W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

kokuru pisze:jakos takos krotko-nie to zebym popedzal : :evil: :evil: :evil: :mrgreen:
pomidor pisze:Darek niedziela pisz cos gdzie ta norwegia
Hehe, nie za bardzo Wam śię śpieszy? ;-) Pomidor, do Norwegii to pewnie do nowego roku nie zajadę. :-) Cierpliwości, bo niestety brakuje mi tych wolnych weekendów ostatnio i mogę tylko w ramach trzeciego etatu po nocach przy piątej kawie pisać. Tak to mniej więcej wygląda: :kawa: :humm: :zawrot: :kawa: :humm: :zawrot: :kolejka:
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
kokuru
Posty: 211
Rejestracja: 14 maja 2009, 23:30
Motocykl: st1300
Lokalizacja: Koszalin
Wiek: 61
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: kokuru »

Nooooo budujesz napiecie!!!!!!!!
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: staszek_s »

Dobra, nie poganiajcie chłopa bo będzie za bardzo skracał. Prawdziwa twórczość wymaga weny i czasu :)
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

staszek_s pisze:Ta pusta plaża z ciepłą wodą mnie zaciekawiła, trzeba będzie kiedyś sprawdzić :)
Chciał Pan plażę, będzie plaża. :-)

Dzień 4 - Plażujemy w Kabli (Estonia)
Tak jak wcześniej napisałem piękna pogoda i okoliczności przyrody skłoniły nas do zafundowania sobie dnia lenistwa na kempingu w Kabli. Oczywiście nie wszyscy mogli i potrafili leniuchować - żoncia ni stąd, ni zowąd poczuła nieodpartą potrzebę wypróbowania naszej nowej turystycznej pralki. Trudno, przecież nie będę kobietce zabraniał realizować się w swoim ulubionym hobby. ;-) :twisted: :lol2:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zarówna pralka jak i obsługa techniczna spisała się znakomicie, więc po krótkiej przerwie na kawkę obudziliśmy Prosiaka i pojechaliśmy do sąsiedniej wioski uzupełnić zapasy. Co prawda jeszcze nie naruszyliśmy jeszcze naszego zapasu suszonek i kabanosów ale póki była okazja trzeba było korzystać z darów lokalnych sklepików. Zaopatrzywszy się w piwko, wędlinkę i mięsko na grilla oraz jakąś gotową fasolkę z chili w słoiku byliśmy gotowi by wrócić na kemping. Trasa to właściwe długa prosta przez las wzdłuż wybrzeża Bałtyku - cichy i spokojny koniec świata. Jest tak pięknie, że człowiek zastanawia się czy rozsądnie robi planując ruszyć jutro dalej w kierunku zimnej północy. Nazwy wiosek mało taktownie sugerują, że chyba jednak nie. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po powrocie w ramach rekompensaty za pranie skarpetek, mąż odgrzewa szybki obiadek :-) i możemy ruszyć na plażę. Porównując do naszego wybrzeża plaże tutaj są dziewicze i puste. Właściwe spotykamy tylko kilku plażowiczów rozłożonych na długości około kilometra, bo Monika postanowiła pospacerować i znaleźć jakieś wyjątkowe miejsce. Dla mnie plaża to trochę nuda i wszędzie jest taka sama ale nie protestowałem, zwłaszcza że doświadczenie poprzedniego wieczora wskazywało że przy samym wejściu nie było szans popływać bo woda sięgała najwyżej do pasa. Niestety pomimo dłuższego spaceru nie udało się znaleźć miejsca zdatnego do pływania - trzeba by pewnie było iść kilometr w morze żeby się głębiej zanurzyć, a nie uśmiechało nam się zostawiać gratów bez opieki na plaży. Ta "płytkość" morza to była największa dla mnie wada - na pozostałe warunki nie wypada narzekać. Ciepło, cicho i czyściutko, a do tego żadnego parawanu w zasięgu wzroku. Tak to można wypoczywać. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ponieważ obydwoje należymy do osób którym trudno wysiedzieć dłużej w jednym miejscu, więc plażowanie oczywiście szybko nas znudziło. Wracając z plaży zrobiliśmy małe rozpoznanie okolicy. Grzybów w lesie niestety nie było, ale ośrodek hotelowy i domki stojące 200 metrów bliżej morza od naszego kempingu wyglądały ciekawie. Fajna miejscówka na dłuższy urlop chociaż pewnie sporo droższa niż nasz kemping.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wieczorek na kempingu, to kontynuacja wtorkowego lenistwa. Grillowanie, piwko i wieczorne klimatyczne ognisko. W międzyczasie kilka fotek "w głupkowatym nastroju" na fejsika i kolejny dzień urlopu z głowy. Jutro czeka na nas wielki statek. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: staszek_s »

Wygląda na fajne miejsce, żeby się odstresować z 2-3 dni przed dalszą podróżą. Że też jeszcze są takie puste plaże nad Bałtykiem...
Pralka super uszczęśliwia kobiety, jak widzę na zdjęciu, muszę tego spróbować z moją :wink:
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

