Korzystając z pięknej pogody postanowiłem się wybrać na małą wycieczkę. Lubię jeździć, ale równie bardzo lubię zobaczyć przy okazji coś ciekawego, postanowiłem więc odwiedzić Węgierską Górkę i poszukać resztek fortyfikacji Kompani Fortecznej "Węgierska Górka", nazywanej często "Westerplatte Południa"
Doskonale znam schron "Wędrowiec", dlatego postanowiłem zacząć od dojechania właśnie do niego. Pogoda sprzyjała relaksacyjnej jeździe, traktowałem całość jako miłą wycieczkę przed obiadem. Wyjechałem więc z Wisły i nie śpiesząc się, przez Trójwieś pojechałem do Węgierskiej Górki. Niejednokrotnie obiecywałem sobie, że poszukam w końcu pozostałych czterech schronów... no i nadszedł czas zrealizować zamierzenia.
MAPA
Pod samym "Wędrowcem" nawet się nie zatrzymałem, tylko poturlałem się w stronę Żabnicy wypatrując strzałek drogi rowerowej, prowadzącej do kolejnych schronów. Według strzałek zjechałem z drogi głównej, niestety, w pewnym momencie strzałek brak, dojeżdżam do końca asfaltu i pozostaje jedynie droga polno-gliniana pod górkę. Moment zastanowienia, szybka decyzja i jazda! Na końcu drogi trafiłem na chatkę-kemping, pod którą siedziało przy kilku swojoziemców, dalej tylko łąki. Zgasiłem ważkę i pytam o drogę do schronu, na co ożywił się jeden z przygarbionych (niekoniecznie wiekiem) lokalesów, podszedł i tłumaczy mi, że teraz to muszę jechać po prostu polami Upewniam się tylko, czy nie ma tam jakiś rowów/dołów itp. i... ruszam jak kowboj przez prerię na swoim wdzięcznym biorąc azymut na wskazaną kępę modrzewi. Jest, po kilkuset metrach widzę wśród drzew resztki bunkra, uff...
Chwila na zwiedzanie...
Niestety, wnętrze choć dostępne, to odpychające. Widać, że osoby bywające/imprezujące wokół, nie dbają nawet o zabranie własnych śmieci. Wielka szkoda, bo takie zwiedzanie to możliwość obcowania z historią w wyjątkowy sposób...
Schron ten o odporności "D", podobnie jak wiele innych bunkrów modelu '39, ledwie został oddany do użytku przed wybuchem wojny. Brakowało wentylacji, oświetlenia, wodociągu, łączności... Pomimo tego załoga dzielnie odpierała ataki Niemców (ostatni, 3 września wieczorem, granatami, bo amunicji już brakowało), i jako ostatnia, pod osłoną nocy wycofała się i dołączyła do innych oddziałów WP. Schron został ogołocony przez Niemców z wyposażenia (drzwi pancerne i gazoszczelne) i końcem września 1939 wysadzono w nim pozostałe po wojnie obronnej miny i amunicję. Po wojnie schron prowizorycznie naprawiono, służył jako składnica materiałów wybuchowych dla pobliskiego kamieniołomu. Obecnie niszczeje zagracony i zagruzowany...
Po zwiedzaniu dwie chwile dla fotoreporterów:
No i czas na ogląd sytuacji. Spojrzenie w górę:
Spojrzenie w dół:
Ponieważ (a jakże by inaczej) wyjazd był mocno spontaniczny, nawet do głowy mi nie przyszło spojrzeć przed wyjazdem na ogólne rozmieszczenie bunkrów nie mam więc pojęcia dokąd dalej jechać. Postanawiam pojechać w dół, bo wydawało mi się, że to będzie łatwiejsze...
