od domu. Samodyscyplina jednak powoduje, ża zaczynam rutynowe czynności, które pozwalają zapomnieć o skrzeczącej rzeczywistości. Prysznic. golenie, szorowanie zębów. Herbatka, bagietka i coś do bagietki. Będzie dobrze ... :tongue: Na razie dla swojego dobra nie opuszczam hotelu coby nie dostać porażenia słonecznego. Zastanawiam się, jak sobie radzą ludzie na tutejszych plażach ... może trenują cały rok pobyt w piekarniku i takie jak tu ciepełko nie robi na nich wrażenia :lol:
Ja też kiedyś byłem w Hiszpanii w pobliżu Barcelony, ale we wrześniu, czyli w cywilizowanej porze. Nawet deszcz parę razy padał (nota bene zmyło wtedy do morza trochę samochodów, które ludziska parkują w wybetonowanych korytach rzek). Ale to tylko stwarzało okazję do zwiedzania Barcelony, Girony, Costa Brava czy na przykład sanktuarium w górach, którego nazwy akurat nie pomnę. No i pobyt na plaży nie kojarzył mi się ze sportami ekstremalnymi :zimno:
Cały czas analizuję swój plan naprawczy maszyny. We wtorek skoro świt (a tu jak wspominałem to pora tak. koło godz. ósmej) wstaję, poranne ablucje. Biorę plecaczek, dokumenty i pcham virkę do peugeota. Dobijam powietrza do przedziurawionej opony, jadę do Moto Ekstreme. Potem improwizuję :mrgreen: A jak nie napompują koła w peugeocie ? Eeee, to nie franca (sorry - Francja), na pewno napompują. Tu ludziska życzliwe. A jak się wypną na mnie w Moto Ekstreme ? Pozostaje Norauto. Kiedy to wszystko pozałatwiam ? Starczy kasy i urlopu? Czuję, że te bezustanne analizowanie szans na naprawę przeradza się w jakąś obsesję. Kładę się spać, co ma być to będzie.
Wtorek, 16 sierpnia AD 2011. Zrobią koło czy nie zrobią. Ta myśl kołacze się od chwili otwarcia oczu. Ubieram się, coś przekąszam i na dwór. Jeszcze ciemnawo, a w peugeocie już ludziska się krzątają :shock:
Ja do virki, a tu koło full kapeć ! Będzie ciężko pchać, bo o jeździe nie ma mowy, jeżeli jeszcze nie chcę płacić za nową oponę. Podłączam do wentylka spray i resztami zawartości doprowadzam koło do kształtu mniej więcej toroidalnego. Pcham te 50 metrów, proszę o press aire. Z początku nie kumają, wreszcie z uśmiechem wręczają pistolet na końcu kolorowego przewodu w kształcie sprężynki. Ufff, nie zawiodłem się na Hiszpanach. Syk powietrza koi rozkołatane nerwy. Jeszcze podziękowanie, ryk silnika działający jak balsam i naprzód. Pięć kilometrów w chłodzie poranka i jest ... Moto Ekstreme. Tylko w przeciwieństwie do peugeota jakaś tu martwa cisza. Pytam w salonie Skody obok czy będą dzisiaj chłopaki urzędować. Chyba będą, ale jakoś tak bez przekonania. Ale za piętnaście 9 są ! Powoli otwierają przybytek i wreszcie zainteresowali się mną. Co jest ? No jak to co, kamera i pneumatico kaputt ! Popatrzyli i ... OK. Proszą aby pójść sobie zwiedzać centrum handlowe (te koło Norauto) i wrócić o 11. Korzystam z okazji, bo miałem wysłać karty pocztowe z Gibraltaru i próbuję je zakupić. Niestety, w tak dużym centrum nie handlują kartkami pocztowymi. Do 11 nic nie znalazłem, więc poszedłem szukać szczęścia w Moto Ekstreme. Virka stoi na podjeździe jak stała ... tylko błyszczący niespatynowanym mosiądzem zaworek koła świadczy, że robota się udała :bravo: Koszt - 40 ?. Niech i tak będzie, szef zakładu jeszcze się tłumaczy, że dał dętkę Michelina, a nie no name made in china. Myślę, że wszystko made in china, tylko w tym przypadku know who made :mrgreen: Przy okazji wywiązuje się dyskusja o olejach. Bo oprócz załatwionego koła zaczyna mi się pocić silnik na obu cylindrach w okolicy uszczelek głowic, podejrzewam że to na skutek jazdy w upałach i nieprzestrzegania sjejsty. Ja jadę na minerałe, chłopaki chcą mi dać (za odpłatnością ma się rozumieć) syntetyka na ewentualność dolewek. Okazuje się, że do motocykli nie sprzedają w Hiszpanii mineralnego oleju. Odbieram moto i do hotelu. Jeszcze prysznic, pakowanko i ... w drogę. Już mi nie w głowie Cadiz, obieram kierunek na Polskę. Jadę tylko w dżinsach i T-shircie, nawet fajnie jest. Zmieniłem zdanie o fajności, jak mi się słońce zaczęło dobierać do skóry. Już piecze lewe przedramię i szyja :oops:
Tego dnia próbuję znaleźć nocleg jak poprzednio w Archidonie - niestety, w miasteczku jest jakiś festiwal i hotel zajęty. Posiedziałam tylko z dziewczynami z obsługi przy stoliku pod girlandami winogron, które brak pokoju zrekompensowały mi kawą i swoim towarzystwem. Kilkanaście km dalej znajduję lokum w przydrożnym hotelu. Miłe zaskoczenie, bo cena tylko 22 ?. Może dlatego że bez klimy, ale dość późna pora zrekompensowała ten niedostatek. Po zachodzie słońca robi się raczej chłodno, przynajmniej jak na warunki hiszpański. Pokój fajny, okno na drogę, ale tę mniej uczęszczaną. Za to jest tor kolejowy, ale pociąg przetacza się tylko raz z donośnym bulgotem diesla. Podziwiam ponad górami pełnię księżyca. Zaniepokojony poceniem się silnika postanawiam podróż rozpocząć o szóstej rano, bo według prognoz podanych mi przez syna będę przejeżdżał przez najgorętszy kawałek Hiszpanii, to jest okolice Murcji i Lorki :kwasny: . Więc nastawiam budzik na piątą i spać !
Ostatnio zmieniony 21 września 2011, 13:31 przez Blunio, łącznie zmieniany 2 razy.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
Żura
Posty: 453
Rejestracja: 06 czerwca 2009, 22:58
Motocykl: była535jest xvs950
Lokalizacja: Lesznowola
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Żura »

