znam, przerabiałem. Przy okazji pobytu w Hiszpanii (ale puszkom z rodzinom) chciałem wziąć do Polski kawałek takiej opuncji - liść pwoeidzmy wielkości kciuka do posadzenia w doniczce. Tak mi się w łapę nawbijały te kolce, mające postać meszku, że parę dni łapa piekła i bolała. Nie ma jak wyjąć tego paskudztwa, bo nawet pod lupą nie bardzo widać. Natomiast owoce opuncji są jadalne. Smak taki sobie, dość wodniste tak że można nimi na pewno ugasić pragnienie. Tylko najpierw trzeba je sobie obrać W rękawicy motocyklowej da radęCelina pisze:i ludźmi.
Celinki na Bałkanach!
- Blunio
- Posty: 5793
- Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
- Motocykl: Trek X-Caliber 8
- Lokalizacja: Warszawa Bemowo
- Wiek: 72
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
- poolski
- Posty: 961
- Rejestracja: 06 maja 2009, 23:28
- Motocykl: BLACK POWER CRUISER
- Lokalizacja: ZŁO - PZL
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
To gdzie te foty z tymi bajeranckimi widokami
- VF4 750 C2 Magna Deluxe USA - 2x Yadźka Vir XV 1000 1985r. i 1986r. -
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
No to powolutku:
1. Polska
Wyjazd z Warszawy w lekkiej mżawce. Trochę chłodno, a nawet zimno. Czego zresztą się spodziewać w pochmurny wrześniowy poranek? Założenie było jednak takie, że lato miało na nas czekać na południu i trzeba było się tam dostać jak najsprawniej. Droga, którą wybraliśmy nadawała się do tego niemal idealnie: Autostradą do Łodzi, a stamtąd szybką trasą S1 do Katowic i dalej w stronę Czech. W okolicach Katowic byliśmy jeszcze przed południem.
Drogę urozmaicały mijane pojazdy z epoki PRL: Żuki, Łady, Maluchy, Polonezy itp i ich wesołe ekipy. Okazało się, że edycja tegorocznego Złombolu ruszała właśnie z Katowic w stronę Grecji. Raz my mijaliśmy ich, innym razem oni nas. Było wesoło, machaliśmy do siebie na wzajem. Zaopatrzeni w zapasowe koła, kanistry z benzyną i całe bagażniki części zamiennych przygotowani byli na wszelkie przeciwności losu. Zwłaszcza tych zapasowych kanistrów im pozazdrościliśmy, gdy zorientowałem się, że kontrolka rezerwy pali się już od dobrych 50km. Oczywiście wkrótce silnik zaczął się dławić i zmuszeni byliśmy zjechać na pobocze. Szczęściem w nieszczęściu stacja benzynowa była zaledwie 2km przed nami. Pchać ponad 400-kilowego Nomada (z załadunkiem) nie było nawet mowy, a iść mi się nie chciało. Silnik spróbował zakręcić jeszcze raz na oparach benzyny i tak podjechaliśmy kilkaset metrów pod najbliższe wzniesienie. Było widać z niego już stację w oddali - na kolejnym wzniesieniu. W dół stoczyliśmy się siłą rozpędu, ale w górę było już ciężej. Silnik gasł wielokrotnie, na oparach udawało się podjechać po kilkadziesiąt metrów i znów trzeba było przystawać. Chwila przerwy, kolejna próba uruchomienia silnika, kilka metrów do przodu i tak aż do bólu! W końcu dojechaliśmy!
Chwilę później przekroczyliśmy już czeską granicę.
1. Polska
Wyjazd z Warszawy w lekkiej mżawce. Trochę chłodno, a nawet zimno. Czego zresztą się spodziewać w pochmurny wrześniowy poranek? Założenie było jednak takie, że lato miało na nas czekać na południu i trzeba było się tam dostać jak najsprawniej. Droga, którą wybraliśmy nadawała się do tego niemal idealnie: Autostradą do Łodzi, a stamtąd szybką trasą S1 do Katowic i dalej w stronę Czech. W okolicach Katowic byliśmy jeszcze przed południem.
