Słupy Heraklesa

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

Słupy Heraklesa
Chęć obejrzenia tego ciekawego europejskiego zakątka nurtowała mnie od dłuższego czasu. Ciekawość była podsycana od czasu do czasu Waszymi relacjami z wypraw czy to właśnie w to miejsce, czy do innych równie odległych i tajemniczych krain. Specjalnie nie obnosiłem się ze swoimi zamiarami, ale po cichu gromadziłem niezbędne wyposażenie, informacje, szykowałem swoją Virażkę i przede wszystkim ciułałem grosz do grosza, euro do eura i ceny do centa.
Sam motocykl był utrzymywany w bieżącej sprawności technicznej, wiec przed odjazdem wymieniłem mu olej w silniku, filtr oleju i powietrza oraz świeczki. Poprzednio używane świece pracowały bez zarzutu, miały piękny kolorek kawy z mlekiem, wiec trafiły do piórnika "na wszelki wypadek".
Z wyposażenia indywidualnego postanowiłem wziąć swój strój motocyklowy z kordury (oczywiście bez podpinek), buty lotnika zapinane na zamek błyskawiczny, śpiwór, karimatę, pałatkę (taki rodzaj namiociku na jednym słupku mocowanego szpilkami do ziemi), kuchenkę gazową a właściwie palnik z kartuszem, kpl. garnczków z nierdzewnej stali, sztućce, termos, metalowy kubek - taki półlitrowy. Do tego trochę jedzenia (garść kabanosów, chleb sandomierski, trochę konserw i zupek w proszku). Za przewodnik służył mi książkowy atlas Europy (nie dorobiłem się nawigacji). O rzeczach osobistych nie będę się rozpisywał. Na protesty i powątpiewania bliższej i dalszej rodziny nie zważając zostawiłem im jednak dane dostępowe do konta, zawarłem ubezpieczenie na pokrycie kosztów ew. leczenia za granicą i w sobotę 6 sierpnia ok. godz. 8 na koła Virażki zaczęły się nawijać pierwsze kilometry. W sakwach rozmieściłem pałatkę, spiżarkę i kuchnię, na bagażnik trafił śpiwór (gruby jakiś jak cholera, ale jak się okazało jest to zaletą), reszta wyposażenia w brezentowej torbie znalazła miejsce na siedzeniu pasażera. Okazało się to zaletą, bo się można było wygodnie opierać. Nie bardzo wiedziałem co zrobić z plecaczkiem z podręcznymi rzeczami, więc trafił na śpiwór, przytroczmy siatką do torby. Trochę wyglądałem jak wóz cygański, ale z Google Maps syn wyczytał że w jedną stronę czeka mnie tak z grubsza 3700 km, więc wypadało coś wziąć na drogę. Więc je napocząłem .... CDN.
Ostatnio zmieniony 01 września 2011, 13:31 przez Blunio, łącznie zmieniany 1 raz.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: DAREK.S »

No i pięknie, zaczyna się kolejna ciekawa opowieść. :rock: Ziarno ciekawości zasiane, czekamy na dalszy ciąg historii :)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
kris70
Posty: 613
Rejestracja: 13 czerwca 2011, 11:40
Motocykl: VTX 1300
Lokalizacja: Mysłowice
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: kris70 »

Początek rewela...... :bravo: :chopper: :bravo:
"...jeśli Bóg drzwi zamyka,to otwiera okno..."
Awatar użytkownika
Schwartzu
Posty: 1805
Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Schwartzu »

Jadymy, jadymy! :D

:bravo:
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
Misin1
Posty: 26
Rejestracja: 30 kwietnia 2011, 15:53
Motocykl: Virago 535 - 96r
Lokalizacja: wielkpolska Czarnków
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Misin1 »