Dzień 5 - Kabli (Estonia) -> Helsinki (Finlandia)
Miejscówka w Kabli miała taki klimat, że cieżko było się pakować. Gdyby nie ta długa trasa w nieznane, która ciągle była przed nami może zostalibyśmy tu dłużej. Chociaż z drugiej strony niepohamowana ciekawość nowego nigdy nie pozwalała nam siedzieć za długo w jednym miejscu. Tym razem nie możemy jednak za bardzo marudzić przy pakowaniu, bo o 14:00 z Tallina odpływa nasz prom do Helsinek. Ponieważ nie planowaliśmy już zadnych atrakcji ani niespodzianek po drodze, to bilety na prom kupiłem dzień wcześniej przez Internet. Wybrałem godzinę 14:00, żeby bez większego pośpiechu zdązyć dojechać z Kabli do Talina. Według nawigacji mieliśmy przed sobą niecałe 200 kilometrów, które powinniśmy zrobić w 2,5 godziny. Do odprawy promowej mieliśmy się zgłosić na godzinę przed wypłynięciem - z kempingu wystartowaliśmy o 10:00 więc teoretycznie mieliśmy jakieś pół godziny w rezerwie. Do granic Tallina udało nam się dotrzeć zgodnie z "rozkładem jazdy", więc zatrzymaliśmy się na chwilę żeby przed wjazdem na prom zatankować się do pełna i uzupełnić braki gotówki w portfelu. Niestety cena paliwa rośnie wyraźnie z każdą przekraczaną granicą więc warto spróbować dojechać jak najdalej na estońskiej benzynie. Po uzupełnieniu braków ruszyliśmy w miasto. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście nie planowaliśmy zwiedzania Tallina ale po cichu liczyliśmy, że chociaż uda się przejechać przez uliczki starówki. Niestety ulice były tak zapchane, że w ślimaczym tempie na styk zdążyliśmy na przystań promową. O zwiedzaniu nie było mowy - trzeba było od razu jechać na bramki i odebrać karty pokładowe. Potem oczywiście musieliśmy swoje odstać przyglądając się wyładunkowi pojazdów przypływających z Helsinek.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kiedy w końcu wjechaliśmy na prom okazało się, że motocykli jest więcej niż miejsc dla nich przeznaczonych i część z nas musiała zostać na miejscach samochodowych. Niestety nie bardzo możliwe jest zabezpieczenie motocykla pasami na takim miejscu, zwłaszcza takiego plastika jak Prosiak. Właściciel BMW RT1200 za nami jakoś jeszcze uwiązał sprzęta za gmole ale my musieliśmy ograniczyć się do zostawienia Prosiaczka na biegu z gumowymi klockami pod kołami. Obsługa promu kazała go tak zostawić więc nie było wyjścia - pełni obaw czy nie zastaniemy go czasem po powrocie na boku wystartowaliśmy zwiedzać prom.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak każdy wie, najciekawszym miejscem na każdym promie jest sklep wolnocłowy. ;-) Wizyta obowiązkowa, chociaż zeszłoroczne doświadczenia nie pozwalają mieć wielkich nadziei, że trafią się jakieś specjalne cenowe okazje. To w końcu prom skandynawskiego przewoźnika Viking Line i jak to w Skandynawii wszystkie ceny są dość wysokie. Zwłaszcza ceny artykułów pierwszej potrzeby - :drunksmile: ;-) Niestety nie pomyliłem się - asortyment bogaty, ale ceny powodują wytrzeszcz oczu. ;-) Na pocieszenie pozwoliłem sobie wrzucić do koszyczka jakiegoś Guinnessa i małego szczeniaczka Bacardi na długie, bezsenne skandynawskie noce. ;-) W takich sytuacjach oczywiście zawsze mogę liczyć na żoncię, która widząc że martwię się niewydanymi pieniędzmi od razu znalazła jakąś wyjątkową promocję na perfumy obok której nie można było przejść obojętnie. :kwasny: :kwasny: :kwasny: Szczęśliwie malownicze widoki zbliżającego się fińskiego wybrzeża pozwoliły mi odzyskać wewnętrzny spokój. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przeprawa z Tallina do Helsinek to dość krótki rejs. Według planu trwa trzy godziny bez dziesięciu minut i rzeczywiście prom wyrobił się w tym czasie. Rozładunek też odbył się błyskawicznie i o 16:55 już na kołach mogliśmy po raz pierwszy w życiu oglądać tablicę graniczną z napisem SUOMI. Super, chociaż Prosiak kręcił trochę nosem gdy na tej samej tablicy zauważył że nie dość że w Finlandii nie może liczyć na autostrady to jeszcze maksymalna dopuszczalna za miastem prędkość to tylko 80km/h. Czyżbyśmy mieli się pożegnać się na dłuższy czas z trzycyfrowymi wskazaniami prędkościomierza? No nie wiem. ;-) :tongue: :twisted:
Wybierając prom o 14:00 liczyliśmy na to, że będziemy w Helsinkach na tyle wcześnie żeby wieczorem chociaż trochę pokręcić się po mieście. W pierwszych planach zakładałem nawet, że tylko przejedziemy się po centrum i polecimy dalej ale przeglądając mapę kempingów w okolicach Helsinek nie znalazłem żadnego który wpadłoby mi w oko. Poza tym na trasie z Helsinek planowaliśmy zmarnować trochę czasu na zajęcia sportowe ;-) na które nie byłoby czasu jadąc wieczorem. Zdecydowaliśmy więc, że rozbijemy namiot w Helsinkach, wieczorem wyskoczymy na miasto, a rano na spokojnie ruszymy w dalszą trasę. W Helsinkach jest chyba tylko jeden kemping, położony kilkanaście kilometrów za centrum Rastila Camping Helsinki. Żeby nie marnować czasu schowałem dumę nieomylnego nawigatora do kieszeni i pozwoliłem się wykazać nawigacji, która bezproblemowo doprowadziła nas pod bramę kempingu.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kemping Rastila jak większość kempingów w dużych popularnych wśród turystów miastach nie należy do najtańszych. Za namiot i dwie osoby trzeba zapłacić około 30EUR. Trochę taniej (4EUR) jest dla posiadaczy karty kempingowej Camping Key Europe. Kartę można zamówić wcześniej przez Internet lub kupić na kempingach ją respektujących. Ja o tej karcie dowiedziałem się w zeszłym roku szukając informacji o kempingach w Danii i Norwegii. Znalazłem wtedy powielaną w kilku miejscach informację że karta ta jest wymagana na wszystkich kempingach w Skandynawii. Nie było wtedy czasu żeby zamówić katę przez Internet ale liczyłem, że kupimy ją na pierwszym kempingu w Danii. Później okazało się jednak, że karta ta ani w Danii ani w Norwegii nie była potrzebna i jej nie kupowaliśmy. Tym razem, na recepcji kempingu w Helsinkach dopytałem dokładniej o tą kartę i według uzyskanych informacji w Finlandii podobno nie ma kempingów, które wymagałyby karty do zameldowania ale jest szereg kempingów które udzielają rabatów dla klientów z kartą. Karta na 2016 rok kosztowała 16EUR więc zdecydowaliśmy się ją kupić, zwłaszcza że już w Helsinkach zwracało nam się z tego 4 EUR. Zakładaliśmy, że podczas kilku noclegów które mamy przed sobą karta nam się zwróci. Prawdę mówiąc, ze zniżek skorzystaliśmy później jeszcze chyba tylko raz i raczej nie odzyskaliśmy całej kwoty. Jak się jednak później okazało, zakup karty i tak by nas nie ominął, bo była ona wymagana do rejestracji na kempingu w Kopenhadze. Podsumowując - właściwie w Finlandii i Norwegii karta nigdzie nie była potrzebna i poza dużymi kempingami (np. ACSI) nie przynosi żadnych korzyści. Decyzję o kupnie trzeba więc kalkulować planując ewentualne miejsca pobytu.

Wracając do tematu - kilka minut po 18:00 nasz wakacyjny domek stał rozłożony, a my byliśmy gotowi na powrót do miasta. Obok kempingu Rastila znajduje się stacja metra więc zdecydowaliśmy, że tym razem Prosiak zostaje i pilnuje namiotu, a my skorzystamy z komunikacji miejskiej. Tak było zdecydowanie wygodniej, bo nie musieliśmy tracić czasu na szukanie parkingu i przebieranki w "cywilne" ciuchy, żeby nie gotować się jak podczas zwiedzania Wilna. Plan zwiedzania opracowaliśmy na podstawie otrzymanej na kempingu mapki z zaznaczonymi atrakcjami miasta. "Opracowaliśmy" to oczywiście zdecydowanie za mocne słowo - po prostu zrobiliśmy sobie bardzo długi spacer dookoła i przez centrum miasta. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Trudno pisać coś więcej o naszym przydługim rajdzie po mieście - trochę przesadziliśmy z dystansem i byliśmy na koniec zdecydowanie wykończeni. Nawet małe co nieco w nadbrzeżnej budce serwującej mięsne kulki z renifera wystarczyło tylko na chwilkę. Nie pozostało więc nic innego jak myśleć o powrocie na kemping zwłaszcza, że było już ok. 22:30 i trzeba było zdążyć na ostatnie metro.
Obrazek
Obrazek

Po powrocie postanowiliśmy w końcu napocząć zapas prowiantu przywiezionego z Polski i kiedy okupowaliśmy kuchenkę przygotowując mocno spóźnioną kolację do kuchni przyszło młode małżeństwo z Polski wracające właśnie z północnej Norwegii. Przy kawce wymieniliśmy się doświadczeniami z podróży - my polecaliśmy im wizytę w Wilnie, a Oni roztaczali przed nami wizję setek kilometrów prostych, pustych dróg prowadzących na północ Finlandii. Jak wiele osób spotykanych przez nas podczas tej podróży byli zaskoczeni tym, że można "samotnie" wybrać się na motocyklu w trasę z południa Polski na Nordkapp. Cholerka, może rzeczywiście powinniśmy udać się na jakąś terapię? ;-) :lol:
cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

Dzień 6 - Helsinki (Finlandia) -> Oulu (Finlandia)
Finlandia była dla nas właściwie tylko krajem tranzytowym, więc nie szukaliśmy jakichś specjalnych atrakcji po drodze. W planie wycieczki mieliśmy właściwie tylko Helsinki, gdzie zaczęliśmy naszą przygodę z Finlandią oraz Rovaniemi - miasteczko świętego Mikołaja, leżące prawie na trasie w kierunku Nordkappu. Z Helsinek do Rovaniemi jest ponad 800 kilometrów i raczej nie planowaliśmy, że zrobimy tę trasę w ciągu jednego dnia. Pewnie gdyby się bardzo uprzeć, korzystając z długiego dnia i dobrej pogody, można by to zrobić ale nam aż tak bardzo się nie śpieszyło. :-) Jeden nocleg po drodze wydawał nam się dobrym rozwiązaniem żeby jednak nie przeskoczyć tej Finlandii zbyt szybko. Do samego Rovaniemi mieliśmy się trzymać trasy E75 wzdłuż której według mapki miało być sporo kempingów więc z noclegiem nie powinno być problemów. Po prostu jedziemy do oporu w górę mapy, a jak nam się już bardzo znudzi to zaczniemy się rozglądać za miejscem na nocleg. :-) Z tego jakże "oryginalnego", a zarazem prostego planu wyszła nam na koniec dnia taka mapka:
Obrazek
https://goo.gl/maps/W7rg24WeSpk

