A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
robson
Posty: 1886
Rejestracja: 04 września 2007, 15:13
Motocykl: VIRAGO 1.1
Lokalizacja: Lędziny
Wiek: 50
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: robson »

Relacja malina :) i to za fri :) czekac lata i pokulac sie na Baśce
Jedyną ochroną motocyklisty jest jego ROZUM !!!
Awatar użytkownika
Mirek
Posty: 1180
Rejestracja: 27 października 2010, 09:26
Motocykl: XV 1100 / H-D RK
Lokalizacja: Kolobrzeg
Wiek: 64
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Mirek »

Witam, jak w tym roku planujecie Norwegię :?: to z chęcią podłączam się :chopper: :rock:
jepi19
Posty: 521
Rejestracja: 27 marca 2012, 09:09
Motocykl: VN 900
Lokalizacja: Bieruń Stary
Wiek: 72
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: jepi19 »

Relacja super :bravo: :bravo: zdjęcia jeszcze lepsze a z oferty :chopper: wyprawy warte przemyślenia :rock:
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

Mirek pisze:Witam, jak w tym roku planujecie Norwegię :?: to z chęcią podłączam się :chopper: :rock:
Właściwe póki co nic poważnie nie planujemy ale fajnie byłoby wybrać się na przełomie lipca i sierpnia na trzy tygodnie. W tym roku, być może Nordkapp. :chopper:
jepi19 pisze:Relacja super :bravo: :bravo: zdjęcia jeszcze lepsze a z oferty :chopper: wyprawy warte przemyślenia :rock:
Dzięki. Z tymi zdjęciami to trochę przesada, sam nie mogę ogarnąć. Ale żoncia napstrykała więc nie ma wyjścia i trzeba oglądać. ;-)


Dzień 4 - Norwegia - kraj wodospadów i tuneli.
Na kempingu Preikestolen spędziliśmy tylko jedną noc. Niestety grafik jest napięty i trzeba było napierać dalej w głąb Norwegii. Przez chwilę kusiło nas co prawda zatrzymanie się tu jeden dzień dłużej i wpisanie się na listę chętnych na lot helikopterem nad fiordem, który był planowany na kolejny dzień, ale dzień zwłoki tutaj oznaczał rezygnację z innych atrakcji później. Szkoda czasu zwłaszcza, że po pogodnym wczorajszym dniu na niebie znów wiszą ciężkie chmury. Coś pewnie znowu dzisiaj z nieba spadnie, ale nie ma to znaczenia, kiedy już siedzimy na naszej poczciwej Hondzinie.
Przed nami następny punkt z listy atrakcji Norwegii, oczywiście znowu fiord. Tym razem kierujemy się w kierunku N?r?yfjorden - malowniczego fiordu wpisanego na listę UNESCO. Zmierzamy więc w kierunku miejscowości Gudvangen, w którym kończy, lub jak kto woli zaczyna się ten fiord. Tym razem plan nie przewidywał żadnych spektakularnych atrakcji na trasie, ale liczymy na to, że "tam wszędzie jest pięknie" jak pisał Paweł Włóczykij w jednym z poprzednich wątków o Norwegii i że również trasa nr 13 nas nie zawiedzie. Pawłowi przy okazji należą się serdeczne podziękowania, bo swoimi opowiadaniami i namowami znacząco przyczynił się do decyzji o kierunku naszego zeszłorocznego urlopu.
:uklon:
Trasę nr 13 polecali nam również polscy motocykliści spotkani przed Preikestolen, którzy wracali tą trasą z północy Norwegii i bardzo sobie chwalili widoki z siodła. Ponieważ wszechwiedząca nawigacja również poleca tę trasę, to nie pozostaje nic innego jak trzymać się takiego planu:
Obrazek
Link do mapki: https://goo.gl/maps/A6DNKjYaVAv

