O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Maćko pisze:Patrząc na minę żaby, to Prosiaczek Junior zrobił jej "dobrze" :mrgreen: :wink:
Pewnie tak, ten wytrzeszcz oczu jak nic z rozkoszy miała ;-)
staszek_s pisze:Niezłe śniadanka na tej Korsyce dają, chyba się muszę wybrać ;) Dawaj dalej...
Zdecydowanie polecam. :rock:
yummy pisze:Ciekawa jestem co było dalej :bravo:
Sorry, staram się jak mogę ale ostatnio z wolnym czasem bardzo krucho i nie ma kiedy do kompa siąść. Ostatnio ciągle albo w trasie albo na jakichś imprezach i ciężko na forum przysiąść. A trzeba było pisać w zimie. :roll:
yummy pisze: Może pytanie głupie, ale technika nie jest moją mocną stroną: czy takiego panelu słonecznego nie można wieźć na moto i podczas jazdy kumulować energii? :wink:
Pomysł nie jest głupi o ile pomyślimy o zamontowaniu na rowerze, a nie na moto. Wtedy, na rowerku, przy dłuższych trasach ma to sens, ale w tym przypadku chyba zainwestowałbym w panel 3-elementowy i zapiął na bagażniku tak żeby można było łapać słońce z każdej strony. Na motocyklu nie ma to większego sensu, bo przecież mamy pod ręką dużo lepsze źródło prądu jakim jest alternator, którego byle chmura nie wyłączy. Nie ma sensu kombinować z montażem panelu, który prawdopodobnie już przy prędkościach rzędu 50km/h będzie usilnie próbował odlecieć w swoją stronę. ;-)
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
yummy
Posty: 1166
Rejestracja: 03 lipca 2009, 13:35
Motocykl: B12 '99
Lokalizacja: Transylwania
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: yummy »

Dzięki :)
Nie jedź szybciej, niż umiesz myśleć.

Były: Virago 125, GSX-S 750 '19
Jest: Bandit 1200 '99
W planach: jakieś lekkie enduro
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Odkopię trupa, a co tam. ;-) W tym roku póki co nie kluje się żaden urlopowy plan, to sobie przynajmniej powspominam. :-(

Dzień 7 - dookoła Cap Corse

Objazd Korsyki zaczynamy od najbardziej wysuniętego na północ fragmentu czyli półwyspu Cap Corse. Można powiedzieć, że będzie to nasz pierwszy poważniejszy kontakt z korsykańskimi drogami. Przyglądając się mapie można spodziewać się, że będzie kręto i wąsko, więc zapowiada się fajna jazda. :-)
Obrazek
https://goo.gl/maps/KgbKYZTq7h72

Z Saint-Florent ruszyliśmy na północ zakładając, że półwysep okrążymy zgodnie ze wskazówkami zegara. Jeżeli chodzi o trasę to wielkiego wyboru nie ma, bo jest właściwie tylko jedna droga - trasa D80, która okrąża cały półwysep. Jeżeli chodzi o widoki, to mieliśmy wrażenie, że już gdzieś takie widzieliśmy - trochę przypominało nam to fragmenty chorwackiej jadrańskiej magistrali, z tym że droga jest trochę węższa i cały czas z jednej strony mamy ścianę ze skał, a z drugiej malowniczą przepaść. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Trasa D80 prowadzi przez szereg malowniczych mieścinek, w których poza widokami można znaleźć ciekawe atrakcje turystyczne. Jedną z nich są genueńskie wieże wybudowane w okolicach XVI wieku w celu ochrony przed piratami. Jedną z najbardziej popularnych wśród turystów jest wieża w miejscowości Nonza (Torra di Nonza). Oczywiście, ponieważ nie samą jazdą człowiek żyje, nie wypadało się nie zatrzymać i nie zrobić sobie krótkiego spacerku na wieżę w jakże przyjemnym upale. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Inną atrakcją miasteczka jest tak zwana "czarna plaża" - zawdzięczająca podobno swój kolor łupkowi azbestu z nieczynnej już kopalni. Na plażę podobno warto zejść ale my po wizycie na wieży postanowiliśmy jednak to sobie tym razem podarować. Kilka pamiątkowych fotek musi wystarczyć.

Obrazek
Obrazek

Po krótkiej przerwie jedziemy dalej. Pisać właściwie nie ma o czym - cała trasa D80 nie jest zbyt długa więc widoczki są cały czas bardzo podobne. Chociaż kierowca musi od czasu do czasu spojrzeć jeszcze na drogę, bo zakrętów jest tu chyba więcej niż w Alpach. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pomiędzy kolejnymi winklami i widokiem na morze można wypatrzeć jakąś mieścinkę albo kolejną genuińską wieżę. ;-)

Obrazek
Obrazek

Póżniej znowu ta sama motocyklowa nuda. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szczęśliwie nie spełniły się moje wcześniejsze obawy odnośnie tego, że jadąc na Korsykę w środku sezonu wakacyjnego utkniemy w jednym wielkim korku. Póki co okazało się jednak, że większość turystów woli spędzać czas na plaży, a tylko najwięksi wariaci pakują się w motocyklowe ciuchy i ruszają połykać w samo południe kolejne kilometry rozpalonego korsykańskiego asfaltu. Oczywiście czasem zdarzało nam się trafić na jakąś samochodową karawanę albo turystę marudę jadącego środkiem i trzeba było wykazać się pewną cierpliwością zanim udało się takiego klienta wyprzedzić i zostawić z tyłu. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jeżeli chodzi o jakość dróg, to trzeba przyznać że są one w całkiem dobrym stanie i jak dobrze pamiętam żadna większa dziura nas nie zaskoczyła. Większym problemem są kamienie osypujące się czasem ze stromych ścian na asfalt i turyści, którzy zwłaszcza w jakichś bardziej widokowych miejscach kręcą się jak owce po asfalcie w poszukiwaniu lepszych ujęć foto. Z tego powodu tempo jazdy jest raczej spacerowe - oczywiście na motocyklu można poprawić trochę kalkulowaną przez googla na poziomie 40km/h średnia prędkość trasy, ale o trzycyfrowych wartościach raczej nie ma co marzyć. ;-) W miastach na Korsyce, jak w większości europejskich krajów, prędkość jest ograniczona do 50 km/h i pomimo zapewnień miejscowych, że policji nie ma albo jest bardzo wyrozumiała dla motocyklistów wolałem tego nie sprawdzać. ;-) Poza tym, jak mieliśmy już wcześniej okazję zauważyć, na Korsyce też panuje francuska moda na uprzykrzanie życia kierowcom pojawiającymi się dosłownie co kilka metrów solidnymi progami zwalniającymi. :-(

Obrazek
Obrazek

Przeglądając przewodniki opisujące Korsykę trudno nie trafić na informacje o geniuńskich wieżach, tak jak ta w Nonzie o której już wspominałem. Planując objazd Cap Corse wpadła mi w oko jeszcze jedna wieża, zwana Wieżą Seneki, bo podobno filozof miał tu jakiś czas przebywać. Żeby dostać się do wieży trzeba wyspinać się na przełęcz Col de Santa Lucia więc wycieczka powinna usatysfakcjonować takich jak my motocyklowych turystów górskich. :-)
Ponieważ według naszej mapki, nie do końca było wiadomo jak wyglądał ostatni kilometr drogi wzdłuż szlaku, to postanowiliśmy zostawić Prosiaka na rozjeździe, przy starym kościele.