Świetnie się to czytało.
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

Schwartzu pisze:Jadymy, jadymy!
Nie poganiaj. Przecież nastodniowej eskapady nie opiszę w 5 minut. Poza tym wziąłem z Ciebie przykład. Na jednym zdjęć z Twojej wyprawy widzę jak skrzętnie notujesz w kajeciku cosik. Chyba to nie była tworzona lista zakupów, tylko diariusz z podroży. Więc i ja codziennie w ramach relaksu na szybko ponotowałem co najważniejsze, tak że będę w stanie odtworzyć samą drogę, popasy a i co ciekawsze zdarzenia opisać. Cierpliwości :D
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
Schwartzu
Posty: 1805
Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Schwartzu »

Blunio pisze:Chyba to nie była tworzona lista zakupów, tylko diariusz z podroży.
Owszem, zgadza się. Mam taki kajecik w którym notuje sobie przebiegi, miejsca które odwiedzam i najciekawsze wydarzenia :) Takie dajmy na to dzienniki motocyklowe ;)
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: stazbig »

:bravo: Może i mnie się jeszcze uda opowiedzieć Wam jakąś historię. Gdzieś na forum już było że życie zaczyna się po 60-ce.
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Awatar użytkownika
Winnetou
Posty: 3713
Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
Motocykl: niemiecki
Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
Wiek: 57
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Winnetou »

stazbig pisze:: Gdzieś na forum już było że życie zaczyna się po 60-ce.
Nie po 60-tce tylko w...60-tych :bravo:
Jedni umieją drudzy"umią"...

"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: stazbig »

Kwestia interpretacji, podobnie jak z "umieją i umią" :mrgreen:
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Awatar użytkownika
kyller
Posty: 2198
Rejestracja: 13 marca 2008, 11:05
Motocykl: pożyczony XV1000
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 55
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: kyller »

stazbig pisze::bravo: Może i mnie się jeszcze uda opowiedzieć Wam jakąś historię. Gdzieś na forum już było że życie zaczyna się po 60-ce.
po 80 ale chodziło o 80 mph :lol:
Awatar użytkownika
MAD
Posty: 117
Rejestracja: 19 lutego 2011, 02:04
Motocykl: Drag 1100 CL
Lokalizacja: Warszawa
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: MAD »

Schwartzu pisze:Jadymy, jadymy! :D

:bravo:
Schwartzu ma rację. Blunio jeśli musisz dzielić to na tomy, a nie odcinki.

Sam trochę i bez przekonania myślałem o dalekich krajach. Wyjaśniam to "bez przekonania" - po Hiszpanii pojeździć bym chciał, ale ta trasa w dwie strony mnie zraża. Nie dystans, ale te 7000km bezwarunkowo wolałbym w Hiszpanii. Szukałem jakiegoś rozsądnego transportu, ale się nie udało (na razie). Blunio, rozważałeś taką opcję? Może masz informacje?

A teraz uprzejmie proszę o dokończenie tomu. Z ilustracjami oczywiście.
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