Oczywiście, ponieważ nie narzuciliśmy sobie większego reżimu czasowego, to udało nam się tradycyjnie "dzikim świtem" zerwać i stanąć na nogi - jak widać na poniższej fotce około 9:30 byłem gotowy do drogi...
...do łazienki, żeby umyć ząbki. :mrgreen: Potem było już z górki: śniadanko, kawka, pakowanie i około 12:00 mogliśmy wskoczyć na motocykl.
Obrazek
Obrazek

Sam nie wiem z jakiego powodu, ale tradycją naszych wyjazdów stało się odwiedzanie skoczni narciarskich. Lato to chyba najmniej odpowiednia pora na podziwianie takich obiektów, ale tak się jakoś składa, że zwykle jakieś miasteczko znane z Pucharu Świata w skokach narciarskich leży na naszej wakacyjnej trasie. Tym razem "padło" na Lahti i Monika uparła się żeby jechać pod skocznię. Ponieważ myślałem, że uda mi się niepostrzeżenie minąć Lahti, a Monika zapomni o skoczni to nie sprawdziłem wcześniej adresu. Niestety, w nawigacji z której korzystałem nie udało mi się znaleźć tego obiektu i na głównym skrzyżowaniu przy wjeździe do miasta musiałem się poddać. Nie było widać żadnych znaków, które wskazywały by gdzie jechać więc ratunkiem był tylko Internet. Na szczęście 500 metrów wcześniej mijaliśmy restaurację McDonalds'a, w której jak uczy doświadczenie można można poza hamburgerami zafundować sobie sesję darmowego WiFi. Wróciliśmy więc żeby połączyć przyjemne z pożytecznym, co w tym przypadku oznaczało mały deserek i kawkę, a w międzyczasie poszukiwanie lokalizacji skoczni. Po krótkiej przerwie z przybliżoną lokalizacją wróciliśmy na moto. Nawigacja oczywiście i tak coś namieszała i trochę się przez chwilę pogubiliśmy ale koniec końców udało się dojechać pod skocznię. Chociaż powinienem raczej napisać "nad skocznię", bo okazało się, że podjechaliśmy od tyłu, przy windach którymi skoczkowie wyjeżdżają na górę. Na szczęście okazało się, że obiekt jest otwarty i za drobną opłatą można wyjechać na samą górę. Na dól już jest prosto - belka, najazd, wybicie na progu i lądowanie w basenie. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ze szczytu skoczni roztacza się fantastyczny widok na lasy i jeziora otaczające Lahti. Przy okazji wypatrzyliśmy drogę dojazdową na placyk pod skocznią, na który naginając nieco lokalne przepisy udało się wprowadzić naszego Prosiaczka. Trzeba przyznać, że z dołu skocznie też robią imponujące wrażenie - uwieczniamy się więc na fotce i ruszamy dalej. Przy okazji udało nam się uwiecznić motocyklistę na ładnym klasyku, ubranego w typowy lokalny strój motocyklowy - od razu napiszę, że słówko "typowy" nie jest tu wcale naciągane, bo tak ubranych motocyklistów i skuterowców spotykaliśmy wielu począwszy od Helsinek. Gdyby jeszcze zamiast trampków nosili na nogach japonki, to zastanawiałbym się czy nie pomyliłem kierunków i nie wylądowaliśmy przypadkiem gdzieś we Włoszech albo na Lazurowym Wybrzeżu. Chociaż prawdę mówiąc, my też jechaliśmy póki co w letnich rękawicach i z otwartymi wszystkimi wlotami w ciuszkach - momentami miałem poważne wątpliwości czy naprawdę zbliżamy się do granic Laponii. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po wizycie w Lahti ruszyliśmy dalej na północ trasą E75 - szeroka droga, równiutki asfalt i szybkie, łagodne łuki zakrętów to raj dla Prosiaka, który ochoczo połykał kolejne kilometry. Mnie pozostało pilnować tylko, żeby za bardzo się nie rozpędził i podziwiać mijane krajobrazy. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po kilkudziesięciu kilometrach trasy na północ jasne staje się, że w Finlandii podziwiać będziemy tylko dwa rodzaje krajobrazów: zielone lasy i błękitne jeziora i rzeki. Chociaż może żeby nie zniechęcać potencjalnych turystów napiszę, że jest jeszcze trzeci: błękitne jeziora w zielonych lasach. ;-) :mrgreen:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kolejne 300 kilometrów upływa nam na kontemplowaniu widoków, które opisywałem trochę wyżej. :-)
Krajobraz właściwie się nie zmienia, od czasu do czasu mijamy tylko jakąś mieścinkę albo wyprzedzimy jakiś samochód. Można powiedzieć, że droga jest nasza, bo przez większość czasu jedziemy sami przed siebie. Chociaż spotkane w Helsinkach małżeństwo z Polski narzekało trochę na monotonię tych dróg nam to zupełnie nie przeszkadza. Być może gdybym jechał samochodem to też bym narzekał ale na dwóch kołach zupełnie inaczej odbiera się drogę. A jak jeszcze w słuchawkach zabrzmi "Born To Be Wild", "Riders on the Storm" czy "Wolności Smak" Monstrum to człowiek czuje się panem drogi. :rock: No może prawie panem, bo od czasu do czasu z niepokojem spoglądamy w przydrożne lasy wypatrując zwierzaków które potrafią pokazać kto tu rzeczywiście rządzi. Chociaż jeszcze nie jesteśmy wystarczająco daleko na północ to Monika już cieszy się na spotkanie reniferów. Tutaj prędzej możemy liczyć chyba na łosia, chociaż te w odróżnieniu od reniferów, są podobno dość płochliwe i rzadko spotykane przy uczęszczanych trasach. Mnie do oglądanie tych zwierzaków tak bardzo nie ciągnie, zwłaszcza gdyby spotkanie miało mieć miejsce na asfalcie. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Około 19:00 mieliśmy nawinięte na koła jakieś 450 kilometrów i nasze 4 litery zaczęły domagać się przerwy. Żołądki właściwie też zaczęły wyraźnie sugerować "popas" bo po kaloriach przyswojonych w McDonalds w Lahti nie został już żaden ślad. Wyjątkowo ucieszył nas więc widok przydrożnej knajpki. Zajazdu tego nie sposób było chyba nie zauważyć, bo zwraca na siebie uwagę dzwonnicą ze złotym dzwonem. Jak się okazało dzwonów jest zdecydowanie więcej, a knajpka jest swoistym muzeum. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić sprawdzenia czy dzwonki dzwonią. Wybrałem może nie największy, ale i tak zadzwoniło... w uszach. :-)
Będąc szybszym niż myśl nie doczytałem oczywiście, że dotykać nie wolno - na szczęście nikt mnie za uszy nie wytargał. Zrealizowawszy się jako dzwonnik mogłem spokojnie oddać się konsupmcji.
Obrazek
Obrazek

Jak się okazało dzwony na zewnątrz to tylko kilka okazów z całej kolekcji. Wewnątrz dzwonki większe i mniejsze wiszą wszędzie tworząc wyjątkowy klimat. Jeszcze lepszy klimat tworzą serwowane dania - może niezbyt wyszukane ale naprawdę smaczne i dość przyzwoicie wycenione. Ja w ramach programu eliminacji zagrożeń drogowych zamówiłem sobie potrawkę z renifera z ziemniaczkami i borówkami, a Monika lokalną wersję pizzy z owocami morza (widać Korsyka jej jeszcze nie przeszła ;-)). Reniferek był smaczny ale chyba lepsze wrażenie zrobiła na nas pizza, bo nie spodziewaliśmy się tak dobrej pizzy w tych rejonach Europy. Na koniec wliczony w menu kubek gorącej kawy i nic więcej do szczęścia nie trzeba. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Dopijając nieśpiesznie kawkę studiowaliśmy otrzymaną w Helsinkach mapę fińskich kempingów szukając miejsca na nocleg. Była już prawie 20:00 i chociaż dni na tej szerokości geograficznej są zdecydowanie dłuższe niż u nas, to nie ma sensu ryzykować jazdy po nocy, zwłaszcza w tych lasach. Najatrakcyjniejszy wydawał nam się kemping Nallikari w Oulu. Do Oulu mieliśmy jakieś 150 kilometrów ale stwierdziliśmy, że damy rady tam jeszcze dojechać. Warto spróbować - dwie godzinki powinny wystarczyć i znowu będziemy nad morzem. :mrgreen: :bravo:
Jak wiadomo dobra motywacja to połowa sukcesu - przed 23:00 Prosiak zasłużenie odpoczywał przy namiocie, a my spacerowaliśmy brzegiem naszego bałtyckiego morza.
Obrazek
Obrazek

cdn...
Ostatnio zmieniony 06 grudnia 2016, 10:37 przez DAREK.S, łącznie zmieniany 1 raz.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: staszek_s »