Jeżdżenie po łąkach - wolność jak na koniu, ale zdolności terenowe nie całkiem takie same. Hamowanie symboliczno-iluzyjne Już po chwili bieżnik zapełnił się błotem i jadę jak na skibobie z nadwagą. Wolniuteńko, żeby nie stracić równowagi, ale droga coraz bardziej stroma... Gdybym jechał crossem z kostkowaną oponą luz, ale na chopperku trochę nieprzyjemnie. Pod górę idzie jakaś para z psem, więc przystanąłem, żeby podpytać dokąd dojadę tą drogą w dół. "Do nas" pada uprzejma, choć nieco kpiąca odpowiedź A schron? Owszem, jest, ale na szczycie (a nawet nieco za). No cóż, próbuję zawrócić. Opony zabite gliną + lekko wilgotna trawa = PORAŻKA... Nic nie daje delikatne operowanie gazem, próba startu "po ukosie", jestem uziemiony
Miły pan, widząc moje nieudolne próby sugeruje, żebym zjechał nie stromą drogą, tylko między drzewami i ukosem, po łące... Nie będzie problemu, właściciel mnie nie pogoni, no i nie ma tam żadnych rowów ani innych pułapek... No cóż, w górę i tak nie dam rady, więc chyba nie mam innego wyjścia
P o w o l u t k u zjeżdżam tym moim skibobem, asekurowany jedynie spojrzeniami pary, z którą rozmawiałem i krzepkim uchwytem Anioła Stróża za bagażnik.
UFF, na dole zatrzymałem się pomachać parze i udokumentować zjazd. Fotka oczywiście nie oddaje poczucia stromizny widzianego z góry, znają to wszyscy narciarze
Teraz do drogi głównej, w lewo i szukać strzałki do kolejnego schronu, do którego można już dojechać drogą asfaltową. Faktycznie, wije się cieniutka wstążeczka, ale fortu nie widać. W pewnym momencie zauważyłem, są oba: ten, przy którym byłem i ten, do którego jadę:
Pogoda piękna, droga prawie polna, ruchu zero... no to postanowiłem postawić na wolność. Kask na oparcie z tyłu, rękawiczki pod siatkę na bagażniku, ciemne okularki, loozik i lansik
Wkrótce dojechałem do kolejnego schronu, jakieś 150 metrów od drogi...
Mam nadzieję, że Was nie nudzę?
C.D.N...
Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
- Qba25
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 marca 2015, 17:12
- Motocykl: znaleziona 535
- Lokalizacja: Wisła
- Status: Offline
Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Ostatnio zmieniony 02 czerwca 2015, 00:47 przez Qba25, łącznie zmieniany 2 razy.
Kupiłem motocykl z fabryki fortepianów. I wszystko gra.
- TuMarzena
- Posty: 2391
- Rejestracja: 04 lutego 2014, 08:05
- Motocykl: Viraży jakich mało;)
- Lokalizacja: LBI
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Świetny opis, super miejsce
Zapraszamy na wschodnie rubieże do obejrzenia pozostałości z pierścieni obronnych Twierdzy Brzeskiej , oczywiście na moto
Zapraszamy na wschodnie rubieże do obejrzenia pozostałości z pierścieni obronnych Twierdzy Brzeskiej , oczywiście na moto
- Qba25
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 marca 2015, 17:12
- Motocykl: znaleziona 535
- Lokalizacja: Wisła
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Jak już napisałem dotarłem do kolejnego schronu, "Wyrwidąb". Tym razem dojazd banalny, zresztą wiatr we włosach (a trzeba się cieszyć, póki człowiek włosy ma ) i ciepłe promienie słońca nastrajają do życia optymistycznie. Parkowanie i zaczynam zwiedzanie
TUTAJ
Skoro już zwiedziłem "parter" czas wejść na "piętro". Klatka schodowa nieco zniszczona, ale dla chcącego...
Przy okazji uwaga: buty motocyklowe NIE SĄ stworzone do wspinaczki, zwłaszcza kiedy są ubrudzone wilgotną gliną. Chyba, że komuś nie zależy na "jedynkach". Wkrótce można jednak na wszystko spojrzeć z góry:
Zamiast jednak patrzeć z góry, lepiej popatrzeć... na góry dookoła. Piękne widoki!