Bluniu ! Jesteś wielki! Sam jeden zdobywałeś Hiszpanię !!! :bravo: :bravo: :bravo:
Czekam niecierpliwie na dalszy opis przygód. I kto mówi , że Virago nie nadaje się do turystyki ???!!!!
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

Żura pisze:kto mówi , że Virago nie nadaje się do turystyki
Miquel w Valencji (posiadacz V-stroma) twierdził, że mój moto (tak tam nazywają motocykl) to custom. I trochę kręcił głową na temat jego przydatności do dalekiej turystyki. Twierdził, że custom to dobry do przejażdżek na 100 km. Może i trochę miał rację, bo te tankowania co 200 km albo i mniej (jak robiłem ja przerażony posuchą w zbiorniku na początku Francyji) to trochę absorbujące i męczące. Kyller twierdzi, że i tak zsiada się z motocykla częściej jak co 200 km w trosce o stan szlachetnego miejsca poniżej pleców i na pewno ma rację, ale wolałbym jednak mieć większy komfort i większy zapas paliwa.
Przy okazji odpowiem na uprzednio zadane pytanie przez jednego z kolegów - co wziąłem ze sobą. Wtedy napisałem co wziałem, a teraz bogaty w doświadczenie i poradę kyllera twierdzę, że jednak trzeba na tak długą wyprawę wziąć dętki. Pytałem kolegę, co mi z dętki, skoro samemu mam małe szanse na jej włożenie do koła. Na to kyller, że na odludziu trudno znaleźć dętkę (zwłaszcza w erze kół bezdętkowych) , ale warsztat oponiarski to i owszem, jest prawie w każdej wiosce. I tu ma rację, gdybym miał dętkę to by mi założyli w Norauto i bym zaliczył Cadiz i co najważniejsze - ocean atlantycki. A tak - będę musiał jechać w przyszłym roku jeszcze raz :tongue:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
GLIWICKI
Posty: 5643
Rejestracja: 01 października 2007, 23:08
Motocykl: XV 750 '97
Lokalizacja: Śląsk
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: GLIWICKI »