Tak jak pisałem, trasa nie obfituje w jakieś wyjątkowe atrakcje, poza jedną przeprawą promową i ciągnącymi się nudnie widokami na kolejne fiordy. Dlaczego przeprawa promowa? Może dlatego, że jest to pierwsza nasza przeprawa na krajowej trasie. Do tej pory promem pływaliśmy żeby zwiedzać, a tu wygląda to tak, że kończy się asfalt i trzeba wtoczyć się na łódkę, która wypluwa nas na drugiej stronie fiordu. Oczywiście wszystko za drobną opłatą, ok. 20-50zł w zależności od trasy. Niestety atrakcje tego typu z czasem szybko się nudzą, zwłaszcza gdy trzeba zaliczyć kilka takich kursów na odcinku kilkudziesięciu kilometrów.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na szczęście, o urozmaicenie naszej podróży miała zadbać tradycyjnie norweska aura, bo po południu zaczęło się chmurzyć, a asfalt zrobił się mokry. Póki co nie padało i było w miarę ciepło, więc można było dalej połykać kilometry, chociaż może w trochę spokojniejszym tempie. Niestety Norwegia, to jednak kraj górski i trzeba się liczyć z tym, że przejeżdżając 300 kilometrów z południa na północ można zaliczyć kilka radykalnych zmian pogody. Jak w bollywoodzkiej telenoweli - czasem słońce, czasem deszcz. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Podziwiając norweskie krajobrazy nie sposób nie wspomnieć o wodospadach. Pierwszy wodospad, który zrobił na nas wrażenie, mieliśmy okazję podziwiać na kempingu w Lysebotn. Potem gdzieś po drodze zobaczyliśmy kolejny piękny wodospad. Następny 10 kilometrów dalej... potem następny... i kolejny... i jeszcze jeden :shock:
Jak się okazało, ogromne wodospady które wydawały nam się na początku czymś wyjątkowym i niespotykanym występują tutaj w ilościach hurtowych - po pierwszych kilkunastu witanych "ochami" i "achami" kolejne zasługują co najwyżej na lakoniczne "o, kolejny", "i jeszcze jeden". ;-) :-D
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Można powiedzieć, że przez pierwsze 150 kilometrów trasy jechaliśmy w miarę po płaskim, mniej więcej na poziomie morza. Później, zaczęliśmy się coraz bardziej wspinać i zobaczyliśmy przed sobą ośnieżone zbocza gór regionu Hordaland. Niestety im bliżej gór, tym bardziej robiło się mokro i zimno. Widoki nadal urzekały, ale niezbyt przyjemna pogoda odbierała radość z ich podziwiania. Ja prowadząc, miałem jeszcze szansę trochę się poruszać i rozgrzać, ale Monika zaczynała pomału dzwonić zębami. W sumie nie dziwne, bo póki co jechaliśmy bez podpinek i w letnich rękawicach. Inna sprawa, że pora zrobiła się już mocno poobiednia, a my ciągnęliśmy póki co na samym śniadanku. Najgorsze, że jak dotąd przy trasie nie było żadnego miejsca gdzie można by się zatrzymać i coś zjeść. :-(
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W miejscowości H?ra zgodnie z planem zjechaliśmy z 13-tki w lewo na trasę E134. Zaraz za zjazdem zaczęliśmy się jeszcze bardziej wspinać w kierunku (jak się później okazało) jednego z popularniejszych resortów narciarskich Norwegii. Obszar ten charakteryzuje się ponoć największymi opadami śniegu w kraju. My na szczęście na śnieg nie trafiliśmy, ale jak później oglądałem tę drogę na street view googla, to w październiku leżało już tam kupę śniegu. Dla nas ważniejsze było to, że prawie na górze, przed jednym z zakrętów udało się wypatrzyć tablicę reklamową restauracji i hotelu Roldalsterrassen. Takiej okazji nie można było przepuścić, zwłaszcza że jak wcześniej czytaliśmy i niestety sami zaobserwowaliśmy, w Norwegii przy trasach nie ma właściwie żadnego zaplecza gastronomicznego jakie spotyka się w innych krajach Europy. Podróżującym pozostaje zadowolić się hamburgerami sprzedawanymi na stacjach benzynowych lub zjechać z trasy i szukać restauracji w okolicznych miasteczkach. W restauracji okazało się, że szczęśliwe załapaliśmy się na porę obiadu (dla gości hotelu) i za niecałe 200 koron na osobę mogliśmy korzystać do woli ze "szwedzkiego" stołu. Moja radość była tym większa, kiedy okazało się, że restauracja serwuje trochę norweskich specjałów takich jak zupa ze szparagów, łosoś, ziemniaczki i słodkie naleśniczki na deser.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Żebyście się za bardzo nie dziwili mojemu entuzjazmowi odnośnie tego w sumie niezbyt wyrafinowanego jedzenia, wyjaśnię od razu, że właściwie w całym kraju Norwegowie opychają się głównie fastfoodem. Było dla mnie ogromnym zdziwieniem i szokiem, kiedy właściwie w każdym lokalu widziałem Norwegów konsumujących przede wszystkim hamburgery z frytami, hotdogi albo pizze. Szokiem było dla mnie gdy w jednej z restauracji zapytałem o specjalność regionu, a w odpowiedzi usłyszałem: hamburger z frytkami. :shock: Kiedy zapytałem co w tym jest lokalnego, to usłyszałem, że mięso pochodzi z miejscowych krów, a frytki przyprawione są lokalnymi ziołami. ;-) Smutne, ale prawdziwe. Właściwie może z trzy razy udało nam się zjeść coś typowo norweskiego, teraz łososia, później jakieś owoce morza i zupkę z dorsza (bacalhau). Dlatego też, bardzo serdecznie polecam Roldalsterrassen - można fajnie zjeść, a do tego pogaworzyć z sympatyczną panią z recepcji, która serdecznie zapraszała nas w ten rejon na narty. Pogadaliśmy trochę o pogodzie i jak się okazało trafiliśmy na wyjątkowo zimne i mokre lato. Na pocieszenie powiedzieliśmy, że w Polsce też nie jest za ciepło, (bodajże wtedy też padało i było tylko 20 stopni), ale ona nie wiedzieć czemu, od razu zaproponowała że zabierze się z z nami do Polski. ;-) Nic jednak z tego nie wyszło, bo my przecież zmierzaliśmy w głąb Norwegii. Co nieco rozgrzani, zmieniliśmy rękawice na cieplejsze i ruszyliśmy dalej w trasę.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po przerwie obiadowej ciągle wisiała nad nami deszczowa chmura, ale po kilku kilometrach dotarliśmy do tunelu łączącego dwie doliny przez które przebiegała nasza trasa na końcu którego powitał nas suchutki asfalt. Cieszyliśmy się nim co prawda tylko chwilę ale dobre i to. Kilka kilometrów za tunelem trasa 13 idąca dotąd równolegle z E134 odbija w prawo - podążając za nią niemal wpadamy w piękny wodospad L?tefossen, który prawie wylewa się na drogę. My niestety nie mieliśmy czasu na zatrzymanie się, ale sądząc po ilości samochodów na parkingu jest to popularne miejsce wśród turystów. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziemy więcej czasu i obejrzymy sobie ten wodospad dokładniej, a teraz suniemy dalej w kierunku miasteczka Odda.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W Oddzie nawet się nie zatrzymywaliśmy chociaż pierwsza wersja planu naszej podróży przewidywała tutaj dwudniowy pobyt. Celem miała być kolejna górska wycieczka i pamiątkowe zdjęcie na tzw. języku trola (Trolltunga):
Obrazek
Niestety, trasa jest dość wymagająca, i trzeba poświęcić na nią cały dzień (ok. 7 godzin w jedną stronę). My po dwóch poprzednich, dość intensywnych dniach nie czujemy się na siłach na takie wyzwania, z resztą pogoda też do tego nie zachęca. Z wielkim żalem, ale tym razem odpuszczamy obiecując sobie jednak że jeszcze tu kiedyś wrócimy. W końcu w tym roku zostało nam jeszcze kilka fiordów do nakarmienia. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż wspomniałem już o wodospadach, to jeszcze nie było właściwie jeszcze nic o tunelach które zapowiadał tytuł tego "odcinka" relacji. Przemierzając kolejne kilometry norweskich dróg trudno nie zauważyć zamiłowania Norwegów do rycia nor w ziemi i skale. ;-) Właściwie na każdym kroku widać jakieś działania mające na celu stworzenie kolejnego tunelu, jakby im było mało tych które już mają. A jest tych tuneli mnóstwo - my na tym 300 kilometrowym odcinku przejechaliśmy ich pewnie z kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt. Czasami odnosiłem wrażenie, że Norwegowie chcą sprowadzić cały ruch tranzytowy pod ziemię, a wtedy za przejazd pięknymi widokowymi trasami wzdłuż fiordów pobierać będą opłaty. :-) Oczywiście te krótsze tunele, to jeszcze nic dziwnego. Zaskakujące są te dłuższe i pokręcone jak np. prawie 360 stopniowa pętla w skale za miasteczkiem H?ra o którym wcześniej pisałem. Jeszcze ciekawsze są takie atrakcje, które również były dla nas niemałą niespodzianką:
Obrazek
Obrazek