Drogę urozmaicały mijane pojazdy z epoki PRL: Żuki, Łady, Maluchy, Polonezy itp i ich wesołe ekipy. Okazało się, że edycja tegorocznego Złombolu ruszała właśnie z Katowic w stronę Grecji. Raz my mijaliśmy ich, innym razem oni nas. Było wesoło, machaliśmy do siebie na wzajem. Zaopatrzeni w zapasowe koła, kanistry z benzyną i całe bagażniki części zamiennych przygotowani byli na wszelkie przeciwności losu. Zwłaszcza tych zapasowych kanistrów im pozazdrościliśmy, gdy zorientowałem się, że kontrolka rezerwy pali się już od dobrych 50km. Oczywiście wkrótce silnik zaczął się dławić i zmuszeni byliśmy zjechać na pobocze. Szczęściem w nieszczęściu stacja benzynowa była zaledwie 2km przed nami. Pchać ponad 400-kilowego Nomada (z załadunkiem) nie było nawet mowy, a iść mi się nie chciało. Silnik spróbował zakręcić jeszcze raz na oparach benzyny i tak podjechaliśmy kilkaset metrów pod najbliższe wzniesienie. Było widać z niego już stację w oddali - na kolejnym wzniesieniu. W dół stoczyliśmy się siłą rozpędu, ale w górę było już ciężej. Silnik gasł wielokrotnie, na oparach udawało się podjechać po kilkadziesiąt metrów i znów trzeba było przystawać. Chwila przerwy, kolejna próba uruchomienia silnika, kilka metrów do przodu i tak aż do bólu! W końcu dojechaliśmy!
Chwilę później przekroczyliśmy już czeską granicę.
Ostatnio zmieniony 27 grudnia 2012, 22:37 przez Schwartzu, łącznie zmieniany 1 raz.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 36
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Teraz już wiem, że w rękawicy. Jam niczym wielbłąd. Prosto z drzewa.Blunio pisze:znam, przerabiałem. Przy okazji pobytu w Hiszpanii (ale puszkom z rodzinom) chciałem wziąć do Polski kawałek takiej opuncji - liść pwoeidzmy wielkości kciuka do posadzenia w doniczce. Tak mi się w łapę nawbijały te kolce, mające postać meszku, że parę dni łapa piekła i bolała. Nie ma jak wyjąć tego paskudztwa, bo nawet pod lupą nie bardzo widać. Natomiast owoce opuncji są jadalne. Smak taki sobie, dość wodniste tak że można nimi na pewno ugasić pragnienie. Tylko najpierw trzeba je sobie obrać W rękawicy motocyklowej da radęCelina pisze:i ludźmi.
Ale o tym później....
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Małymi kroczkami na przód:
2. Czechy
Przez Czechy tylko przejazdem. Znaczy miało być szybko. Miało, bo nie do końca było. W Brnie celowaliśmy do Wiednia na drogę E461. I się udało. Ale w przeciwną stronę, bo były jakieś parszywe roboty drogowe :] Tym sposobem nadrobiliśmy około 150km zanim zorientowaliśmy się że coś nie gra. Może to już zmęczenie? W każdym razie granicę z Austrią przekraczaliśmy jeszcze za dnia...
2. Czechy
Przez Czechy tylko przejazdem. Znaczy miało być szybko. Miało, bo nie do końca było. W Brnie celowaliśmy do Wiednia na drogę E461. I się udało. Ale w przeciwną stronę, bo były jakieś parszywe roboty drogowe :] Tym sposobem nadrobiliśmy około 150km zanim zorientowaliśmy się że coś nie gra. Może to już zmęczenie? W każdym razie granicę z Austrią przekraczaliśmy jeszcze za dnia...
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 36
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Tak, tak, przyznaję się, że moja słabość do czekolady Studenckiej zamąciła mi w głowie i to ja wyprowadziłam Kierowcę na manowce!
A może to trochę zmęczenie... Cały dzień w siodle, ponad 800 km. Wiedeń nocą i jego urocze przedmieścia pamiętam przez mgłę. Chyba było pięknie. Ale o tym mieliśmy przekonać się następnego dnia...