Obrazek

Jak się później okazało spokojnie można było jeszcze podjechać jakiś kilometr, bo droga chociaż kręta była wyasfaltowana, a na górze był parking. W tym momencie oczywiście miałem ogromnego minusa u żony, która już w trakcie pierwszego asfaltowego odcinka wymyślała mi od wariatów, którym zachciewa się spacerów w przeszło 30-to stopniowym upale. Zwłaszcza, że na szczyt jeszcze trochę drogi w górę zostało. ;-)

Obrazek

Na szczęście dla mnie okazało się, że warto było trochę się spocić, i po 30 minutach dość męczącej wspinaczki zostaliśmy nagrodzeni piękną panoramą gór, korsykańskiego wybrzeża i morza. I jak tu nie kochać gór? Wystarczy jedno spojrzenie ze szczytu i od razu przechodzi całe zmęczenie. :-D

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście nie można siedzieć w chmurach wiecznie i kiedyś trzeba w końcu zejść na ziemię. My również, po ok. 2,5 godzinnej przerwie musieliśmy wsiąść na motocykl i ruszyć dalej, bo w sumie jeszcze chyba nie byliśmy w połowie wycieczki.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po kolejnych kilkunastu kilometrach drogi, zatrzymujemy się z ciekawości na Col de la Serra. Już z daleka widać, że jest tu jakiś ciekawy punkt widokowy, a spora liczba spacerujących turystów utwierdza nas w przekonaniu, że warto się na chwilę zatrzymać. Moulin Mattei, bo tak oznaczone na mapie jest to chyba najbardziej wysunięty na północ punkt naszego rajdu po Korsyce. Na wzgórzu stoi okrągła budowla (kiedyś podobno młyn -według informacji z Internetu), pod którą warto podejść, bo spacer z parkingu jest dość krótki, a widoki ponownie wynagradzają wysiłek.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po kolejnym spacerze tego dość intensywnego dnia stwierdziliśmy zgodnie, że najwyższa pora na małe co nieco. Pierwsza okazja nadarzyła się w miejscowości Maccinagio, leżąca na "szczycie" Cap Corse tyle, że na wschodnim wybrzeżu. Niestety stołowanie się w knajpkach "trochę" na Korsyce kosztuje. Za dwa dania "Menu", dwa napoje i dwie kawki zapłaciliśmy w sumie 41 Euro.

"Ciekawe czy sobie chociaż pojem, tym co przyniosą?" pomyślał Prosiaczek popijając lemoniadę za 2,5 EUR. ;-)
Obrazek

"Wyglada dobrze, wielkie garnki pełne miodu." - ucieszył się Prosiaczek, przełykając ślinę...
Obrazek

"ROBALE?! - prędzej skonam z głodu niż się tego tknę!" - stwierdził rozżalony Prosiaczek. "I bardzo dobrze. Będzie więcej dla nas" - pomyśleliśmy, by my akurat bardzo lubimy muszle i inne morskie paskudztwa. Inna sprawa, że te kilka muszelek z pieczywem mogłoby kosztować trochę mniej niż 16 EUR za porcję. :-)

Obrazek

"I jedli długo i szczęśliwie" - chciałoby się powiedzieć, ale oczywiście wszystko co piękne szybko się kończy i po tym krótkim bajkowym przerywniku trzeba jednak ruszać dalej. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jadąc wschodnim wybrzeżem Cap Corse wydawało nam się, że widoki trochę się zmieniły - w odróżnieniu od zachodniej strony wybrzeże wydawało się nieco łagodniejsze i było trochę więcej zieleni i drzew. Przynajmniej do pewnego momentu. :-(

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W pewnym momencie wjechaliśmy w obszar pogorzeliska i od razu przypomniały nam się wiadomości o pożarach we Francji, które końcem lipca podawały polskie stacje informacyjne. Na Korsyce miało spłonąć około 1400 hektarów lasu, a setki ludzi było ewakuowanych. Wtedy w Polsce zastanawialiśmy się czy bezpiecznie jest się tu wybierać, a teraz własnie jechaliśmy tym odcinkiem północno-wschodniego wybrzeża Korsyki, gdzie ogień zbliżał się nawet do zabudowań. Widok był zdecydowanie przygnębiający - pomimo, że byliśmy tu niemal miesiąc później ciągle czuć było zapach spalenizny i popiołu w powietrzu. :-(

Patrząc na mapę, na kilkanaście kilometrów przed Bastią, trasa D80, nie zapowiadała jakiś większych atrakcji bo prowadziła głównie przez kurorty. Zdecydowałem się więc, na ominięcie Bastii trasą D231, która na mojej mapce była oznaczona jako odcinek szczególnie atrakcyjny widokowo. Jako tradycjonalista zawierzyłem mapce i ignorując komunikaty GPSa zafundowałem pasażerom kilka dodatkowych kilometrów wrażeń. W ten sposób mieliśmy okazję obejrzeć Bastię z góry i zaliczyć ciekawą traskę przez góry i mijscowść San-Martino-di-Lota.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Żeby wrócić do Saint-Florent musimy w pewnym momencie wbić się na trasę D81 zaliczając "powtórkę z rozrywki" bo to ta sama droga, którą jechaliśmy po przypłynięciu na Korsykę. Teraz mamy jednak trochę więcej czasu więc można się trochę spokojniej delektować widokami, a nawet stanąć od czasu do czasu na małą sesję foto. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

ciąg dalszy (kiedyś) nastąpi ....
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
Maćko
Posty: 705
Rejestracja: 14 grudnia 2008, 16:46
Motocykl: MG California, Norge
Lokalizacja: Łódź
Wiek: 57
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: Maćko »

Oj... długo jechaliście w zeszłym roku Darku, a jeszcze kilka kilometrów na powrót Wam zostało.
Sprężaj się, chyba że nie chcesz żeby pójść w Wasze ślady? :wink:
Awatar użytkownika
yummy
Posty: 1166
Rejestracja: 03 lipca 2009, 13:35
Motocykl: B12 '99
Lokalizacja: Transylwania
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: yummy »

Oni teraz są w kolejnej trasie. Na Sardynię się kierują, więc będą kolejne niespodzianki :)
Nie jedź szybciej, niż umiesz myśleć.