Oczywiście na koniec chwila dla reportera:
A teraz chwila smutnej prawdy. Schron "Wyrwidąb", model '39, o odporności "C" lub "D" (różne źródła różnie podają) w czasie wybuchu wojny ledwo został ukończony, beton jeszcze nie był do końca wyschnięty, nawet szalunki nie były rozebrane. Oczywiście o wyposażeniu mowy być nie mogło. Nic więc dziwnego, że przetrwał wojnę w idealnym stanie, bo był nieużywany jak przysłowiowy mózg blondynki. Wysadzony został dopiero w 1968, podczas ćwiczeń jednostki WP z Bielska Białej. Na zdjęciach widać, że wybuch nastąpił "od środka".
Po powrocie na drogę nawet się nie zastanawiałem - nie wracam drogą, którą przyjechałem. W sumie chce mi się nacieszyć swobodą, powolne turlanie się bez kasku, w promieniach słoneczka daje zbyt wiele frajdy. e nie wiem dokąd ta droga prowadzi? Wszak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu... No to jazda!
Po niedługim czasie dojechałem do nieco szerszej asfaltowej wstążki. Na pewno "główniejszej", bo przywitał mnie znak "STOP". No cóż, wszystko co miłe szybko się kończy. Wciągam więc kask i nieco na wyczucie ruszam dalej. No tak, w domu leży niezamontowane gniazdko i wodoodporny uchwyt do navi, ale gdzie wtedy podziałby się ten urok odkrywania nieznanego? Ten moment zawahania na każdym skrzyżowaniu? W sumie jedyne, co mnie ogranicza, to pojemność zbiornika z paliwem tym bardziej, że ta cholerna rezerwa nie działa i jeżdżę na wskazanie przebiegu oraz na "czuja". No ale cóż począć, jak się ma duszę hazardzisty?
No i tak sobie leniwie jadąc natrafiłem na zgrabny, drewniany Kościółek. Nie byłbym sobą, gdybym się nie zatrzymał go obejrzeć, wypadało wszakże podziękować za tego Anioła Stróża, trzymającego mnie na zjeździe za bagażnik. Bo o modlitwie, żebym trafił na stację benzynową ZANIM skończy mi się paliwo, nawet nie wspomnę...
Ze względu na lokalizację schron o niebo mniej zaśmiecony od poprzedniego (bo bardziej na widoku). Widać jednak, że i tutaj bywają "goście" - sufit osmalony, resztki niespalonych mebli(?), no i trochę śmieci. Ten bunkier jest prawie kompletnie wysunięty nad ziemię, więc i mniej tu wilgoci, niż w poprzednim. Kłopoty z odwodnieniem były zresztą typową wadą bunkrów z tamtych czasów, po części wynikającą z konstrukcji, po części z oszczędności przy budowaniu, o czym poczytać można Po powrocie na drogę nawet się nie zastanawiałem - nie wracam drogą, którą przyjechałem. W sumie chce mi się nacieszyć swobodą, powolne turlanie się bez kasku, w promieniach słoneczka daje zbyt wiele frajdy. e nie wiem dokąd ta droga prowadzi? Wszak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu... No to jazda!
Po niedługim czasie dojechałem do nieco szerszej asfaltowej wstążki. Na pewno "główniejszej", bo przywitał mnie znak "STOP". No cóż, wszystko co miłe szybko się kończy. Wciągam więc kask i nieco na wyczucie ruszam dalej. No tak, w domu leży niezamontowane gniazdko i wodoodporny uchwyt do navi, ale gdzie wtedy podziałby się ten urok odkrywania nieznanego? Ten moment zawahania na każdym skrzyżowaniu? W sumie jedyne, co mnie ogranicza, to pojemność zbiornika z paliwem tym bardziej, że ta cholerna rezerwa nie działa i jeżdżę na wskazanie przebiegu oraz na "czuja". No ale cóż począć, jak się ma duszę hazardzisty?