Ja na razie te fińskie szutry nie wyglądają zbyt wymagająco, może dalej będzie gorzej ;)
Dzięki, czekam na jeszcze...
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

staszek_s pisze:Ja na razie te fińskie szutry nie wyglądają zbyt wymagająco, może dalej będzie gorzej ;)
Dzięki, czekam na jeszcze...
Chyba Cię rozczaruję, ale wszystkie fińskie szutry którymi było nam dane jechać były porządnie wyasfaltowane. ;-)
Tych bez asfaltu chyba trzeba specjalnie szukać, a nam jakoś bardzo na tym nie zależało. Chociaż był gdzieś taki odcinek gdzie wzdłuż głównej drogi leciała jakaś lokalna dróżka pod lasem, która ewidentnie była szutrowa. Na to, że to szuterek wskazywały obłoki kurzu wzbijane przez jadący nią samochód. Ciekawe, bo chociaż samochód z naszego punktu widzenia wydawał się zwykłą osobówką, to jechał po tej luźnej nawierzchni dość szybko - obstawiałbym 80-100km/h bo trochę trwało zanim doszliśmy go jadąc równolegle główną trasą. Pomijając już odpryski od kamieni jadąc w Polsce taką drogą gdzieś pod lasem bałbym się że zostawię koło w pierwszej lepszej dziurze wypłukanej przez deszcz. Tutaj chyba jednak nawet szutry mają wyrównane i utwardzone. :-)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
kokuru
Posty: 211
Rejestracja: 14 maja 2009, 23:30
Motocykl: st1300
Lokalizacja: Koszalin
Wiek: 61
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: kokuru »

Fajnie fajne
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

Dzień 7 - Oulu (Finlandia) -> Rovaniemi(Finlandia)
Ponieważ poprzedniego dnia przeskoczyliśmy trochę ponad 600 kilometrów, to do Rovaniemi, kolejnego celu naszej podróży został już przysłowiowy rzut kamieniem. Mogliśmy więc sobie pozwolić na kolejny leniwy poranek. Kemping Nallikari to spory kemping z dużą ilością wieloosobowych domków i miejsc okupowanych przez kampery czy nawet autobusy wycieczkowe. Pomimo tego nie ma on klimatu kempingu-molocha bo zajmuje bardzo duży obszar, jest mnóstwo zieleni, a namioty rozbija się "niemalże" w lasku. Dodatkowym atutem kempu jest to, że leży on jakieś 200 metrów od plaży. :-) Tak, się składa że w rejonie Oulu wróciliśmy znowu nad Bałtyk, tym razem na jego najdalej na północ wysunięte wybrzeże, prawie na końcu zatoki Botnickiej. Kiedy wczoraj wieczorem zakomunikowałem Monice, że rano idę się wykąpać popatrzyła na mnie prawie jak na wariata - jak można kąpać się w morzu na granicy Laponii? :shock: Wieczorem woda wydawała się co prawda dość ciepła ale byliśmy zmęczeni trasą i mogło nam się tylko wydawać. :?
Poranek przywitał nas dość przyzwoitą aurą więc nie pozostało nic innego jak zaryzykować i spróbować zanurzyć ciało w wodach Bałtyku. ;-) Wczesnym porankiem, czyli ok. 11:00, zameldowaliśmy się więc na plaży. Próba wodowania zakończyła się wyjątkowo pomyślnie - Bałtyk znów nas pozytywnie zaskoczył przyzwoitą jak na te rejony temperaturą wody. Powiem więcej - temperatura była przyzwoita nawet jak na wody Chorwacji, bo termometr odnotował 22-23 stopnie Celcjusza. :shock: :D Totalne zaskoczenie, bo o ile jeszcze w Estonii było bardzo płytko i woda grzała się jak w brodziku, to tu było jednak głębiej i dało się już spokojnie popływać. To niby ten sam Bałtyk, a woda ma temperaturę o jakiej w Polsce możemy pomarzyć. :-( Jedyny minus, to to że woda nie jest tak niebieska jak u nas ale ma raczej brunatny odcień, jak lecznicze wody borowinowe. :-) Dlaczego? Nie wiem, przyczyn nie szukałem - czasami może lepiej nie wiedzieć. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak się okazuje piękna pogoda nie koniecznie sprzyja motocyklistom - w tym przypadku kąpiel i chwila lenistwa na plaży tak skutecznie rozleniwiają, że nie chce się dalej jechać. Czekało nas jeszcze jednak pakowanie więc nie mogliśmy zbyt długo gapić się w morze. Wiedzieliśmy, że to już ostatnie spotkanie z naszym morzem w trakcie tej wyprawy i trudno było się pożegnać. Z drugiej strony przed nami jeszcze kawał ciekawie zapowiadającej się trasy wiec nie można za długo zwlekać. Chociaż na szybką kawkę i szarlotkę z lodami w kempingowej knajpce jeszcze chyba możemy sobie pozwolić? Przy okazji można złapać jeszcze odrobinę ciepła, którego zwłaszcza w słoneczku dzisiaj nie brakuje. Siorbiąc leniwie kawę, podziwiamy jednocześnie piękne egzemplarze lokalnej motoryzacji.
Uprzedzając pytania - to nie Kalifornia - to ciągle Finlandia, a właściwie prawie Laponia a mój zegarek jak najbardziej prawidłowo mierzy temperaturę. :-) Jeżeli chodzi o Cadillaca (chyba) - to chyba cała Skandynawia ma świra na punkcie amerykańskiej motoryzacji i takie perełki bardzo często spotyka się na tych drogach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak dobrze pamiętam, to do 14:00 musieliśmy się wymeldować z kempingu i w końcu trzeba było zapakować się na motor. Poza tym, przecież w Rovaniemi czekał na nas Mikołaj i nie mogliśmy już doczekać się prezentów. :-)
Trasa do Rovaniemi to niewiele ponad 200 kilometrów, akurat na popołudniowy spacerek z Prosiakiem. :-) Ruszamy więc znowu przed siebie podziwiając "widoczki za szybą". Chociaż co tu podziwiać - przecież gdzieś już to widzieliśmy: gładki asfalt, zielone lasy i niebieska woda. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Właściwie najkrótsza trasa przez Finlandię prowadząca na Nordkapp nie prowadzi przez Rovaniemi, bo po około 100 kilometrach można by odbić z drogi E75 na E8, która prowadzi prawie prosto na północ wzdłuż szwedzkiej granicy. Ponieważ jednak Monice bardzo zależało na wizycie u Mikołaja postanowiliśmy nadłożyć trochę drogi. Mnie przy okazji wykluła się myśl żeby przed Nordkappem zaliczyć jeszcze prawdziwą północ naszego kontynentu czyli przylądek Nordkinn. Trzymamy się więc dzisiaj trasy E75 i w miejscu gdzie kończy się nasz Bałtyk, kawałek za miejscowością Kemi odbijamy w kierunku Rovaniemi.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Druga setka kilometrów do Rovaniemi serwowała nam krajobrazy bardzo podobne do tego co już widzieliśmy. Właściwie przez całe 800 kilometrów które pokonaliśmy od Helsinek towarzyszyły nam bardzo podobne widoki. Chociaż wydawałoby się, że droga z tego powodu może być monotonna i nudna my tego tak nie czuliśmy. Może przez to, że ta trasa była dla nas czymś nowym, może przez to jechało się cały czas dość szybkim, równomiernym tempem, a może po prostu dziewicza zieleń Finlandii ma w sobie coś magicznego. ;-)
W każdym razie bez żadnych przeszkód, parę minut po 17:00 dotarliśmy do Rovaniemi i po szybkim rajdzie przez centrum miasteczka wylądowaliśmy na kempingu Ounaskoski po drugiej stronie rzeki.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Według mapki kempingów w Finlandii, jak również portalu camping.info w okolicach Rovaniemi są tylko dwa kempingi. Ten w centrum na którym się zatrzymaliśmy i drugi niecałe 10 kilometrów za miastem. Ten w centrum jest trochę droższy ale ponieważ w pierwszej kolejności tam własnie się zatrzymaliśmy i były wolne miejsca, to postanowiliśmy nie szukać dalej tylko tu się zatrzymać. Jak się później okazało, była to bardzo dobra decyzja, bo jak pewnie jeszcze nie raz powtórzę, kemping Ounaskoski był chyba najpiękniejszym kempingiem na jakim kiedykolwiek było nam dane rozstawić nasz namiot. :mrgreen:
Ponieważ wieczór zapowiadał się na bardzo długi, to po rozpakowaniu naszego majdanu postanowiliśmy jeszcze wyskoczyć na miasto. Kto wie? Może spotkamy Mikołaja? Co prawda podobno mieszka on w wiosce za miastem ale może jednak spotkamy go gdzieś odpoczywającego po robocie w jakieś knajpce? ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wiadome, że o Mikołaja najlepiej pytać dzieci, a te z kolei najlepiej łapać na placach zabaw. ;-) Dlatego oczywiście nie mógł umknąć naszej uwadze elegancki, tematyczny plac zabaw dla wolnych ptaków i dzikich prosiaków. Dzieciaki były twarde, ale po wystrzeleniu kilku ochotników z procy reszta grzecznie wyśpiewała, że Mikołaj ma metę w hotelu na mieście. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niestety, tym razem Mikołaja złapać się nie udało ale przynajmniej pooglądaliśmy miasteczko. Rovaniemi to mała mieścinka ale czyściutka, zielona i według mnie bardzo klimatyczna pomimo tej całej mikołajowej komercji. Pewnie fantazjuję, ale chciałbym doczekać kiedyś czasów gdy i u nas będziemy mieli w miastach tyle zieleni, zadbane i kolorowe place zabaw i czyste uliczki, a ludzie nie będą niszczyć tego wszystkiego wyrzucając gdzie popadnie śmieci, pety i puszki po piwie. :evil:
Wracając do tematu - "Mikołaja nie ma ale i tak jest zajebiście". ;-) Na dzisiaj i tak mamy dość wrażeń, więc wracamy na kemping snując po drodze plany na kolejne dni.

