Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
hetman
Posty: 439
Rejestracja: 17 kwietnia 2011, 21:48
Motocykl: Yamaha Virago 535 '89r
Lokalizacja: Radom
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: hetman »

janeckih pisze: P.S. w zamian za to zdjęcie z Rumunii zamieszczę
http://www.janecki.pr.radom.pl/rumun.jpg
Na takie zdjęcie warto sobie popatrzeć zawsze jak komuś się zachce marudzić, że ma źle w zyciu.
Obrazek
Awatar użytkownika
andzik
Posty: 438
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
Motocykl: Virago XV 535 92r
Lokalizacja: Białystok/Warszawa
Wiek: 38
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: andzik »

Wiele ciepłych komentarzy, jeszcze więcej słów na zlocie w Piasecznie- aż się człowiekowi głupio robi (zwłaszcza, że tak rzadko udaje mi się zasiąść i dalej snuć tę bajkę). Ze swojej strony mogę jedynie podziękować i próbować kontynuować to, co zacząłem. Zakończyłem jak mi się wydaje na chlebie, słoninie i czosnku- zarówno w brzuchu jak i na zapas w sakwach.
- Nie bałeś się jechać sam do Rumunii?- pierwsze pytanie jakie zadaje mi teraz każdy na wspomnienie o wypadzie. Po przeżyciach opisanych poprzednio na twarzy gości jedynie uśmiech...
- A czego tam się bać?- to telewizja, gazety robią nam wodę z mózgu, przerysowują rzeczywistość, kreślą obrazy które nigdzie w realnym świecie nie występują. Żyją jednak zakorzenione w naszej świadomości tak głęboko, że niemożliwym wydaje się ich wytrzebienie.
Nie będę oryginalny, powtórzę to co każdy słyszał setki razy ale może nie do końca w to wierzył: bądź człowiekiem a spotkasz ludzi. To jedyna recepta na strach przed nieznanym...
Pełen pozytywnej energii ruszyłem w dalszą drogę. Poranek, początkowo szary, mżysty, pochmurny ustępował miejsca coraz częściej przedzierającym się promieniom słońca. To będzie piękny dzień!
Nie chcę się zbyt długo rozpisywać bo nie ma słów opisujących przyjemność przemierzania dzikich gór na dwóch kołach. Mogę pisać o winklach, mogę zachwycać się na papierze nad panoramami, które ukazywały się moim oczom. Szczyty górskie oświetlone porannym słońcem, pojedyncze chmury przetaczające się z jednej strony pasma na drugą, i domy rozrzucone po zboczu. Widzisz oczami wyobraźni to co chcę Ci pokazać? A to nawet w najmniejszej części nie oddaje rzeczywistości. (A z telewizji dowiesz się, że w Rumunii jest bieda i każdy chce Cię okraść, pobić, zabić i najlepiej nie wychodź z domu- człowiekiem wystraszonym łatwiej jest kierować...)
Tego dnia chciałem postawić bardziej na zwiedzanie. Oczywiście wyszło jak zwykle- jak wsiądziesz na motocykl to zejść można tylko na tankowanie i inne, mniej poetyckie czynności. Jednak udało mi się zawitać do Rimetei- malowniczo położonej wioski u stup potężne góry Seklerskiej. Wieś została założona w XIII w przez górników złota i do dziś zachowany został pierwotny układ i tradycyjna zabudowa. Jednak prócz interesujących początków i bogatej historii ta mieścina ma w sobie coś jeszcze. Nauczyciele historii i konserwatorzy zabytków złapią się teraz za głowę pytając jak można łączyć sprawy tak przyziemne z niesamowitym bogactwem kulturowym (spokojnie, nikt tam Biedronki nie wybudował- ja przynajmniej nie zauważyłem). Ja jednak, człowiek prosty, mogę i się nie wstydzę. Czym jest ten dodatkowy walor? To droga... Równa jak stół, pusta i kręta... Idealnie wpasowana w otaczającą przyrodę. Wygląda tak, jakby miejsce na jej poprowadzenie było zaplanowane od początku świata- idealnie wpasowuje się w wąwozy, wije się między skałami. Piękno bez cienia skazy.

