Wyprawa na Kretę.
- h8red
- Posty: 193
- Rejestracja: 25 maja 2009, 11:53
- Motocykl: Bandit 1200S
- Lokalizacja: Łódź
- Wiek: 47
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Że się zapytam. Na pewno Sula? Może Tula? Byłem w Grecji prawie rok i nie spotkałem się z takim imieniem. Ale też może nie szukałem za ostro
Deus de vida longa aos meus inimigos
Para que possam ver de pe minha vitoria
Para que possam ver de pe minha vitoria
-
- Status: Offline
Gicio fa
Gratuluję talentu Kimkolwiek jesteś ,już jestem fanem Twego pisarstwa !naprawde fajnie się czyta, już dawno nic takiego mnie tak nie "wciągneło" powinieneś napisać "dzienniki motocyklowe II" czekam na c.d
Ostatnio zmieniony 04 sierpnia 2009, 23:53 przez ronin, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Swietny tekst. Pozwolę sobie dodać moje 3 grosze co do motocykli w grecji. A raczej skuterów, bo skutery są wszędzie i jeżdżą na nich wszyscy, bez kasków, za to z mega głośnymi wydechami. Za każdym razem gdy słyszeliśmy motocykl i czekaliśmy aż zza wzgórza wyjedzie jakieś cruiserskie bydle, pojawiał się dzieciak na skuterze pamiętającym panowanie tureckie... Jedynymi prawdziwymi motocyklami jakie spotkaliśmy był Sportster w Joaninie i 2 harleye należące do holenderskiego małżeństwa z naszego pola namiotowego.
I mały bonus - autoryzowany serwis Shella niedaleko Volos:
Aha, jeszcze jedno - górskie drogi - jak tylko się zjedzie z autostrady na górskie drogi trzeba się przygotować na masakryczne serpentyny, dlatego zdecydowaliśmy że za rok wracamy na motorach
I mały bonus - autoryzowany serwis Shella niedaleko Volos:
Aha, jeszcze jedno - górskie drogi - jak tylko się zjedzie z autostrady na górskie drogi trzeba się przygotować na masakryczne serpentyny, dlatego zdecydowaliśmy że za rok wracamy na motorach
- rzeznia_numer_5
- Posty: 1983
- Rejestracja: 17 maja 2008, 21:32
- Motocykl: pogniecione ścierwo
- Lokalizacja: Trafalmagoria
- Wiek: 112
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Ostatnia część nie chciała już mi się zmieścić w jednym poście przekraczając magiczną barierę 65500 znaków. Więc zakończenie musiałem wkleić tutaj. Jeżeli adminowi uda się coś na to poradzić zrobię porządek w tym wątku.
Dzień trzynasty do szesnastego. Powrót do domu (Ateny-Patra-Wenecja-Austria-Niemcy) ok. 1560 km na kołach i 1800 km promami
Obudził nas jakiś ruch na pokładzie. Było jeszcze ciemno więc założyłem że łajba tonie wszyscy siedzą już w szalupach ratunkowych z kapitanem włącznie a my sobie smacznie śpimy.
Okazało się że armator nam na złość postanowił bić rekord prędkości na trasie i dopłynął przed piątą rano zamiast przed ósmą. Ledwo patrzymy na oczy. Załamka. Do odpłynięcia promu z Patras do Wenecji o północy mamy zaledwie 200 kilometrów drogi i 17 godzin czasu.
Rozruch organizmu następuje przy greckiej kawie na portowych ławkach w towarzystwie śpiących bezdomnych cyganów przykrytych kołdrą obok wózka zawierającego ich dorobek życia. Bezdomnego czarnego z nogami toczonymi chyba gangreną, bez kołdry i jakiegokolwiek dobytku w wózku oraz człowieka oplątanego dziwnym metalowym rusztowaniem obejmującym pas, klatkę piersiową, dwie prowadnice wokół głowy z metalowym pierścieniem na zwieńczeniu przypominającym aureolę oraz kilka śrub M16 wkręconych jak się wydaje wprost w czaszkę. Zostaje przez nas natychmiast ochrzczony "Ironmanem". Ironman nie śpi bo rusztowanie nie pozwala mu się położyć.
Dochodzi ósma rano i 30 stopni. Zgodnie postanawiamy w tym stanie ciała i ducha mając świeżo w pamięci dantejskie sceny na ulicach darować sobie zwiedzanie Aten oraz Akropolu i nieśpiesznie jechać w stronę Patras. Droga prowadzi fragmentami stromymi skarpami wysoko wznoszącymi się wzdłuż morza. Problem sprawiają odcinki od niego oddalone gdzie temperatura zdaje się osiągać temperaturę martenowskiego pieca. Z niepokojem zerkam na cylindry czy aby nie występuje z nich już wytop surówki. Robimy częste postoje podczas których Radek gotów jest zasypiać na czymkolwiek i kiedykolwiek. Jak zaśnie to już się nie obudzi bo się usmaży więc proponuję zwiększenie tempa i szukanie miejsca odpoczynku na miejscu.