Rondo w tunelu? Z niebieską dyskoteką? Takich cudów jeszcze wcześniej nie widziałem. Na szczęście z zadziwienia wybił mnie szybko błysk flesza w ciemnym tunelu - reakcja oczywiście nerwowa, ręka z gazu i kontrola licznika. Cholerka przecież nie miałem zbyt dużo za dużo? :shock: Co nieco przestraszony zacząłem kalkulować ile może mnie to kosztować, a tu 30 sekund później kolejny błysk - ki cholera? Dwa radary na odcinku 200 metrów? Przecież to niemożliwe, zwłaszcza że na drugim już miałem przepisowe wskazanie? Nagłe olśnienie - żoncia z tyłu bawi się aparatem, a że było jej ciemno to postanowiła użyć flasha. Efekt zaskoczenia, bezcenny. :-D Mnie po rozwiązaniu zagadki ulżyło, ale zastanawiam się co sobie myśleli ci jadący z przeciwka, którzy nie zauważyli aparatu w rękach pasażerki motocykla? I jak długo sprawdzali nerwowo skrzynkę pocztową? ;-)

Żeby za bardzo nie przekłamać relacji muszę dopisać, że te dwa ronda w tunelach wydrążone były w skałach na dwóch brzegach fiordu. Z tunelu wyjeżdżało się bezpośrednio na długi wiszący most łączący dwie dziury w skale na obydwóch brzegach - niezapomniany widok i jeszcze bardziej niezapomniane uczucie gdy wyjeżdża się z osłoniętego tunelu na wiszący most na którym solidnie wieje. Tym razem nie wiało na szczęście na tyle mocno, żeby przejazd był zamknięty, bo musielibyśmy się wracać i nadłożyć trochę drogi do przeprawy promowej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po przekroczeniu fiordu właściwe już niewiele dzieliło nas do celu naszej podróży - Gudvangen. Kilka tuneli, kilka wodospadów i mogliśmy rozpocząć poszukiwanie miejsca do spania. Po całym dniu na mokrym asfalcie nie uśmiechało nam się jednak rozkładanie namiotu i szukaliśmy jakiejś chatki. Na wjeździe do miasteczka są dwa kempingi - nam udało się wynająć dwuosobowy pokoik na kempingu Gudvangen. Cena 330 koron za nockę dla dwóch osób więc nie najgorzej jak na tutejsze ceny. Standard jak w schronisku młodzieżowym, ale ważne że jest ciepło i nie pada na głowę - zwłaszcza że planujemy zostać tu dwie nocki.

Tyle na dzisiaj, do galeriiwpadło trochę nowych fotek, a ciąg dalszy pewnie nastąpi...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: staszek_s »

Jak zwykle pięknie, chociaż mrocznie trochę tym razem na zdjęciach. Rondo w tunelu mnie rozwaliło :)
Dzięki i czekam na dalsze odcinki...
Awatar użytkownika
Alik
Posty: 274
Rejestracja: 24 lutego 2012, 15:11
Motocykl: GS500F
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 76
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Alik »

Czytam wspaniałą relację, podziwiam zdjęcia i wracają wspomnienia naszej, z Żółwikiem, wyprawy na Nordkapp w 2011 roku.Paweł miał rację mówiąc,że tam wszędzie jest pięknie. Gratuluję i pozdrawiam :bravo: :rock: .Alik.
kacmar
Posty: 521
Rejestracja: 08 września 2011, 09:33
Motocykl: VN 1700 Voyager
Lokalizacja: Górny Śląsk
Wiek: 62
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: kacmar »

Bardzo fajny opis wyprawy okraszony zdjęciami. Gratuluje i zazdroszczę :)
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1443
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Paweł Włóczykij »

...dziękuję za relację i zdjęcia, które przywołują jakżesz miłe wspomnienia. :motorcycle:

Szczerze zazdraszczam Wam (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), iż mogliście nasycić oczy tymi widokami.

...i my mieliśmy podobne odczucia: po pierwszych zachwytach: "ooo, jakie skały", "ooo, ale super tunel", przyszły wkrótce spostrzeżenia: "nie da się śledzia od namiotu wbić w te skały", czy też: "w tym tunelu śmierdzi inaczej, niż w poprzednim".

Tak czy inaczej - warto tam zajrzeć, choćby na chwilę, ponieważ "tam wszędzie jest pięknie"... ;)

...żebysz jeszcze tak nie lało...
...via ad meta - metam est!
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

staszek_s pisze:Jak zwykle pięknie, chociaż mrocznie trochę tym razem na zdjęciach. Rondo w tunelu mnie rozwaliło :)
Dzięki i czekam na dalsze odcinki...
Jakby nie patrzyć, to ten odcinek jest rzeczywiście dość mroczny. Niestety kolejny nie zapowiada się jakoś specjalnie lepiej. ;)
Paweł Włóczykij pisze:...żebysz jeszcze tak nie lało...
Hehe, sorry - taki mamy klimat ;-) A poważniej, to my szczęśliwie nie doświadczyliśmy za dużo tego deszczu. Właściwie zlało nas tylko wtedy gdy byliśmy na Kjeragu. Na motocyklu właściwie zmoknąć nam dane nie było i chociaż na załączonych fotkach widać często mokry asfalt, to z nieba tylko czasem lekko kropiło. Tylko raz, przed drogą atlantycką musieliśmy na chwilę stanąć żeby przeczekać 20 minutowe oberwanie chmury. Inna sprawa, że jadąc na Virago albo innym chopperku tę wodę z asfaltu mielibyśmy pewnie na spodniach i w butach. Prosiak ma jednak tę zaletę, że całą tą wodę bierze na siebie dość skutecznie osłaniając i kierowcę i pasażera. :mrgreen:
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
jepi19
Posty: 521
Rejestracja: 27 marca 2012, 09:09
Motocykl: VN 900
Lokalizacja: Bieruń Stary
Wiek: 72
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: jepi19 »