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Dalsza droga wiodła w stronę warownych kościołów będących wizytówką Siedmiogrou. Zawitałem do Valea Villor. Kolejna malowniczo położona wieś z tradycyjną zabudową i górującym kościołem- twierdzą. Wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO budowla robi wrażenie. Grube mury, małe okienka strzelnicze i wieża obserwacyjna z widokiem na okoliczne pola i góry pozwala poczuć się jak średniowieczny rycerz.

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Skoro dzień poświęcam na zwiedzanie to nie mogę przejechać obojętnie obok Sighsoary- pozycji numer jeden w każdym przewodniku po Rumunii. Starówka położona na wzgórzu robi piorunujące wrażenie. Nie jest tak idealna jak w niemieckim Monachium lub tak spektakularna jak w Barcelonie. Jest jednak taka... prawdziwa.
Nadchodził wieczór. Słońce chyliło się ku zachodowi otulając świat w ciepłymi barwami, Virażka czekała grzecznie w garażu u gospodarzy, u których wynająłem pokój na noc. Cisza, spokój- czysty relaks. Do pełni szczęścia potrzeba tylko piwa. Czy tylko? Okazuje się, że jednak nie... Piwa nie wymyślono po to aby spożywać je w samotności a dzielić się nim z innymi. W takich chwilach brak drugiej osoby doskwiera najmocniej a samotna wyprawa nie wydaje się tak dobrym pomysłem jakim wydawała się na początku...

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Piwo na starówce smakowało wyśmienicie a w głowie kreśliłem plany kolejnego dnia. Z minuty na minutę trasa się krystalizowała aż wszystko stało się jasne. Najwyższy czas zacząć kierować się w stronę najistotniejszego celu, miejsca dla którego przyjechałem do Rumunii- szosy Transfogarskiej. Jeszcze tylko wieczorny spacer po starówce, szybka kolacja (chleb ze słoniną i czosnkiem oczywiście) i spać- jutro ważny dzień!
.
.
.
.
.
Pogoda była zamówiona. Piękne słońce, bezchmurne niebo i droga. Podbudowany pożegnałem się z gospodarzami, wyciągnąłem Virażkę z garażu (tej nocy i Ona miała godne warunki do spania- lepsze niż w Warszawie) i ?w drogę póki serce młode? (mam nadzieję że nie zabrzmiało to zbyt pretensjonalnie ?! ). Na jednym z postojów rozłożyłem mapę aby dopracować szczegóły. Okazało się, że niedaleko jest droga, dzięki której mógłbym zaoszczędzić dobrych parę kilometrów. Tylko czy warto ryzykować i wjeżdżać na żółte trasy- w końcu nie raz na czerwonych mało nie osiwiałem. Ale zaraz, zaraz. Przecież na forum ktoś pisał, że żółte trasy są całkiem dobre. Niech no ja dorwę tego cwaniaczka na którymś zlocie! Żwir, dziury (dziury to jednak za słabe słowo- kojarzy się z naszymi dziurami.... niech no pomyślę... urwiska? wąwozy? rozpadliny?- chyba znalazłem kilka synonimów) i wyścigi tirów. Masakra. Kilka razy miałem wrażenie, że moje życie dobiega końca... Powrót na krajówkę był zbawieniem. Nigdy więcej takich offroad'ów (i po cholerę ja takie rzeczy obiecuje jak jeszcze tego samego dnia miałem mieć powtórkę z rozrywki...).
Droga, od rana prosta powoli zaczęła się wić a na przydrożnych bilbordach coraz częściej pojawiały się wampiry. Dobrze, że wczoraj nie żałowałem czosnku... Transylwania- malownicza kraina słynna na całym świecie za sprawą jednego człowieka- Drakuli, którego pierwowzorem był Vlad Palownik. Będąc w takim miejscu grzechem było by przejechać obojętnie obok romantycznego zamku zaadoptowanego na potrzeby turystyki jako zamek Drakuli. Plotki są różne, niektórzy twierdzą, że Vlad Palownik nigdy w tym miejscu nie gościł, inni, że pojawił się przejazdem. Wszyscy jednak są zgodni, że sam zamek ma niewiele wspólnego z postacią wykreowaną w Hollywood. No może nie wszyscy- całe miasteczko położone u stup zamku żyję Drakulą i zarabia na naiwnych turystach- takich jak ja!! Mówcie sobie co chcecie o komercji i plastiku ale zamek jest naprawdę piękny i z pewnością warto go zwiedzić- nawet jeśli niejednokrotnie musimy zacisnąć zęby przepuszczając rozwrzeszczaną wycieczkę bądź rodaków kwitujących wszystko staropolskim: Ja pier***ę!