MAD pisze:proszę o dokończenie tomu. Z ilustracjami oczywiście
Tu będzie mały problem, bo jeszcze nie założyłem sobie konta na jakimś "wieszaku" do zdjęć. Nie było po prostu takiej potrzeby. Ale chyba nic straconego. Ale ... ad rem :P
Opisałem już przygotowania, pewnie nie dodałem najważniejszego, a mianowicie ile byłem gotów stracić. Otóż w gotówce wziąłem ze sobą 1100 ?, do tego karta płatnicza z paroma tysiakami na koncie. Zaplanowałem, że bieżące wydatki na autostrady, hotele i kempingi będę regulował gotówką, kartą natomiast za paliwo, bo na większości stacji posiadają możliwość płatności bezgotówkowych.
A więc w sobotę z rana wrzuciłem torbę na siedzenie, przywiązałem taśmą do uchwytów i byłem w zasadzie gotowy, bo pozostałe rzeczy zapakowałem już poprzedniego dnia. Szanownej małżonki nie było, bo bawiła u siostry w Giżycku, więc żegnał mnie tylko syn. Było to o tyle komfortowe, że obyło się bez szeregu uwag typu "uważaj na siebie" , "zakładaj szalik" i "nie sikaj pod wiatr", w zasadzie wystarczył uścisk dłoni. Którą wkrótce nacisnąłem czerwony przycisk obok rolgazu, prąd w uzwojeniach rozrusznika zakręcił wałem, kolejne wybuchy w cylindrach jęły przeć na tłoki, które zmusiły korbowody do pracowitego schylania się nad wykorbieniami wału i obracania go. Nie było czasu na zbędne rozmyślania, trzeba było wydostać się z Warszawy na prostą. Ulice Powstańców Śląskich, Połczyńska - wkrótce światła się skończyły i zaczęła prosta, która wkrótce przekształciła się w autostradę do Poznania i dalej. Pogoda idealna, chłodny poranek przekształcił się w słoneczną pogodę z umiarkowanym wiaterkiem. Założyłem na autostradzie prędkość przelotową 120 km/h i w zasadzie się jej trzymałem. Pierwsze tankowanie na MOP Police, spalanie 4,40. Drugie tankowanie w m. Lutol, spalanie 4,95, trzecie tankowanie gdzieś przed granicą, spalanie 5,0. Wreszcie granica, można nawet powiedzieć że został przekroczony Rubikon.
Wkrótce po przekroczeniu granicy przeciwległy pas autostrady zablokowany przez przewróconą ciężarówkę - Tira, a mój przez pojazdy ratunkowe (Polizei, Feuerwehr itp.). Objazd przez stację Shella. Ale radość nie trwała długo, po parudziesięciu km, akurat na zwężeniu autostrady blokuje się mój kierunek jazdy. Gdzieś na czele kolumny widać kłęby dymu, słychać wycie syren. Nadzieja na rychłe wznowienie jazdy przemienia się w trzygodzinne oczekiwanie. Nawiasem mówiac owo zwężenie powodowało, że nawet motocyklem nie szło się przecisnąć. Niemcy wiele sobie nie robią z powstałej niedogodności, tylko wyciągają kosze w wałówkami i zaczyna się konsumpcja. Ukraińcy z busa puszczają skoczne ichne discopolo, niektórzy wyciągają się na leśnej ściółce. Koniec sielanki wróży przybycie ratunkowego śmigłowca i rzeczywiście po półgodzinie kolumna rusza. Muszę przyznać że teutońska dyscyplina spowodowała, że przejście z majówki do gotowości do jazdy trwało nie dłużej jak trzy minuty.
Korek
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
W atmosferze pikniku:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Wreszcie obwodnica Berlina, wkrótce zjazd na drogę "9" wiodącą jak strzelił do Norymbergi, ale daje o sobie znać późna godzina i zapadający zmrok. Skręcam w zjazd oznaczony Brück i po paru kilometrach ukazuje się miasteczko. A na jego przedmieściu dwóch policjantów trzepiących polskiego busa, wyładowanego oponami, w wyglądu "lekko" używanymi. Nie narzucając się policjantom, aby nie być posądzonym o przeszkadzaniu w czynnościach urzędowych, poczekałem aż zwrócą na mnie uwagę, co zresztą wkrótce nastąpiło. Pytam o hotel, oni tłumaczą, ale widząc moją minę proponują pilotowanie, na co ochoczo się zgadzam. Zbieraczom opon zostaje odpuszczone, a ja jade za radiowozem aż do hotelu Shützenhaus, który wygląda na siedzibę tutejszego bractwa kurkowego. Po krótkich negocjacjach dostaje klucz do pokoju, który okazuje się być bardzo ciekawie i oryginalnie wyposażony. Broni tu nie było, ale na ścianach korytarza wisiało pare wiekowych Mauserów. Motocykl pozwolono mi wprowadzić do dużej szopy, w której stał na honorowym miejscu Ducati właściciela i kilkanaście rowerów dla gości, bo okolica hotelu chyba wypoczynkowa, o czym mogą świadczyć dopiski do sąsiednich miejscowości "baden". Nawiasem mówiąc w szopie porządek, jakiego nie ma w domu niejedna gospodyni. Wiadomo - ordnung must sein. Z przyjemnością zapadłem w sen na puchowych piernatach. Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Tego dnia udało się przejechać ok. 650 km.
Ostatnio zmieniony 09 września 2011, 10:40 przez Blunio, łącznie zmieniany 3 razy.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: stazbig »