Prosiak ma jednak tę zaletę, że całą tą wodę bierze na siebie dość skutecznie osłaniając i kierowcę i pasażera. :mrgreen:
Darezcku miło sie czyta :bravo: ale jak co to lece :chopper: z wami termin dowolny :bravo:
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

jepi19 pisze:Prosiak ma jednak tę zaletę, że całą tą wodę bierze na siebie dość skutecznie osłaniając i kierowcę i pasażera. :mrgreen:
Darezcku miło sie czyta :bravo: ale jak co to lece :chopper: z wami termin dowolny :bravo:
Cieszę się, ze się podoba bo mam motywację żeby pomimo codziennej gonitwy znaleźć trochę czasu i coś dla Was napisać. Jeżeli zaś mówimy o kolejnym wypadzie do Norwegii, to póki co nie chciałbym nic planować bo pewnie dopiero w lipcu okaże się czy wypali Monice urlop, który pozwoliłby się zapuścić gdzieś dalej na północ. Z drugiej strony obawiam się, że my możemy być dość niewdzięcznymi towarzyszami podróży, bo sporo już widzieliśmy i raczej ze względu na brak czasu nie będziemy chcieli wracać w miejsca które widzieliśmy, a które zdecydowanie polecałbym odwiedzić jadąc tam pierwszy raz. Chociaż zawsze można na miejscu podzielić grupę i zaplanować różne wycieczki fakultatywne. ;-)
Póki co nie ma co gdybać i planować - my niestety mamy złe doświadczenia i wspomnienia z przeszłości związane z planowaniem wakacji na miesiąc czy dwa do przodu. Dlatego też, ostatnimi czasy wolimy ruszyć z dnia na dzień "na wariata" i wtedy zwykle udaje się i wszystko układa się dobrze. Jak będzie tym razem? Pożyjemy, zobaczymy - do urlopu mnóstwo czasu i pewnie jeszcze wiele pomysłów do głowy przyjdzie. :-)

Dzień 5 - Brniemy w śniegu i ciemności
Chociaż do Gudvangen przyjechaliśmy przede wszystkim żeby zafundować sobie rejs fiordem, to grzebiąc jeszcze w domu w przewodnikach po Norwegii znalazłem również kilka innych atrakcji w tym rejonie. Jedną z nich jest tzw. Droga Śnieżna - Snovegen albo Aurlandsvegen - niespełna 50 kilometrowy odcinek drogi pomiędzy miastami Aurland i Lardal. Dlaczego śnieżna? Ano dlatego, że tam cały czas leży śnieg. Droga jest otwarta tylko w okresie czerwiec-wrzesień, bo tylko w lecie są warunki żeby nią przejechać. Poza sezonem trzeba korzystać z otwartego w 2000 roku tunelu Lardal. Tunel ten jest drugą ciekawostką, którą warto zobaczyć w tym rejonie, bo jak się okazuje jest to najdłuższy drogowy tunel świata. :shock: Trzeba mieć rozmach żeby wydrążyć taką norę o długości przeszło 24 kilometrów. ;-) Pojedziemy, zobaczymy póki co poranek rozpoczynamy spacerem do "centrum" Gudvangen żeby sprawdzić jakie są rokowania na jazdę i uzupełnić zapasy żywności.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pogoda nas nie zawiodła, czyli tradycyjnie: mokry po nocy asfalt, lekka mżawka i groźnie wyglądające chmury. Wygląda na to, że zapowiada się kolejny ciekawy dzień. :mrgreen: Nie ma co zwlekać - droga czeka. :-)
Trasa na dzisiaj to zaledwie 135 kilometrów - krótka pętelka przez góry i powrót tunelem, a właściwie dwoma chociaż tego krótkiego (11,5km) z Gudvangen nie liczę. ;-)
Obrazek
Trasa: http://mapq.st/1PPDVPC

Ruszamy przed siebie w krajobraz przyozdobiony nisko przewalającymi się chmurami, które tworzą niesamowity klimat. Bez dwóch zdań - zmierzamy dzisiaj w kierunku Walhalli. ;-) Tradycyjnie trochę kapie z nieba, ale na szczęście nie jest to opad który można by nazwać deszczem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jadąc z Gudvangen przebijamy się dziesięcio-kilometrowym tunelem w kierunku Flam w którym kończy się kolejny piękny fiord - Aurlandsfiorden. Nas tym razem bardziej interesują góry więc bez zatrzymywania mkniemy do Aurland gdzie zaczyna się karkołomna wspinaczka wąską ścieżką w kierunku śnieżnej drogi. To co mnie wyjątkowo drażniło na tych wąskich norweskich drogach to autokary, które pchały się wszędzie gdzie było coś ciekawego. Cóż z tego, że autokary ledwo mieściły się w tych drogach, a jadący z przeciwka musieli uciekać na pobocze - turysta płaci więc trzeba go zawieźć. Gdyby nie te autokary, które blokowały całe zakręty na górskich agrafkach, zmuszając innych do cofania w połowie podjazdu jechało by się zdecydowanie przyjemniej i bezpieczniej. Komfortu jazdy nie poprawia też fakt, że jedziemy właściwe w chmurze i właściwie tylko momentami widać coś dalej niż 20 metrów do przodu. W niedługim czasie docieramy do ciekawej platformy widokowej Stegastein wiszącej 600 metrów nad Aurlandsfiorden - zatrzymaliśmy się tam zupełnie przypadkiem zaintrygowani sporym parkingiem i dużą, pomimo średniej pogody liczbą turystów przy drodze. Rzeczywiście warto się tam zatrzymać, widoki super, chociaż my musieliśmy wypatrywać fiordu pomiędzy przepływającymi chmurami. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po chwili oddechu i przetarciu szyb w kaskach ruszamy dalej. Od platformy mieliśmy jeszcze ponad 600 metrów w górę i z każdym metrem robiło się coraz ciekawiej. Przynajmniej tak nam się wydawało, bo coraz mniej widzieliśmy przed sobą, a po bokach też zaczynały wyrastać białe mury. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie byliśmy jeszcze na samej górze, a termometr pokazał 7 stopni Celsjusza - idealna temperatura na chwilę oddechu i zabawę w śniegu. Trzeba korzystać, bo w końcu nie codziennie trafiają się takie atrakcje w sierpniu. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wbrew pozorom i temu co widać na zdjęciach jechało się bardzo sympatycznie, chociaż widoki mogłyby być trochę lepsze. Na szczęście, gdzieś na szczycie przełęczy między fiordami zostawiliśmy za sobą chmurę w której jechaliśmy do tej pory. Zrobiło się trochę bardziej sucho i nawet ja zaczynałem być widoczny pomiędzy kroplami na niektórych fotkach. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kiedy zjeżdżaliśmy w dół w kierunku Laerdal z każdym kilometrem robiło się coraz ładniej. Pogoda postanowiła się do nas nieco uśmiechnąć i chociaż po drodze znowu musieliśmy się przebić przez chmurę to na dole powitało nas piękne słońce.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Można powiedzieć, że zmiana pogody była radykalna i o ile na górze kropiło i było pewnie góra pięć stopni, to teraz znowu podziwialiśmy widoki i cieszyliśmy się temperaturą ok. 20 stopni. Jak w naszych górach pomiędzy dolinami, tak tutaj też można doświadczyć radykalną zmian pogody w sąsiednich fiordach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście my też nie mogliśmy się za długo cieszyć słońcem, bo zbliżaliśmy się nieuchronnie do najdłuższej dziury świata. ;-) Tunel w Laerdal jest podobno najdłuższym drogowym tunelem świata i muszę powiedzieć, że jak się wjedzie w tę ciemność to końca nie widać. :-) Przez tunel jedzie się jak dobrze pamiętam około 20 minut, cały czas głęboko w skale. Osoby z klaustrofobią mogą się tutaj poczuć pewnie nieswojo, chociaż przezorni Norwegowie postanowili nieco uprzyjemnić podróż i oświetlili tunel lampkami w różnych kolorach. Co więcej w skale wykute są jak dobrze pamiętam trzy małe "jaskinie" z miejscem gdzie można się na chwilę zatrzymać, rozprostować kości i podziwiać górskie widoki od środka. ;-) :-D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po niekończącej się podróży przez "kopalnie Morii" szczęśliwie niezaatakowani przez żadnego trola wydostaliśmy się na powierzchnię i ruszyliśmy w kierunku miasteczka Fl?m. Minęliśmy je jadąc w tamtą stronę, ale teraz korzystając ze sprzyjającej aury chcieliśmy się tam na chwilę zatrzymać.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Miasteczko Fl?mpoza rejsami po Aurlandsfiorden znane jest z kolejki Flamsbana fundującej pasażerom niezapomnianą (podobno) wycieczkę pociągiem po okolicznych górach. Bilety nie są tanie (ok. 800NKK/2 os.) ale podobno warto - my niestety tym razem nie skorzystamy, bo wycieczkę trzeba planować przynajmniej na pół dnia, a nas ciągle goni czas i nie możemy pozwolić sobie na kolejny dzień postoju w Gudvangen. Pozostaje zrobić kilka fotek w miasteczku i znowu obiecać sobie, że kiedyś jeszcze tym pociągiem pojedziemy. :-(
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście, jak wszędzie gdzie byliśmy, również w Norwegii można spotkać najlepsze turystyczne motocykle świata. :-)
Obrazek