Blunio pisze:(...) będę musiał jechać w przyszłym roku jeszcze raz :tongue:
A więc prawdą jest, iż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;)
Zasada podstawowa na Forum : Zanim zapytasz uzyj funkcji Szukaj!!!
A reszta w Regulaminie ...
Awatar użytkownika
Żura
Posty: 453
Rejestracja: 06 czerwca 2009, 22:58
Motocykl: była535jest xvs950
Lokalizacja: Lesznowola
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Żura »

A moim skromnym zdaniem motocykl to coś więcj niż środek transportu. I dlatego ma nie tylko jeździć i ale też cieszczyć oko. Oczywiście każdemu co innego się podoba i o gustach się nie dyskutuje, ale jeśli patrzymy na motocykl wyłącznie przez pryzmat jego fukncji to.. przegrywa z samochodem jako środek transportu na daleką turystykę.
I dlatego moto ma być ładne ! :mrgreen:
(Otymalnie jest mieć więcej niż jedno moto : od lansu , do turystki, do szybkiego śmigania itd ... jak buty... to ja bym chciała tak ze 20 sztuk... :lol: :lol: na początek)
No to na tyle , Bluniu proszę kontynuuj....
Awatar użytkownika
kyller
Posty: 2198
Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
Motocykl: pożyczony XV1000
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 55
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: kyller »

Żura pisze:/.../ale jeśli patrzymy na motocykl wyłącznie przez pryzmat jego fukncji to.. przegrywa z samochodem jako środek transportu na daleką turystykę./.../
w jaki sposób przegrywa ?
bo czegoś nie kumam
Awatar użytkownika
Żura
Posty: 453
Rejestracja: 06 czerwca 2009, 22:58
Motocykl: była535jest xvs950
Lokalizacja: Lesznowola
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Żura »

No na głowę nie pada, nie wieje, i można się przespać po drodze, i zabrać pieska i takie tam inne duperele, które czasem są przydatne ( szczególnie Paniom w pewnym wieku :oops: ale Panom też). Można też rodzinę ze sobą zabrać.... ale to może nie być fajne :mrgreen: .
Awatar użytkownika
kyller
Posty: 2198
Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
Motocykl: pożyczony XV1000
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 55
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: kyller »

Żura pisze:No na głowę nie pada, nie wieje, i można się przespać po drodze, i zabrać pieska i takie tam inne duperele, które czasem są przydatne ( szczególnie Paniom w pewnym wieku :oops: ale Panom też). Można też rodzinę ze sobą zabrać.... ale to może nie być fajne :mrgreen: .
pokrecona argumentacja hehehe...

na motocyklu ma padać i ma wiać o to w tym chodzi jak ktoś tego nie akceptuje to trudno

za to przytocze ci kilka argumentów za
-nie stoisz w żadnych kolejkach prom, granica etc.
-parkujesz gdzie chcesz i za parkowanie nie płacisz
-motocyklem wjezdzasz bez problemu w miejsca dla samochodu niedostepne np. plaże
-nie zabiersz ze soba kupy niepotrzebnych do zycia gratów co pozwala na odzyskanie trzeżwego spojrzenia na swiat (okazuje sie ze telewizor, lodówka, lokówka, żelazko, dodatkowe buty to zbedne utensylia na które niepotrzebnie wydajemy pieniadze)


my sie w dwie osoby na spokojnie pakowaliśmy na 535 na 23 dni zabierajac pełen kemping łącznie z kuchnia
z luzem tak że nawet spora fajke wodna przywieżliśmy z syrii, wiec nie wiem o co kaman ,
w pewnym wieku ? nie kumam widac za stary jestem :-)
Awatar użytkownika
fynfeuro
Posty: 446
Rejestracja: 25 lipca 2011, 15:54
Motocykl: była Miotła -535
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 52
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: fynfeuro »

Jestem za tym, żeby dać autorowi jakiś zaszczytny tytuł. :bravo:
Za wprowadzanie stopniowo dramatyzmu, za artyzm opisów, za wystawianie naszej cierpliwości na granice obłędu, to coś w stylu: horrorzysta, Hiczkok (bo czemu Hitchcock?).
Kto przeciw, niech zamilknie :mrgreen:
Z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę a wzrasta na spokój
Nie młody i gniewny, ale stary i wqrw...y. Czasami zgryźliwy, bo tetryk.
Obrazek
Awatar użytkownika
MAD
Posty: 117
Rejestracja: 19 lutego 2011, 02:04
Motocykl: Drag 1100 CL
Lokalizacja: Warszawa
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: MAD »

Cicho się jakoś zrobiło. Blunio, dalej to się teleportowałeś i nie ma o czym pisać :?:
ODPOWIEDZ