3. Austria
A może to trochę zmęczenie... Cały dzień w siodle, ponad 800 km. Wiedeń nocą i jego urocze przedmieścia pamiętam przez mgłę. Chyba było pięknie. Ale o tym mieliśmy przekonać się następnego dnia...
3. Austria
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- poolski
- Posty: 961
- Rejestracja: 06 maja 2009, 23:28
- Motocykl: BLACK POWER CRUISER
- Lokalizacja: ZŁO - PZL
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
FOTKI FOTKI FOTKI !?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?
Ostatnio zmieniony 29 grudnia 2012, 10:45 przez poolski, łącznie zmieniany 1 raz.
- VF4 750 C2 Magna Deluxe USA - 2x Yadźka Vir XV 1000 1985r. i 1986r. -
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
poolski, dzięki
Teraz już będzie więcej zdjęć, a mniej treści...
Na pierwszy nocleg zatrzymaliśmy się w Wiedniu u przyjaciela rodziny Celinki:
Dzięki jego uprzejmości zwiedziliśmy (pieszo) starówkę i usłyszeliśmy wiele ciekawych historii o Wiedniu.
Plac św. Stefana. Oto jak się miesza się historia z nowoczesnością:
Miniatura katedry wcześniej wspomnianego Stefana:
Zegar Ankeruhr:
Ogrody różane:
Parlament:
Tunezyjskie palmy - zdjęcie z dedykacją dla Winchestera
Zwiedzanie Wiednia uwieńczyliśmy pysznymi lodami. Generalnie Wiedeń to piękne, czyste i bogate miasto. Wszędzie unosi się zapach perfum. Na pewno wygodnie musi się tam żyć, ale dla nas był to jedynie przystanek w drodze na południe, w kierunku mniej europejskich, ciekawszych dla nas miejsc.
W Austrii na autostrady wykupuje się winietkę - najtańsza wersja jest na 10 dni, kosztuje mniej niż 5 ewro (jak mawiają Bułgarzy). Korzystając więc z wykupionego abonamentu lecimy jak najdalej na zachód pod granicę ze Słowenią. Zapakowanym po brzegi, z pełnymi kuframi Nomadem utrzymywaliśmy średnio 140 km/h. Tu i pierwszego dnia, kiedy to przejechaliśmy ponad 800km odczuwa się faktycznie większy komfort z jazdy w porównaniu z dzielną Virażką 535.
Noclegu szukaliśmy już nieco po zmroku w okolicach Klagenfurtu nad jeziorem Woerthersee. Szczęśliwie trafiliśmy na sympatyczny, nie za drogi camping Michelin, którego właściciel i większość gości to byli miłośnicy dwóch kółek.
Do dyspozycji mieliśmy salę z barem, prysznice i inne dogodności.
O poranku 3-go dnia:
Do granicy ze Słowenią z campingu już tylko kilkanaście kilometrów, tylko mostek na rzece i alpejskie przełęcze.
Teraz już będzie więcej zdjęć, a mniej treści...
Na pierwszy nocleg zatrzymaliśmy się w Wiedniu u przyjaciela rodziny Celinki:
Dzięki jego uprzejmości zwiedziliśmy (pieszo) starówkę i usłyszeliśmy wiele ciekawych historii o Wiedniu.
Plac św. Stefana. Oto jak się miesza się historia z nowoczesnością:
Miniatura katedry wcześniej wspomnianego Stefana:
Zegar Ankeruhr:
Ogrody różane:
Parlament:
Tunezyjskie palmy - zdjęcie z dedykacją dla Winchestera
Zwiedzanie Wiednia uwieńczyliśmy pysznymi lodami. Generalnie Wiedeń to piękne, czyste i bogate miasto. Wszędzie unosi się zapach perfum. Na pewno wygodnie musi się tam żyć, ale dla nas był to jedynie przystanek w drodze na południe, w kierunku mniej europejskich, ciekawszych dla nas miejsc.