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us


Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Dalsza droga to poezja. Asfalt tak równy, jakiego jeszcze w Rumunii nie widziałem a droga wijąca się wśród wzgórz, między miasteczkami i wioskami rozrzuconymi na szczytach nie pozwala na błądzenie myślami gdzieś daleko. Życie toczy się tu i teraz! Przejrzyste powietrze pozwalało rozkoszować się widokami szczytów zahaczających przelatujące pojedyncze chmury. Widoki tak piękne, że wszelkie moje starania opisu wydają się być bezcelowe. W pewnym momencie złapałem się na tym, że nie zwracam uwagi na drogowskazy, po prostu jadę... Czy dobrą drogą? Oczywiście, że dobrą! Pięknem tej wyprawy było to, że każda droga była dobra- najwyżej z wieczora pokombinuję co dalej. Niesamowity odcinek. Widoki wracają aż do dziś. Przypominają o sobie po to, abym przekazał Wam że są w zasięgu ręki każdej osoby, która to czyta- wystarczy tylko wstać i sięgnąć...

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Słońce powoli nabierało coraz cieplejszych barw i konsekwentnie dążyło do spotkania z horyzontem. Wtedy właśnie wjechałem na trasę dumnie oznaczoną symbolem 7C. Każdy, kto był w Rumunii wie co to znaczy, kto nie był niech uruchomi przeglądarkę, poszuka filmów i zdjęć i zrozumie. Szosa Transfogarska miała być jednak ozdobą kolejnego dnia. Dziś jeszcze tylko zakupy, wybór piwa na kolację, i szybkie przeszukanie okolicy w poszukiwaniu kawałka łąki na rozbicie namiotu. Zakupy udało się załatwić w miasteczku (sprzedawała piękna dziewczyna... aż szkoda że nie umiała ani słowa po angielsku- ja z kolei porzuciłem pomysły dogadywania się po rumuńsku- ile można z siebie wariata robić?). Kwestia noclegu okazała się trochę trudniejsza. Po kilkunastu minutach błądzenia po błotnistych leśnych drogach udało się znaleźć polanę wstępnie wyglądającą na zdatną do kolonizacji. Oczywiście po drodze musiałem się solidnie zakopać w błocie. Virażka nie szła ani w jedną ani w drugą. A i postawić nie było jak bo by się nie utrzymała na nóżce. No ładnie mnie załatwiłaś... A może to ja sam siebie załatwiłem pakując się w takie bagno? Eeee, winę lepiej zrzucać na innych... Zlazłem, wbiłem obcasy butów tak głęboko jak się dało (jeżdżę w kowbojkach a nie w szpilkach jeśli ktoś miałby wątpliwości ;) ) i z całej siły do tyłu- poszła... Ufff... Na przyszłość trzeba się bardziej pilnować gdzie się jedzie...
Szybkie rozbijanie namiotu- byle zdążyć przed zmrokiem, szybka kolacja i do śpiwora. To będzie spokojna noc....
Jasne!!!!