Co jest :?: : , tyle godzin po publikacji a ja pierwszy :bravo:
No to w takim razie za innych :bravo: :bravo: :bravo:
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

stazbig pisze:No to w takim razie za innych :bravo:
Dzięki :cool:
Drugi dzień rozpoczął się niewinnie. Dobre śniadanie w swojskiej atmosferze strzeleckiego klimatu, który podkreślały liczne obrazy na ścianach, które kiedyś służyły jako cele, o czym świadczyły liczne przestrzeliny oraz wypchane zwierzątka futerkowe. Z większych eksponatów zwierzątek były na ścianach rogi. Niespieszny wyjazd około godziny 9 i zaraz po wjeździe na autostradę załamanie pogody. Niewinny z początku deszczyk przerodził się w dość intensywny opad, które miał mi towarzyszyć przez następne 100 km. Strój z kordury jakoś dobrze dawał sobie radę z wodą, tak że nie sięgałem po zapasowe spodnie z goreteksu, którymi wypchałem wolne miejsce w jednej z sakw. Gorzej z butami. Po kilkunastu minutach testowania ich wodoodporności poczułem pierwsze strumyki wody na stopach. Trochę pomogło ustawienie nóg na silniku, robiło się nawet błogociepło, problem jednak w tym, że obcasy zaczęły tracić swoją stałą konsystencję i miały tendencję do przyklejania się do karterów. Generalnie drugiego dnia więcej sensacji nie było, przez pozostałą część dnia sechłem na motocyklu. Pod koniec podróżny nawet byłem całkiem suchy, no poza wnętrzem butów. Te dostały niezłą szkołę, w środku mokre, na zewnątrz przypieczone. Tego dnia udało mi się dojechać do Rheinau-Freistett. W hotelu Zum Waldhorn z początku nie mogłem się dogadać, aż przemiłe dziewczyny zaproponowały mówienie po ... polsku. Po prostu trafiłem na Polki.
Tego dnia tankowałem cztery razy, spalanie wyszło 4,31; 4,82; 4,57; 4,50. Po dwóch dniach miałem przejechane ok. 1.300 km.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
kris70
Posty: 613
Rejestracja: 13 czerwca 2011, 11:40
Motocykl: VTX 1300
Lokalizacja: Mysłowice
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: kris70 »

czytam z zapartym tchem..... :bravo:
"...jeśli Bóg drzwi zamyka,to otwiera okno..."
Awatar użytkownika
pisior
Posty: 5366
Rejestracja: 21 sierpnia 2009, 12:55
Motocykl: 535,1100 1500 1255
Lokalizacja: kostrzyn nad odra
Wiek: 46
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: pisior »