W Austrii na autostrady wykupuje się winietkę - najtańsza wersja jest na 10 dni, kosztuje mniej niż 5 ewro (jak mawiają Bułgarzy). Korzystając więc z wykupionego abonamentu lecimy jak najdalej na zachód pod granicę ze Słowenią. Zapakowanym po brzegi, z pełnymi kuframi Nomadem utrzymywaliśmy średnio 140 km/h. Tu i pierwszego dnia, kiedy to przejechaliśmy ponad 800km odczuwa się faktycznie większy komfort z jazdy w porównaniu z dzielną Virażką 535.
Noclegu szukaliśmy już nieco po zmroku w okolicach Klagenfurtu nad jeziorem Woerthersee. Szczęśliwie trafiliśmy na sympatyczny, nie za drogi camping Michelin, którego właściciel i większość gości to byli miłośnicy dwóch kółek.
Do dyspozycji mieliśmy salę z barem, prysznice i inne dogodności.
O poranku 3-go dnia:
Do granicy ze Słowenią z campingu już tylko kilkanaście kilometrów, tylko mostek na rzece i alpejskie przełęcze.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
4. Słowenia
Słowenia już od pierwszych kilometrów sprawia wrażenie kraju szczególnie lubianego przez cyklistów.
Uroczymi dróżkami (specjalnie trzymamy się z dala od autostrad) dojeżdżamy do naszej pierwszej atrakcji turystycznej: zamku Bled górującym nad pięknym jeziorkiem.
Stamtąd już bardzo blisko do Triglavskiego Parku Narodowego, nad jezioro Bohinjskie.
Nad jeziorkiem jest jeden dosyć drogi camping, ale z racji jego pięknego usytuowania warto tam zostać choć na jedną noc. Mając do wieczora jeszcze wiele godzin, postanawiamy po rozbiciu namiotu rozejrzeć się po okolicy.
A następnego dnia rano śniadanie z ptaszkami:
jeszcze pamiątkowe zdjęcie...
i w drogę!
Kierujemy się w stronę Rijeki przez Idriję i Podstojną unikając głównych szlaków. Drogi na Słowenii są bardzo dobrej jakości. Im bliżej granicy z Chorwacją, tym coraz więcej ciekawych zakrętów. Cieszy nas to, że miejscowe władze dbają o bezpieczeństwo motocyklistów.
Słowenia już od pierwszych kilometrów sprawia wrażenie kraju szczególnie lubianego przez cyklistów.
Uroczymi dróżkami (specjalnie trzymamy się z dala od autostrad) dojeżdżamy do naszej pierwszej atrakcji turystycznej: zamku Bled górującym nad pięknym jeziorkiem.
Stamtąd już bardzo blisko do Triglavskiego Parku Narodowego, nad jezioro Bohinjskie.
Nad jeziorkiem jest jeden dosyć drogi camping, ale z racji jego pięknego usytuowania warto tam zostać choć na jedną noc. Mając do wieczora jeszcze wiele godzin, postanawiamy po rozbiciu namiotu rozejrzeć się po okolicy.
A następnego dnia rano śniadanie z ptaszkami:
jeszcze pamiątkowe zdjęcie...
i w drogę!