Kluczymy trochę ulicami Patras szukając po drodze do portu rękawiczek motocyklowych dla mojej żony. Zgubiła je po drodze a boję się że w Alpach przemarznie. Towar jest deficytowy. Jak go znajdujemy w dużym salonie to okazuje się że jesteśmy pierwszymi potencjalnymi kupcami od dziesięcioleci i dwie babki z obsługi dobry kwadrans zgłębiają tajniki programu magazynowego bo cena jest nieznana.
Spacer po mieście mógłby być treningiem dla kosmonautów przyszłości o ile ludzkość kiedykolwiek postanowi postawić stopę na słońcu więc ograniczamy go do minimum kręcąc się tylko po zacienionych uliczkach. Wracamy do portu gdzie panuje trochę niższa temperatura. Szczęściem jest rozległy. Jest gdzie jeść, pić a nawet spać wzorem bezdomnych z Aten na ławkach w cieniu jedynego portowego drzewa.
Aby doświadczyć upadku choć o milimetr niżej trzeba by spróbować żebrania ale z uwagi na zmęczenie mi się nie chce.
Winniczek uciekający przed widelcem we francuskiej restauracji dobrze symbolizowałby prędkość z jaką upływa nam czas mimo to w niepojęty sposób udaje nam się dotrwać do wejścia na prom przed osiągnięciem wieku emerytalnego.
Od początku dziwiło nas dlaczego 36 godzinny rejs do Wenecji kosztuje niewiele więcej niż parogodzinny na Kretę. Sprawa chyba się wyjaśnia. Na Kretę MUSISZ płynąć do Wenecji nie. Cena skalkulowana jest tak żeby na kołach jechać się nie opłacało. Nie odbywa się to kosztem niczego. Prom na tej trasie jest fatalny. Klaustrofobiczny, zaniedbany, stary, obsługa chyba nędznie opłacana i nieuprzejma a całość ma tyle wspólnego z nazwą "IKARUS PALACE" co komórka na grabie i widły z pałacem Buckingham.
Prom wlecze się w takim tempie że gdyby tylko mieli wiosła chętnie zostałbym dobrowolnym galernikiem aby płynął szybciej. Ładniejsze 50% naszej małej wycieczki nalega na rozłożenie się w środku na co przystajemy niechętnie a potwierdza teorię że kobiety posiadają szósty zmysł. W nocy na pełnym morzu panuje tym razem tak wielka wilgotność że po kilku minutach na pokładzie zewnętrznym jesteśmy mokrzy jakbyśmy w odzieży weszli pod prysznic. Cały pokład jest mokry jak po solidnej ulewie. Ze współczuciem patrzę na ludzi którzy z braku miejsca rozłożyli się na wolnym powietrzu.
Prom na początku trasy przepływa wzdłuż Cyklad więc faktycznie jest na co popatrzeć. Nagle na środku morza z wody wyrastają dziesiątki wysp. Widać zabudowania, urocze zatoczki pełne łódek a po spiralnych drogach jeżdżą samochody.
Czasami na pełnym morzu widać delfiny. Niestety pozostałe 30 z 36 godzin otoczeni jesteśmy przez wielką bezkresną błękitną nicość i sama podróż okazuje się równie nużąca jak przebywanie w domu z nogą w gipsie czego miałem okazję wiosną doświadczyć.
Można spać ale ileż można, pić metaxę z colą niestety zapasy nam się kończą albo wyjść na zewnątrz popatrzeć na....no właśnie, nie ma na co. Owszem jest coś co nazywa się kasyno, Ja nazwałbym to obskurną budą a automatami na żetony. Coś co nazywa się basen, jest napełniany tylko za dnia a ma kształt i pojemność dużego nocnika.
Tym razem złośliwie prom ma dwie godziny opóźnienia, akurat wtedy gdy mógłby przypłynąć szybciej. O 10:00 wpływamy do Wenecji. Ku mojemu zdumieniu prom przepływa kanałem La Grande mijając Plac Świętego Marka. Jak na dłoni widać słynną Campanillę i Pałac Dożów. Ten ostatni z tego co widzę jest nadal w remoncie, różnica pomiędzy tym co widziałem parę lat temu jest taka że rusztowanie przesunięto o 5 metrów obok. Z ulgą opuszczamy pokład z mocnym postanowieniem jazdy motocyklem wszędzie gdzie tylko można dojechać bez dobrowolnego umieszczania się w więzieniu.
