Bierz się chłopie za robotę i PISZ, bom ciekaw okrutnieSchwartzu pisze:Znajdę chwilkę, to będę dopisywał resztę.
Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
i te 5 będzie najbardziej pikantneSchwartzu pisze:to dopiero 6-ty dzień, a było ich 11
- kris70
- Posty: 613
- Rejestracja: 13 czerwca 2011, 11:40
- Motocykl: VTX 1300
- Lokalizacja: Mysłowice
- Wiek: 54
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Podróż marzenie i do tego świetna relacja z wyprawy wielkie ale to wielkie
"...jeśli Bóg drzwi zamyka,to otwiera okno..."
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
No ja bym na to nie liczył ... w końcu to forum motocyklowe, a temat o podróży w nieznanepodbiel pisze:te 5 będzie najbardziej pikantne
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
no wiesz jak mocno zaszalejesz to też nie wiesz co przyniesie przyszłość, więc to taka podróż w nieznaneBlunio pisze:podróży w nieznane
- Antek
- Posty: 1141
- Rejestracja: 27 grudnia 2007, 13:16
- Motocykl: Yamaha XV 1100 Virago '97
- Lokalizacja: Białystok
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
A jednak to zrobili gratulacje i dzięki za inspirację w postaci mega tuningu samochodu Dacia
Czy daleko oni....?
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Podróż w nieznane - dzień 7
Dziękuję za miłe komentarze.
No to jadziem dalej z tym koksem. Bo to przecież niedopuszczalne, żeby Ci co wrócili później skończyli relacje przede mną
Dzień 7 - Transfagarasan
Podobnie jak dnia poprzedniego, ten zapowiada się wybornie. Pogoda iście plażowa, w sam raz na wyjazd w góry.
Z Curtea de Arges do początku trasy Transfogaraskiej jest jakieś 20km, a po drodze kilka mniejszych miasteczek i wiosek. Myślę sobie, że na pewno jakaś stacja się znajdzie, więc ruszamy i podziwiamy widoki. Dojechaliśmy w końcu do pierwszych oznaczeń informujących o początku słynnej trasy. Jak się można było domyślać, stacji po drodze jednak żadnej nie było. W baku benzyny tylko połowa (na zasięg około 100km), a przed nami 115 kilometrów górskich serpentyn i podjazd na przełęcz na wysokość 2034m n.p.m. Najbliższa stacja w miejscowości z której wyruszyliśmy. Wracamy się?! Nieee, w końcu no risk no fun Jeszce na parkingu zagadał nas jegomość z taksówki proponując małą dolewkę benzyny - 2 litry - ale akurat zabrakło nam gotówki, więc i z tego zrezygnowaliśmy. Tak czy siak pełni optymizmu, tuż po obfotografowaniu górującego nad nami Zamku Poenari - siedziby Wlada Palownika - pierwowzoru Drakuli, ruszyliśmy na podbój najpiękniejszej drogi na świecie.
Pierwszy odcinek iście bajkowy. Trasa od samego początku dostarcza wielu emocji; podjazdy pod górę, estakady, wiadukty i tunele. Droga wąska na dwa samochody, po lewej pionowa skała, po prawej rozsypująca się betonowa barierka oddzielająca drogę od przepaści. To dopiero początek, a ma być jeszcze lepiej!
Dosyć szybko dojeżdżamy do pierwszego punktu widokowego - wielkiej zapory na rzece Ardżesz o wysokości 160m.
Nad zaporą stoi stalowy wojownik. Nie wiem kogo lub co ma on prezentować, ale można się domyślać, że jest to personifikacja siły i potęgi socjalizmu. Bo kto nie wie, ten się dowie, że Nikolae Causescu w latach 1970-74 kazał utworzyć dróżkę przez Karpaty, aby czołgi nie musiały jeździć naokoło. Podczas budowy zginęło 40 ludzi i zużyto 6 milionów kilogramów dynamitu.