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Minuty mijały, robiłem się coraz bardziej senny. W sumie czego się spodziewać. Jeszcze minuta i...:
-Bbzzzzzzzzzzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
- Co za cholera? Świerszcz mi wlazł do namiotu? Jakiś mutant chyba- normalne świerszcze nie są tak głośne... Kopnąłem w namiot- Może już nie będzie. Minutę później:
- -Bbzzzzzzzzzzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
- Nie no tak to ja nie zasnę- odpaliłem latarkę i zaczynam szukać. Przewróciłem wszystko dookoła, kurtka, kask buty- nie ma skurczybyka.
- Może to na zewnątrz i już sobie poszedł?- w środku nie ma na pewno.
Przekonany własnymi argumentami wróciłem do śpiwora. Minuta, dwie- jest nieźle...
- -Bbzzzzzzzzzzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
- No nie, tego już za wiele! Zatłukę skur***lea! Wlazł mi na tropik jak nic!- Czołówka na głowę, nóż w rękę (na chwilę obecną nie wiem do czego chciałem go użyć- w tamtym momencie moje zachowanie wydawało się całkiem zasadne).
- Come to daddy!- a dziada nie ma nigdzie.- Może już uciekł? Tak, na pewno tak zrobił... W końcu wychodząc tyle łoskotu narobiłem, że niedźwiedzia bym przestraszył a co dopiero zmutowanego świerszcza. Spokojny wróciłem do śpiworka, jedna minuta, druga..:
-Bbzzzzzzzzzzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
Wlazł między tropik a sypialnie. Hmmm, może by podpalić namiot? Powinno zadziałać... Choć znając życie to by mi się schował gdzieś w motocyklu i towarzyszył do końca wyprawy. Głupie bydle!!! Przycisnąłem, głowę do bluzy udającej poduszkę, naciągnąłem śpiwór na głowę ? może zasnę... Aha... i co jeszcze? Na szczęście po pół godziny, 40 minutach koncert się skończył (pewnie się zmęczył, ja osobiście mam nadzieję że zdechł) i można było spróbować zasnąć. Cisza, spokój, jedna minuta, druga , piąta już zasypiam... a w oddali słyszę że coś lezie. Na początku daleko, potem coraz bliżej. Oczy jak pięciozłotówki, leżę i nasłuchuję.... Podlazło bliżej, obeszło namiot dookoła i nagle warczenie nad samym uchem, po drugiej stronie ściany namiotu. Wyskoczyłem ze śpiwora jak dziki. Jedną ręką za nóż, drugą za czołówkę.
- No chodź tu cwaniaku, jesteś taki mądry to wleź do namiotu! Poszedł!!!- Odpowiedziało tylko głośniejsze warczenie.
No to noc zapowiada się ciekawie... Ciężko powiedzieć ile czasu trwała nasza wymiana zdań- z jednej strony warczenie, z drugiej ?kulturalne? propozycje opuszczenia tego miejsca. W końcu, usłyszałem oddalające się człapanie a na polanie zapadła głucha cisza. Taka, jaka powinna być od początku. Po kolejnych kilkunastu minutach nasłuchiwania zapadłem w czujny sen. Obudziło mnie poranne słońce i marzenie o najlepszej drodze w Europie...
Awatar użytkownika
hetman
Posty: 439
Rejestracja: 17 kwietnia 2011, 21:48
Motocykl: Yamaha Virago 535 '89r
Lokalizacja: Radom
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: hetman »

O stary, z tym warczącym zwierzem w nocy to niezła historia :!: Brzmiało jak pies (wilk) czy jednak coś większego ?
Obrazek
Awatar użytkownika
andzik
Posty: 438
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
Motocykl: Virago XV 535 92r
Lokalizacja: Białystok/Warszawa
Wiek: 38
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: andzik »

Myślę, że pies ale nie wychodziłem sprawdzić :wink:
Awatar użytkownika
Schwartzu
Posty: 1805
Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Schwartzu »

Wszechobecne psy :)
Świetne opisy ! Chylę czoła. No i dawaj dalej :D
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1444
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Paweł Włóczykij »

andzik cudnie piszesz... czekam na dalsze.
...via ad meta - metam est!
Awatar użytkownika
fynfeuro
Posty: 446
Rejestracja: 25 lipca 2011, 15:54
Motocykl: była Miotła -535
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 52
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: fynfeuro »

No to zbieraj się wieczorem do pisania, bo rano jutro nie będzie co czytać :lol:
jakiś niedosyt czuję, ciągle mało i mało :mrgreen:
Z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę a wzrasta na spokój
Nie młody i gniewny, ale stary i wqrw...y. Czasami zgryźliwy, bo tetryk.
Obrazek
lysybald
Posty: 557
Rejestracja: 10 września 2007, 19:41
Motocykl: czarny
Lokalizacja: Pruszków
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: lysybald »

Super Panie :uklon:
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: stazbig »

AUTOR AUTOR !!!
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Ghul
Posty: 58
Rejestracja: 06 października 2010, 20:01
Motocykl: W planach 535... ale najpierw prawko;)
Lokalizacja: Jaworzyna Śląska
Wiek: 37
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Ghul »

naprawdę miło się czyta Twoje ''rumuńskie przygody" :D czekam na ciąg dalszy :mrgreen:
viragomen
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: viragomen »