Były: Virago 125, GSX-S 750 '19
Jest: Bandit 1200 '99
W planach: jakieś lekkie enduro
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: staszek_s »

No to Darek tylko poprawi trochę temat wątku i będzie jedna relacja z dwuletniego wyjazdu ;)
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

staszek_s pisze: 19 sierpnia 2018, 11:34 No to Darek tylko poprawi trochę temat wątku i będzie jedna relacja z dwuletniego wyjazdu ;)
Oooo, i to jest dobra myśl. Dwie pieczenie przy jednym ogniu. ;-) :lol:
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
SoH
Posty: 400
Rejestracja: 28 maja 2014, 21:25
Motocykl: FJR1300
Lokalizacja: Warszawa oraz okazjonalnie Lublin/Świdnik
Wiek: 38
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: SoH »

Darku, czy ty w trakcie podróży albo zaraz po niej robisz sobie jakieś notatki z niej?
3076
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

SoH pisze: 30 sierpnia 2018, 11:29 Darku, czy ty w trakcie podróży albo zaraz po niej robisz sobie jakieś notatki z niej?
Zawsze sobie obiecuję, że już w trakcie wyjazdu będę robił notatki. Niestety (a może na szczęście?) nasze wyjazdy są na tyle intensywne, że nie mam w ich trakcie ani czasu ani ochoty żeby takie notatki robić. Tak więc jedyną pomocą są zrobione fotki, na których często uwieczniamy tablice miejscowości, bannery kempingów i inne informacje które potem się przydają do odświeżenia pamięci. Pomocą bywają też zbierane w trakcie podróży paragony i bilety wstępów. Z takimi pomocami udaje się póki co w miarę dokładnie odtworzyć szczegóły podróży. Chociaż z drugiej strony lata lecą i pamięć coraz słabsza - kto wie może warto by te notatki robić? Być może wtedy relacje pojawiałyby się szybciej? ;-) :lol:
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: Blunio »

Ja tam podczas podczas podróży miałem mały notesik i wieczorem podczas odpoczynku robiłem skrótowe notatki. :kawa:
Wszak pamięć ludzka z wiekiem jest coraz lepsza :roll:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
SoH
Posty: 400
Rejestracja: 28 maja 2014, 21:25
Motocykl: FJR1300
Lokalizacja: Warszawa oraz okazjonalnie Lublin/Świdnik
Wiek: 38
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: SoH »

Ja po wyjazdach coś tam pamiętam, ale zazwyczaj w okolicach grudnia/stycznia bardzo dużo szczegółów umyka. Rok później pamiętam już tylko tyle, że było fajnie... ewentualnie co poniektóre fajniejsze akcje. Ja bez notatek chyba nie byłbym w stanie napisać takiej relacji, chyba że zaraz po powrocie :/
3076
Awatar użytkownika
Pawlas
Posty: 204
Rejestracja: 03 lutego 2010, 16:35
Motocykl: XV1100/Tiger 900
Lokalizacja: Kraków
Wiek: 54
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: Pawlas »

Jako że długi weekend majówkowy czas planować pomyślałem o Waszej Korsyce - dopiszcie proszę jeszcze kilka szczegółów z samej wyspy- co warto zobaczyć gdzie spać (opcja namiotowa). Obiecuję relację choć na pewno nie tak piękną jak Wasza :-)
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Pawlas pisze: 12 lutego 2019, 11:23 Jako że długi weekend majówkowy czas planować pomyślałem o Waszej Korsyce - dopiszcie proszę jeszcze kilka szczegółów z samej wyspy- co warto zobaczyć gdzie spać (opcja namiotowa). Obiecuję relację choć na pewno nie tak piękną jak Wasza :-)
Ojoj, dawno mnie tu nie było. Głupio trochę, bo obiecałem zakończenie i nic z tego nie wyszło. :-(
Postaram się jednak odkurzyć trochę wspomnienia i napisać jeszcze co nieco zanim wiosna przyjdzie.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Dzień 8 - Znowu "prawie" leniuchujemy. ;-)
Pawlas pisze: 12 lutego 2019, 11:23 ... co warto zobaczyć gdzie spać (opcja namiotowa)....
Trudne pytania zadajesz - sam właściwie nie wiem co oglądać, najlepiej chyba wszystko. ;-)
Co do noclegów, to my jak dobrze liczę odwiedziliśmy (sprawdzę później na zdjęciach) trzy kempingi. Wyspa jest mała więc jak ktoś ma problemy z częstym pakowaniem to może wybrać lokalizację pośrodku - z jednego miejsca można też większość atrakcji obskoczyć. Kempingi podzieliłbym z grubsza na dwie kategorie: te położone nad morzem i te w odległości 2 km od plaży. Na tych pierwszych w sezonie zwykle jest komplet i trudno znaleźć miejsce, zwłaszcza jak się przyjedzie wieczorem. Taki był ten pierwszy kemping (Acqua Dolce) na którym byliśmy. Niewątpliwą zaletą było to, że niewiele dalej jak 100 metrów od namiotu można było moczyć 4 litery w morzu, co też postanowiliśmy czynić przez cały ósmy dzień naszego wypoczynku. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na plaży można oczywiście zobaczyć wiele ciekawostek na przykład latający ponton. ;-) Wynalazek ten, będący skrzyżowaniem motolotni z łódką, robił niezapomniane wrażenie - zwłaszcza kiedy z zaskoczenia pojawiał się najpierw cień, a potem przelatywało ci nad głową coś co właściwie nie powinno latać. Inną atrakcją byli paragliderzy rozmyślnie "przeciągający" turystów po koronach drzew. :-) Ciekawy i niespotykany był sposób w jaki lotniarze jeździli samochodem - ładowali skrzydła na dach Landrovera Discovery, po czym jeden albo dwóch z nich pakowało się na ten dach i tak wracali do miasta i na górę z której startowali. A ja przejmowałem się, że pani na kempingu zabrała mi dowód osobisty, bo chciałem mieć coś na wypadek kontroli. Nie bardzo wierzyłem w jej zapewnienia, że na Korsyce nie ma policji ;-)

Cały dzień plażowania skończyliśmy tradycyjnie po ok. 3 godzinach. :-) Niestety cierpliwości nie starcza nam na dłużej. ;-)
Żeby nie było, że na wyjazdach żywimy się tylko ośmiorniczkami, tym razem zadowoliliśmy się kurczakiem z rożna. Spożywając to jakże swojskie i jednocześnie wykwintne danie kombinowaliśmy co zrobić z resztą dnia.