Przy zaporze spotkaliśmy sympatycznego Polaka na vulcanie, który jechał w przeciwnym kierunku. Przestrzegł, że przed nami najbardziej dziurawy odcinek trasy. I faktycznie więcej tam było dziur i wychapanego asfaltu niż dobrej drogi. Bardziej trzeba było patrzeć na jezdnię niż można było rozglądać się dookoła. Na szczęście ten odcinek był również mało interesujący widokowo, gdyż trasa wiodła wśród drzew z których tylko co jakiś czas było widać jezioro wzdłuż którego poruszaliśmy się. Im wyżej tym dziur było mniej.
Za jeziorem jest dosyć długi odcinek łatwej trasy aż do podnóża głównego pasma Karpat. Widoki - alpejske! Asfalcik nowy, korci do odkręcania manetki, coraz więcej ostrych zakrętów i podjazdów. Tylko jakieś osły chodzą tam po drogach! Przed samą wspinaczką zatrzymujemy się na kawkę w sporym zajeździe. Jest tam trochę owiec i innych zmotoryzowanych turystów.
Długa chwila relaksu z kawusią, na ławeczce z widokiem na ostre szczyty Karpat i wodospady. Aż nie chce się ruszać z miejsca. Taka sielanka, jeszcze słoneczko przygrzewa... Choć wiem, że przed nami będzie jeszcze piękniej staramy się chłonąć każdy moment, każdą chwilę. W końcu nigdzie się nam nie spieszy. Z góry zjeżdża kilka grupek motocyklistów, nasi sąsiedzi z zajazdu też odjeżdżają, no to i my! Biorę mojego stopa - "wskakuj Mała" - i lecim na przełęcz.
I coraz wyżej, i coraz chłodniej.
I jeszcze wyżej. Gdzieniegdzie nawet barierek nie ma. Szczęśliwie nie ma mgły i wszystko widać jak na dłoni.
Na samej górze wjeżdżamy w najdłuższy w Rumuni tunel (884m) przebijający na wylot łańcuch górski. Półmrok, duża wilgoć, powiększające się światełko na końcu tunelu i to rosnące napięcie - "co jest po drugiej stronie?". Bazar! Stragany z pamiątkami zupełnie jak na Krupówkach Na tej wysokości znajduje się tez hotel i stacja kolejki linowej. Ale zaraz, zaraz, gdzie jest to po co przyjechaliśmy? Taak, jest tuż za rogiem.
Voila!
Aż się świrować chce
Miejsce przyciąga również rowerzystów:
Od widoku aż nogi miękną, trzeba przysiąść i nie da się od razu jechać. Wpatrujemy się w ten cudowny widok dobrą godzinę zanim zaczęliśmy zjeżdżać.
Zjazd Szosą Transfogaraską należy do najprzyjemniejszych rzeczy jakie robiłem w życiu. Co prawda asfalt stracił swoją świeżość dobry czas temu, zapewne w wyniku srogich zim panujących na tych wysokościach, ale jedzie się wybornie. Zakręcik w lewo, zakręcik w prawo, nie można się rozpędzać. Na drodze prawie pusto...
Szkoda, że w takich momentach czas płynie tak szybko. Zatrzymujemy się jeszcze aby spojrzeć do tyłu - przełęcz, którą jechaliśmy zaczęła już tonąć w chmurach.
Motórzyk daje radę! Należy się przytulasek.
W dolinie widać dolną stację kolejki linowej.
Jadąc dalej niemal płyniemy nad drzewami, staczamy się w dół, tracimy wysokość.
W pewnym momencie silnik zaczyna przerywać. Została już tylko rezerwa, ciekawe gdzie jest najbliższa stacja. Dla oszczędności skromnych już ilości paliwa w zbiorniku postanawiamy zjeżdżać na wyłączonym silniku, na luzie. Tylko wiatr szumiał, żadnych hałasów... I to też było cudowne. A wyobraźcie sobie zdziwione miny mijanych ludzi. (silnik elektryczny, czy co??)
Toczyliśmy się tak dobre 6km aż zjechaliśmy na niziny i trzeba było w końcu włączyć silnik. Na rezerwie spokojnie dojechaliśmy do stacji benzynowej, która była przy skrzyżowaniu z droga krajową nr 1.
Po uzupełnieniu płynów udaliśmy się na północny zachód do Sibiu.