Te warczenie, to na bank wilkołak, którego Drakula wieczorem wypuścił aby się wybiegał :mrgreen:.
Awatar użytkownika
Prze__mek
Posty: 192
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 13:52
Motocykl: była XV535 '89, jest XV750 '95
Lokalizacja: Opoczno
Wiek: 45
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Prze__mek »

andzik, świetny opis, gratulacje super wyprawy.
I jak chyba każdy, czekam na ciąg dalszy.
Awatar użytkownika
fynfeuro
Posty: 446
Rejestracja: 25 lipca 2011, 15:54
Motocykl: była Miotła -535
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 52
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: fynfeuro »

Autora jednak wilki zjadły? Cisza, a ja nie mam co czytać aby plany snuć :lol:
Z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę a wzrasta na spokój
Nie młody i gniewny, ale stary i wqrw...y. Czasami zgryźliwy, bo tetryk.
Obrazek
bongorno
Posty: 105
Rejestracja: 18 czerwca 2011, 01:33
Lokalizacja: Bytom/UK
Wiek: 50
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: bongorno »

To jakieś żarty tak napinać strunę :))))))
Awatar użytkownika
gutek_sm
Posty: 215
Rejestracja: 04 czerwca 2009, 22:21
Motocykl: Sympatyk
Lokalizacja: Kraków
Wiek: 48
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: gutek_sm »

Długo się zbierałem aby to przeczytać a teraz po lekturze nie mogę się doczekać kiedy będzie ciąg dalszy!!!!!!!!
Andzik znajdź jakieś parę chwil by opisać dalsze twoje przygody!!!!!!!
Jak każda kobieta tak też i Virago, najkorzystniej wygląda gdy jest prawie nago.
Awatar użytkownika
andzik
Posty: 438
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
Motocykl: Virago XV 535 92r
Lokalizacja: Białystok/Warszawa
Wiek: 38
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: andzik »

Cholera! Nie wyrobię się! Zakręt się zacieśnia a ja w pełnym złożeniu nieubłaganie zbliżam się do pobocza. Żwir na asfalcie, tylne koło wyprzedza przednie... FUCK! Lecę! Uderzenie kasku o asfalt wybudza, przed oczami mroczki. Wstaję! Wstaję? Nie pamiętam. Stoję! Virażka leży. Lusterka powykręcane, coś cieknie, jakiś przewód wisi.. Nie jest dobrze. Ból w lewym łokciu- nic poważnego. Pierwsza gleba. W końcu musiała nastąpić. Zdezorientowany staję przy maszynie. Za plecami słyszę silnik- odwracam się, znajome motocykle...

Ale może wróćmy do początku...

Noc prawie nieprzespana- męcząca fizycznie i psychicznie. Przeżycia muszą być silne- nie koniecznie przyjemne. Dziś jak siedzę przy komputerze i przy browarku kontynuuje opowieść to rozumiem. Wtedy? Wtedy byłem sam, w nocy, w lesie, w nieznanym kraju a jedynymi towarzyszami były bezpańskie psy wałęsające się dookoła... Wiele bym dał żeby wyrwać się choćby teraz, choćby na chwilę z szarej, betonowej Warszawy i przeżyć to jeszcze raz. Poranek był piękny- istna sielanka. Słońce wspinające się coraz wyżej nad horyzontem malowało świat znacznie przyjaźniejszymi barwami. Szybkie śniadanie, pakowanie i na motocykl. Jestem zaledwie kilka kilometrów od słynnej szosy Transfogarskiej, celu mojej wyprawy, Mekki motocyklistów, pomnika szaleństwa Ceausescu. Rozpierająca pozytywna energia dodawała sił. Jeszcze tylko krótki postój na tankowanie i dokładne zaplanowanie trasy. Potem nie będzie czasu. Studiując mapę kontem oka zauważam, że na stację wtaczają się dwa Fazery. W zasadzie nic dziwnego- w okolicy gdzie się nie obejrzysz zauważysz jakiegoś pasjonata dwóch kółek. Od mapy odrywa mnie radosne:
- A gdzieś Ty z tego Białegostoku tak daleko dojechał?!- (śpieszę wyjaśnić, że jeżdżę na białostockich blachach)- dwaj fazerowcy okazują się być Polakami. Wyskoczyli na długi weekend z Cieszyna aby na własne oczy zobaczyć legendarną trasę.
- No cześć chłopaki? Też jedziecie na Transfogarską?
- Nie! My już zjeżdżamy! Stary, jest niesamowita, genialna! W życiu czegoś takiego nie widzieliśmy!
Nie potrzebuję potwierdzenia, ale możliwość zaobserwowania pasji zawsze umacnia w przekonaniu, że wybrany został właściwy kierunek. Jeszcze kilka minut rozmowy. Miło spotkać swoich tak daleko od domu ale oczy kierują się w innym kierunku. Wzajemne życzenia powodzenia i do zobaczenia gdzieś kiedyś na trasie. Wsiadam. Najpierw cichy dźwięk rozrusznika, potem basowe dudnienie wydechów uświadamiają mi, że dotarłem do miejsca, o którym skrycie marzyłem od wielu miesięcy. Jedynka i do przodu- esencja motocyklizmu.