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
lysybald
Posty: 557
Rejestracja: 10 września 2007, 19:41
Motocykl: czarny
Lokalizacja: Pruszków
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: lysybald »

Wkręciłem się w tę opowieść, czyta się znakomicie. Gratuluję wyprawy i pióra.
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: staszek_s »

Widoczki jak zwykle bajkowe, tłoku w wodzie ani na plaży specjalnego nie widać, coraz bardziej mnie korci żeby tam pojechać w te wakacje...
Awatar użytkownika
_CioneK_70
Posty: 2458
Rejestracja: 25 listopada 2014, 21:30
Motocykl: Raider XV1900
Lokalizacja: Kalisz
Wiek: 53
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: _CioneK_70 »

Dareczku... pierwsze zdjęcie z tej opowieści..
Pozycja siedząca..."kwiat lotosu" ... tajemnicze ale i zarazem pogodne spojrzenie łagodnych oczu, twarz i mina jak wyrzeźbione w złocie, i żeby tak nie uraźić ten "krągły kształ czaszki"... Już gdzieś to widziałem :wink:
Czyżby nowe wcielenie Buddy? :bravo: :mrgreen:
Jest tylko cienka czerwona linia pomiędzy rozsądkiem a szaleństwem....
--------------------------------------------------------------------------------------------
Piwo bezalkoholowe to pierwszy krok do nadmuchiwanej kobiety --------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i będzie w sercu Virago XV1100 -->> nowy w stadzie Raider XV1900
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

_CioneK_70 pisze:... żeby tak nie uraźić ten "krągły kształ czaszki"... Już gdzieś to widziałem :wink:
Czyżby nowe wcielenie Buddy? :bravo: :mrgreen:
Ale czy na pewno chodziło o kształt czaszki? Bo mnie akurat u Buddy krągłości kojarzą się ze zdecydowanie inną częścią ciała, hehe. ;-) :lol:
Ale może jest w tym trochę prawdy?, Może doskonaląc się w opanowaniu i osiąganiu spokoju wewnętrznego, co jest niezbędne żeby wytrzymać z żoncią non-stop te trzy tygodnie urlopu, człowiek nieświadomie upodabnia się do mistrza i ideału? :mrgreen: :lol:
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
_CioneK_70
Posty: 2458
Rejestracja: 25 listopada 2014, 21:30
Motocykl: Raider XV1900
Lokalizacja: Kalisz
Wiek: 53
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: _CioneK_70 »

DAREK.S pisze:........żeby wytrzymać z żoncią non-stop te trzy tygodnie urlopu, człowiek nieświadomie upodabnia się do mistrza i ideału? :mrgreen: :lol:
I tym mnie przekonałeś... :D
Czekam na dalszy ciąg "Skandynavian story" :bravo:
Jest tylko cienka czerwona linia pomiędzy rozsądkiem a szaleństwem....
--------------------------------------------------------------------------------------------
Piwo bezalkoholowe to pierwszy krok do nadmuchiwanej kobiety --------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i będzie w sercu Virago XV1100 -->> nowy w stadzie Raider XV1900
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

Dzień 8 - z wizytą u św. Mikołaja - Rovaniemi(Finlandia)
Ponieważ nie udało nam się złapać św. Mikołaja na mieście dzisiaj zrobimy mu wjazd na chatę bezpośrednio w jego wiosce. Monika liczy chyba na jakieś prezenty, bo od rana jest jakaś grzeczna i nawet nieproszona zabrała się za kosmetykę Prosiaka. ;-) Chociaż może po prostu wstydziła się na brudasku u Mikołaja pokazać? :D
No dobra, też się przyznam - na wszelki wypadek, profilaktycznie też byłem grzeczny i bez kręcenia nosem udałem się do kuchni i zrobiłem żonce śniadanko. :-)
Z kempingu do wioski świętego Mikołaja mamy niecałe dziesięć kilometrów. Pogoda dopisuje więc postanawiamy iść w ślady fińskich motocyklistów i dać odpocząć motocyklowym ciuszkom. Na dzisiejszą krótką przejażdżkę powinny wystarczyć lekkie spodnie i bluza, w końcu mamy środek lata. A że na kole podbiegunowym? Kto by się tym przejmował. ;-) :-D
Obrazek
Obrazek

Do wioski łatwo trafić z głównej trasy E75. My co prawda jedziemy jakimś opłotkami ale i tak trudno przeoczyć duże banery reklamujące atrakcje. Niestety, w środku lata część z nich, na przykład snowpark, jest nieczynna.
Po przyjeździe do wioski pierwsze kroki kierujemy na pocztę - trzeba skorzystać z okazji, że jesteśmy dość wcześnie i jeszcze nie ma kolejek. Co prawda planujemy osobiście odwiedzić Mikołaja w biurze ale na wszelki wypadek, gdyby nie było zostawimy też listę życzeń na poczcie. Dodatkowo na poczcie można zamówić (czytaj. zakupić) list od Mikołaja, który wysłany z Laponii dotrze do adresata tuż przed świętami. Moja chrześnica 5 grudnia dostała dziwnym zbiegiem okoliczności "certyfikat grzeczności" podpisany przez Mikołaja - pewnie teraz szantażuje nim rodziców, ;-)
Obrazek
Obrazek