A tak wyglądają piniondze rumuńskie. W miejscu tego orła po lewej są przezroczyste
Obiadek i jazda drogą na północ. Wieczór zastał nas gdzieś w okolicach miejscowości Rusi, gdzie polną drogą odbiliśmy w bok pod las i rozbiliśmy namiot. Pod lasem ognicho, ciepła kiełbaska i dobranoc.
187km
No to jadziem dalej z tym koksem. Bo to przecież niedopuszczalne, żeby Ci co wrócili później skończyli relacje przede mną
Dzień 7 - Transfagarasan
Podobnie jak dnia poprzedniego, ten zapowiada się wybornie. Pogoda iście plażowa, w sam raz na wyjazd w góry.
Z Curtea de Arges do początku trasy Transfogaraskiej jest jakieś 20km, a po drodze kilka mniejszych miasteczek i wiosek. Myślę sobie, że na pewno jakaś stacja się znajdzie, więc ruszamy i podziwiamy widoki. Dojechaliśmy w końcu do pierwszych oznaczeń informujących o początku słynnej trasy. Jak się można było domyślać, stacji po drodze jednak żadnej nie było. W baku benzyny tylko połowa (na zasięg około 100km), a przed nami 115 kilometrów górskich serpentyn i podjazd na przełęcz na wysokość 2034m n.p.m. Najbliższa stacja w miejscowości z której wyruszyliśmy. Wracamy się?! Nieee, w końcu no risk no fun Jeszce na parkingu zagadał nas jegomość z taksówki proponując małą dolewkę benzyny - 2 litry - ale akurat zabrakło nam gotówki, więc i z tego zrezygnowaliśmy. Tak czy siak pełni optymizmu, tuż po obfotografowaniu górującego nad nami Zamku Poenari - siedziby Wlada Palownika - pierwowzoru Drakuli, ruszyliśmy na podbój najpiękniejszej drogi na świecie.
Pierwszy odcinek iście bajkowy. Trasa od samego początku dostarcza wielu emocji; podjazdy pod górę, estakady, wiadukty i tunele. Droga wąska na dwa samochody, po lewej pionowa skała, po prawej rozsypująca się betonowa barierka oddzielająca drogę od przepaści. To dopiero początek, a ma być jeszcze lepiej!
Dosyć szybko dojeżdżamy do pierwszego punktu widokowego - wielkiej zapory na rzece Ardżesz o wysokości 160m.
Nad zaporą stoi stalowy wojownik. Nie wiem kogo lub co ma on prezentować, ale można się domyślać, że jest to personifikacja siły i potęgi socjalizmu. Bo kto nie wie, ten się dowie, że Nikolae Causescu w latach 1970-74 kazał utworzyć dróżkę przez Karpaty, aby czołgi nie musiały jeździć naokoło. Podczas budowy zginęło 40 ludzi i zużyto 6 milionów kilogramów dynamitu.
Przy zaporze spotkaliśmy sympatycznego Polaka na vulcanie, który jechał w przeciwnym kierunku. Przestrzegł, że przed nami najbardziej dziurawy odcinek trasy. I faktycznie więcej tam było dziur i wychapanego asfaltu niż dobrej drogi. Bardziej trzeba było patrzeć na jezdnię niż można było rozglądać się dookoła. Na szczęście ten odcinek był również mało interesujący widokowo, gdyż trasa wiodła wśród drzew z których tylko co jakiś czas było widać jezioro wzdłuż którego poruszaliśmy się. Im wyżej tym dziur było mniej.
Za jeziorem jest dosyć długi odcinek łatwej trasy aż do podnóża głównego pasma Karpat. Widoki - alpejske! Asfalcik nowy, korci do odkręcania manetki, coraz więcej ostrych zakrętów i podjazdów. Tylko jakieś osły chodzą tam po drogach! Przed samą wspinaczką zatrzymujemy się na kawkę w sporym zajeździe. Jest tam trochę owiec i innych zmotoryzowanych turystów.