ja tyz :bravo:
Obrazek
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

kris70 pisze:czytam
Cieszę się że czytacie moje wypociny, mam przynajmniej jakąś motywację :P
Dzień III zaczął się tradycyjnie. Do termosu zrobiłem sobie gorącej herbaty, bo czy to deszcz, czy zimno czy też gorąco, najlepiej pragnienie gaszę gorącą herbatą. Takie zboczenie ... Na dole w hotelu już czekało na mnie śniadanie, które spożywałem w towarzystwie kota - z wyglądu rasa niebieski brytyjski. Kocisko rozpuszczone, nawet rozwalił się na stole obok mnie.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Korzystał z okazji, bo była tylko jedna pani z obsługi (tym razem Niemka), a ja byłem jedynym gościem w hotelu. Potem poszedłem wyprowadzić maszynę z garazu, bo i takie coś było mi udostępnione. Moja Virka spędziła noc w doborowym towarzystwie, bo skrzynek z opróżnionymi butelkami przez gości hotelowych. A było tego, oj było, chyba nieprawdą jest że tylko Polacy mają nadmierne spożycie. Do tego dochodzi reminiscencja, że w każdej niemieckiej mieścinie czy wiosce jest hotel, takie przynajmniej jest moje przekonanie. Co do współpracy z niemieckimi kierowcami na autobahnie, to nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Pełna kultura i współpraca. Natomiast w korku - a był taki w okolicach Norymbergi - raczej nie wykazują chęci przepuszczenia motocykla. Ich reakcję można określić jako pełną obojętność.
Ale już czas ... jeszcze brezentowa torba na tylne siedzenie i w drogę.
Tym razem już nie padało, więc na samotnego jeźdźca uwziął się tym razem wiatr. Taka była dokuczliwa franca, że tworzyła różne turbulencje, targała głową, huczała w uszach. Do tego każdy wyprzedzany TIR tworzył zawirowania, które próbowały wydrzeć mnie z kombinezonu albo przynajmniej udusić jego kołnierzem. Ale kto powiedział, że ma być lekko ? Do tego godziny spędzone za kierownicą sprzyjają myśleniu (pochlebiam sobie, hehe). Więc wymyśliłem, że głównym źródłem opisanych problemów jest posiadana szyba motocyklowa. Niby oryginalna, ale za mała i nie dość że nie pomaga (no może trochę zmniejsza napór wiatru na pierś), to wytwarza zawirowania i wzmiankowane turbulencje. Do tego przeprowadzone badania empiryczne wykazały, że przedłużenie szyby chociażby poprzez ustawienie nad nią dłoni znacznie poprawia opływ powietrza. Teraz pozostało wymyślenie, jak wyniki badań zrealizować.
Wkrótce żegnam gościnną ziemię niemiecką i zaczyna się VOYAGE VOYAGE (http://streemo.pl/Portal/3361,Film,jare ... OYAGE.html). I jeszcze do tego SCHODY - i to pod górkę. Rozpuszczony niemieckim porządkiem, a zwłaszcza regularnością stacji benzynowych co 50 km i ich oznaczeniem (podana odległość do najbliższej i do następnej) przegapiłem jakieś Aire (zjazd z autostrady), na którym była właśnie stacja benzynowa. Była :shock: Odległość do następnej nie podana, a ja jadę już na rezerwie. Zaczyna się robić coraz ciekawiej. Postanawiam opuścić autostradę. Mały punkt poboru opłat, nikogo z obsługi tylko automaty podobne do jednorękich bandytów, pełne różnych dziurek i szczelin i pobłyskujące światełkami. Włożyłem do jednej ze szczelin pobrany uprzednio bilet - ale coś pomerdałem, bo zero reakcji ze strony tej bezdusznej maszyny. Napisy też w jakimś dziwnym języku :pomocy: Wykazałem się więc typową słowiańską pomysłowością, bo przepchnąłem moto obok szlabanu i jeden problem został definitywnie rozwiązany. Pozostał jeszcze