Zawstydzeni wskakujemy na nasz odkurzacz i wracamy do Gudvangen - trzeba odpocząć, bo jutro będziemy pływać. :-)

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
Maćko
Posty: 705
Rejestracja: 14 grudnia 2008, 16:46
Motocykl: MG California, Norge
Lokalizacja: Łódź
Wiek: 57
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Maćko »

Oglądając takie zdjęcia mam nieodparte wrażenie, że wróciłem do jazdy na moto przynajmniej ze 30 lat za późno.
Ech, tyle jeszcze pięknych miejsc do zobaczenia... SUPER!!!
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

Maćko pisze:Oglądając takie zdjęcia mam nieodparte wrażenie, że wróciłem do jazdy na moto przynajmniej ze 30 lat za późno...
Niestety ja mam podobnie. Coraz częściej mam wrażenie, że chciałbym jeszcze zobaczyć to i owo, a jednocześnie wrócić w stare miejsca o których już prawie zapominam. Z jednej strony fajnie jest zwiedzać te wszystkie odległe miejsca, a z drugiej strony jak sobie człowiek pomyśli, że już może nigdy tam nie wróci to jakoś się tak smutno na duszy robi. :-(
Nie ma się jednak co martwić na przyszłość, bo przecież "jak nie my to kto" przejedzie i zobaczy ten cały Świat? ;-) :lol:
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
_CioneK_70
Posty: 2458
Rejestracja: 25 listopada 2014, 21:30
Motocykl: Raider XV1900
Lokalizacja: Kalisz
Wiek: 53
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: _CioneK_70 »

Darku.....
Tak fantastycznie prowadzisz ten wątek, że aż dziś bierze że nie planujesz opowiadań przy ognisku...... :D
Może w tym roku w Kletnie albo Chodeczy przygotuj się na spontaniczne opowieści..... Jechać i zobaczyć to żadna sztuka... Ale opowiedzieć z humorem i z ikrą .... Ooooo..... To już trza zacnej łepetyny... :mrgreen: Ja czekam na żywo..... :bravo:
Jest tylko cienka czerwona linia pomiędzy rozsądkiem a szaleństwem....
--------------------------------------------------------------------------------------------
Piwo bezalkoholowe to pierwszy krok do nadmuchiwanej kobiety --------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i będzie w sercu Virago XV1100 -->> nowy w stadzie Raider XV1900
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

_CioneK_70 pisze:Darku.....
Tak fantastycznie prowadzisz ten wątek, że aż dziś bierze że nie planujesz opowiadań przy ognisku...... :D
Może w tym roku w Kletnie albo Chodeczy przygotuj się na spontaniczne opowieści..... Jechać i zobaczyć to żadna sztuka... Ale opowiedzieć z humorem i z ikrą .... Ooooo..... To już trza zacnej łepetyny... :mrgreen: Ja czekam na żywo..... :bravo:
Hehe, dzięki. Trochę jednak przesadziłeś. ;-) Chociaż z drugiej strony dlaczego nie? :twisted: Już to widzę - "Program obowiązkowy Kletno 2016": prelekcje, prezentacje, pokazy wideo, itd. Na koniec uściski dłoni i autografy. ;-) :mrgreen: :lol: :lol: :lol: :mrgreen:

A tak trochę, poważniej: cieszę się, że się podoba, sam zaraziłem się podróżami z takich relacji i wielokrotnie czerpałem inspirację z czyichś opisów. Powiedzmy, że pisząc tutaj staram się jakoś zrewanżować. ;-)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
leczmo
Posty: 1295
Rejestracja: 30 kwietnia 2014, 23:22
Motocykl: Virago 535/VTX 1300
Lokalizacja: Skierniewice
Wiek: 57
Kontakt:
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: leczmo »

Szacun Darek :bravo: .
Awatar użytkownika
Maćko
Posty: 705
Rejestracja: 14 grudnia 2008, 16:46
Motocykl: MG California, Norge
Lokalizacja: Łódź
Wiek: 57
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Maćko »

DAREK.S pisze:
_CioneK_70 pisze:Darku.....
Tak fantastycznie prowadzisz ten wątek, że aż dziś bierze że nie planujesz opowiadań przy ognisku...... :D
Może w tym roku w Kletnie albo Chodeczy przygotuj się na spontaniczne opowieści..... Jechać i zobaczyć to żadna sztuka... Ale opowiedzieć z humorem i z ikrą .... Ooooo..... To już trza zacnej łepetyny... :mrgreen: Ja czekam na żywo..... :bravo:
Już to widzę - "Program obowiązkowy Kletno 2016": prelekcje, prezentacje, pokazy wideo, itd. Na koniec uściski dłoni i autografy. ;-) :mrgreen: :lol: :lol: :lol: :mrgreen:
Albo, "klapa, rąsia, buzia, goździk" :D
jepi19
Posty: 521
Rejestracja: 27 marca 2012, 09:09
Motocykl: VN 900
Lokalizacja: Bieruń Stary
Wiek: 72
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: jepi19 »