Kierujemy się na autostradę z nadzieją prucia przed siebie ile fabryka dała. Nadzieja wkrótce rozbija się o korek. Okazuje się, że tego dnia włosi postanowili wyjechać na wakacje. Ponieważ są towarzyscy to wszyscy naraz. Ponieważ jest gorąco to dla ochłody w Alpy czyli tam gdzie my. Suniemy pasem awaryjnym z prędkością 80km/h wzbudzając zazdrość w oczach kierowców samochodów i ich pasażerów stojących w 300 kilometrowym korku. Motocykl bije rekordy niskiego spalania. A włoskie autostrady rekordy w stłuczkach na km bieżący. Z ulgą płacimy 22 euro myta byle już z niej zjechać. Austria wita nas chłodno. W przeciągu 30 km temperatura spada znacząco. Witamy się na nowo z dawno nie używanymi skórzanymi kurtkami i spodniami. W stronę Niemiec podążamy wzorowo utrzymanymi lokalnymi krętymi alpejskimi drogami oraz ulicami sterylnie czystych austriackich miasteczek.
Zatrzymujemy się na obiad. Szkoda nam czasu więc z żalem odmawiam sobie miejscowego sznycla i strudla na rzecz szybko podawanej pizzy. Przed nami ostatnia okazja powykładania się na zakrętach. Motocyklistów pełno, szukają tych samych wrażeń. W pewnym miejscu i tak mnie, Radka oraz trzy poprzedzające nas ścigacze oraz samochód wymija na zakręcie szaleniec z orzeszkiem na głowie na skuterku wyposażonym w wąziutkie chińskie oponki wykładając się tak że o asfalt ściera sobie chyba uszy. Wydostajemy się na niemieckie autabany. Robi się ciemno, nocleg znajdujemy w małym miasteczku tuż przy autostradzie. Dostajemy ładny 4 osobowy pokój z łazienką. Cena ze śniadankiem 75 euro. Wieczór świętujemy w pobliskiej restauracji przy niemieckim piwie. Do pokonania ostatniego dnia zostaje nam 670 km. Rozstajemy się przyjaciółmi po drodze za Norymbergą. Jeszcze 100 km jeszcze 50 wreszcie jest Zgorzelec! Stąd kawałek do zjazdu na A2 i około 17:00 meldujemy się we Wrocławiu. Nareszcie w domu i nareszcie za parę godzin do pracy!!
Ateny. Po wyjściu z promu zostajemy bezdomnymi.
Droga z Aten do Patras.
Patras. Dłuuugie oczekiwanie na prom do Wenecji.
Cyklady
300 kilometrowy korek na włoskiej autostradzie.
Austriackie winkle.
Podsumowanie
Jeżeli czytając to co starałem się wiernie opisać doszedłeś/doszłaś do wniosku że było ciężko, miejscami bardzo ciężko, że taka podróż wymaga niejakiej determinacji a zarówno kierujący jak i pasażer narażeni są na spory stres. Masz rację. Jeżeli do takich wniosków nie doszedłeś/doszłaś to znaczy że mój opis był do chrzanu.
Jeżeli po przeczytaniu relacji wydaje Ci się że taka podróż motocyklem bez dokładnego planu z wieloma niewiadomymi to świetna trzymająca w radosnym napięciu przez wiele dni przygoda to masz rację. Jeżeli tak Ci się nie wydaje to moja relacja jest do chrzanu.
Jeżeli chciałbyś/chciałabyś wiedzieć czy warto odpowiem bez wahania, że ani ja ani moja żona nie wyobrażamy sobie obecnie innej formy spędzania urlopu.
Planuję na przyszły rok jeszcze dalszą wycieczkę i będę na forum szukał chętnych. Skoro doczytałeś do tego miejsca to taka podróż chyba Ci się podoba. Może dołączysz?
Na koniec jeszcze jeden obrazek. Nasz pobyt wywołał poruszenie nawet na Krecie. Poniżej zrzut ekranu z kreteńskiego serwisu informacyjnego www.messara-info.gr . News niestety już zniknął z wersji online strony.
[ Dodano: Wto Sie 04, 2009 10:56 pm ]
Dziękuję wszystkim za przychylne komentarze. Nie ukrywam, że motywowały mnie do zakończenia tego najdłuższego postu w historii tego forum.
Jeżeli macie jakieś pytania na które nie znajdujecie odpowiedzi w moim opisie zapraszam na "priv".
Jeszcze raz dziękuję i lewa w górę!
Dzień trzynasty do szesnastego. Powrót do domu (Ateny-Patra-Wenecja-Austria-Niemcy) ok. 1560 km na kołach i 1800 km promami
Obudził nas jakiś ruch na pokładzie. Było jeszcze ciemno więc założyłem że łajba tonie wszyscy siedzą już w szalupach ratunkowych z kapitanem włącznie a my sobie smacznie śpimy.
Okazało się że armator nam na złość postanowił bić rekord prędkości na trasie i dopłynął przed piątą rano zamiast przed ósmą. Ledwo patrzymy na oczy. Załamka. Do odpłynięcia promu z Patras do Wenecji o północy mamy zaledwie 200 kilometrów drogi i 17 godzin czasu.