problem paliwa. Acha, w całym tym zamieszaniu posiałem okulary przeciwsłoneczne. Pozostała na szczęście jeszcze blenda w kasku. Pyrkam sobie więc tak w trybie oszczędnościowym i wjeżdżam do jakiejś wioski. Zapytany o benzyne chłopak na skuterze wskazał za siebie i podał odległość - 6 km. Może dojadę ? A wie jadę i wjeżdżam do nastepnej wioski. Ale stacji z życiodajnym płynem nie widać. Nie widać też żadnej zywej duszy, aby kogoś zapytac. Wrteszcie widzę przemykając się pomiędzy opłotkami pacholę. Ja za nim, ale umkneło do jakiegoś domku. Stuk puk do drzwi - wychodzi tatusiek pacholęcia i okazuje się, że benzyna jeszcze za dwa kilometry. Jadę i dojeżdżam do uroczego miasteczka Clerval. Jest w nim też stacja benzynowa i ... też automat. Wkładam kartę płatniczą, na wyświetlaczu napisy - a jakże po francusku i do tego głos panienki z instrukcjami - niestety też po francusku. A paliwo nie leci, chociaż wstukałem PIN. Wreszcie nieopodal dwóch gości otwiera garage. Poproszeni o pomoc kiwają głowami nad tym cholernym automatem, wreszcie biorą za pistolet z którego leci paliwo. A mnie nie chciało. Zatankowało mi się 11,72 litra, a wiec chyba dobrze że zjechałem z tej autostrady ? Pobieżnie zwiedzam z siedzenia motocykla to urocze miasteczko i wskakuję na autostradę. Wkrótce Lyon i kolejne przeboje na bramce autostradowej. Wsadziłem bilet do tej cholernej maszyny i zaczynam wrzucać pieniądze. Chyba zabrakło mi bilonu, sytuacja patowa, zaczynają trąbić. Proszę pierwszego z trąbiących palantów żeby mi pomógł, ale nie raczy ruszyć dupy, tylko coś bulgocze palant. No to HWD ci gościu, postój sobie. Z opresji wybawia mnie dziewczyna z sąsiedniej bramki, bo rozmienia banknot (ja miałem to nieszczęście, że wjechałem w bramkę automatyczna). No nic, kolejne doświadczenie aby unikać automatów i korzystać z damskiej obsługi, coby przez to nie rozumieć. Nawiasem mówiąc to okazało się, że tym cholernym maszynom można również wtykać banknoty. I takie cholery sprytne, że nawet jeszcze rzucą groszem na odchodnym.
Dalej to już z górki, St. Etienne i w końcu La Puy (de wolaj, hehe). Nie jadę prostą drogą na południe, bo w planie jest Milau, a konkretnie to słynny most. La Puy okazuje się dość sporym miastem, którego charakterystycznym punktem jest ogromna skała pośrodku, na której wybudowano obiekt sakralny, czyli kościół. Nieopodal podobna skała, na której figura Chrystusa. Czyli coś na wzór konkurencji dla Rio lub jednego z naszych miast, którego nazwy akurat nie pomnę. Tym razem udaje mi się znaleźć kemping. Szybko rozbijam pałatkę, karimata, śpiwór i w świetle lampki czołowej (takiej mocowanej na czole - bardzo przydatna - świeci akurat tam, gdzie się patrzy i do tego wolne ręce - polecam) jeszcze gotują zupkę fasolową z torebki i jak zwykle herbatę. Tej zresztą mam zapas na cała podróż, bo herbata jest polskim napojem narodowym i nie zawsze można ją kupić na zachodzie, a przynajmniej czarną liściastą.
Tego dnia tankowałem trzy razy, spalanie wyszło 4,52; 5,20 i 4,33. Mam już najechane niecałe 2000 km.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us Wizytówka La Puy
Ostatnio zmieniony 09 września 2011, 10:44 przez Blunio, łącznie zmieniany 6 razy.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
kris70
Posty: 613
Rejestracja: 13 czerwca 2011, 11:40
Motocykl: VTX 1300
Lokalizacja: Mysłowice
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: kris70 »