A czymu niy to powtórzyć na :chopper: :chopper:

pogodumy w Kletnie :chopper: :bravo:
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

My tu gadu, gadu a czas ucieka. W takim tempie to do jesiennego Kletna nie zdążę skończyć tej relacji. ;-)

Norwegia dzień 6 - lodowce na wyciągnięcie ręki.
Tak jak pisałem wcześniej przyszła pora na zmianę miejsca pobytu i przemieszczenie się jeszcze nieco dalej na północ. Tutaj tradycyjnie pozwolę sobie wrzucić mapkę na dzień dzisiejszy:
Obrazek
Trasa: https://goo.gl/maps/UqBKDdaQHQA2

Pierwszy punkt programu (a jakże :-)) rejs promem. Tym razem na tapetę idzie N?r?yfjord, który jest według niektórych opinii najpiękniejszym fiordem Norwegii. Opinię jak wiadomo, każdy ma swoją ale rzeczywiście jest co oglądać. Zbocza wznoszące się na kilometr, zapomniane osady, wodospady i inne mniejsze lub większe atrakcje. Ponieważ pani z recepcji kempingu utrzymywała, że nie można wcześniej zrobić rezerwacji, a kolejki jak widzieliśmy poprzedniego dnia były spore, to trzeba było wybrać się na przystań sporo wcześniej. Prom odpływał o 12:00 więc nawet nam "porannym inaczej" ptaszkom udało się dojechać na przystań 1,5 godziny przed czasem. Pomimo tego okazało się, że i tak w kolejce stało już ok. 10 samochodów. W oczekiwaniu na przypłynięcie promu pozostało nam wykazać się cierpliwością, zwiedzając w międzyczasie wszystkie (bodajże dwa) sklepy z suvenirami i przekąskami. Szczęśliwie byliśmy dopiero co po śniadanku i jakoś udało nam się oprzeć apetycznie wyglądającym kanapkom z łososiem, krewetkami tudzież ze zwykłą szynką w niebagatelnie przystępnej cenie 45 zł. Innym suvenirom, też się oparliśmy, chociaż Monika do dzisiaj nie może odżałować, że nie skusiła się na ładną puchową kurteczkę tym razem w dość przystępnej, nawet jak na nasze realia cenie. Biedactwo nieopatrznie odłożyło zakup na później, a potem już (nie)szczęśliwie takich ładnych nigdzie nie było. ;-) :twisted:
Korzystając z pogody, zrobiliśmy w międzyczasie jeszcze kilka mniej ponurych niż ostatnio fotek i kiedy o 12:00 przypłynął prom byliśmy zwarci i gotowi do walki o miejsce na pokładzie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pisząc tę relację znalazłem przy okazji stronę gdzie można zrobić rezerwację i wykupić bilety: http://www.fjord2.com/index.html. Jak się więc okazuje albo pani na kempingu była niedoinformowana albo coś się w międzyczasie zmieniło. Wiem, że nie zawsze się da, ale zdecydowanie polecam zrobić sobie rezerwację wcześniej, zwłaszcza podróżującym samochodem - klienci z rezerwacją wjeżdżają pierwsi i może się okazać, że pomimo pole position w kolejce, nie wjedziemy na prom i stracimy pół dnia, a może i więcej. Dodam, że biletów nie można kupić wcześniej na przystani - nie ma żadnej budki i płaci się obsłudze promu podczas wjazdu. Trochę łatwiej jest motocyklistom, bo łatwiej wcisnąć te nasze dwa kółka gdzieś z boku albo na miejsca rowerowe. Warto jednak zagadać do obsługi i zapytać przezornie o miejsce - nam pan z obsługi kazał podjechać i sprzedał nam bilet poza kolejką. Co prawda i tak potem odstaliśmy swoje do wjazdu ale z biletem w łapie już nas nie mogli łatwo spławić. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Fiord jak chyba już wspominałem jest wpisany na listę UNESCO, a sam rejs jest dość długi. Można się jednak zastanawiać czy ta atrakcja warta jest swej dość wysokiej ceny - 800 koron za motocykl i dwóch pasażerów. Przyznam, że po rejsie sam miałem pewne wątpliwości i niedosyt. Kto wie, może za dużo sobie obiecywaliśmy? A może nie ochłonęliśmy jeszcze po poprzednim rejsie? Oczywiście w żadnym wypadku nikogo nie zniechęcam - było pięknie, ale nie jestem w 100% przekonany czy skusiłbym się drugi raz.
W każdym bądź razie ważne jest, że po około 3 godzinach rejsu znowu stoimy na twardym gruncie i możemy ruszyć w kierunku Olden. Właściwie to kierujemy się w kierunku Geiranger, bodajże najsłynniejszego norweskiego fiordu (wiem, wiem znowu będą nudy ;-)) ale fakt, że prom z Gudvangen odpływał dopiero o 12:00 spowodował, że nie zostało zbyt wiele czasu na jazdę. Żeby się więc za bardzo nie nadwyrężać planujemy postój gdzieś po drodze - najlepiej pod lodowcem, który zachwalał nam Paweł Włóczykij. Zmierzamy więc proponowaną przez Niego trasą 5, a potem E39 przez Skei, Byrkjelo. Po drodze tradycyjne, nudne norweskie krajobrazy i trochę mokrego asfaltu - usnąć można. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z drzemki budzi nas kawałek za B?yum pierwszy obrazek lodowca Jostedalsbreen spływającego z gór. To ponoć największy lodowiec Europy, a jego jęzory spływają niemal do drogi. Dodatkowo droga układała się tak, że miało się wrażenie że wjedzie się prosto na lodowiec. Dla nas bomba, chociaż patrząc na znudzone miny mijanych miejscowych czworonogów to nie było to chyba nic specjalnego. Kolejne norweskie nudy. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak się okazało nie wjechaliśmy na lodowiec ale w kolejny z setek mijanych tuneli. Za tunelem standard: góry, jeziora, wodospady i fiordy. Taka sobie Norwegia w pigułce, na wyjątkowym krótkim odcinku (ok. 100km) trasy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Do Olden mieliśmy z Kaupanger tylko 130 kilometrów, a na wjeździe do miasteczka znajduje się kemping Alda, który zwraca naszą uwagę ze względu na szereg, wyglądających na wolne, chatek. Hytte - czyli norweskie domki kempingowe (ewentualnie letniskowe) są, poza namiotem, najtańszą bazą noclegową w tym kraju. Problem w tym, że płaci się za cały domek, a że w większości przypadków domki są czteroosobowe, to na dwie osoby nie wychodzi już tak tanio. Cena mocno zależy oczywiście od lokalizacji i w miejscowościach bardzo atrakcyjnych turystycznie za domek zapłacić trzeba całkiem sporo. My zwróciliśmy uwagę na te domki, bo po ostatnich nocach w łóżeczku jakoś nie bardzo chciało nam się rozkładać namiot. Tak, tak - trochę wygód się zaznało i poprzewracało się w ... głowach. ;-)
Póki co nie zatrzymywaliśmy się w Olden, bo jednak zgodnie z sugestiami Pawła postanowiliśmy zrobić jeszcze kilka kilometrów w kierunku Briksdalsbreen jednego z najbardziej znanych i najlepiej dostępnych jęzorów lodowca Jostedalsbreen. Zwłaszcza, że według mapy po drodze miało być kilka kempingów i liczymy na lepszą miejscówkę. Do samego lodowca prowadzi droga Fv724 - z Olden to około 25 kilometrów. Droga prowadzi wąskim "kanionem" wzdłuż rzeki wprost na lodowiec - widoki tradycyjnie są niesamowite.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak się niestety okazało, na kempingu pod lodowcem nie było żadnych wolnych chatek ani pokoi, a nawet gdyby były to stawki i tak były trochę za wysokie jak na nasz portfel. Ponieważ wyjątkowo się jakoś tego dnia nastawiliśmy na te domki, to nie zdecydowaliśmy się na pozostanie pod lodowcem w namiocie. Teraz trochę żałujemy, zwłaszcza że z kempingu można było się wybrać szlakiem do czoła lodowca - spacer na niecałą godzinę. Ponieważ jednak mieliśmy już w głowach ten Geiranger, który i tak wymagał powrotu do głównej trasy, to postanowiliśmy po kilku pamiątkowych fotkach z lodowcem w tle wracać w kierunku Olden.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak się okazało, na żadnym z kempingów ulokowanych przy drodze pod lodowiec nie znaleźliśmy miejsca. Atrakcja jaką jest lodowiec, przyciąga tyle turystów że można zapomnieć o wolnym domku. Szkoda, bo nocleg z tak pięknym widokiem wart byłby zapłacenia kilka koron ekstra. Oczywiście bez przesady. ;-) Koniec końców skończyło się tym, że wróciliśmy do Olden na wspomniany wcześniej kemping Alda. Kemping może nie leży w jakimś super atrakcyjnym miejscu ale domki są zadbane, a cena jest przyzwoita. Za 4-osobowy domek na dwóch zapłaciliśmy bodajże 330 koron czyli około 160 zł - całkiem przyzwoicie jak na norweskie ceny. Kalkulując na cztery osoby można by powiedzieć, że jest wyjątkowo tanio. W domkach jest oczywiście prąd, woda, elektryczne grzejniki i kuchnia - zmęczonemu motocykliście chyba nic więcej do życia nie trzeba i nawet dodatkowo płatny prysznic na żetony albo monety 10Kr nie powinien popsuć humoru. Odpoczywamy i ładujemy akumulatory, bo jutro znowu zapowiada się jazda w zimowych warunkach. :-)