Obrazek

Z obiadowych kombinacji wykluła się mniej więcej taka trasa:
Obrazek
https://goo.gl/maps/E7zP9bpMArk

Generalnie, posiłkując się zakupioną jeszcze w Polsce mapą chcieliśmy objeździć większość zaznaczonych jako "atrakcyjne widokowo" odcinków dróg. Przy okazji z różnych przewodników wybieraliśmy jakieś ciekawsze miasteczka, które ktoś tam sugerował zobaczyć.
Na objeździe Cap Corse postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę północnym wybrzeżem do miasteczka Ile-Rousse.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tak się cały czas zastanawiam, czy warto wrzucać tyle zdjęć, które niestety i tak nie oddają uroku tych wszystkich dróg.
Nawet filmy, których mam też sporo jakoś blado wyglądają po fakcie - zdecydowanie lepiej zobaczyć to "na żywo". A drogi jak t drogi - góry, morze, niebo - standardowa nuda, tyle że lasów nie ma. ;-)
Po kilkudziesięciu kilometrach docieramy do Ile-Rousse - tu zaczyna się mniej ciekawa (przynajmniej dla mnie) cześć wycieczki. Przepychanie między samochodami, spacery po sklepach z pamiątkami i podziwianie "cudów" architektury. :-) Dobrze, że chociaż motocykl można bez stresu na zakazie zaparkować - policji przecież nie ma. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie żebym jakoś specjalnie narzekał - po prostu bieganie po mieście w motocyklowych ciuchach nie należy do moich ulubionych aktywności. Jeżeli zaś o sztuce mowa - to i owszem, niektóre dzieła coś w sobie mają. ;-) :mrgreen:

Obrazek

Po porcji ukulturalniania przyszła pora na powrót. Żeby nie powtarzać tej samej trasy skierowaliśmy się w głąb wyspy. Początkowo drogą D151, a potem D71 zaczęliśmy wspinaczkę w bardziej górzyste rejony.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Co nas najbardziej urzekło w Korsyce? Chyba, to że na bardzo małej powierzchni można znaleźć tu prawie wszystko co nam, motocyklowym włóczykijom, tak bardzo zawsze się podobało. Chorwackie wybrzeże, górskie wiraże i krajobrazy gór schodzących do morza niemalże jak w Skandynawii. Wystarczy przejechać 30 kilometrów by z piaszczystej plaży wylądować w górach prawie 1000 m. n.p.m. Drogi może nie są najlepsze ale widoki rekompensują wszystko.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Trasę przez góry wybrałem nie tylko ze względu na fakt, że była oznaczona jako atrakcyjna na mapie. Po drodze miało być też jakieś "starożytne" miasteczko warte zobaczenia. Niestety, w trakcie jazdy okazało się, że dzień ucieka za szybko i raczej nie ma szans na zaliczanie ekstra atrakcji. Tutaj podobnie jak w Alpach trzeba uwzględnić sporą poprawkę kalkulując średnią prędkość, bo kręte górskie drogi z niezbyt równym asfaltem nie pozwalają Prosiakowi zbytnio poszaleć.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Spędzone daleko na północy Europy, poprzednie dwa urlopy przyzwyczaiły nas do bardzo długich wieczorów, które pozwalały jeździć przynajmniej do 23:00. Pod tym względem Korsyka niestety przegrywa - tutaj, zwłaszcza w górach bardzo szybko robi się ciemno i trzeba raczej planować żeby ok. 20:00 kończyć wojaże. My oczywiście tradycyjnie przekalkulowaliśmy - mieliśmy za to okazję do podziwiania pięknych kolorów gór w zachodzącym słońcu.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ciekawe jest, że nawet na tak małej wyspie po kilkudziesięciu kilometrach w siodle można odnaleźć miejsca, które sprawiają wrażenie końca świata. Prosta droga, niemalże pustynia i wraki samochodów na poboczach powodują, że człowiek zastanawia się czy w przypadku jakiejś awarii uda się wrócić do cywilizacji. Chociaż z drugiej strony - skoro są krowy, to musi być jakieś życie w okolicy. ;-)

Obrazek
Obrazek

Tak jak wcześniej napisałem - czas wycieczki mocno przekalkulowaliśmy i w zupełnej ciemności musieliśmy wracać na kemping. Co prawda do Bastii trochę podgoniliśmy autostradą, ale resztę trasy drogą D82 robiliśmy w zupełnych ciemnościach opędzając się od miejscowych rajdowców którzy pod osłoną nocy szaleli na drogach. Takich atrakcji zdecydowanie nie polecam. ;-)

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: staszek_s »

Dzięki za kontynuację, nie kombinuj tylko wrzucaj resztę zdjęć i opisuj
Awatar użytkownika
Maćko
Posty: 705
Rejestracja: 14 grudnia 2008, 16:46
Motocykl: MG California, Norge
Lokalizacja: Łódź
Wiek: 57
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: Maćko »

staszek_s pisze: 28 lutego 2019, 20:49 Dzięki za kontynuację, nie kombinuj tylko wrzucaj resztę zdjęć i opisuj Obrazek
Popieram :rock:
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

No to jedziemy dalej. Będą zdjęcia, tak jak chcieliście. W końcu ile można pisać? ;-) :mrgreen:
Poza tym, kolejny dzień to przede wszystkim trasa, bo przyszła pora zmienić miejsce pobytu.

Dzień 9 - przez pół wyspy w kierunku Ajaccio

Nasz ambitny plan zdobywania Korsyki zakładał, że w trakcie urlopu zwiedzimy każdy jej zakątek. ;-) Nie mogliśmy więc siedzieć za długo na północy - trzeba było przemieścić się w dół mapy. Generalnie planowaliśmy jakieś trzy miejsca wypadowe - jedno na północy, drugie gdzieś pośrodku i trzecie (jeżeli czas pozwoli) na południowym krańcu wyspy. Przemieszczając się wybieraliśmy oczywiście opcję trasy krajoznawczej co w tym dniu oznaczało przejazd zachodnim wybrzeżem Korsyki, mniej więcej tak jak na poniższej mapce.