Szosa Transfogarska, plątanina zakrętów, sto kilometrów adrenaliny, czystej przyjemności i zapierających dech w piersiach widoków. Marzenie, sen, rzeczywistość. Szczerze powiem- nie wiem jak opisać to co się tam czuje i co się widzi. Każdy przymiotnik wydaję się zbyt płaski, pospolity. Odesłałbym Was do zdjęć ale zdjęcia pokazują tylko wycinek rzeczywistości, nigdy nie dadzą tego co poczujecie jak tam dotrzecie ( bo zakładam, że po tych namowach się wybieracie?). To jest życie! Prawdziwe, twarde i piękne. Wolne od abstrakcyjnych problemów spotykanych w codziennym życiu. Zasady są proste. Jesteś Ty, droga i motocykl. Człowiek nie myśli o niczym innym jak tylko o jeździe i czerpaniu z niej czystej przyjemności. Mimo wszystko na szczycie postanowiłem się zatrzymać, zrobić pamiątkową fotkę. Malutka- dojechaliśmy, udało się! Cel osiągnięty!
Euforia i duma. Świadomość że pokonałem bariery psychiczne (bo tylko one tak naprawdę istnieją) i dopiąłem swego. Teraz już nic mi nie straszne- niech się dzieje co chce, ta chwila ten moment jest mój i zostanie we mnie już na zawsze.

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Podczas pamiątkowego zdjęcia zatrzymuje się obok motocyklista- chłopak mniej więcej w moim wieku na Hondzie znacznie starszej niż każdy z nas (V2 ustawione jak w Moto Gucci). Krótka rozmowa- okazuje się, że jest Holendrem (Eric) i również podróżuje sam. Śpi gdzie go noc zastanie, je co się uda upolować... (no może trochę mnie fantazja ponosi ale butlę gazową ze sobą wozi). Krótka rozmowa, wymiana wrażeń, porównanie tras. Okazuje się, że odwiedził także i Polskę. Nocował w Warszawie i w lasach na południu- na dziko pod namiotem. Nie minęło pięć minut jak podjechał drugi motocykl. Potężny smok BWM GS 1200R z pełnym wyposażeniem (nawet saperką miał przytroczoną). Motocyklista (Andy) trochę (ok 15 lat) od nas starszy. Jechał do Rumunii z Wielkiej Brytanii- z tym że trochę dookoła. Na szczycie Transfogarskiej budzik wskazywał 9 tys kilometrów od wyjazdu z domu. Krótka rozmowa. Okazuje się, że również podróżuje sam ale dzień wcześniej spotkał się z Ericiem na Rumuńskiej granicy i postanowili, że na Transfogarską pojadą razem. Wszyscy trzej doskonale się rozumiemy. Jeszcze wymiana kilku zdań, wzajemne życzenia powodzenia i w drogę.