Rozruch organizmu następuje przy greckiej kawie na portowych ławkach w towarzystwie śpiących bezdomnych cyganów przykrytych kołdrą obok wózka zawierającego ich dorobek życia. Bezdomnego czarnego z nogami toczonymi chyba gangreną, bez kołdry i jakiegokolwiek dobytku w wózku oraz człowieka oplątanego dziwnym metalowym rusztowaniem obejmującym pas, klatkę piersiową, dwie prowadnice wokół głowy z metalowym pierścieniem na zwieńczeniu przypominającym aureolę oraz kilka śrub M16 wkręconych jak się wydaje wprost w czaszkę. Zostaje przez nas natychmiast ochrzczony "Ironmanem". Ironman nie śpi bo rusztowanie nie pozwala mu się położyć.
Dochodzi ósma rano i 30 stopni. Zgodnie postanawiamy w tym stanie ciała i ducha mając świeżo w pamięci dantejskie sceny na ulicach darować sobie zwiedzanie Aten oraz Akropolu i nieśpiesznie jechać w stronę Patras. Droga prowadzi fragmentami stromymi skarpami wysoko wznoszącymi się wzdłuż morza. Problem sprawiają odcinki od niego oddalone gdzie temperatura zdaje się osiągać temperaturę martenowskiego pieca. Z niepokojem zerkam na cylindry czy aby nie występuje z nich już wytop surówki. Robimy częste postoje podczas których Radek gotów jest zasypiać na czymkolwiek i kiedykolwiek. Jak zaśnie to już się nie obudzi bo się usmaży więc proponuję zwiększenie tempa i szukanie miejsca odpoczynku na miejscu.
Kluczymy trochę ulicami Patras szukając po drodze do portu rękawiczek motocyklowych dla mojej żony. Zgubiła je po drodze a boję się że w Alpach przemarznie. Towar jest deficytowy. Jak go znajdujemy w dużym salonie to okazuje się że jesteśmy pierwszymi potencjalnymi kupcami od dziesięcioleci i dwie babki z obsługi dobry kwadrans zgłębiają tajniki programu magazynowego bo cena jest nieznana.
Spacer po mieście mógłby być treningiem dla kosmonautów przyszłości o ile ludzkość kiedykolwiek postanowi postawić stopę na słońcu więc ograniczamy go do minimum kręcąc się tylko po zacienionych uliczkach. Wracamy do portu gdzie panuje trochę niższa temperatura. Szczęściem jest rozległy. Jest gdzie jeść, pić a nawet spać wzorem bezdomnych z Aten na ławkach w cieniu jedynego portowego drzewa.
Aby doświadczyć upadku choć o milimetr niżej trzeba by spróbować żebrania ale z uwagi na zmęczenie mi się nie chce.
Winniczek uciekający przed widelcem we francuskiej restauracji dobrze symbolizowałby prędkość z jaką upływa nam czas mimo to w niepojęty sposób udaje nam się dotrwać do wejścia na prom przed osiągnięciem wieku emerytalnego.
Od początku dziwiło nas dlaczego 36 godzinny rejs do Wenecji kosztuje niewiele więcej niż parogodzinny na Kretę. Sprawa chyba się wyjaśnia. Na Kretę MUSISZ płynąć do Wenecji nie. Cena skalkulowana jest tak żeby na kołach jechać się nie opłacało. Nie odbywa się to kosztem niczego. Prom na tej trasie jest fatalny. Klaustrofobiczny, zaniedbany, stary, obsługa chyba nędznie opłacana i nieuprzejma a całość ma tyle wspólnego z nazwą "IKARUS PALACE" co komórka na grabie i widły z pałacem Buckingham.
Prom wlecze się w takim tempie że gdyby tylko mieli wiosła chętnie zostałbym dobrowolnym galernikiem aby płynął szybciej. Ładniejsze 50% naszej małej wycieczki nalega na rozłożenie się w środku na co przystajemy niechętnie a potwierdza teorię że kobiety posiadają szósty zmysł. W nocy na pełnym morzu panuje tym razem tak wielka wilgotność że po kilku minutach na pokładzie zewnętrznym jesteśmy mokrzy jakbyśmy w odzieży weszli pod prysznic. Cały pokład jest mokry jak po solidnej ulewie. Ze współczuciem patrzę na ludzi którzy z braku miejsca rozłożyli się na wolnym powietrzu.
Prom na początku trasy przepływa wzdłuż Cyklad więc faktycznie jest na co popatrzeć. Nagle na środku morza z wody wyrastają dziesiątki wysp. Widać zabudowania, urocze zatoczki pełne łódek a po spiralnych drogach jeżdżą samochody.
Czasami na pełnym morzu widać delfiny. Niestety pozostałe 30 z 36 godzin otoczeni jesteśmy przez wielką bezkresną błękitną nicość i sama podróż okazuje się równie nużąca jak przebywanie w domu z nogą w gipsie czego miałem okazję wiosną doświadczyć.
Można spać ale ileż można, pić metaxę z colą niestety zapasy nam się kończą albo wyjść na zewnątrz popatrzeć na....no właśnie, nie ma na co. Owszem jest coś co nazywa się kasyno, Ja nazwałbym to obskurną budą a automatami na żetony. Coś co nazywa się basen, jest napełniany tylko za dnia a ma kształt i pojemność dużego nocnika.