Już nie tylko czytam ale i podziwiwm....Zazdroszcze przeżyć no i odwagi...hehhhhhh i co dalej i co dalej... :D z niecierpliwością czekam na kolejny "odcinek" :bravo:
"...jeśli Bóg drzwi zamyka,to otwiera okno..."
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: stazbig »

Ja tylko będę :bravo: i czekał na więcej.
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Awatar użytkownika
Jarek
Posty: 55
Rejestracja: 30 sierpnia 2011, 08:47
Motocykl: Yamaha Virago 535
Lokalizacja: Dobroszyce (Oleśnica koło Wrocławia)
Wiek: 34
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Jarek »

Wow aż mnie ciarki przeszły :-) Może kiedyś i mnie dosięgnie taka przygoda. Życzę sobie tego.
Jeździj tak jakby wszyscy chcieli Cię zabić.
viragomen
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: viragomen »

Może kolega zlokalizował jakieś wejście do tego kościoła?
Ciekawe, może jakieś schody wydrążone w skale?

Na pierwszy rzut oka obiekt wygląda na "niezdobywalną" warownię :D.
Awatar użytkownika
elrychu
Posty: 366
Rejestracja: 13 września 2007, 21:57
Motocykl: była 535, jest 750
Lokalizacja: Gliwice
Wiek: 43
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: elrychu »

moherowe berety włażą tam po tej skale, gdzież by traciły czas na szukanie schodów :D
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Blunio »

viragomen pisze:Może kolega zlokalizował jakieś wejście do tego kościoła?
Założony cel podroży determinował sposób jej realizacji. Po prostu chcąc osiągnąć "słupy" trzeba było zapie****ć i zanadto się nie oglądać. Nawet urlop ma kiedyś swój koniec, już nie wspominając o kasie.
A więc jeszcze zdjęcie z poprzedniego dnia. Zza domów widoczny czubek skały z figurą Chrystusa.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
A oto przebudzenie dnia IV podróży na kempingu.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
I przygotowania do śniadania.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Po skromnym śniadaniu szybkie pakowanie i w drogę. Dobrze powiedzieć, bo prawie dwukrotnie objechałem te miasto zanim znalazłem wylotówkę na Mende' a w konsekwencji do Milau. No i jeszcze jadąc za wskazaniami drogowskazów objechałem miasto jeszcze raz, bo jak zwykle drogowskazy tranzyt kierują jak najdalej od centrum. Trasa prowadzi raczej lokalnymi drogami i przez góry coś na wzór naszych Bieszczad. Widoki ładne, ale wkrótce zatrzymuję się i wyciągam z torby kolejną koszulkę do założenia, bo robi się dość "rześko". Kolejne zakrętu iserpentyny urozmaicają trasę, korki w mieście Mende również, aż przychodzi czas na drugie śniadania, a jakże. Się pracuje, się ma :P Na dość obszernym parkingu zajmuję stolok i ławeczkę, nożem rozpruwam puszkę ze szprotami (nikt mam nadzieję nie będzie mnie obwąchiwał) i kroję jeszcze krajowy chleb sandomierski, który będzie mi jeszcze służył do Walencji, nota bene. Na zapitkę herbata z termosu. Słoneczko zaczyna przygrzewać, robi się dość leniwie. Ciekawość budzi pojazd turystyczny na niemieckich blachach, wielkości powiedzmy naszego Autosana H-9. No i ciekawostka, dotychczas Helmuty na wczasy woziły za pojazdem przytroczone rowery, ostatnio modne stały się skuterki czy motorki. Ten gość przebił wszystko co do tej pory widziałem, bo na wakacje na przyczepie targał nie mniej ni więcej tylko SMARTA ! Można się bawić bez alkoholu ? Można !
Tę sielską atmosferę przerywa wjazd na parking busa, z którego wysypuje się hałaśliwe grono pań i panów w wieku ... hm, zbliżonym do mojego. Targają ze sobą kosze wypełnione sprzętem konsumpcyjnym i wiktuałami, ale stoliki i ławeczki pozajmowane. Został tylko jeden w głębokim cieniu, gdzie dreszcz wstrząsa człowiekiem - w końcu jesteśmy w górach. Powoli kończę śniadanie, czyli wylizuję i wycieram chlebem puszkę po szprotach. Widząc to co bardziej odważne panie (w zasadzie to wszystkie były odważne jak i hałaśliwe, prawdopodobnie proporcjonalnie do spożycia cydru, którego liczne główki butelek wystawały z koszy piknikowych)) zapytują, czy zwalniam stolik w nasłonecznionej