Obrazek
Trasa: https://goo.gl/maps/fmn37dmfUPK2

Chociaż rozsądek podpowiada, żeby zacząć jazdę jak najwcześniej i nie męczyć się na motocyklu w trakcie około-południowych upałów to my tradycyjnie na wszystko mamy czas i startujemy z kempingu w Saint Florent dobrze po 10:00. Jeszcze kilka pożegnalnych fotek i ruszamy przed siebie w nieznane.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż właściwie początek trasy, to żadna nowość, bo dokładnie tym samym odcinkiem jechaliśmy dzień wcześniej do L'Île-Rousse. Niestety, chociaż teoretycznie znamy trasę, tym razem również okazuje się że przelotowa prędkość na korsykańskich dróżkach nie jest zbyt duża i po ok. godzinie mamy dopiero 50-60 kilometrów na liczniku. Sugerując unikanie jazdy w okolicach południa wcale nie przesadzam - ok. 12:00 mamy 35 stopni na termometrze i dziwne poczucie, że zaczynamy się gotować. Jazda w takich warunkach przestaje być przyjemna - dobrze, że po drodze mamy miasteczko Calvi, którego zwiedzenie sugeruje większość przewodników. W sezonie są tu oczywiście tłumy i nawet na motocykl trudno znaleźć jakieś miejsce. Ale skoro podobno tutaj urodził się Krzysztof Kolumb to nie wypada pominąć takiej atrakcji.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Calvi jak chyba każde południowe miasteczko ma swój urok. Podejrzewam, że jeszcze lepsze wrażenie zrobiłoby gdybyśmy mogli gdzieś zrzucić motocyklowe graty i zwiedzać je wieczorową porą a nie w samo południe. Dobrze, że przynajmniej mocno wiało od morza bo inaczej ciężko byłoby przeżyć. Oczywiście i tak nie zwiedziliśmy za dużo. Właściwie tylko cytadelę i główny deptak miasta.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Co ciekawe w zabytkowej cytadeli mieszczą się koszary Legii Cudzoziemskiej - można nawet było zwiedzić mini wystawkę promującą tę jednostkę. Niestety, żona przekreśliła moje szanse na przeżycie przygody życia i nie pozwoliła się zapisać. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Generalnie na cytadelę można wjechać samochodem albo motocyklem chociaż nie wiem czy nie trzeba jakichś specjalnych pozwoleń. Poza tym jazda po tych zakurzonych kocich łbach mogłaby być trochę stresująca. A kurzu, lub czegoś w rodzaju drobnego piasku było tutaj sporo. Widać, to było szczególnie na nieco dłużej zaparkowanych samochodach, na których jakieś łobuzy zostawiały swoje podpisy na pamiątkę. ;-) :twisted:

Obrazek

Zwiedzanie Calvi, wraz z przerwą obiadową zajęło nas na dobre cztery godziny. Około 16:30, kiedy już upał nieco zelżał ruszyliśmy dalej w trasę.
Plan naszej trasy obejmował jedną z najbardziej znanych i popularnych dróg widokowych Korsyki - drogę D81. Należy jednak zwrócić uwagę, że pierwszy odcinek drogi D81 z Calvi prowadzi przez interior i nie jest tak atrakcyjny jak alternatywna droga prowadząca brzegiem morza. Odcinek ten oznaczony jest symbolem D81B i o długości ok. 35 kilometrów łączy się później z drogą D81, tak że nie traci się żadnych widokowych atrakcji.

Po drodze dopijałem sobie zakupiony w Calvi mrożony napój więc nie pędziłem jakoś specjalnie - w efekcie udało nam się nie przeoczyć jakiegoś punktu widokowego kilka kilometrów za miastem. Poza widokami mieliśmy niepowtarzalną okazję podziwiać działania dwóch samolotów straży pożarnej, które nabierały wodę w zatoczce. Cała akcja robiła niesamowite wrażenie, bo po raz pierwszy coś takiego widzieliśmy - zawsze myślałem, że samolot będzie w jakiś sposób lądował, albo przynajmniej zwolni przed nabraniem wody. W rzeczywistości wszystko działo się błyskawicznie - zniżenie lotu, dwie sekundy kontaktu z wodą i goście wracali do akcji.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Podczas tych kilkunastu minut, które spędziliśmy na parkingu samoloty zdążyły obrócić chyba trzy razy, co oznaczało, że pożar musi być dość blisko. Przypominając sobie doniesienia o poprzednich pożarach i widoki spalonego Cap Corse zaczęliśmy się obawiać czy czasami te pożary nie pokrzyżują nam planów. Zwłaszcza, że kiedy już ruszyliśmy dalej te samoloty gaśnicze cały czas krążyły nad naszymi głowami.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W pewnym momencie trasa D81B odbija w kierunku głębi wyspy - co ciekawe po kilku kilometrach mijamy armię straży pożarnej. Strażacy blokują jakiś rozjazd ale na szczęście nasza trasa jest jeszcze przejezdna. Widać jednak, że pożar jest dość poważny, bo nawet z trasy widać dymiący obszar który gasiły samoloty. Poza tym, trasa jak trasa - standardowa korsykańska nuda. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż na Korsyce nie spodziewaliśmy się alpejskich przełęczy, to trzeba przyznać że droga wcale nie jest płaska i co chwilę wspinamy się na jakieś górki, tylko po to żeby zaraz zjechać z nich w dół. Podobnie jak w Alpach, tutaj również można znaleźć wyraźnie oznaczone przełęcze z miejscami do parkowania i podziwiania widoków. Jedną z takich przełęczy jest Col de Palmarella - wysokość 405 m n.p.m. może nie powala ale nie wypada nie zrobić sobie pamiątkowej fotki.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po krótkiej przerwie kierujemy się ponownie w stronę wybrzeża, dokładniej zatoki Golfe de Porto której nazwa (a może odwrotnie?) pochodzi od leżącego tutaj miasteczka Porto będącego dość popularnym ośrodkiem turystycznym.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jednym z najważniejszych powodów dla którego tłumy turystów ściągają w okolice Porto jest chyba najbardziej znany odcinek drogi na Korsyce. Fragment trasy D81 prowadzący przez malownicze formacje skalne Calanques de Piana. Oczywiście przygotowując się do wyjazdu trafiliśmy na informacje o tej atrakcji i planując trasę uwzględniłem tę atrakcję w planie wycieczki. Nie wpisałem jednak tej lokalizacji w GPSa, bo w trasie zwykle preferuję jednak papierową nawigację, a poza tym nie wydawało mi się, że można było ominąć tak znaną atrakcję. Jechaliśmy sobie więc beztrosko podziwiając piękne zachodzące, pomarańczowe słońce na otaczających drogę skałach.
Chociaż jak się później okazało, to skały były bardziej pomarańczowe niż te promienie zachodzącego słońca. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż właściwie cały czas trasa była umiarkowanie pusta, to w pewnym momencie dało się zaobserwować jakiś wzmożony ruch. Założyłem jednak, że, to blisko miasta Porto i dobre miejsce z widokiem na zatokę ściągnęło tu turystów parkujących przy drodze.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Sprawa zrobiła się dużo bardziej podejrzana, kiedy na drodze zaczęły pojawiać się większe grupki turystów z aparatami, a samochody przystawały na środku niemalże blokując przejazd. Dopiero wtedy przyszło nam do głowy, że własnie mijamy ten "osławiony" odcinek trasy. Prawie go ominęliśmy, spodziewając się jakiegoś dłuższego odcinka prowadzącego przez skalny wąwóz, podczas gdy tak naprawdę Calanques de Piana to bardzo krótki odcinek który minęliśmy zanim się zreflektowaliśmy, że może warto byłoby się zatrzymać.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie zdecydowaliśmy się jednak żeby zawrócić, bo było już dość późno, a my po dość długim dniu w siodle mieliśmy już trochę dość jazdy. Zwłaszcza, że do zatoki Golfe De Sagone, którą upatrzyliśmy sobie na kolejny punkt wypadowy mieliśmy jeszcze trochę kilometrów. Poza tym trzeba było jeszcze znaleźć jakieś miejsce noclegowe. Tak więc już bez ociągania i większej liczby fotek pomknęliśmy przed siebie. Oczywiście na miejscu okazało się ponownie, że na Korsyce nie tak łatwo znaleźć miejsce wieczorem, zwłaszcza na kempingu położonym nad morzem. Szczęśliwie wypatrzyliśmy przy trasie kemping La Liscia położony jakiś kilometr od plaży. Oczywiście nie wybrzydzaliśmy - trudno, może nie popływamy ale przynajmniej Prosiaczek jest zadowolony.