No i tak sobie leniwie jadąc natrafiłem na zgrabny, drewniany Kościółek. Nie byłbym sobą, gdybym się nie zatrzymał go obejrzeć, wypadało wszakże podziękować za tego Anioła Stróża, trzymającego mnie na zjeździe za bagażnik. Bo o modlitwie, żebym trafił na stację benzynową ZANIM skończy mi się paliwo, nawet nie wspomnę...
Kupiłem motocykl z fabryki fortepianów. I wszystko gra.
- Qba25
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 marca 2015, 17:12
- Motocykl: znaleziona 535
- Lokalizacja: Wisła
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Spokojnie, po kolei Też mam w planach, dzięki za zaproszenieTuMarzena pisze:Świetny opis, super miejsce
Zapraszamy na wschodnie rubieże do obejrzenia pozostałości z pierścieni obronnych Twierdzy Brzeskiej , oczywiście na moto
W ubiegłe wakacje zwiedzaliśmy fortyfikacje na Helu, kobieta powiedziała, że mnie zabije za to łażenie, zamiast leżenia na plaży
Kupiłem motocykl z fabryki fortepianów. I wszystko gra.
- DAREK.S
- Posty: 2091
- Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
- Motocykl: XV750, 1990; ST1300
- Lokalizacja: Ruda Śląska
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Hehe skąd ja to znam, też miałem kiedyś awanturę bo podobno się zgubiłem gdzieś w bunkrach na Helu.Qba25 pisze: W ubiegłe wakacje zwiedzaliśmy fortyfikacje na Helu, kobieta powiedziała, że mnie zabije za to łażenie, zamiast leżenia na plaży
Dzięki za relację. Dawno dawno temu też zdarzyło mi się zwiedzać te okolice i fajnie było sobie przypomnieć te widoczki. Chociaż chyba lepiej byłoby się spakować i ruszyć w trasę żeby pooglądać to znowu własnymi ślepiami.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
- Qba25
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 marca 2015, 17:12
- Motocykl: znaleziona 535
- Lokalizacja: Wisła
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
No nic, z zaczętej wycieczki czas chyba wrócić do domu
Po wyjściu z Kościółka moment zastanowienia: "Co dalej?" W sumie pytanie retoryczne, nie będę przecież wracał drogą, którą przyjechałem. Stare przysłowie mówiło, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Być może, ale nie w Cięciwie. Tutaj wszystkie drogi prowadzą do... Papieskiej Tablicy Pamiątkowej, co wcale nie ułatwia wyboru No cóż, postanawiam ruszyć dalej w zgodzie z wewnętrznym drogowskazem, czyli konsekwentnie jadę "na czuja". Tym, że nie wiem gdzie jestem, nie zamierzam się na razie przejmować. Znaczy lokalizację z grubsza znam: Polska Południowa, teren pograniczny pomiędzy Beskidami: Śląskim i Żywieckim. Będę w domu, to dobie dokładnie sprawdzę Teraz wystarcza mi i piękna pogoda...
Jazda "na orientację" przyniosła efekt - dojechałem do znanej mi drogi Węgierska Górka - Żywiec. Hm, to była ta dobra wiadomość. Ta gorsza jest taka, że zdecydowanie bliżej Żywca niż Węgierskiej Górki. Ale przecież mamy niedzielne popołudnie, piękną pogodę, zimne piwko w lodówce (w domu oczywiście) a ma służyć relaksowi a nie niepotrzebnemu stresowaniu się
Decyzja szybka - jadę przed siebie, droga sama poprowadzi mnie do domu, okolicę przecież znam. Po drodze jeszcze kilka ciekawych rzeczy do obejrzenia jest. Bunkry są kwalifikowane jako nieruchomości, a te nie mają przecież tendencji do przemieszczania się (jeśli nie liczyć ruchu obrotowego Ziemi + jej obiegu wokół Słońca, co jednak nie wpływa na możliwość odwiedzenia bunkrów w przyszłości).