Po wizycie na poczcie pora udać się na audiencję do św. Mikołaja.W pierwszej kolejności trzeba jednak przekroczyć cienką białą linię - symbolicznie zaznaczony równoleżnik o szerokości geograficznej 66°33'39"N. Tak, to koło podbiegunowe - a za nim czeka nas podobno inny, zimny i surowy świat. W naszych podróżach raczej nigdy nie przywiązujemy większej wagi do przejechanych kilometrów ale ta niepozorna biała linia uświadamia nam, że tym razem przekraczamy naprawdę jakąś granicę - 2200 kilometrów od domu, a celu podróży jeszcze nawet nie widać na horyzoncie. :-)
Jak to mówią - raz się żyje - po raz pierwszy w życiu przekraczamy koło podbiegunowe dokumentując oczywiście ten fakt na serii lansiarskich fotek. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Główna kwatera Mikołaja leży dokładnie na kole podbiegunowym. W domku widocznym za naszymi plecami mieści się jego biuro i fabryka zabawek. Niewiele można podejrzeć bo wszędzie panuje nastrojowy półmrok. Zdjęć robić nie wolno, a tajemnic Mikołaja strzeże gromada elfów, a właściwie elfic. Niektóre nawet całkiem, całkiem - chciałem przygarnąć do pomocy w domu ale nie-wiedzieć czemu żona nie pozwoliła. ;-) Na końcu klimatycznego korytarza znajdują się drzwi do sali w której przyjmuje Mikołaj. Sympatyczna elfica co kilka minut wpuszcza kolejnych odwiedzających i w końcu i my stajemy oko w oko z Mikołajem. Można z nim wymienić kilka słów i pomarudzić na zeszłoroczne prezenty. ;-) Całą wizytę rejestruje ekipa elfów z ochrony, a po wyjściu można przejrzeć zarejestrowany materiał.Oczywiście jest możliwość wykupienia zapisu z wizyty w postaci zdjęć i wideo. Przyjemność niestety nie jest tania, same zdjęcia kosztowały bodajże 25EUR, a komplet 4 zdjęć i wideo okrągłe 40EUR. Drogo ale co zrobisz? Dziecku odmówisz? A żonie dopiero? ;-) :mrgreen: Nie było wyjścia ale przynajmniej mogę opublikować tutaj najdroższą fotkę jaką kiedykolwiek nam zrobiono. :-)

Obrazek

Po konsultacji listy prezentów u samego szefa przyszła pora na sprawdzenie pozostałych atrakcji wioski. Mnie najbardziej ciekawiło muzeum pojazdów śnieżnych Mikołaja, a zwłaszcza jego Harley-Davidson który jest podobno jednym z eksponatów. Niestety okazalo się, że trafiliśmy na jakiś remont i pocałowaliśmy klamkę. :-( Rozczarowany niezmiernie tym faktem chciałem nawet złożyć oficjalną skargę w polskim konsulacie, który o dziwo mieści się w tym samym budynku co muzeum pojazdów. Ciekawe kto wpadł na pomysł żeby otworzyć polski konsulat w wiosce św. Mikołaja na kole podbiegunowym? :? Chociaż z drugiej strony przy takiej ilości bałwanów w naszym rządzie może to i najwłaściwsze miejsce? :twisted:
Obrazek

Inną atrakcją która nas ominęła były renifery i przejażdżka saniami. Może i pogoda trochę to usprawiedliwia ale Monika była wyraźnie rozczarowana, bo zupełnie inaczej wyobrażała sobie Laponię. Na osłodę pozostało jej zaczepianie "śnieżnych psów" - zwiedzanie hodowli huski używanych zimą w zaprzęgach też niestety jest płatne ale my przypadkiem "zabłądziliśmy" w lesie Mikołaja i jakimś trafem spotkaliśmy kilka psiaków już za okienkiem z kasą. ;-)
Obrazek

Po wizycie w psim lesie wracamy do wioski, sprawdzić pozostałe atrakcje. Po raz kolejny przekraczamy koło podbiegunowe - tym razem z północy na południe. Te skoki przez koło tam i z powrotem mogą być mylące ale na szczęście gdyby ktoś się pogubił, to wystarczy spojrzeć na termometr i od razu wiadomo że jesteśmy na południu. Trzeba jednak uważać na słońce żeby nie dostać udaru. Kiedy Monika zaczęła mieć halucynacje i w końcu spotkała renifera Rudolfa trzeba było szybko wycofać się do cienia. ;-) :roll:
Obrazek
Obrazek

Ochłodę znaleźliśmy w kompleksie, który jak wskazywała nazwa był wakacyjną wioską Mikołaja. Zwiedzając jedną z chatek trafiliśmy na wystawę tradycji świątecznych różnych krajów, na końcu której kolejna elfica strzegła drzwi i przejścia dalej. Trochę nas to zaskoczyło ale cierpliwe odczekaliśmy chwilę zanim puściła nas dalej. Za drzwiami nasze zaskoczenie przerodziło się w zdziwienie ponieważ trafiliśmy do sali w której czekał na nas .... drugi św. Mikołaj? :shock: Najciekawsze, że, nie był ten sam Mikołaj którego spotkaliśmy wcześniej. :? Wychodzi na to, że z tym Mikołajem to chyba jakaś ściema, albo któryś z nich nie był prawdziwy. Do dziś żałuję, że nie przeprowadziłem testu autentyczności brody. ;-)
Obrazek
Obrazek

Z drugim Mikołajem mieliśmy okazję trochę dłużej porozmawiać. Dopytywał się skąd przyjechaliśmy i gdzie się kwaterujemy. Przy okazji gadki o motorach podpytałem go o pogodę, która nas trochę zaskoczyła. Podobno jednak w tym rejonie lata są rzeczywiście pogodne i dość ciepłe, a chłodu musimy szukać dalej na północ. Mikołaj życzył nam szerokiej drogi i obiecał, że zobaczymy się na święta. :-) Po wizycie zaradne elfy znowu chcą nam sprzedać kilka fotek ze spotkania. Tym razem dziękujemy pomimo tego, że fotki są trochę tańsze. Jak ten Mikołaj był prawdziwy i nie ściemniał, to będzie jeszcze okazja zrobić sobie fotkę kiedy przywiezie prezenty. :-)

Prezenty, prezentami ale żoncia nie dopuszcza myśli o opuszczeniu wioski Mikołaja bez jakichś pamiątek. W całej wiosce jest szereg sklepików, w których można zaopatrzyć się przeróżne gadżety związane z Mikołajem i Laponią. Komercja jak w każdej turystycznej miejscowości ale na szczęście nie sprzedają ciupag z napisem Mielno i tradycyjnych zakopiańskich fok. ;-) W oko nie rzuca się typowa chińska tandeta panująca na straganach w Polsce. Tu można rzeczywiście znaleźć coś autentycznie fińskiego, nawet ręcznie robionego w okolicy. Monika była w swoim żywiole przegrzebując regały z pamiątkami. Jak wiadomo mężczyźni znacznie gorzej znoszą bieganie po sklepach z pamiątkami - na szczęście w prawie każdym z nich można znaleźć półeczkę z fińskimi, ostrymi zabawkami dla panów. Wyczerpany zakupami organizm można przy okazji zregenerować małym co nieco w jednej z kilku knajpek, w których główną pozycję menu jest renifer w różnych postaciach. Różnorodność potraw chyba tłumaczy brak żywych reniferów w wiosce. Ciekawe czy to czerwone co znalazłem w zupce, to żurawina czy nosek Rudolfa? ;-)
Obrazek
Obrazek

Pomimo tego, że sporo atrakcji było nieczynnych, to w wiosce Mikołaja spędziliśmy prawie cały dzień. Oczywiście najwięcej frajdy miałyby tutaj młodsze dzieciaki, ale i takie stare konie jak my miały sporo radochy. Pomimo tej całej komercyjnej otoczki wioska nawet w lecie ma fajny klimat, a w zimie pewnie jest jeszcze ciekawiej. Ponieważ podczas gdy my się dobrze bawiliśmy nasza hondzina nudziła się na parkingu, to na koniec pozwoliliśmy sobie złamać mały zakaz wjazdu - w końcu dzielnej maszynie też należy się pamiątkowa fotka w chwili gdy po raz pierwszy przekracza koło podbiegunowe. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ponieważ jak się okazało na kempingu mogliśmy nieodpłatnie skorzystać z grilla, to w drodze powrotnej zahaczyliśmy o jakiś sklepik żeby zakupić jakieś mięsko nadające się do pieczenia. Niestety, podobnie jak w zeszłym roku w Norwegii i tutaj w Finlandii w sklepach ciężko znaleźć jakąś uczciwą kiełbasę. Właściwie wszystko co widzieliśmy na półkach bardziej przypominało parówki niż kiełbasę. Ratunkiem okazuje się jakieś mięsko przyprawione i przygotowane do smażenia na ruszcie. Podlane lokalnym piwkiem powinno dać radę. :-)
Na kemping wróciliśmy około 19:00 ale grill jednak musiał jeszcze trochę poczekać. Za bardzo intrygowała nas okupowana przez sporą liczbę osób plaża położona obok kempingu. Kąpiel w rzece na kole podbiegunowym o 19:30? To nie brzmi zachęcająco ale dlaczego nie spróbować? Jak Finowie dają radę, to my nie damy? :lol:
Kąpiel wbrew pozorom nie wymagała hartu morsa, a woda była dość ciepła. Okazało się, że ten urlop był dla nas totalnym "kąpielowym" zaskoczeniem - nawet dla lata temu na Lazurowym Wybrzeżu nie moczyliśmy 4 liter tak często. :-)
Obrazek
Obrazek