Obrazek


cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
Pawlas
Posty: 204
Rejestracja: 03 lutego 2010, 16:35
Motocykl: XV1100/Tiger 900
Lokalizacja: Kraków
Wiek: 54
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: Pawlas »

Jak zawsze miód na uszy (oczy) czytającego - Dzięki !
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Dzień 10 - dzień prawie bez jazdy.
Po dniu w siodle pora na odpoczynek i leniuchowanie na plaży. Przejeżdżając poprzedniego dnia wzdłuż wybrzeża wypatrzyliśmy ładną, szeroką piaszczystą plażę w miejscowości Esigna jakieś 10 kilometrów przed kempingiem. Postanowiliśmy się tam wrócić i trochę poleniuchować. Plaża była rzeczywiście bardzo fajna i o dziwo raczej nie zatłoczona. Dziwne uczucie - czysty piasek, brak zakopanych kapsli i petów, a do tego żadnego parawanu jak okiem sięgnąć. I te fale ściągające majtasy z czterech liter. ;-)

Obrazek
Obrazek

Oczywiście całodniowe plażowanie to nie nasza bajka więc po południu wracamy na kemping. Szybki obiadek z polowej kuchenki i można ruszać w miasto. Przy okazji kilka słów o kempingu - La Liscia poza tym, że nie leży bezpośrednio przy plaży (mało istotne dla nas) ma sporo zalet. Cały teren jest "zalesiony" więc nie smażymy się jak na patelni. Na kempingu jest sklepik i knajpka z pizzerią w której za przyzwoitą kasę można zjeść bardzo dobrą pizzę. Poza tym, nie ma tu takich tłumów gości jak na kempingach przy plażach, a i ceny też były chyba trochę niższe (jakie są obecnie można sprawdzić na stronie - sorki, nie pamiętam już dokładnie ile my płaciliśmy, a nie chce mi się grzebać w paragonach).

Obrazek

Tak jak napisałem, po małym co nieco ruszamy w miasto - kierunek Ajaccio.

Obrazek
Trasa: https://goo.gl/maps/ns7BbJDDyjn

Trasa do Ajaccio, to kontynuacja widokowej trasy D81. Widoczki podobne do tego co oglądaliśmy dzień wcześniej, aczkolwiek wydawało nam się że krajobraz jest tu zdecydowanie bardziej wysuszony niż na północy.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest naprawdę sucho, po kilku kilometrach znowu mamy okazję oglądać skutki pożarów. Wypalone połacie trawy i krzewów wyglądają dość przerażająco. Mamy wrażenie, że to świeża sprawa i ciągle czuć zapach popiołu w powietrzu. Mamy szczęście, że przyjechaliśmy na Korsykę już po tych największych pożarach.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Naszym najważniejszym celem w Ajaccio jest Torra di a Parata - genuińska wieża na półwyspie za miastem. Niestety żeby się tam dostać trzeba wjechać w miasto i później pomęczyć się trochę w korkach na promenadzie biegnącej wzdłuż plaży - nic ciekawego więc zdjęć nie będzie. Poza tym, w tym dniu nasz aparat definitywnie się zbuntował więc resztę wyprawy trzeba było dokumentować telefonem - sorki, ładnych zdjęć już nie będzie. ;-)

Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo pod samą wieże dojechać się nie da. Trzeba zostawić środek transportu na parkingu i jakiś kilometr zaliczyć "z buta".

Obrazek
Obrazek

Jakieś pół godzinki spaceru w palącym słońcu, krótka wspinaczka pod wieżę i można delektować się widokami. Bunkrów oczywiście nie ma, ale i tak jest zaje....fajnie. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na niespieszne obejrzenie wieży trzeba sobie zarezerwować jakieś 1,5 godziny. Uwzględniając sesje zdjęciowe, spacerek z i na parking, przebieranki w motocyklowe ciuchy nam to mniej więcej tyle zajęło. Zaliczywszy wieżę skierowaliśmy się do miasta, w którym właściwie nie mieliśmy upatrzonej żadnej szczególnej atrakcji. Można powiedzieć, że zwiedziliśmy je na szybko z siedzenia, bo musieliśmy się sporo nakręcić żeby znaleźć jakieś miejsce parkingowe. Duże miasto, niedzielny wieczór można się było domyśleć że będzie ciasno. Już na tym odcinku z wieży w kierunku miasta widać było, że wszyscy ciągną do centrum.

Obrazek
Obrazek

Szukanie miejsca parkingowego w korsykańskim ruchu jest bardzo stresującym i męczącym zajęciem. Trudno się więc dziwić, że właściwie najważniejszą atrakcją która nas interesowała było wolne miejsce w jakiejś knajpce. Nie było łatwo, więc trudno się dziwić radości na twarzach podróżników kiedy to się w końcu udało. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kasztanowe piwko, gulasz z dzika i creme brulee z kasztanowej mąki wciśnięte na deser trzeba oczywiście rozchodzić - miasto wieczorową porą, zwiedzane z pełnym żołądkiem wydaje się jeszcze piękniejsze niż za dnia. ;-) :lol:

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście tradycyjnie, wracamy w zupełnej ciemności, krętymi korsykańskimi dróżkami mając nadzieję, że żaden krewny skonsumowanego wcześniej dzika nie wyjdzie na drogę szukać zemsty. Wracamy jednak szczęśliwie cali i zdrowi na kemping, odkładając kontakty z dzikami na kiedy indziej. :-)

cdn..
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Dzień 11 - "On The Road Again"

Kolejnego dnia postanowiliśmy trochę pojeździć. Na koniec dnia wyszła nam taka trasa:
Obrazek
https://goo.gl/maps/eHgfm395ty22

Fajna jazda była. :-)

Fin.
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: staszek_s »