Kierujemy się w stronę Rijeki przez Idriję i Podstojną unikając głównych szlaków. Drogi na Słowenii są bardzo dobrej jakości. Im bliżej granicy z Chorwacją, tym coraz więcej ciekawych zakrętów. Cieszy nas to, że miejscowe władze dbają o bezpieczeństwo motocyklistów.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- poolski
- Posty: 961
- Rejestracja: 06 maja 2009, 23:28
- Motocykl: BLACK POWER CRUISER
- Lokalizacja: ZŁO - PZL
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
SUPER FOTKI patrząc na Wasze wojaże już mnie kręci na wyj gdzieś w świat
- VF4 750 C2 Magna Deluxe USA - 2x Yadźka Vir XV 1000 1985r. i 1986r. -
- virago750dar
- Posty: 224
- Rejestracja: 07 stycznia 2012, 10:27
- Motocykl: r1150rt 750virago
- Lokalizacja: wrocław
- Wiek: 53
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Jak ogladam wasze fotki, to az mi sie twarz usmiecha...piekna sprawa
darecki
- cezar z miero
- Posty: 194
- Rejestracja: 21 listopada 2010, 20:53
- Motocykl: Virago XV 535 DX
- Lokalizacja: Mieroszów
- Wiek: 51
- Status: Offline
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 36
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Poolski, kręci oj kręci. Miło wiedzieć, że się kogoś kręci i nakręca
virago750dar, piękna, to prawda... Mordka się cieszy na samo wspomnienie! Najlepsze jeszcze jednak przed nami
Zapach nadmorskiej Chorwacji, gdzie morze, cyprysy, drzewa oliwne i drzewa iglaste dają niesamowite połączenie i odlotowe wrażenia węchowe, nioch nioch
Czarnogóra-mówi się że serce z kamienia, że coś tak coś tam, ale Czarnogóra, choć kamienna, toć to raj dla motocyklistów, gdzie sreducho mięknie
Albania-z zabunkrowanym towarzystwem, gdzieś na Bałkanach żyjącym, a przyznać muszę, że najbardziej towarzyskie to ludziska, jakich przyszło mi spotkać na mej małej podróżniczej szutrówce
Macedonia, z Aleksandrem Macedońskim i jego perłami
Bułgaria- z papryką i skwarem, co się ponoć z nieba leje
Rumunia-ooo...tu to nic nie zdradze, ale niespodzianki i życiowe zwroty akcji gratis!
Węgry-winne...
I wiele innych.
Schwartzyku, kawał dobrej roboty. Czekamy na więcej!
<mega_doping_odcelinkowy>
virago750dar, piękna, to prawda... Mordka się cieszy na samo wspomnienie! Najlepsze jeszcze jednak przed nami
Zapach nadmorskiej Chorwacji, gdzie morze, cyprysy, drzewa oliwne i drzewa iglaste dają niesamowite połączenie i odlotowe wrażenia węchowe, nioch nioch
Czarnogóra-mówi się że serce z kamienia, że coś tak coś tam, ale Czarnogóra, choć kamienna, toć to raj dla motocyklistów, gdzie sreducho mięknie
Albania-z zabunkrowanym towarzystwem, gdzieś na Bałkanach żyjącym, a przyznać muszę, że najbardziej towarzyskie to ludziska, jakich przyszło mi spotkać na mej małej podróżniczej szutrówce
Macedonia, z Aleksandrem Macedońskim i jego perłami
Bułgaria- z papryką i skwarem, co się ponoć z nieba leje
Rumunia-ooo...tu to nic nie zdradze, ale niespodzianki i życiowe zwroty akcji gratis!
Węgry-winne...
I wiele innych.
Schwartzyku, kawał dobrej roboty. Czekamy na więcej!
<mega_doping_odcelinkowy>
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
Re: Celinki na Bałkanach!
I poprosze o kolejne czesci mapy
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
5. Chorwacja
Do Chorwacji wjeżdżamy płatnym odcinkiem autostrady przez tunel. Niestety przegapiliśmy odjazd na zwykłą drogę i trzeba było troszkę zapłacić. Za autostrady w Chorwacji płaci się na bramkach na określonych odcinkach i są to relatywnie dosyć spore kwoty (w porównaniu do innych europejskich autostrad).
Tunel do Chorwacji to swego rodzaju 'Wrota do Śródziemia'. Klimat panujący za tunelem jest zupełnie odmienny. W ciągu kilku chwil zmienia się on z alpejskiego na śródziemnomorski. Uderza nas morska bryza i intensywny zapach cyprysów. Temperatura jest o kilka stopni wyższa.
Mijamy Rijekę i niedaleko wjazdu na wyspę Krk (taa, spróbuj wykrzyczeć tą nazwę), znajdujemy nasz pierwszy camping. Podłoże jest wszędzie mocno skaliste, szpilki ciężko wbić.
Po długiej naradzie decydujemy zupełnie pozostawić w tyle półwysep Istria. Nie chcemy za długo zostać w Chorwacji, by nacieszyć się więcej kolejnymi krajami. Plan na najbliższy czas jest więc taki, by zobaczyć jeziora Plitwickie, a następnie jadąc w głębi lądu, powrócić nad wybrzeże dopiero w okolicach Splitu.