cdn...
PS. Zapomniałem dodać - link do gallerii. Gdyby komuś było mało fotek, to w galerii jest prawie 500 zdjęć do pierwszej części relacji. Kolejne wylądują już w innym albumie, bo tego już sam nie ogarniam. :twisted:
Ostatnio zmieniony 15 lutego 2016, 23:18 przez DAREK.S, łącznie zmieniany 2 razy.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
BeeGees
Posty: 143
Rejestracja: 02 lutego 2009, 20:50
Motocykl: virago535 Vulcan1500
Lokalizacja: Krotoszyn
Wiek: 57
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: BeeGees »

Ech.... chciałoby się powiedzieć.
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1443
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Paweł Włóczykij »

... :kawa: eee nudy; góry ...lasy... kozy... :wink:

Jednak, nie wiedzieć czemu, oglądając Wasze zdjęcia, po plecach przechodzą mi dreszcze :rock:

I ja miałem podobne do Waszych uczucia potęgi gór, gdy w oddali wyłonił się lodowiec Briksdal...

Chciałoby się zobaczyć to jeszcze raz.

Szkoda, że nie udało się Wam przespacerować do stóp lodowca, bo to fascynująca i nieciężka wycieczka.
Obawiam się czy mogę (bo to przecież Wasza historia) dodać jako suplement do Waszej cudnej relacji parę zdjęć z drogi do - i samego lodowca : https://dysk.onet.pl/link/iUv69#
...via ad meta - metam est!
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: Blunio »

Paweł Włóczykij pisze:... :kawa: eee nudy; góry ...lasy... kozy... :wink:
... droga na Ostrołękę :mrgreen:
Dziękuję za wspaniałą relacje i jak inni czekam na ciąg dalszy. :bravo:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: staszek_s »

Brawo! jedziemy dalej, niecierpliwie czekam na dalszy ciąg
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: DAREK.S »

OK, przerwa wyszła trochę dłuższa niż planowałem, ale pasowałoby rzeczywiście jechać dalej. ;-)

Norwegia - dzień 7
Dzisiaj rozpoczynamy siódmy dzień naszej tułaczki po drogach Norwegii. Wygląda na to, że w końcu uda nam się dotrzeć w rejon, w którym według planów czekają na nas największe atrakcje tegorocznego urlopu. Zmierzamy mianowicie do Geiranger - miejscowości w której rozpoczyna się chyba najbardziej znany norweski fiord. Oczywście dla motocyklistów istotna będzie informacja, że w Geiranger znajduje się również tzw. Droga Orłów, a kawałek dalej jeszcze bardziej znana droga zwana Drabiną Trolli. Gdyby się uprzeć, to można by pewnie zaliczyć wszystkie te atrakcje za jednym razem, robiąc pętelkę dookoła Geiranger. My zdecydowaliśmy, że rozłożymy sobie te atrakcje na raty. To już w końcu połowa urlopu i trzeba zacząć myśleć o powrocie. Tak więc chcemy jeszcze podczas tego urlopu zrobić kilka kilometrów na północ, zajrzeć do miejscowości Alesund i trochę na około, bo przez Drogę Atlantycką wrócić znowu w okolice Geiranger. Ustalając trasę zdecydowaliśmy, że dzisiaj płyniemy promem przez fiord, a wiraże zostawiamy na powrót. Mapka na dzień siódmy wyglądała więc mniej więcej tak:
Obrazek