No to poturlałem się dalej, liznąłem o krawędź Jeziora Żywieckiego (kiedy mijałem drogowskaz na Tresną, obiecałem sobie, że następnym razem wyskoczę w stronę Góry Żar) i pojechałem w kierunku Łodygowic, żeby na najbliższych światłach odbić na Rybarzowice i przez Buczkowice dotrzeć do Szczyrku.
W Szczyrku postanowiłem sobie zrobić postój. Nie, nie dlatego, że byłem zmęczony. Po prostu jest tam uroczy, drewniany Kościółek z 1800 roku, najstarsza świątynia w Szczyrku: Z drogi Go nie widać, ale za to widoczne są pięknie rzeźbione figury: Warto wejść do środka zobaczyć piękne, zabytkowe wnętrze. Zostawić na chwilę za sobą codzienność i przez chwilę oddać się medytacji i modlitwie... A potem przysiąść na chwilę na jednej z ławeczek dookoła A z ławeczek jest piękny widok na skocznię... I na Skrzyczne, z wieżą przekaźnika otoczoną punkcikami paralotni: Sanktuarium Św. Jakuba w Szczyrku wpisuje się w Szlak Świętego Jakuba I znów nie udało mi się dotrzeć do domu, bo do postu można dodać maksymalnie 10 załączników...
Cdn...
Po wyjściu z Kościółka moment zastanowienia: "Co dalej?" W sumie pytanie retoryczne, nie będę przecież wracał drogą, którą przyjechałem. Stare przysłowie mówiło, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Być może, ale nie w Cięciwie. Tutaj wszystkie drogi prowadzą do... Papieskiej Tablicy Pamiątkowej, co wcale nie ułatwia wyboru No cóż, postanawiam ruszyć dalej w zgodzie z wewnętrznym drogowskazem, czyli konsekwentnie jadę "na czuja". Tym, że nie wiem gdzie jestem, nie zamierzam się na razie przejmować. Znaczy lokalizację z grubsza znam: Polska Południowa, teren pograniczny pomiędzy Beskidami: Śląskim i Żywieckim. Będę w domu, to dobie dokładnie sprawdzę Teraz wystarcza mi i piękna pogoda...
Jazda "na orientację" przyniosła efekt - dojechałem do znanej mi drogi Węgierska Górka - Żywiec. Hm, to była ta dobra wiadomość. Ta gorsza jest taka, że zdecydowanie bliżej Żywca niż Węgierskiej Górki. Ale przecież mamy niedzielne popołudnie, piękną pogodę, zimne piwko w lodówce (w domu oczywiście) a ma służyć relaksowi a nie niepotrzebnemu stresowaniu się
Decyzja szybka - jadę przed siebie, droga sama poprowadzi mnie do domu, okolicę przecież znam. Po drodze jeszcze kilka ciekawych rzeczy do obejrzenia jest. Bunkry są kwalifikowane jako nieruchomości, a te nie mają przecież tendencji do przemieszczania się (jeśli nie liczyć ruchu obrotowego Ziemi + jej obiegu wokół Słońca, co jednak nie wpływa na możliwość odwiedzenia bunkrów w przyszłości).
No to poturlałem się dalej, liznąłem o krawędź Jeziora Żywieckiego (kiedy mijałem drogowskaz na Tresną, obiecałem sobie, że następnym razem wyskoczę w stronę Góry Żar) i pojechałem w kierunku Łodygowic, żeby na najbliższych światłach odbić na Rybarzowice i przez Buczkowice dotrzeć do Szczyrku.