Po gorącym dniu, orzeźwiająca kąpiel w rzece była zdecydowanie czymś czego było nam trzeba. Po zakończeniu oblucji zrelaksowani i odświeżeni mogliśmy zalec na zielonej trawce i oddać się opalaniu. Podczas gdy Monika wybrała tradycyjny sposób opalania ja wolałem obracać boczki. ;-)
Obrazek
Obrazek

Opalaliście się kiedyś po 20:00? Zdecydowanie polecam. ;-) Chociaż już wcześniej dało się zauważyć, że dni są wyraźnie dłuższe niż w Polsce, to dopiero w Rovaniemi dotarła do nas tak dobitnie prawdziwa magia Skandynawii. Mamy godzinę 22:00, a słońce wciąż wisi nad horyzontem. :-) Magiczny klimat i pastelowe pastelowe kolory tworzą niepowtarzalną okazję strzelenia kilku lansiarskich fotek Prosiakowi. Obrazek
Obrazek

Bawiąc się jak dzieci z coraz dłuższymi cieniami czekaliśmy bardzo długo na zachód słońca. Dobrze po 24:00 uparte słońce ciągle wisiało nad horyzontem, więc musieliśmy się poddać i położyć się spać "za dnia". Czekał nas w końcu kolejny dzień w siodle i trzeba było trochę przespać i odpocząć. Tylko słońce mogło sobie pozwolić na balowanie na niebie do rana. ;-) :lol:

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: staszek_s »

No to w konkursie na najlepszą fotkę z tej relacji już chyba pozamiatane. Zdjęcia Autora z brodą w towarzystwie swojej Pani raczej nic nie pobije ;)
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: DAREK.S »

staszek_s - brody teraz w modzie więc i fotka musi się podobać. ;-)
Przepraszam za mały poślizg w publikacji kolejnej części, ale mieliśmy Święta i zasiedziałem się trochę u Mikołaja w Rovaniemi. ;-)

Dzień 9 - Rovaniemi(Finlandia) -> Tana(Norwegia)
Wszystko wskazuje na to, że mamy przed sobą ostatni dzień na fińskich drogach. Dokładniej na drodze E75, bo jej będziemy się trzymać aż do norweskiej granicy. W rejonach granicy jest już trochę gorzej z kempingami ale mimo wszystko liczymy, że coś po drodze się trafi. W Internecie udało mi się wypatrzyć jakiś jeden kemping w miejscowości Tana jakieś 70 km od granicy. To trochę dalej niż planowaliśmy się zatrzymać ale jak nic wcześniej nie znajdziemy to trzeba będzie tam dociągnąć. Wychodzi na to, że powinniśmy zrobić dzisiaj mniej więcej taką trasę:
Obrazek

Poranek w Rovaniemi zapowiada kolejny piękny dzień i chociaż szkoda opuszczać to miejsce, to trzeba wykorzystać tak przychylną pogodę. Ne ma co zwlekać zwłaszcza, że jak zapowiadają prognozy mamy szansę wstrzelić się w kilka dni z dobrą pogodą na Nordkappie. Z Rovaniemi wyruszamy po 11:00 według fińskiego czasu ale nie śpieszy nam się za bardzo bo w zapasie mamy ekstra godzinę, którą odzyskamy przekraczając norweską granicę. Póki co w pięknym słońcu wyjeżdżamy z miasteczka przecinając ponownie koło podbiegunowe w wiosce św. Mikołaja. Korzystając z faktu, że ruch w wiosce jest mały robimy jeszcze jedną rundkę przez placyk z namalowanym równoleżnikiem żeby uwiecznić go na "kamerze pokładowej" Prosiaka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po krótkim przerywniku ruszamy dalej na północ trasą E75 połykając kolejne kilometry fińskich krajobrazów. Na początku właściwie niewiele różnią się one od tego co już widzieliśmy - lasy, rzeki i jeziora. Jednak z każdym kilometrem krajobraz robi się jakby dzikszy, a ruch jest coraz mniejszy. Na szczęście droga i jej nawierzchnia jest fantastyczna - niby koniec świata, a asfalt jest równy jak stół bez śladu najmniejszej dziury czy zalegających śmieci. Nic tylko jechać i jechać...
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na równych i pustych fińskich asfaltach kilometry uciekają wyjątkowo szybko. Za nami, razem z przejechanymi kilometrami zostało gdzieś czyste słoneczne niebo. Jakieś sto kilometrów za Rovaniemi termometr chyba po raz pierwszy podczas tej podróży pokazał wartość poniżej 20 stopni Celsjusza. Niebo przed nami wyraźnie wskazuje, że w końcu doczekamy się prawdziwego północnego klimatu i odpoczniemy trochę od upałów. Pięćdziesiąt kilometrów dalej jest już na tyle "rześko", że trzeba pomyśleć o włożeniu pod kurtkę czegoś więcej niż koszulka z krótkim rękawkiem. Rozglądając się za miejscem na małą przerwę w celu docieplenia trafiamy na małą sympatyczną knajpkę "Cafe Harianne" na brzegu jednego z tysiąca mijanych jezior. Na zegarze 13:00 więc nie wypada nie skusić się na małe co nieco - kawka i gorący naleśnik z lokalnymi jagodami doskonale podnoszą morale i po krótkiej przerwie jesteśmy gotowi do dalszej jazdy. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ponieważ w trakcie przerwy kawowej temperatura spadła do ok. 15 stopni trzeba było profilaktycznie uzbroić kurtki w podpinki. Wygląda na to, że z jazdą tylko w bieliźnie i otwartą wentylacją trzeba się definitywnie pożegnać. Z drugiej strony wybraliśmy przecież tę północ żeby zaznać prawdziwego motocyklizmu w mrozach, deszczach i śnieżycach, a nie smażyć się jak na patelni. ;-) :lol:
Przed nami jeszcze ok. 300 kilometrów drogi przez Finlandię - w tym momencie miałem zamiar przewinąć tę relację, napisać że droga dalej wygląda tak samo i wrzucić od razu zdjęcie z norweskiej granicy. Ponieważ jednak, to już ostatnie migawki z Finlandii, to wrzucę ich jeszcze kilka żebyście mogli wczuć się trochę w klimat tej jakże różnorodnej widokowo trasy. ;-) :twisted: :mrgreen:
Przez pierwsze 150 kilometrów podziwiać możemy ...
...lasy...
Obrazek
... przecinane co 20-50 kilometrów miasteczkami...
Obrazek
...z których prowadzą malownicze drogi przez lasy...
Obrazek
...do kolejnych miasteczek.
Obrazek
Czasami zdarzy się zakręt w lewo...
Obrazek
...czasem port ;-) ...
Obrazek
... i zakręt w prawo...
Obrazek
... a nawet przydrożny kemping. :-)
Obrazek

Po około 150 kilometrach mijamy zjazd na drogę nr 92 prowadzącą według informacji na znakach na Nordkapp. To kolejna okazja żeby skrócić sobie drogę do motocyklowej "Mekki" północy ale i tym razem nie skorzystamy. Skoro prawdziwa północ jest ponoć na przylądku Nordkinn to nie wypada nie zajrzeć tam wcześniej. Zwłaszcza, że droga przez Finlandię jeszcze nam się nie znudziła, bo widoki cały czas dopisują, a i w końcu doczekaliśmy się pierwszego mokrego opadu na który warto zwrócić uwagę. Deszcz nie był zbyt poważny więc bez zatrzymywania połykaliśmy kolejne kilometry. Temperatura była jednak dość niska, więc kiedy natrafiła się okazja na mały popas i ogrzanie kości w przydrożnej knajpce, to nie wypadało się nie zatrzymać. Takich okazji nie można marnować, bo poza odrobiną ciepła można przegapić michę fantastycznej kartoflanki z solidną mięsną wkładką. Wkładką oczywiście reniferową. ;-)
Obrazek