Tym razem złośliwie prom ma dwie godziny opóźnienia, akurat wtedy gdy mógłby przypłynąć szybciej. O 10:00 wpływamy do Wenecji. Ku mojemu zdumieniu prom przepływa kanałem La Grande mijając Plac Świętego Marka. Jak na dłoni widać słynną Campanillę i Pałac Dożów. Ten ostatni z tego co widzę jest nadal w remoncie, różnica pomiędzy tym co widziałem parę lat temu jest taka że rusztowanie przesunięto o 5 metrów obok. Z ulgą opuszczamy pokład z mocnym postanowieniem jazdy motocyklem wszędzie gdzie tylko można dojechać bez dobrowolnego umieszczania się w więzieniu.
Kierujemy się na autostradę z nadzieją prucia przed siebie ile fabryka dała. Nadzieja wkrótce rozbija się o korek. Okazuje się, że tego dnia włosi postanowili wyjechać na wakacje. Ponieważ są towarzyscy to wszyscy naraz. Ponieważ jest gorąco to dla ochłody w Alpy czyli tam gdzie my. Suniemy pasem awaryjnym z prędkością 80km/h wzbudzając zazdrość w oczach kierowców samochodów i ich pasażerów stojących w 300 kilometrowym korku. Motocykl bije rekordy niskiego spalania. A włoskie autostrady rekordy w stłuczkach na km bieżący. Z ulgą płacimy 22 euro myta byle już z niej zjechać. Austria wita nas chłodno. W przeciągu 30 km temperatura spada znacząco. Witamy się na nowo z dawno nie używanymi skórzanymi kurtkami i spodniami. W stronę Niemiec podążamy wzorowo utrzymanymi lokalnymi krętymi alpejskimi drogami oraz ulicami sterylnie czystych austriackich miasteczek.
Zatrzymujemy się na obiad. Szkoda nam czasu więc z żalem odmawiam sobie miejscowego sznycla i strudla na rzecz szybko podawanej pizzy. Przed nami ostatnia okazja powykładania się na zakrętach. Motocyklistów pełno, szukają tych samych wrażeń. W pewnym miejscu i tak mnie, Radka oraz trzy poprzedzające nas ścigacze oraz samochód wymija na zakręcie szaleniec z orzeszkiem na głowie na skuterku wyposażonym w wąziutkie chińskie oponki wykładając się tak że o asfalt ściera sobie chyba uszy. Wydostajemy się na niemieckie autabany. Robi się ciemno, nocleg znajdujemy w małym miasteczku tuż przy autostradzie. Dostajemy ładny 4 osobowy pokój z łazienką. Cena ze śniadankiem 75 euro. Wieczór świętujemy w pobliskiej restauracji przy niemieckim piwie. Do pokonania ostatniego dnia zostaje nam 670 km. Rozstajemy się przyjaciółmi po drodze za Norymbergą. Jeszcze 100 km jeszcze 50 wreszcie jest Zgorzelec! Stąd kawałek do zjazdu na A2 i około 17:00 meldujemy się we Wrocławiu. Nareszcie w domu i nareszcie za parę godzin do pracy!!
Ateny. Po wyjściu z promu zostajemy bezdomnymi.
Droga z Aten do Patras.
Patras. Dłuuugie oczekiwanie na prom do Wenecji.
Cyklady
300 kilometrowy korek na włoskiej autostradzie.
Austriackie winkle.
Podsumowanie
Jeżeli czytając to co starałem się wiernie opisać doszedłeś/doszłaś do wniosku że było ciężko, miejscami bardzo ciężko, że taka podróż wymaga niejakiej determinacji a zarówno kierujący jak i pasażer narażeni są na spory stres. Masz rację. Jeżeli do takich wniosków nie doszedłeś/doszłaś to znaczy że mój opis był do chrzanu.
Jeżeli po przeczytaniu relacji wydaje Ci się że taka podróż motocyklem bez dokładnego planu z wieloma niewiadomymi to świetna trzymająca w radosnym napięciu przez wiele dni przygoda to masz rację. Jeżeli tak Ci się nie wydaje to moja relacja jest do chrzanu.
Jeżeli chciałbyś/chciałabyś wiedzieć czy warto odpowiem bez wahania, że ani ja ani moja żona nie wyobrażamy sobie obecnie innej formy spędzania urlopu.
Planuję na przyszły rok jeszcze dalszą wycieczkę i będę na forum szukał chętnych. Skoro doczytałeś do tego miejsca to taka podróż chyba Ci się podoba. Może dołączysz?
Na koniec jeszcze jeden obrazek. Nasz pobyt wywołał poruszenie nawet na Krecie. Poniżej zrzut ekranu z kreteńskiego serwisu informacyjnego www.messara-info.gr . News niestety już zniknął z wersji online strony.