Droga w dół to poezja- plątanina zakrętów, spadków i widoków jedynych w swoim rodzaju. Po kilku złożeniach się zatrzymuję... Korek?! Tutaj?! Niemożliwe! Natychmiast wskakuję na lewy pas i mijam wszystkie puszki. Okazuję się, że drogę blokuje stado owiec przechodzących z jednej strony drogi na drugą. No cóż- Rumunia w najlepszym wydaniu. Dalsza droga jest równie zachwycająca. Zwłaszcza, że północne zbocze jest jeszcze bardziej malownicze niż południowe. Warto było posłuchać starych wyjadaczy, którzy zdecydowanie polecali przemierzanie trasy z południa na północ. Zakręty i zakręty. Szybkie, ciasne, coraz więcej wiary we własne siły i umiejętności- zdecydowanie za dużo! O cholera... nie wyrobie się... pobocze się zbliża... żwir.. motocykl leci...
.
..
...
Dalej już wiecie... Zdezorientowany oglądam straty. Czuję się lekko poobijany- Virażka oberwała mocniej. Nawet nie zdążyłem postawić maleństwa na nogi jak za plecami wyrósł Andy i Eric. Wspólnymi siłami postawiliśmy małą na kołach, wyprostowaliśmy wygięty gmol (sprawdził się idealnie- przyjął całe uderzenie na siebie) i naprostowaliśmy lusterka. Chwila prawdy.... Zagada? Przekręcam kluczyk, pompa paliwa pracuje. Z pewną dozą nieśmiałości wciskam rozrusznik... Pali na dotyk! Ehh maleńka nawet w takiej sytuacji mnie nie zawiodłaś! Ulga nie do opisania. Zaczynam dziękować chłopakom za nieocenioną pomoc (w takich chwilach wsparcie jest na wagę złota)- natychmiast przerywaj:
- Nic nie mów! Normalna sprawa! A w ogóle to dobrze, że Cię dogoniliśmy bo rozmawialiśmy i zdecydowaliśmy się, zaprosić Cię na obiad. Dołączysz do nas? Będziemy gotować spagetti po bolońsku!
Co za głupie pytanie (w końcu w grę wchodzi jedzenie)...
- No jasne!
Rozbiliśmy się kilka kilometrów dalej nad strumieniem. Idealne warunki- wreszcie można było się umyć i zrobić szybkie pranie... A spagetti? W życiu nie jadłem tak dobrego- po dniu tak pełnym emocji solidny posiłek stawia na nogi. Z nadejściem zmroku usiedliśmy przy ognisku. Tutejsze piwo, jakaś zawieruszona butelka wódki i rozmowy... O życiu w Anglii i o tym jak bardzo się zmieniło w ciągu ostatnich kilku lat- bynajmniej nie na lepsze, o Holandii, która ma drogi tak perfekcyjne, że trzeba uciekać do Rumunii aby zobaczyć kawałek prawdziwego świata. I oczywiście o Polsce.
- Opowiedz nam o komunizmie!
- Wiecie... ja wam mogę opowiedzieć ale tylko tyle, ile mi opowiadano. Ja komunizmu nie pamiętam...
- Nieważne, opowiadaj!
Największym szokiem był fakt, że wszystko było na kartki ;) Tego nie potrafili zrozumieć...
Długo rozmawialiśmy- praktycznie o wszystkim. W międzyczasie przypomniałem sobie o słoninie i czosnku w skawie- ale była wyżerka! A na koniec dostałem od Andy'ego klubową bluzę, którą z kolei dostał na Ukrainie od członka MC Rolling Anarchy. Abstrahując od drażliwego na forum tematu MC byłem zaszokowany gestem! Dla pobocznego obserwatora zniszczona, poszarpana szmata- dla mnie powód do dumy! Kolejny raz kładłem się spać podbudowany ludzką życzliwością i faktem, że nie ważne jak daleko jesteś od domu to zawsze znajdziesz ludzi, którzy nadają na tych samych falach, na których możesz polegać.
Kolejnego dnia wstaliśmy wcześniej- razem ze słońcem. Wspólne śniadanie- Andy nazwał to hamburgerami. Spalone z wierzchu, surowe wewnątrz mięso mielone w czerstwym chlebie- pierwsza klasa! Pamiątkowe zdjęcie, powtórne życzenia powodzenia i każdy ruszył w swoją stronę. Tylko w którą stronę ja mam jechać? Może to już czas obrać azymut na dom? Tak czy inaczej długa droga przede mną.