Jak wiadomo małe co nieco zdecydowanie poprawia postrzeganie świata oraz pogodę, wiec i tym razem deszcz szybko odpuścił i mogliśmy wrócić do kontemplowania krajobrazów, które coraz wyraźniej się zmieniały. Dość bujna jak dotąd zieleń lasów ustąpiła miejsca poletkom karłowatych brzózek. Na pastwiskach niskich traw i porostów, ku uciesze Moniki pojawiły pierwsze renifery. Ja wypatrując tych zwierzaków na poboczach drogi odliczałem ostatnie kilometry do granicy z Norwegią. Po niecałych dziewięćdziesięciu kilometrach od postoju, na moście nad rzeką Tanaelva w miejscowości Utsjoki pożegnaliśmy się z żalem z Finlandią.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z drugiej strony za mostem wita nas Norwegia i drogi których nie udało się przemierzyć w zeszłym roku. Za mostem, na skrzyżowaniu z drogą E6, kończy się też trasa E75, którą przecięliśmy całą Finlandię. Znowu stoimy przed wyborem: w lewo Nordkapp, w prawo Nordkinn - skręcamy oczywiście w prawo, by po 70 kilometrach rozłożyć namiot na niezbyt atrakcyjnym kempingu w miejscowości Tana.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Miejsca kempingowe w Tana, to właściwie dodatek do hotelu, w którym są co prawda wolne pokoje ale cena trochę nas zniechęca. Na kempingu jest też kilka domków ale niestety wszystkie są zajęte, jak się później okazuje przede wszystkim przez wędkarzy którzy z upodobaniem moczą 4-litery w lodowatej wodzie rzeki Tanaelva wzdłuż której cały czas jechaliśmy. Tana jest chyba też miejscowością tranzytową, bo trasa E75, która przez jakiś czas biegła równolegle z E6 odbija tutaj w kierunku Rosji. Prawdopodobnie z tego też powodu ceny na kempingu są dosyć wysokie, a za mało atrakcyjne miejsce na namiot dla dwóch osób trzeba zapłacić ok. 100zł. Trudno - jak to mówią raz się żyje - nie będziemy przecież wybrzydzać zwłaszcza, że o 19:30 raczej nie znajdziemy nic lepszego.
Przynajmniej tak mi coś Monika szczękała zębami. :zimno: ;-) Nie ma co ukrywać, dzisiaj po raz pierwszy trochę dupska nam w czasie jazdy zmarzły. :-)
Trochę gimnastyki przy rozkładaniu namiotu, gorąca kolacja z suszonki (pyszne te Lyofoody ;-) ) postawiły nas na nogi. Do tego deserek w postaci ciacha i małej czarnej w hotelowej knajpce ( :frustrated: ojoj - jak w tej Finlandi było tanio) i mogliśmy poświęcić się wieczorowemu zwiedzaniu okolicy. Co najlepsze, zwiedzanie szybko się skończyło, bo już na kempingu trafiliśmy w trawie na pierwszy podejrzany kapelusz. :? Podejrzany, bo ewidentnie należał do dużego jadalnego grzyba, jakiego nie raz trzeba godzinami szukać w naszych lasach. Zwiedzanie przerodziło się więc momentalnie w grzybobranie i po kilku minutach, na kempingu, przy ścieżce w karłowatych krzakach uzbieraliśmy kilka zdrowych okazów które prosiły się o wrzucenie do jajecznicy. Poszło tak łatwo, że zaczęliśmy się zastanawiać czy to na pewno dobre grzyby, bo przecież u nas nikt nie przepuściłby takich okazów widocznych z kilometra. Może one nie są jadalne? Na szczęście Internet jest wszędzie i można poradzić się wujka Googla, który twierdził że to normalne że w Skandynawii potykamy się na każdym kroku o takie piękne i jadalne grzyby bo ich tu nikt nie zbiera i nie je. Wariaci czy co? :? :lol:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak już wspomniałem grzybobranie było bardzo owocne, szczególnie jeżeli uwzględni się fakt że odbywało się ono o godzinie 22:00. Osobiście jeszcze nie miałem okazji zbierać grzybów o tej godzinie ale jak widać magia skandynawskich białych nocy wciąż działa i pewnie można by je zbierać i o północy. My jednak mieliśmy przed sobą kolejny długi dzień w siodle wiec po szybkiej wieczornej toalecie, kilka minut po 23:00 skierowaliśmy kroki ku sypialni. Światła oczywiście znów ktoś przez całą noc nie zgasił. ;-)
Obrazek

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
_CioneK_70
Posty: 2458
Rejestracja: 25 listopada 2014, 21:30
Motocykl: Raider XV1900
Lokalizacja: Kalisz
Wiek: 53
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: _CioneK_70 »

Dawkujesz napięcie jak Hitchcock ... elementarnie kończysz w momentach kiedy chcialoby sie dalej czytać... ale to ma swój urok... :wink: Darek czekamy z ustęsknieniem na dalsze... :D
Jest tylko cienka czerwona linia pomiędzy rozsądkiem a szaleństwem....
--------------------------------------------------------------------------------------------
Piwo bezalkoholowe to pierwszy krok do nadmuchiwanej kobiety --------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i będzie w sercu Virago XV1100 -->> nowy w stadzie Raider XV1900
borgi
Posty: 97
Rejestracja: 22 czerwca 2016, 16:02
Motocykl: XV920J
Lokalizacja: Kraków/Zabrnie
Wiek: 43
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: borgi »

Fajna relacja. To jak czekanie na kolejny tygodnik w kiosku żeby się dowiedzieć co było dalej. Już się nie mogę doczekac kolejnego odcinka :-))))
Awatar użytkownika
toooomelo
Posty: 5395
Rejestracja: 30 kwietnia 2011, 18:04
Motocykl: XV535 -> FZS600
Lokalizacja: Poznań/Luboń
Wiek: 55
Kontakt:
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: toooomelo »

Ekstra wyprawa. Ale to chyba nie wszystko? ;-)
Viśniówka -> Mexicana -> Silverka
Obrazek
Awatar użytkownika
kris2k
Posty: 3403
Rejestracja: 15 czerwca 2010, 07:24
Motocykl: GuStaw
Lokalizacja: Pabianice
Wiek: 52
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: kris2k »

Nęcisz i kusisz tą swoją relacją na tyle że już powoli głupi się robię i nie wiem gdzie w przyszłym roku wyruszyć -północ czy południe.
Pisz Darku pisz, się czyta, jak zwykle świetnie :rock:
Awatar użytkownika
Straszaq
Posty: 317
Rejestracja: 02 grudnia 2008, 13:02
Motocykl: BMW R1150 RT
Lokalizacja: Konin
Wiek: 45
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: Straszaq »

Ech....pozazdrościć. Marzenia marzeniami ale trzeba myśleć realnie. Pewnie na końcu to napiszesz, ale może bądź tak łaskawy i oszczędź mi końcowego rozczarowania i napisz już teraz ile kosztowała was tak z gubsza ta wyprawa. Te ciągłe popasy w miejscowych knajpkach, kempingi po 100 zł i ogólnie sam fakt, że cała rzecz dzieje się w drogiej Skandynawii coś mi mówią, że to będzie już kwota 5 cyfrowa :)
Nieważne jaki masz motocykl...ważne gdzie nim byłeś.
Awatar użytkownika
kris2k
Posty: 3403
Rejestracja: 15 czerwca 2010, 07:24
Motocykl: GuStaw
Lokalizacja: Pabianice
Wiek: 52
Status: Offline

Re: W 22 dni dookoła Skandynawii - Norwegia, Nordkapp 2016

Post autor: kris2k »

Fakt, Skandynawia droga jest. A już Norwegia w szczególności. Ale można koszty znacznie ograniczyć. Spać można na dziko nie wydając na kempingi, a w takiej Finlandii z miejscem na namiot nie będzie problemu. Żarcia z kraju też można zabrać. Sam Nordkapp jeśli się ktoś uprze zaliczyć można potraktować jako dwudniowy wypad z Finlandii. Wszystko się da zrobić po taniości.
ODPOWIEDZ