[ Dodano: Wto Sie 04, 2009 10:56 pm ]
Dziękuję wszystkim za przychylne komentarze. Nie ukrywam, że motywowały mnie do zakończenia tego najdłuższego postu w historii tego forum.
Jeżeli macie jakieś pytania na które nie znajdujecie odpowiedzi w moim opisie zapraszam na "priv".
Planuję dalszą podróż w przyszłym roku. Władywostok jednak nie jest w planach chociaż kto tam wieMarek73 pisze:Tak się w ciemno nie deklaruj, bo się może okazać, że Rzeźnia do Władywostoku będzie leciałKożuch pisze:W przyszłym roku musimy jechac razem i połaczyć grupy
Niestety jestem totalnym leniem jeżeli chodzi o robienie zdjęć. Wkleiłem tutaj wszystko co się nadawało do wklejenia.StesiU pisze:czekałem na tą relacje ale gdzie są zdjecia, wiecej zdjęć prosze
Wiem że nasi znajomi z Krety czytają ten wątek, nie czytałem żadnych protestów na e-maila więc jestem pewien że się nie pomyliłemh8red pisze:Że się zapytam. Na pewno Sula? Może Tula? Byłem w Grecji prawie rok i nie spotkałem się z takim imieniem. Ale też może nie szukałem za ostro
Jeszcze raz dziękuję i lewa w górę!
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Świetne. Szkoda, że już koniec. Może forumowicze zgodziliby się wspólnie zasponsorować Tobie jakiś następny wyjazd, żeby mogli poczytać pisane tak ciętym językiem relacje.
Przy okazji (ktoś już to wspominał) redakcja miesięcznika Motocykl (jak się nie mylę) przewiduje nagrody za takie reportaże przyjęte do druku. Myslałeś o tym ?
Przy okazji (ktoś już to wspominał) redakcja miesięcznika Motocykl (jak się nie mylę) przewiduje nagrody za takie reportaże przyjęte do druku. Myslałeś o tym ?
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
-
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Rozważałeś pisanie książek podróżniczych? Wyprawa ekstra, ale opis po prostu nieziemski. Aż się popłakałam ze śmiechu, jak podążając za prekolumbijską mapą dotarliście na nieistniejące przejście graniczne.
- Tomek_
- Posty: 408
- Rejestracja: 06 czerwca 2009, 00:23
- Motocykl: virago535.jpg
- Lokalizacja: Dębica
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
omg, juz nie daje rady czytac bo póżno, jutro skoncze
gratuluje wycieczki
super sprawa
gratuluje wycieczki
super sprawa
Św.Krzysztof jeździ z tobą wyłącznie do 120 km/h Przy większych prędkościach swoje miejsce oddaje Św.Piotrowi
- Grzegorzz
- Posty: 57
- Rejestracja: 13 lipca 2009, 11:52
- Motocykl: Yamaha Virago 1100
- Lokalizacja: okolice Wrocławia
- Wiek: 60
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Fajny tekst, chylę czoła
- rembrandtin
- Posty: 493
- Rejestracja: 25 czerwca 2008, 15:10
- Motocykl: 535
- Lokalizacja: Pilawa
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Nawet jeśli ktoś nie doszedł do takich wniosków to i tak Twój opis nie był do chrzanu a wręcz przeciwnie, jest on po prostu REWELACYJNY.rzeznia_numer_5 pisze:Jeżeli do takich wniosków nie doszedłeś/doszłaś to znaczy że mój opis był do chrzanu.
Chylę czoło.
- szwaga
- Posty: 850
- Rejestracja: 08 grudnia 2008, 10:19
- Motocykl: WildStar-czarniutki
- Lokalizacja: Ząbkowice Śląskie
- Wiek: 56
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
jestem za - zrzucamy się i niech rzeźnia dalej opisuje bo nie wiem co ja teraz będę czytał z taaaakim zaciekawieniem i z tchem zapartymBlunio pisze:Może forumowicze zgodziliby się wspólnie zasponsorować Tobie jakiś następny wyjazd, żeby mogli poczytać pisane tak ciętym językiem relacje
Rzeźnia - następnym razem jak się spotkamy masz u mnie browara
Ostatnio zmieniony 07 sierpnia 2009, 08:53 przez szwaga, łącznie zmieniany 1 raz.
- wemar
- Posty: 268
- Rejestracja: 15 maja 2009, 18:26
- Motocykl: Road Star 1700
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Wiek: 60
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Przeczytałem. Ciurkiem. Niektóre fragmenty po dwa, a nawet trzy razy. Nie żebym musiał czytać kilka razy, by raz zrozumieć. Po prostu fajnie się czytało.
Chętnie bym się podpiął pod podobną wyprawę, ale na Virówce ciągle byłbym znikającym punktem ... w lusterku. Chyba, że przez zimę znajdę sposób, by 750-kę rozwiercić do przynajmniej do 1500
Chętnie bym się podpiął pod podobną wyprawę, ale na Virówce ciągle byłbym znikającym punktem ... w lusterku. Chyba, że przez zimę znajdę sposób, by 750-kę rozwiercić do przynajmniej do 1500
Jeżdżę, bo lubię.
