emgie44 pisze:Czapki z głów ! Patrzę, podziwiam i zazdroszczę
Moje wysokie ciśnienie na posiadanie i podróżowanie moto znacznie podbiłaś swoją wyprawą. Piękny masz motocykl, klimat i widoki. Gratuluję, pozdrawiam i szerokości życzę
Niewiarygodne, jak to dwoje ludzi potrafi porozumieć się pełnymi zdaniami, mówiąc w dwóch różnych językach. Czerwony Kapturek modelowo zgubił się w
Prešovie i pracowicie przekręcał mapę do góry nogami, gdy pewien miły pan o wyglądzie agenta ubezpieczeniowego zaoferował się z pomocą krajoznawczą. Podeskortował nas z Virażym w odpowiednim kierunku, a za
Velk?m Šarišem samotnej podróży w głąb siebie ciąg dalszy?
Słowackie serpentyny ? żwir na samym środku zakrętu i stopień pochyłości taki, że przy zjeżdżaniu maks. 20-30 km/h człowiek łapie się na ściskaniu baku udami. Pozostałe drogi zryte wyfrezowanym asfaltem; wyższa szkoła ekwilibrystyki w pędzie.
Na odcinku wzdłuż północnej granicy
Słowacji zlało nas do granic przelewania się wody z butów i wentyli, a każdą część garderoby można było wyżymać; na szczęście pęd ciepłego powietrza działa jak porządna suszarka do ubrań z prasowaniem modelującym, i po 25 km byłam sucha. Ten luksus, uprać ciuchy w przelocie?
Na sam koniec ? bezdroża
łemkowskich wsi, gdzie asfalt nigdy nie dotarł. O zasięgu nawet nie wspominając? Myślałam, że stamtąd nie wyjadę; na szczęście Viraży wyprowadził mnie dzielnie. W życiu bardziej nie ucieszyłam się na widok stacji Orlenu?
Dojeżdżamy do granicy...
Słowacja wita...
Za granicą w Barwinku. Uderzające podobieństwo...
Na Giraltovce...
Za Giraltovcami
Ruiny przed Kapušanami...
Między Velk?m Šarišem a Sabinovem...
I powstały mgły...
Na łemkowskich bezdrożach...
Tradycyjna zabudowa łemkowska w Olchowcu
Ufff... plan na jutro -
NIE WIĘCEJ NIŻ 50 km . Po dzisiejszym maratonie enduro
Viraży jak nikt inny zasługuje na odpoczynek; przy okazji zaleczę spalone przedramiona (przypieczony na chrupiąco kurczak z rożna). No i jutro przygotowania do przedostatniej prostej - w piątek
Złoty Potok...
... bo Motocykl to stan umysłu.