W Szczyrku postanowiłem sobie zrobić postój. Nie, nie dlatego, że byłem zmęczony. Po prostu jest tam uroczy, drewniany Kościółek z 1800 roku, najstarsza świątynia w Szczyrku: Z drogi Go nie widać, ale za to widoczne są pięknie rzeźbione figury: Warto wejść do środka zobaczyć piękne, zabytkowe wnętrze. Zostawić na chwilę za sobą codzienność i przez chwilę oddać się medytacji i modlitwie... A potem przysiąść na chwilę na jednej z ławeczek dookoła A z ławeczek jest piękny widok na skocznię... I na Skrzyczne, z wieżą przekaźnika otoczoną punkcikami paralotni: Sanktuarium Św. Jakuba w Szczyrku wpisuje się w Szlak Świętego Jakuba I znów nie udało mi się dotrzeć do domu, bo do postu można dodać maksymalnie 10 załączników...
Cdn...
Kupiłem motocykl z fabryki fortepianów. I wszystko gra.
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Dawaj dalej, dobrze Ci idzie
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Qba25
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 marca 2015, 17:12
- Motocykl: znaleziona 535
- Lokalizacja: Wisła
- Status: Offline
Re: Niedzielowo-wycieczkowo, czyli miło i edukacyjnie.
Cieszę się, jeśli dobrze się to czyta.Blunio pisze:Dawaj dalej, dobrze Ci idzie
No cóż, czas na kolejną część, myślę że tym razem uda mi się wreszcie wrócić do domu
Ze Szczyrku do Wisły prowadzą serpentyny przełęczy Salmopolskiej, opisane w czerwcowym numerze "Motocykla" jako jeden z ośmiu cudów Polski, najlepszych dla motocyklistów. No cóż, trudno się z tym nie zgodzić, 7 kilometrów zakrętów każdego motocyklistę może wprawić w dobry humor. No chyba, że trafi tam na zlot kierowców, którzy uważają, że jedyną szansę przeżycia przejazdu tą ekstremalnie trudną technicznie trasą jest zwalnianie przed każdym z zakrętów do prędkości 15-20 km/h . Dopiero unieruchomienie wskazówki prędkościomierza daje im poczucie zadbania o bezpieczeństwo swoje i pasażerów...
Przepraszam, nie powinienem tak pisać, w końcu każdy jeździ jak potrafi. Bardzo staram się to szanować na drodze, ale jednocześnie Przełęcz Salmopolska budzi we mnie wspomnienia wychodzące poza ramy okazjonalnych przejazdów. Ba, gdybym chciał odnieść się do mojej kolekcji zdjęć z tej trasy, to pewnie byłyby to te z wieczornych przejazdów zimową porą, za kierownicą czterołapa. No nic, dość narzekania, cieszmy się jazdą... Szczyt przełęczy, od stojącego tam krucyfiksu zwany Białym Krzyżem, zachęca choć do chwili postoju i ugoszczenia się w regionalnym zajeździe. Można tam również przenocować... Baca przypilnuje pozostawionych maszyn. Skoro owieczek dopilnował, to i z jednośladami mu się uda: OK, zdjęcia zrobione, można ruszać dalej, Teraz już zjazd na stronę Wisły, z zakrętami technicznie trudniejszymi niż te od strony Szczyrku. Niestety, asfalt jest tu gorszej jakości i choć nie ma dziur, to jednak miejsca napraw nie są całkiem równe. szczególnie dokuczliwe może to być na zakrętach, więc... motocyklista ostrzeżony na wpół ocalony
Wisła przywita nas Skocznią im Adama Małysza. Nie sposób jej przeoczyć, gdyż loże wybudowane są nad drogą tworząc tunel, w którym tak pięknie brzmią wydechy Oczywiście warto się tu zatrzymać, obejrzeć dokładnie skocznię, może nawet wyjechać kolejką na samą górę? Rzut oka z wysokości belki startowej zmienia perspektywę patrzenia na życie I w ten właśnie sposób wróciłem do Wisły. Gdybym miał podsumować wycieczkę? Piękne widoki, ekstra trasa z bardzo dobrą nawierzchnią (z małymi wyjątkami) - wymarzone miejsce na weekendowy wypad ze Śląska.
POLECAM!
Kupiłem motocykl z fabryki fortepianów. I wszystko gra.