Piąty dzień naszej podróży wykorzystujemy więc na dojazd do Parku Narodowego Jezior Plitwickich. Po południu pogoda nieco się załamuje i pada lekka mżawka. Zwiedzanie przekładamy na kolejny dzień, gdy tymczasem wyszukujemy wygodnego domku na nocleg.
Jeziora Plitwickie, to wielki kompleks krystalicznie czystych jezior, połączonych między sobą kaskadami wodospadów. Jest to po prostu coś niesamowitego, coś co trzeba koniecznie zobaczyć, a opisać mi bardzo trudno - dobrze że są zdjęcia . Bilet wstępu na cały dzień to ok 40 zł od osoby - z pewnością warty zapłacenia. W ramach zwiedzania można zdecydować się na jeden z kilku wariantów zwiedzania. Może się wyglądać tak jak np. w naszym przypadku, gdzie najpierw podjechaliśmy elektryczną ciuchcią w górę jezior, po czym spędziliśmy kilka godzin spacerując w dół wyznaczoną trasą, aż do przeprawy stateczkiem pod parkingi.
Voila:
Po deszczu trochę pozalewało ścieżki:
Chłodny poranek? Słoneczko, ŚWIEĆ!!!
No, już trochę cieplej...
Bajka!
A tam w górze jest kolejne jezioro.
Hop sa!
Można sobie przysiąść.
Chorwacja jaką zobaczyliśmy po drodze z Plitwickich jezior do Splitu przez Gracac, Knin i Sinj, to zupełnie inny kraj niż ten, który znajduje się na wybrzeżu. Czasem można poczuć się jak na dzikim zachodzie. Niekiedy jedzie się kilometrami i nie spotyka się żywego ducha. Czasem tylko podupadłe budynki ze śladami po kulach. Tą spuściznę potęguje widok surowych gór.
Mimo tej biedy, infrastruktura drogowa jest bardzo dobra. Drogi bez dziur, dobrze utrzymane, jedynie stacje niezbyt często - głównie w dużych miastach.
Zupełnie inaczej jest na wybrzeżu. Tu niczego nie brakuje, wszystkiego jest pod dostatkiem. Hoteliki, knajpki, plaże, nawet turystów wszędzie jak mrówków.
Późnym popołudniem dojeżdżamy na camping położony w bliskiej odległości na wschód od Splitu, by wieczorową porą udać się do miasta i poszwędać się wśród starych murów pałacu Dioklecjana.
Uwaga na śliską posadzkę!
Na każdym dziedzińcu coś ciekawego: tu para daje koncert gitarowy.
A na głównym placu przy nabrzeżu tańce ludowe.
Restauracyjki dla zakochanych w zaułkach starego miasta
Pole namiotowe mieściło się na niewielkim placyku zacienionym pnączami winogron. Zaraz po sąsiedzku, w warsztacie samochodowym, który kiedyś zapewne stanowił główne utrzymanie gospodarzy, mieściło się skromne zaplecze sanitarne. Stał tam stary zakurzony ford z lat 60tych (niestety brak zdjęcia).
Do Chorwacji wjeżdżamy płatnym odcinkiem autostrady przez tunel. Niestety przegapiliśmy odjazd na zwykłą drogę i trzeba było troszkę zapłacić. Za autostrady w Chorwacji płaci się na bramkach na określonych odcinkach i są to relatywnie dosyć spore kwoty (w porównaniu do innych europejskich autostrad).
Tunel do Chorwacji to swego rodzaju 'Wrota do Śródziemia'. Klimat panujący za tunelem jest zupełnie odmienny. W ciągu kilku chwil zmienia się on z alpejskiego na śródziemnomorski. Uderza nas morska bryza i intensywny zapach cyprysów. Temperatura jest o kilka stopni wyższa.
Mijamy Rijekę i niedaleko wjazdu na wyspę Krk (taa, spróbuj wykrzyczeć tą nazwę), znajdujemy nasz pierwszy camping. Podłoże jest wszędzie mocno skaliste, szpilki ciężko wbić.