Długa chwila relaksu z kawusią, na ławeczce z widokiem na ostre szczyty Karpat i wodospady. Aż nie chce się ruszać z miejsca. Taka sielanka, jeszcze słoneczko przygrzewa... Choć wiem, że przed nami będzie jeszcze piękniej staramy się chłonąć każdy moment, każdą chwilę. W końcu nigdzie się nam nie spieszy. Z góry zjeżdża kilka grupek motocyklistów, nasi sąsiedzi z zajazdu też odjeżdżają, no to i my! Biorę mojego stopa - "wskakuj Mała" - i lecim na przełęcz.
I coraz wyżej, i coraz chłodniej.
I jeszcze wyżej. Gdzieniegdzie nawet barierek nie ma. Szczęśliwie nie ma mgły i wszystko widać jak na dłoni.
Na samej górze wjeżdżamy w najdłuższy w Rumuni tunel (884m) przebijający na wylot łańcuch górski. Półmrok, duża wilgoć, powiększające się światełko na końcu tunelu i to rosnące napięcie - "co jest po drugiej stronie?". Bazar! Stragany z pamiątkami zupełnie jak na Krupówkach Na tej wysokości znajduje się tez hotel i stacja kolejki linowej. Ale zaraz, zaraz, gdzie jest to po co przyjechaliśmy? Taak, jest tuż za rogiem.
Voila!
Aż się świrować chce
Miejsce przyciąga również rowerzystów:
Od widoku aż nogi miękną, trzeba przysiąść i nie da się od razu jechać. Wpatrujemy się w ten cudowny widok dobrą godzinę zanim zaczęliśmy zjeżdżać.
Zjazd Szosą Transfogaraską należy do najprzyjemniejszych rzeczy jakie robiłem w życiu. Co prawda asfalt stracił swoją świeżość dobry czas temu, zapewne w wyniku srogich zim panujących na tych wysokościach, ale jedzie się wybornie. Zakręcik w lewo, zakręcik w prawo, nie można się rozpędzać. Na drodze prawie pusto...
Szkoda, że w takich momentach czas płynie tak szybko. Zatrzymujemy się jeszcze aby spojrzeć do tyłu - przełęcz, którą jechaliśmy zaczęła już tonąć w chmurach.
Motórzyk daje radę! Należy się przytulasek.
W dolinie widać dolną stację kolejki linowej.
Jadąc dalej niemal płyniemy nad drzewami, staczamy się w dół, tracimy wysokość.
W pewnym momencie silnik zaczyna przerywać. Została już tylko rezerwa, ciekawe gdzie jest najbliższa stacja. Dla oszczędności skromnych już ilości paliwa w zbiorniku postanawiamy zjeżdżać na wyłączonym silniku, na luzie. Tylko wiatr szumiał, żadnych hałasów... I to też było cudowne. A wyobraźcie sobie zdziwione miny mijanych ludzi. (silnik elektryczny, czy co??)
Toczyliśmy się tak dobre 6km aż zjechaliśmy na niziny i trzeba było w końcu włączyć silnik. Na rezerwie spokojnie dojechaliśmy do stacji benzynowej, która była przy skrzyżowaniu z droga krajową nr 1.
Po uzupełnieniu płynów udaliśmy się na północny zachód do Sibiu.
A tak wyglądają piniondze rumuńskie. W miejscu tego orła po lewej są przezroczyste
Obiadek i jazda drogą na północ. Wieczór zastał nas gdzieś w okolicach miejscowości Rusi, gdzie polną drogą odbiliśmy w bok pod las i rozbiliśmy namiot. Pod lasem ognicho, ciepła kiełbaska i dobranoc.
187km
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- andzik
- Posty: 438
- Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
- Motocykl: Virago XV 535 92r
- Lokalizacja: Białystok/Warszawa
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane - dzień 7
Pijesz do kogoś konkretnego?Schwartzu pisze: No to jadziem dalej z tym koksem. Bo to przecież niedopuszczalne, żeby Ci co wrócili później skończyli relacje przede mną
Świetna wyprawa, świetna relacja, świetne zdjęcia. Już raz Wam gratulowałem, gratuluję po raz drugi!