- Kożuch
- Posty: 3443
- Rejestracja: 11 maja 2008, 17:11
- Motocykl: Virago 750,VL 1500,CB1300,XV1900, FJR1300
- Lokalizacja: Poznań Góra
- Wiek: 48
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Daj spokój, jak Mistaro na 250 objechał ze mna Polskę dookoła a Ty się martwisz że 750 nie da rady? Zależy od kierowcy nie od motocyklawemar pisze:na Virówce ciągle byłbym znikającym punktem
- Winnetou
- Posty: 3713
- Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
- Motocykl: niemiecki
- Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
- Wiek: 57
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Pozdrowienia dla Wrobla i jego 1700ccKożuch pisze:Zależy od kierowcy nie od motocykla
Jedni umieją drudzy"umią"...
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
- wemar
- Posty: 268
- Rejestracja: 15 maja 2009, 18:26
- Motocykl: Road Star 1700
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Wiek: 60
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Przeczytałem opis wyprawy i wyszło mi, że oni się rozkręcali tam gdzie ja się zwykle "skręcam" i w tym wypadku ewidentnie zalezy to od sprzętu.Kożuch pisze:Daj spokój, jak Mistaro na 250 objechał ze mna Polskę dookoła a Ty się martwisz że 750 nie da rady? Zależy od kierowcy nie od motocykla
Jeżdżę, bo lubię.
- rzeznia_numer_5
- Posty: 1983
- Rejestracja: 17 maja 2008, 21:32
- Motocykl: pogniecione ścierwo
- Lokalizacja: Trafalmagoria
- Wiek: 112
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Sprawa podstawowa w czasie jazdy w grupie wg. mnie jest taka, że jedzie się w taki sposób jaki umożliwia "konfiguracja" grupywemar pisze:Kożuch pisze:Przeczytałem opis wyprawy i wyszło mi, że oni się rozkręcali tam gdzie ja się zwykle "skręcam" i w tym wypadku ewidentnie zalezy to od sprzętu.
To że wiele zależy od jeźdźca udowodnili w ten weekend Ferdo i Rafał na Virago 535. Wracaliśmy w 6 motocykli 120 km do Wrocławia. Dwukrotnie odmówili jazdy na czele grupy i nie zniknęli w lusterku ani razu Pozostałym niedowiarkom szcżęki mocno opadły
W większym natłoku sprzętu na trasie zawsze można podzielić się na dwie mniejsze grupki ("dawców" i "rencistów" na przykład) nomenklatura obojętna , wystarczy że w obu prowadzący zna dobrze trasę i punkt docelowy. Ułatwia to przy okazji przemieszczanie bo nie robi się brazylijski tasiemiec
To tyle moich przemyśleń na ten temat.
Ostatnio zmieniony 10 sierpnia 2009, 10:04 przez rzeznia_numer_5, łącznie zmieniany 1 raz.
- Ferdo
- Posty: 297
- Rejestracja: 03 marca 2008, 08:03
- Motocykl: DRAGSTAR 1100
- Lokalizacja: Wrocław
- Wiek: 51
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Gratulacje za fajowski opis całej wyprawy
Jakbyś chciał temu nadać szlif pisarski to się do mnie zgłoś - dodamy parę rymów, spasujemy słówka i Pulizzera mamy w kieszeni!!
Mam nadzieję, że opadnięte szczęki wróciły już na swoje miejsca?
Jakbyś chciał temu nadać szlif pisarski to się do mnie zgłoś - dodamy parę rymów, spasujemy słówka i Pulizzera mamy w kieszeni!!
A no tak, potwierdzam, staraliśmy się z Rafałem (czarnyrm) nie dać się większym pojemnością i jak wynika ze zdania posiadacza największej z nich jaka zaistniała w naszej ekipie, udało się to nam całkowicie. W końcu jak jazda w grupie to w grupie...rzeznia_numer_5 pisze: To że wiele zależy od jeźdźca udowodnili w ten weekend Ferdo i Rafał na Virago 535. Wracaliśmy w 6 motocykli 120 km do Wrocławia. Dwukrotnie odmówili jazdy na czele grupy i nie zniknęli w lusterku ani razu Pozostałym niedowiarkom szczęki mocno opadły
Mam nadzieję, że opadnięte szczęki wróciły już na swoje miejsca?
- czarnyrm
- Posty: 42
- Rejestracja: 07 czerwca 2008, 09:39
- Motocykl: Virago 535
- Lokalizacja: Zd-Wola/Wrocław
- Wiek: 38
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
...a ja dodam, że momentami było 140 i Virażka 535 z prędkości 110km/h do 140km/h nie mam problemów...podręcić lekko manetkę i idzie jak burza:P
...co do weekendu to naprawdę świetny spontan:)
...co do weekendu to naprawdę świetny spontan:)
"jeździć-znaczy wolność"
-
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
tak tak.. potwierdzam - szacun
-tego się nie da wytlumaczyć
-tego się nie da wytlumaczyć
- czarnyrm
- Posty: 42
- Rejestracja: 07 czerwca 2008, 09:39
- Motocykl: Virago 535
- Lokalizacja: Zd-Wola/Wrocław
- Wiek: 38
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
...Przeczytałem, w końcu przeczytałem po długich ukrywaniach się przed kierownikiem co skłoniło do tego, że co chwilka musiałem minimalizować forum...