Po długiej naradzie decydujemy zupełnie pozostawić w tyle półwysep Istria. Nie chcemy za długo zostać w Chorwacji, by nacieszyć się więcej kolejnymi krajami. Plan na najbliższy czas jest więc taki, by zobaczyć jeziora Plitwickie, a następnie jadąc w głębi lądu, powrócić nad wybrzeże dopiero w okolicach Splitu.
Piąty dzień naszej podróży wykorzystujemy więc na dojazd do Parku Narodowego Jezior Plitwickich. Po południu pogoda nieco się załamuje i pada lekka mżawka. Zwiedzanie przekładamy na kolejny dzień, gdy tymczasem wyszukujemy wygodnego domku na nocleg.
Jeziora Plitwickie, to wielki kompleks krystalicznie czystych jezior, połączonych między sobą kaskadami wodospadów. Jest to po prostu coś niesamowitego, coś co trzeba koniecznie zobaczyć, a opisać mi bardzo trudno - dobrze że są zdjęcia . Bilet wstępu na cały dzień to ok 40 zł od osoby - z pewnością warty zapłacenia. W ramach zwiedzania można zdecydować się na jeden z kilku wariantów zwiedzania. Może się wyglądać tak jak np. w naszym przypadku, gdzie najpierw podjechaliśmy elektryczną ciuchcią w górę jezior, po czym spędziliśmy kilka godzin spacerując w dół wyznaczoną trasą, aż do przeprawy stateczkiem pod parkingi.
Voila:
Po deszczu trochę pozalewało ścieżki:
Chłodny poranek? Słoneczko, ŚWIEĆ!!!
No, już trochę cieplej...
Bajka!
A tam w górze jest kolejne jezioro.
Hop sa!
Można sobie przysiąść.
Chorwacja jaką zobaczyliśmy po drodze z Plitwickich jezior do Splitu przez Gracac, Knin i Sinj, to zupełnie inny kraj niż ten, który znajduje się na wybrzeżu. Czasem można poczuć się jak na dzikim zachodzie. Niekiedy jedzie się kilometrami i nie spotyka się żywego ducha. Czasem tylko podupadłe budynki ze śladami po kulach. Tą spuściznę potęguje widok surowych gór.
Mimo tej biedy, infrastruktura drogowa jest bardzo dobra. Drogi bez dziur, dobrze utrzymane, jedynie stacje niezbyt często - głównie w dużych miastach.
Zupełnie inaczej jest na wybrzeżu. Tu niczego nie brakuje, wszystkiego jest pod dostatkiem. Hoteliki, knajpki, plaże, nawet turystów wszędzie jak mrówków.
Późnym popołudniem dojeżdżamy na camping położony w bliskiej odległości na wschód od Splitu, by wieczorową porą udać się do miasta i poszwędać się wśród starych murów pałacu Dioklecjana.
Uwaga na śliską posadzkę!
Na każdym dziedzińcu coś ciekawego: tu para daje koncert gitarowy.
A na głównym placu przy nabrzeżu tańce ludowe.
Restauracyjki dla zakochanych w zaułkach starego miasta
Pole namiotowe mieściło się na niewielkim placyku zacienionym pnączami winogron. Zaraz po sąsiedzku, w warsztacie samochodowym, który kiedyś zapewne stanowił główne utrzymanie gospodarzy, mieściło się skromne zaplecze sanitarne. Stał tam stary zakurzony ford z lat 60tych (niestety brak zdjęcia).
Ostatnio zmieniony 22 stycznia 2013, 21:08 przez Schwartzu, łącznie zmieniany 1 raz.
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- poolski
- Posty: 961
- Rejestracja: 06 maja 2009, 23:28
- Motocykl: BLACK POWER CRUISER
- Lokalizacja: ZŁO - PZL
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
A ja myślałem, że na Chorwacji gorąco a tu jakaś jak by Anglia
- VF4 750 C2 Magna Deluxe USA - 2x Yadźka Vir XV 1000 1985r. i 1986r. -
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Taki jest koniec września nad Adriatykiem. Temperatura na podróżowanie motocyklem idealna.poolski pisze:A ja myślałem, że na Chorwacji gorąco a tu jakaś jak by Anglia
Dzięki Adaś!