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Awatar użytkownika
andzik
Posty: 438
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
Motocykl: Virago XV 535 92r
Lokalizacja: Białystok/Warszawa
Wiek: 38
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: andzik »

Na koniec chciałbym wtrącić krótkie zdanie... Strasznie się cieszę, że relacja jest czytana i się Wam podoba jednocześnie strasznie mi głupio, że odcinki pojawiają się tak rzadko. Niestety jest to podyktowane codziennym życiem i brakiem czasu aby przysiąść, i zacząć wspominać. Nieraz też siadam i zdania wychodzą tak kanciaste, że kasuje wszystko i zaczynam od początku. Dlatego też twa to długo. Ponieważ mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, nie jak zaczyna z pewnością relacja ta doczeka się swego zakończenia ale nie mogę obiecać, że stanie się to lada dzień. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jednocześnie jeszcze raz ogromne dzięki za pozytywne komentarze na forum i ciepłe słowa na zlotach!!!!
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
fynfeuro
Posty: 446
Rejestracja: 25 lipca 2011, 15:54
Motocykl: była Miotła -535
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 52
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: fynfeuro »

Cholera, lekarz zabronił mi się denerwować, serducho ma normalnie pracować, jak silnik Virażki ;)
A ty TAKIE sensacje w pierwszym zdaniu walisz!
Wiem, jaki to trud ubrać ładnie w słowa kilka chwil, pięknych i niezapomnianych.
I z całego serca gratuluję pióra i przeżyć :)
Z wiekiem spada zapotrzebowanie na adrenalinę a wzrasta na spokój
Nie młody i gniewny, ale stary i wqrw...y. Czasami zgryźliwy, bo tetryk.
Obrazek
Awatar użytkownika
stazbig
Posty: 898
Rejestracja: 22 maja 2011, 21:36
Motocykl: Virago 535DX '96
Lokalizacja: Dąbrowa Tarnowska
Wiek: 74
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: stazbig »

Obiecuję czekać cierpliwie na dalszy ciąg. Ponadto myślę że znajdzie się jakiś wydawca, bo nie takie reportaże ukazywały się drukiem.
Ja nawijam "już" trzeci tysiąc kilometrów a czuję się taki szczęśliwy jak TY. :zawrot:
Zbyszek
Obrazek

https://picasaweb.google.com/1012771924 ... 010/Virago

Szkoda życia na spanie, lepiej go poświęcić na etyliny spalanie !!!
Awatar użytkownika
Żura
Posty: 453
Rejestracja: 06 czerwca 2009, 22:58
Motocykl: była535jest xvs950
Lokalizacja: Lesznowola
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Żura »

Andzik , :bravo: :bravo: :bravo: czekam na ciąg dalszy... :uklon:
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1444
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Paweł Włóczykij »

Andzik, przyjacielu - dziękuję! :motorcycle:
...via ad meta - metam est!
Awatar użytkownika
mientowy
Posty: 735
Rejestracja: 24 września 2008, 16:25
Motocykl: XV 750
Lokalizacja: Szczecinek
Wiek: 49
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: mientowy »

Andzik, zajebista relacja!
Jak mawiają daltoniści: życie jest jak tęcza - raz czarne, raz białe...
Awatar użytkownika
janeckih
Posty: 233
Rejestracja: 27 grudnia 2010, 20:43
Motocykl: Virago 535,1991;
Lokalizacja: Radom/Sieradzkie
Wiek: 72
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: janeckih »

Andzik
Super
jak mawia mój Zięc Cool
pozdrawiam
jako
Awatar użytkownika
Jarek72
Posty: 718
Rejestracja: 24 września 2010, 11:35
Motocykl: VIRAGO XV750 96`
Lokalizacja: Mogilno
Wiek: 52
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Jarek72 »

Chłopie, zacznij jeździć po świecie i pisz o tym książki, zgarniesz majątek. Pozdrawiam :bravo:
Awatar użytkownika
keicam
Posty: 47
Rejestracja: 19 września 2008, 17:28
Motocykl: VS 1400 '02
Lokalizacja: Bytom
Wiek: 54
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: keicam »

:bravo: Czekamy na więcej. Jakieś plany na następne podróże ?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Maciek

Yamaha Virago XV535 '89 -> Yamaha Virago 750 '92 -> Suzuki Intruder 1400 '02 -> ???

Obrazek
https://plus.google.com/u/0/photos/1092 ... 3811282033
ODPOWIEDZ