- stazbig
- Posty: 898
- Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
- Motocykl: Virago 535DX '96
- Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
- Wiek: 74
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Jaka wyprawa taka relacja
Zbyszek
https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago
Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago
Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
- Kruty
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 stycznia 2011, 01:55
- Motocykl: Suzuki Bandit 650 SA
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 44
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Eeee..., no ludzie! Tak być nie może! Musicie to dokończyć!!! Kurcze no, otworzyłem właśnie kolejny browar, bo sobie myślę za nim wrócą do Polski to jeszcze dwa zdążę wypić, a tu skucha Nie, no, ja się dopraszam o dokończenie!
Pan Bóg stworzył ludzi wolnymi, ale dopiero Samuel Colt uczynił ich równymi.
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
No własnie ! Do roboty lenieKruty pisze: no ludzie! Tak być nie może!
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- stazbig
- Posty: 898
- Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
- Motocykl: Virago 535DX '96
- Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
- Wiek: 74
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Tez przyłączam się do działań dopingujących i A CONTO
Zbyszek
https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago
Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago
Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
I nie udawajcie, że Was nie ma ! Widziałem Was tydzień temustazbig pisze:do działań
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
O! to mój wątek...
Dokończyć powiadacie? hmmm
Celyyyyyyna, ratuj!
Dokończyć powiadacie? hmmm
Celyyyyyyna, ratuj!
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Winnetou
- Posty: 3713
- Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
- Motocykl: niemiecki
- Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
- Wiek: 57
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
A ja Ich przedwczoraj widzialemBlunio pisze: I nie udawajcie, że Was nie ma ! Widziałem Was tydzień temu
Jedni umieją drudzy"umią"...
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
No własnie. Nie chcę zgadywać, ale może to jest tak jak dziadek opowiadał wnukowi o nocy poślubnej: "a na trzeci dzień Babcia powiedziała - a może byśmy coś zjedli?" . No więc weźcie się za pisanie, trzeci dzień już dawno minąłja Ich przedwczoraj widzialem
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- Kruty
- Posty: 44
- Rejestracja: 15 stycznia 2011, 01:55
- Motocykl: Suzuki Bandit 650 SA
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 44
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Kolejny dzień upłynął! Mam nadzieję, że ostro pracujecie nad dalszy ciągiem!
Pan Bóg stworzył ludzi wolnymi, ale dopiero Samuel Colt uczynił ich równymi.
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Ciiiii .... bo zapeszysz. Na pewno pracują, ale nad czym ... w każdym razie pamietajcie Schwartzu i Selin, że mamy na Was OKO. I nie popuścimy.Mam nadzieję, że ostro pracujecie
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- KoSS
- Posty: 2657
- Rejestracja: 04 lutego 2008, 19:17
- Motocykl: VARADERO XL1000V '99
- Lokalizacja: Będzin
- Wiek: 50
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Te oczekiwanie jest nie do zniesienia. ZLITUJCIE SIĘ JA CZEKAM
"Czasami wychodzi lepiej niż planujesz" - pomyślał mąż, gdy rzucił młotkiem w kota, a trafił w żonę.
http://www.studio-kom.pl
http://www.szafa-malolata.pl
http://www.studio-kom.pl
http://www.szafa-malolata.pl
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 37
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Schwartzu pisze:O! to mój wątek...
Dokończyć powiadacie? hmmm
Celyyyyyyna, ratuj!
Służę uprzejmie pomocą: Mym okiem ta podróż
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 37
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
... chyba się ugięłam pod presją... W końcu!Blunio pisze:Ciiiii .... bo zapeszysz. Na pewno pracują, ale nad czym ... w każdym razie pamietajcie Schwartzu i Selin, że mamy na Was OKO. I nie popuścimy.Mam nadzieję, że ostro pracujecie
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Podróż w nieznane (Węgry, Rumunia)
Dzięki za opis całej podrózy. Zarówno za wspaniałe zdjęcia
Uploaded with ImageShack.us
jak i opisy:
Uploaded with ImageShack.us
jak i opisy:
A przy okazji jednej wyprawy dwie relacje. No niesamowite, już Wam wybaczyłem tę obsuwę, czyli poślizg czasowy circa pół roku w sprawozdaniu z pobytu na gościnnej ziemi rumuńskiej.gnał jak wariat nawlekając na Nitkę Spełnionych Marzeń każdy zawijas po kolei.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!