Uuu, już koniec ? Mam nadzieję na kolejny sezon Dzięki za tradycyjnie świetny opis i zdjęcia - ukłony dla autorki!
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

staszek_s pisze: 20 marca 2019, 19:15 Uuu, już koniec ? Mam nadzieję na kolejny sezon Obrazek Dzięki za tradycyjnie świetny opis i zdjęcia - ukłony dla autorki!
Hehe, a nie wydawał Ci się jakoś podejrzany tak szybki koniec? Tak bez fotek? ;-) Coś się tam jeszcze znajdzie, ale ponieważ ta druga strona z powodu liczby fotek dość wolno się ładuje to wykombinowałem, że trochę się podroczę - liczyłem na kilka wpisów typu "buuuu", "no w końcu", "dobrze że się skończyło" - wtedy udałoby się może wznowić "katowanie" fotkami na nowej stronie z nr 3. :-D
Plan nie wypalił, ale nie martwcie się - ciąg dalszy nastąpi...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
staszek_s
Posty: 225
Rejestracja: 03 września 2014, 21:43
Motocykl: Suzuki DL 650A
Lokalizacja: Radlin, woj Śląskie
Wiek: 58
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: staszek_s »

Myślałem, że po problemach z aparatem już nie masz czego wrzucać :) To dobra nowina na piątek, czekam aż się dociągnie.
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Dzień 11 - "On The Road Again" - część 1

OK., pora nieco skomentować wrzuconą poprzednio mapkę. Trasa którą zaplanowaliśmy to około dwustu kilometrowa pętelka przez położone w centrum wyspy miasteczko Corte. Krótki odcinek na początku wycieczki to droga wzdłuż wybrzeża, ta sama którą dzień wcześniej jechaliśmy na plażę. Po minięciu plaży, w miasteczku Sagone odbijamy na drogę D70 i zaczynamy się pomału wspinać. Początkowo trasa jakoś specjalnie nie urzeka - na mapie zaznaczona jest na zielono, ale fotek z tego odcinka nie mamy, co znaczy że nic nas nie zaskoczyło. Przynajmniej do momentu kiedy na drodze pojawiły się dzikie wieprze. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

"To nasi" - radośnie zakrzyczały Prosiaki i nie było wyjścia - trzeba było się zatrzymać. Przypadkiem okazało się, że świniaki okupują drogę na przełęczy Col de Sevi położoną na wysokości 1101 m n.p.m - całkiem niezła wspinaczka biorąc pod uwagę, że jeszcze pól godziny wcześniej byliśmy na brzegu morza.
Wracając do świń - Korsyka znana jest z "dzikich" świni, które oczywiście tak bardzo dzikie do końca nie są. Żyją sobie one dziko, włóczą się po lasach wzdłuż dróg, ale tak naprawdę każda ma kolczyk i pewnie jakiegoś właściciela. Oczywiście, ich dziki żywot kończy się pewnie częściej na talerzu turysty niż pod kołami, bo bez stresu spacerują sobie w wielu miejscach środkiem drogi.

Po jakichś 40 kilometrach droga D70 łączy się z łączącą miasta Porto i Corte drogą D84. Robi się nieco bardziej zielono, pojawiają się lasy, a w lasach jak wiadomo czają się świnie. ;-)

Obrazek
Obrazek

Poza pętelką przez Corte zaplanowałem na ten dzień powtórkę z rozrywki - ponowny przejazd przez Calanques de Piana. Ponieważ dwa dni wcześniej tak szybko przemknęliśmy przez ten odcinek postanowiliśmy zaliczyć go jeszcze raz, zrobić trochę więcej fotek i nakręcić jakiś filmik. W tym celu miałem z trasy D70 zjechać w lewo na Porto, ale skrzyżowanie było tak niepozorne, że je przejechałem i zupełnie niezamierzenie znalazłem się na drodze D84 ale w kierunku na Corte. Trzeba było zawrócić ale tak fajnie się jechało, że zrobiliśmy to dopiero kilka kilometrów dalej na przełęczy Col de Vergio - 1478 m n.p.m. - całkiem wysoko, jak na 50 kilometrów od wybrzeża. :-)
Niby to nie Alpy, ale górki mają całkiem, całkiem. ;-)

Obrazek
Obrazek

Zawracamy na przełęczy i lecimy prosto, trasą D84 w kierunku Porto. :chopper:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chociaż "lecimy prosto" w przypadku korsykańskich dróg, to średnio trafione stwierdzenie. ;-)
Generalnie ten odcinek drogi D84, to chyba najlepsza widokowo trasa (wiem, mogę się powtarzać ;-)) jaką przyszło nam jechać na Korsyce - kilka kilometrów, a znaleźliśmy się jakby w innym świecie. Totalna dzicz, w miarę pusta trasa i niesamowite widoki - czego więcej trzeba do szczęścia? :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szkoda tylko, że droga tak kiepsko pozamiatana, a barierki przy drodze też jakieś niepewne. ;-) Trzeba uważać, żeby podziwiając widoki nie wyjechać sobie trochę za daleko w jakimś zakręcie. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Drogą do Porto jedziemy jakieś 45 minut i około 13:00 możemy ponownie podziwiać formacje skalne Calanques de Piana. Jak dobrze pamiętam, to próbowałem coś nagrać kamerką - może kiedyś uda się znaleźć te filmy i sklecić je w jakąś sensowną całość ale na razie muszą wystarczyć zdjęcia. Pewnie kilka widoków się powtarza z poprzedniej części, ale co tam - jak przynudzać to na całego. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W świetle słonecznym te pomarańczowe skałki wyglądają nieco inaczej niż wieczorem. Robią wrażenie, chociaż my chyba nie odbieramy tego tak intensywnie - mamy "oczy pełne" innych wspaniałych widoków i sami już nie wiemy co było piękniejsze. Prawda jest taka, że gdzie by się tu nie ruszyć wszędzie pojawiają się widoki zapierające dech w piersiach.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jedna rzecz która psuje podziwianie widoczków w ciągu dnia, to fakt że jest tu zdecydowanie za dużo turystów. Ludziska włażą na środek drogi jak te przysłowiowe barany (albo raczej świnie ;-) ) zupełnie nie przejmując się tym, że włażą komuś pod koła. To samo dotyczy się kierowców samochodów - zatrzymują się co kawałek na środku drogi żeby podziwiać widoki i zrobić fotkę nie przejmując się tymi jadącymi w sznureczku za nimi.
W każdym razie nie ma wyjścia - będąc na Korsyce trzeba tu przyjechać i pooglądać. :-) Nam, licząc drogę od Porto, przejazd tam i z powrotem zajął jakieś pół godzinki i około 13:30 byliśmy ponownie na trasie D84 - chociaż zwykle unikamy powtórek, to tym razem nie ma wyjścia. Z drugiej strony nie żałujemy - jak wcześniej napisałem był to jeden z najładniejszych odcinków naszej wycieczki - fajnie będzie go obejrzeć z innej perspektywy.

cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
Awatar użytkownika
DAREK.S
Posty: 2091
Rejestracja: 05 listopada 2008, 21:19
Motocykl: XV750, 1990; ST1300
Lokalizacja: Ruda Śląska
Wiek: 48
Status: Offline

Re: O tym jak Prosiaki Korsykę zdobywały - 2017

Post autor: DAREK.S »

Dzień 11 - "On The Road Again" - część 2

No to jedziemy dalej - póki co mamy powtórkę z rozrywki - wracamy trasą D84 w kierunku z którego jakąś godzinę wcześniej przyjechaliśmy.
Ktoś chyba zadbał żebyśmy się nie nudzili, bo ruch jakby większy i trzeba nieco bardziej skupić się na prowadzeniu - w końcu nie tak łatwo wyprzedzić kozę w pełnym galopie. ;-)

Obrazek
Obrazek

Kiedy już uda wysunąć się na prowadzenie można ponownie wrócić do podziwiania widoków. Góry niby te same, ale z innej perspektywy wyglądają jednak nieco inaczej. No i dla odmiany zakręty też są w drugą stronę. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kiedy już nie ma się przed sobą nikogo, to można się w końcu oddać jeździe i beztrosko sunąć przed siebie. Chociaż z drugiej strony nie można się za bardzo zapomnieć - trzeba bez przerwy pamiętać, że zawsze gdzieś tam w cieniu czai się ktoś gotowy podłożyć ci świnię. ;-) :mrgreen:

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ominąwszy szczęśliwie wszystkie świńskie zasadzki około godziny 14:00 byliśmy ponownie na przełęczy Col de Vergio. Od tego miejsca znowu jechaliśmy "w nieznane" przez trochę jakby nieco mniej górzyste tereny.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pewnie się powtórzę, ale podróżując przez Korsykę trzeba wziąć poprawkę na godziny otwarcia lokali gastronomicznych zwłaszcza na jakimś odludziu w interiorze. Nam, przyzwyczajonym do większych posiłków około godziny 16:00 trudno pogodzić się z faktem, że o tej porze właściwie jedynym posiłkiem na jaki można liczyć o tej porze jest kawa i deser. Jadąc dość długo trasą D84 rozglądaliśmy się za miejscem gdzie można było coś zjeść - niestety tak jak napisałem - musieliśmy obejść się lodami (oczywiście dobrymi, bo za jakieś 10 Euro ;-)) i mrożoną kawą.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po krótkiej przerwie na uzupełnienie energii i wychłodzenie organizmu ruszamy dalej. Po krótkim, nazwijmy go "płaskim" odcinku zauważamy w pewnym momencie sporą zaporę na jakiejś rzece. Ponieważ akurat ścigaliśmy się z jakimś miejscowym, to przeoczyliśmy miejsce w którym można było się bezpiecznie zatrzymać. Wygląda na to, że warto było bo widać było jakichś turystów robiących nad tą zaporą fotki. Trudno - następnym razem. Ważne jednak, że od tego momentu zaczął się kolejny fantastyczny odcinek drogi prowadzący kanionem tej rzeki.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oczywiście jak na złość musieliśmy trafić na zawalidrogę - co prawda kierowca kampera całkiem sprawnie i szybko pokonywał kolejne zakręty, ale niestety psuł nam kadry. ;-) Nie było wyjścia - trzeba było go wyprzedzić, chociaż przyznam się szczerze że tak długo chyba nigdy jeszcze tego nie robiłem. Chyba z 10 minut polowaliśmy na trochę szersze miejsce na drodze, w którym nasz Prosiak nie przytarłby sobie boczków podczas wyprzedzania. ;-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Fotograf pokładowy odetchnął z ulgą kiedy udało się w końcu przebić na prowadzenie i mógł wrócić do swojej pracy, uwieczniając po drodze co tylko się nawinęło w obiektyw. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Trasa jest ciasna, kręta i widokowa - zdecydowanie polecam wszystkim którzy wybiorą się na Korsykę przejechać ten odcinek D84 z Porto do Corte. Robi on zdecydowanie większe wrażenie (przynajmniej na mnie) niż oblegane turystycznie Calanques de Piana - chociaż będąc w Porto warto zajrzeć i tam, to w końcu tylko pół godziny jazdy.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Poza samą jazdą, celem naszej wycieczki było miasteczko Corte, którego zwiedzanie polecały przewodniki. Dojechaliśmy tam około 16:30, wbijając się od razu na placyk, który wydawał nam się centralnym punktem "starego miasta". Zaparkowaliśmy obok jakiegoś Transalpa (jak dobrze pamiętam), którym jak się okazało podróżowała para z Polski - pogadaliśmy chwilę, bo akurat gdy my się rozbieraliśmy Oni podeszli do motocykla. Podobnie jak my po raz pierwszy od tygodnia spotkali kogoś z Polski - rzeczywiście, za dużo rodaków, zwłaszcza na motocyklach nie mieliśmy okazji tutaj spotkać. Kto wie, może mało jest takich wariatów którzy w środku lata pakują się na wyspę, aby gotować się na moto w palącym słońcu. ;-)

Pierwsze kroki w Corte skierowaliśmy, a jakże do restauracji - niestety kucharz kończył sjestę dopiero o 18:00 więc musieliśmy obejść się smakiem. Nie pozostało nam nic innego jak ruszyć na zwiedzanie miasteczka.

Obrazek
Obrazek

Najciekawszym miejscem w Corte jest chyba zamek stojący na wysokiej skale. Trzeba się było trochę spocić żeby tam wyjść - niestety z dziedzińca niewiele widać, a ze względu na późną porę nie chciało nam się bawić w zwiedzanie. Pokręciliśmy się więc trochę po okolicy i kiedy tylko wybiła godzina otwarcia kuchni ruszyliśmy dziarsko na mocno spóźniony obiad.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z Corte w drogę powrotną startujemy około 19:00. Nauczeni doświadczeniem nie liczymy na długi wieczór, więc wracamy tranzytową trasą T20. Prosiak w końcu po dłuższej przerwie może rozpędzić się do trzycyfrowej prędkości. Widoczki trochę biedniejsze, winkli nie ma ale za to przynajmniej droga szybciej ucieka. Z resztą chyba na ten dzień mamy dosyć - to był naprawdę udany dzień pełen wrażeń, a jakby nie patrzeć trochę jeszcze na tej Korsyce chcemy pooglądać. :-)

Obrazek
Obrazek
Obrazek


cdn...
Tak wiele miejsc, tak mało czasu...
:chopper:
Nasze podróże:
Słowenia, Chorwacja, Węgry, Rumunia, Alpy-AT,CH,IT, Alpy-DE,CH,FR, Norwegia
ODPOWIEDZ