...Wyprawa niesamowita!!! opis tak samo:)...a zdanie "Zaczynamy być poirytowani i jakby czymś wkurwieni solidaryzując się irytacją i wkurwieniem z otoczeniem"...po prostu mnie zabił hehe...
Świetna sprawa:)
...Wyprawa niesamowita!!! opis tak samo:)...a zdanie "Zaczynamy być poirytowani i jakby czymś wkurwieni solidaryzując się irytacją i wkurwieniem z otoczeniem"...po prostu mnie zabił hehe...
Świetna sprawa:)
"jeździć-znaczy wolność"
-
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Super wyprawa i jeszcze lepszy opis. Rzeźnia jestem pełen podziwu. Wyprawa w deche
- bruno-rz
- Posty: 427
- Rejestracja: 12 kwietnia 2009, 22:44
- Motocykl: Virago 535
- Lokalizacja: Rzeszów
- Wiek: 45
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
rzeznia_numer_5
Tekst wciagający jak chodzenie po bagnach
A tak na poważniwe, to przeczytałem i banan nie schodził mi z twarzy podczas czytania i dwa dni po
Dałem do przeczytania małżonce, która za motorami nie przepada, a potem teśćiowi który, motóry ogląda przez szybe w oknie lub na obrazkach w książkach i jest namiętnym czytaczem i bibliofilem z "własną biblioteką". Oboję stwierdzili (ja zresztą też) że powinienieś zająć się pisaniem książek (lub chodźby pamiętników).
Dawno nie czytałem czegoś tak wciągającego.
Z chęcią posłuchałbym tych opowieści przy
Tekst wciagający jak chodzenie po bagnach
A tak na poważniwe, to przeczytałem i banan nie schodził mi z twarzy podczas czytania i dwa dni po
Dałem do przeczytania małżonce, która za motorami nie przepada, a potem teśćiowi który, motóry ogląda przez szybe w oknie lub na obrazkach w książkach i jest namiętnym czytaczem i bibliofilem z "własną biblioteką". Oboję stwierdzili (ja zresztą też) że powinienieś zająć się pisaniem książek (lub chodźby pamiętników).
Dawno nie czytałem czegoś tak wciągającego.
Z chęcią posłuchałbym tych opowieści przy
ELITARNA LOŻA SZYDERCÓW
-
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
tekst jest naprawdę świetny, mieliście fajną przygodę
kongratulejszons
kongratulejszons
- Regis
- Posty: 163
- Rejestracja: 17 września 2008, 14:27
- Motocykl: 883N Iron '11
- Lokalizacja: Jordanów/Londyn
- Wiek: 45
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Szacunek za trase i jeszcze wiekszy za opis!!
-
- Status: Offline
Re: Wyprawa na Kretę.
Rzeźnia,przez takich jak Ty, nie zrealizowałem dzisiejszych planów.
Zamiast czyścić virażkę - czytałem. Zamiast iść do babci na placek - czytałem
Zamiast iść na działkę po owoce - czytałem. Zamiast....Nieważne. Po prostu nie zrobiłem nic.
Ale nie mam do Ciebie żalu. Czytałem z zainteresowanie, przyjemnością, podziwem.
Zazdroszczę życzliwie. Jestem pełen uznania.
Ps.
Mam pomysł na kolejną trasę. Litwa-Łotwa-Estonia-Finlandia. Jeżeli jest kasa, zdrowie, można jechać dalej i zahaczyć o Norwegię. "Zaliczyłem wspomnianą trasę (nie dot. Norwegii w 2004r), niestety, nie motocyklem tylko samochodem.
http://agartposter.republika.pl/
Pozdrawiam
Zamiast czyścić virażkę - czytałem. Zamiast iść do babci na placek - czytałem
Zamiast iść na działkę po owoce - czytałem. Zamiast....Nieważne. Po prostu nie zrobiłem nic.
Ale nie mam do Ciebie żalu. Czytałem z zainteresowanie, przyjemnością, podziwem.
Zazdroszczę życzliwie. Jestem pełen uznania.
Ps.
Mam pomysł na kolejną trasę. Litwa-Łotwa-Estonia-Finlandia. Jeżeli jest kasa, zdrowie, można jechać dalej i zahaczyć o Norwegię. "Zaliczyłem wspomnianą trasę (nie dot. Norwegii w 2004r), niestety, nie motocyklem tylko samochodem.
http://agartposter.republika.pl/
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 15 września 2009, 09:52 przez jori, łącznie zmieniany 1 raz.