części parkingu. Ależ oczywiście, proszę siadać, zaraz zabiorę resztę moich rzeczy. Za chwilę stolik był obsiądnięty jakby szarańczą, a ja indagowany o cel podróży, bo punkt wyjściowy został odszyfrowany z tablicy rejestracyjnej z lekkim kręceniem głowami. I muszę powiedzieć, że wzbudziłem podziw. I wynagrodzony brzoskwiniami oraz pętkiem kiełbasy, która jak zaznaczyła jedna z pań pochodzi z Tuluzy. Nawet niezła była ta kiełbaska, tylko trzeba ją było kroić w cieniusieńkie plasterki. Jak szynkę parmeńską nie przymierzając. Ale przychodzi czas się pożegnać i w drogę. Wskakuję wkrótce na autostradę i na południe. Ponieważ słynnym mostem nad rzeką Tarn już przejeżdżałem, zjeżdżam przed nim (i punktem poboru opłat również) i wjeżdżam do miasteczka Millau. Pięknie wygląda główna ulica zarośnięta platanami ... Skręcam w prawo i lokalną drogą wjeżdżam pod most. Proponuję obejrzeć i poczytać http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiadukt_Millau
A oto moja dzielna Niunia pod słynnym mostem:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
I jej właściciel:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Dolinę rzeki opuszczam po drugiej stronie, jadąc starą drogą. Po kilkunastu kilometrach wjeżdżam ponownie na autostradę. Znowu wieje cholerne wiatrzysko, chociaż tym razem raczej w plecy. Podmuchy są gorące, co w połączeniu ze zmianą szaty roślinnej (zamiast drzew - kłujące krzaczory, zamiast trawy - wypalone klepiska i kamienie, kamienie) daje podstawę sądzić, że wjechałem do strefy śródziemnomorskiej. Dalsza podróż to totalny zjazd z wiatrem w plecy, co trwa aż do osiągnięcia Montpellier (bo się zagapiłem i nie zjechałem do Narbonne). Jak widać, podróże kształcą :roll:
Dalsza trasa to łykanie kolejnych kilometrów, z wyłaniającym się od czasu do czasu po lewej stronie widokiem morza, a dokładnie to Śródziemnego. Wreszcie widać koniec dnia, a i siły też człowieka opuszczają. Czas na popas. Zjeżdżam z autoroute gdzieś w okolicach Narbonne, skuszony szyldem HOTEL. Jak się okazuje, hotel marny, tylko ceny z sufitu. Rezygnuję. W innych hotelach brak miejsc, tylko ceny jeszcze lepsze. W granicach 60 - 80 ?. No nie, za ten standard to zdecydowane ździerstwo. Należy jednak pamiętać, że to strefa nadmorska i środek sezonu, który we Francyji ma się w sierpniu :cool: Z poszukiwania hotelu wychodzi tylko że na jednym z parkingów znajduję zieloną żabę (dla dokładności dodam że jest to całkiem nówka pluszowa maskotka), która jak się okaże będzie mi towarzyszyła aż do końca podróży, wciśnięta za wspornik szyby, a wiec ma miejsce przy oknie, jak by nie patrzeć :mrgreen: . Wreszcie znajduję kemping, a że zrobiło się w międzyczasie ciemno, nie marudzę tylko płacę i biorę miejsce "w ciemno". W ciemno okazało się kawałkiem klepiska wyrównanego spychaczem, za które zainkasowano kilkanaście ojro. Mamrocząc pod nosem co myślę o żabojadach, próbuję rozłożyć pałatkę i tu ZONK. Szpilki nie wbijają się w ziemię, którą tu stanowi mieszanina pokruszonych skał i twardej jak kamień czerwonej gliny. Na wzór więc Bila Grylla nagarniam nieco szpilek sosnowych, na to rzucam pałatkę, na nią śpiwór i decyduję że tu będę spać. W końcu jestem w strefie śródziemnomorskiej, hehe. Tylko moto ustawiam tak, żeby mnie ktoś nie zdeptał. Na kolację gotuję zupę. Tym razem grochową.
Za to miejsce do spania żabojad wziął kilkanaście ojro:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Tego dnia tankowałem trzy razy. Spalanie wyszło: 4,61; 4,19; 4,14. Jak widać, wynik wychodzi ze zjazdu z gór na poziom morza i wiatru w plecy. Oczywiście nie wspominając o wyregulowaniu motorka przez autora (alem skromny - co? ) :tongue:

CDN :uklon:
Ostatnio zmieniony 09 września 2011, 10:48 przez Blunio, łącznie zmieniany 4 razy.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1443
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: Słupy Heraklesa

Post autor: Paweł Włóczykij »

Bluniu, czytam z ogromną ciekawością. Czekam na następne! :motorcycle:
...via ad meta - metam est!
ODPOWIEDZ