Rankiem żegnamy naszą Hyttkę i ruszamy w kierunku miasteczka Stryn, w którym wbijamy się na trasę nr 15. Na początku piętnastka prowadzi nas przez jakieś 40 kilometrów na wschód wśród standardowych norweskich krajobrazów. Pogoda tym razem dopisuje, chociaż trochę brakuje słońca bo niebo zasnute jest chmurami. Nie zrażamy się jednak, bo dzień zapowiada się naprawdę dobrze. Suniemy więc przed siebie pozdrawiając mijanych co jakiś czas motocyklistów. Ten pierwszy 40-to kilometrowy odcinek naszej jazdy kończymy krótkim postojem na parkingu punktu widokowego z którego roztacza się fantastyczny widok na dolinę i łuki asfaltu którymi tu dojechaliśmy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej i po około 15 kilometrach zjeżdżamy z piętnastki na drogę 63 w kierunku Geiranger. Od samego początku droga 63 pnie się coraz wyżej i zapowiada się, że znowu czekają nas "chłodne" doznania. Już 15-tka na ostatnim odcinku zrobiła się wyraźnie górska ale droga 63 zdecydowanie ją przebija. Jedziemy wzdłuż jezior i strumyków, a wokół przybywa śniegu zarówno na otaczających nas zboczach jak i przy samej drodze.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zanim zaczniemy zjeżdżać do Geiranger, trzeba jeszcze zaliczyć jedną z ważniejszych atrakcji w tych okolicach. Chodzi o punkt widokowy Dalsnibba, z którego roztacza się piękny widok na fiord, otaczające go góry i na zygzaki Drogi Orłów na zboczu fiordu. Wyjazd jest płatny i oczywiście otwarty tylko w lecie (maj-październik). Według mnie zdecydowanie warto zaliczyć tę ostrą i pokręconą drogę na szczyt. Trzeba jednak uważać bo jest tu dość ciasno, a ruch spory. Ciekawostką jest duża liczba elektrycznych Renaultów, wynajmowanych przez turystów na dole w Geiranger i mozolnie wspinających się na szczyt. Na górze tradycyjna sesja foto, odwiedziny w sklepie z pamiątkami i krótka pogawędka ze spotkanymi rodakami. No i oczywiście pierwsze spotkanie z norweskim trollem. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po wizycie na Dalsnibbie pora na kolejne atrakcje dnia. Zjeżdżamy więc na dół do Geiranger - z każdym kilometrem w szybkim tempie tracimy wysokość. Każdy zakręt przynosi coraz ciekawsze widoki na fiord i stojące w nim "stateczki". ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Trzeba przyznać że "stateczek" zaparkowany we fiordzie robi wrażenie - kolos większy niż niejeden blok mieszkalny w wąziutkim fordzie. Można się zastanawiać jak go tu wcisnęli. :-) My musimy zaczekać na nieco mniejszy statek - ustawiamy się więc grzecznie w kolejce do promu. Jesteśmy pierwsi w kolejce bo akurat przed chwilą odpłynął prom - mamy pół godzinki na spacerek i sesję foto ze znanym miejscowym trollem.
Obrazek
Obrazek

Półgodzinki później pakujemy się na prom i ruszamy w rejs po najbardziej znanym fiordzie Norwegii. Na promie widać, że ruch turystyczny jest tu ogromny. Prom okupują hałaśliwe hordy Japończyków machającymi wszędzie swoimi kijami do fotek selfie. Najlepsze, że niektórym nawet patyki nie wystarczają i wyłażą na krzesła i inne miejsca żeby zrobić lepszą fotkę. Drą się przy okazji tak, że ledwo słychać przewodnika puszczanego w kilku językach przez głośniki. Co ciekawe, wcześniej na żadnym promie nie puszczali przewodnika "z taśmy". Las selfiesticków najbardziej oczywiście przeszkadzał Monice, bo sama nie mogła się przebić ze swoim kijkiem. ;-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Rejs fiordem Geiranger trwał chyba ok. 1,5 godzinki. Widoki tradycyjnie super, chociaż po tak intensywnym tygodniu trochę już nam się chyba przejadły. :-) Rejs kończymy w miejscowości Valdall, a potem kierujemy się drogą wzdłuż fiordu do miasteczka Liabydgia, gdzie łapiemy prom do Strandy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po przeprawie pakujemy się na trasę nr 60 w kierunku Alesund. Droga oczywiście po norwesku nudna. Morze, góry, wodospady. Prawdę mówiąc nie mamy za dużo fotek z tego odcinka więc chyba nie było po drodze nic spektakularnego. W każdym razie dość szybko docieramy do Alesund i fundujemy sobie pierwszą, nieplanowaną przejażdżkę po mieście. Oczywiście winna jest elektronika i nasz gps, który uparcie prowadził nas do jakiegoś kempingu w centrum. Gdybym go nie słuchał to pewnie zjechałbym za znakami na kemping, który był na wjeździe do miasteczka. Tym razem pozwoliłem się mądrzyć elektronicznemu przewodnikowi i wylądowaliśmy na jakimś parkingu dla kamperów w centrum miasta. Na gładkim asfalcie nie było szans na wbicie śledzia namiotu więc trzeba było zrobić rundę honorową po mieście i wrócić na przedmieścia gdzie wcześniej widziałem drogowskaz na kemping. Ostatecznie wylądowaliśmy jednak szczęśliwie na kempingu Volsdalen. Zepsuci ostatnimi wygodnymi noclegami w chatkach również tutaj chcieliśmy załapać się na taki nocleg jednak okazało się, że ceny chatek tutaj są trochę za wysokie jak na nasz budżet. Pozostało pogodzić się z namiotem i dmuchanymi materacami. Pocieszające było, że za namiot płaciliśmy w Alesund chyba najmniej w trakcie całej podróży - za komplet (moto, namiot, 2 osoby) wychodziło niecałe 60zł. Normalnie taniocha. :-)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
grzegorzbr2
Posty: 4920
Rejestracja: 13 listopada 2012, 21:00
Motocykl: XV 535 1,1 1,7 1,3
Lokalizacja: Świętokrzyskie - TOP
Wiek: 52
Status: Offline

Re: A fiordy z ręki nam jadły - Norwegia 2015

Post autor: grzegorzbr2 »

Super relacja i fotki, czapki z głów. :uklon:
ODPOWIEDZ