Niedługo kolejne części...
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 36
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Ależ jestem dumna z Ciebie, Schwartzu!
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- poolski
- Posty: 961
- Rejestracja: 06 maja 2009, 23:28
- Motocykl: BLACK POWER CRUISER
- Lokalizacja: ZŁO - PZL
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Schwartzu nie wiedziałem, żeś Ty szaman Kasia lata przywołujesz słońce
- VF4 750 C2 Magna Deluxe USA - 2x Yadźka Vir XV 1000 1985r. i 1986r. -
- Schwartzu
- Posty: 1805
- Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
- Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 39
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Teraz będzie trzeci i ostatni cały dzień w Chorwacji, a łącznie nasz siódmy dzień wyjazdu - piątek 21.09.2012:
Od rana piękne słoneczko i istnie chorwacka pogoda. Ruszamy wzdłuż wybrzeża na południe.
Po drodze piękne zatoczki, skrząca się w słońcu woda i zapach cyprysów.
Riviera Marakska:
Kąpiele słoneczno-morskie:
W delcie Neretwy - największej rzeki po tej stronie Adriatyku - widoczne są plantacje mandarynek. Jest to wyraźnie odróżniający się teren od innych suchych i mało żyznych terenów Chorwacji.
Co ciekawe w drodze ze Splitu do Dubrovnika przejeżdża się przez krótki 9-kilometrowy odcinek Bośni i Hercegowiny - jedyny fragment, w którym Bośnia i Hercegowina mają dostęp do Morza Adriatyckiego.
Dojeżdżamy w końcu do Dubrownika:
Stare miasto to rzeczywiście perełka, ale ludzi moc!
Uciekamy przed tłumem i tym sposobem docieramy do jednej z ostatnich miejscowości w Chorwacji na skromny camping położonym nad uroczą zatoczką.
Rosły tam dziwne roślinki :
A do granicy z Czarnogórą nie było już (jeszcze) asfaltu:
Od rana piękne słoneczko i istnie chorwacka pogoda. Ruszamy wzdłuż wybrzeża na południe.
Po drodze piękne zatoczki, skrząca się w słońcu woda i zapach cyprysów.
Riviera Marakska:
Kąpiele słoneczno-morskie:
W delcie Neretwy - największej rzeki po tej stronie Adriatyku - widoczne są plantacje mandarynek. Jest to wyraźnie odróżniający się teren od innych suchych i mało żyznych terenów Chorwacji.
Co ciekawe w drodze ze Splitu do Dubrovnika przejeżdża się przez krótki 9-kilometrowy odcinek Bośni i Hercegowiny - jedyny fragment, w którym Bośnia i Hercegowina mają dostęp do Morza Adriatyckiego.
Dojeżdżamy w końcu do Dubrownika:
Stare miasto to rzeczywiście perełka, ale ludzi moc!
Uciekamy przed tłumem i tym sposobem docieramy do jednej z ostatnich miejscowości w Chorwacji na skromny camping położonym nad uroczą zatoczką.
Rosły tam dziwne roślinki :
A do granicy z Czarnogórą nie było już (jeszcze) asfaltu:
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
W. Blake
- jarek70
- Posty: 378
- Rejestracja: 10 lipca 2011, 20:21
- Motocykl: Boulevard M 800
- Lokalizacja: Olsztyn
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
....trwa i trwa ta Wasza opowieśc,ale..........,czytam,oglądam i podziwiam,pozdrawiam Celinki Dwa i gratuluję wyprawy
- Celina
- Posty: 722
- Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
- Motocykl: XV 535 '99
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 36
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Oglądaj, oglądaj, Jarek najlepsze przed nami... Wyjawienie MegaTajemnicy nastąpi w...Rumunii! ale ciii
Kasia
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
- jarek70
- Posty: 378
- Rejestracja: 10 lipca 2011, 20:21
- Motocykl: Boulevard M 800
- Lokalizacja: Olsztyn
- Status: Offline
Re: Celinki na Bałkanach!
Kasiu......czyżby???????????..........jesteś w ciąży ??????????????????............no tak,ciiiiiiii,....to dopiero w Rumunii,rozumiem