Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Ciekawe miejsca, propozycje wycieczek, co warto zobaczyc? Tematy związane z turystyką motocyklową
Awatar użytkownika
Greg66(Diesel)
Posty: 771
Rejestracja: 20 listopada 2009, 22:58
Motocykl: XV535->VStar 1100
Lokalizacja: Piastów
Wiek: 57
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Greg66(Diesel) »

Andzik,

dopiero teraz znalazłem czas aby przeczytać Twoją relację, choć na Forum to już legendy o niej krążą :wink:
Wow!!! Dech zapiera.

Dzięki, że tak to opisujesz. :uklon:

Czekam na jeszcze... :mrgreen:
************************
Przecież po to właśnie żyjesz
Ghul
Posty: 58
Rejestracja: 06 października 2010, 20:01
Motocykl: W planach 535... ale najpierw prawko;)
Lokalizacja: Jaworzyna Śląska
Wiek: 37
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Ghul »

Rewelacyjna wyprawa, z niecierpliwością wyczekuje kolejnego 'odcinka' :D
Awatar użytkownika
andzik
Posty: 438
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
Motocykl: Virago XV 535 92r
Lokalizacja: Białystok/Warszawa
Wiek: 38
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: andzik »

Może to już pora wracać do domu? Co prawda dom jest daleko jednak kierunek jest jasny, Czy byłem smutny, przybity, że już kończę swoją przygodę? Nie! Powrót jest integralną częścią, to nie koniec- to ciąg dalszy. Pożegnawszy się z praktycznie ledwo poznanymi, a czując jak byśmy się znali od zawsze przyjaciółmi, ruszyłem w dalszą drogę. Tym razem była to jazda bez zasad, bez granic i planu. Siadając na motocykl nie wiedziałem gdzie chcę dojechać, ile chce przejechać, gdzie zamierzam nocować. Po prostu, otwarta droga, motocykl, ja i wiele kilometrów do nawinięcia. Dopiero siedząc na maszynie, czując wibracje generowane przez V2 i szum wiatru oplatającego kask zacząłem się zastanawiać gdzie chce dojechać. Może Budapeszt? Miasto podobno piękne. Nigdy nie byłem... Brzmi jak idealny cel. Tylko strasznie daleko na jeden dzień... Dam radę? Sprawdzimy! W końcu o to chodzi w całej tej wyprawie, w całej idei jazdy samemu. Jadę tak dlatego, że nie lubię innych? Że jestem odludkiem, typem aspołecznym? Nie! Jadę bo chcę sprawdzić ile jestem wart sam. Bez otoczenia, bez pomocy, bez udogodnień oferowanych przez współczesność. Chcę się dowiedzieć kim jestem i na co mnie stać. Pierwsze wątpliwości pojawiły się na skrzyżowaniu z słynną drogą 67C. Nic Ci to nie mówi? Poszukaj, poczytaj, obejrzyj zdjęcia- zrozumiesz moje rozterki. Tak blisko Transapliny, legendarnej, najwyżej położonej trasy w Karpatach. Z jednej strony niewypowiedziany pociąg w nowe, nieznane, wymagające. Z drugiej pamięć po wczorajszym upadku, trzask kasku uderzającego o asfalt i mroczki przed oczami. Jedziemy do domu, Transaplina poczeka. Czy dziś żałuję podjętej decyzja. Dziś wiem, że przeżyłem przygodę życia- niczego nie żałuję, każde zdarzenie prowadziło mnie do innych sytuacji, innych ludzi. Przekraczając granicę rumuńsko- węgierską czułem że coś się kończy ale jak często pisał Sapkowski ?coś się zaczyna?. Jazda przez Węgry to zupełnie inna bajka. Przyzwyczajony do rumuńskiego stylu nie mieszczę się w ograniczeniach, nakazach i zakazach. Jak w klatce. Oczywiście wszytko wygląda pięknie. Wszystko jest uporządkowane, czyste, ładne, sztuczne. Małe Niemcy. Już to pisałem? Może- nie chce mi się szukać... Po południu trafiłem do niewielkiego, przytulnego miasteczka. Równe drogi, mnóstwo kwiatów, stylowa zabudowa- sielanka. Postanawiam zatrzymać się na obiad. Dłuższe poszukiwania taniej knajpy nie dają rezultatu. Po kilku rundkach wokół centrum postanowiłem zostawić motocykl na parkingu i podpytać miejscowych. Pierwsza próba:
- Do you speak English?
W odpowiedzi dostaję rozłożone ręce i oczy mówiące ?Chętnie bym pomogła ale nie rozumiem? (mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, że próby kontaktu odbywały się jedynie z przedstawicielkami płci pięknej?). Po trzeciej próbie trafiam na dziewczynę, która oczywiście też po angielsku ani bee ani mee ale nakazuje iść za nią, wprowadza do sklepu z damską odzieżą i wskazuje na kasjerkę. Chcą mi sprzedać stanik czy wreszcie znalazłem kogoś z kim się dogadam? Spróbujmy. Potrzebowałem odpowiedzi na dwa pytania: Gdzie w tym uroczym miasteczku mogę coś zjeść? Czy na Węgrzech muszę płacić za przejazd autostradą motocyklem?
Znów wrócę do wielokrotnie powtarzanego już motta: ?bądź członkiem a spotkasz ludzi?. Nie minęła minuta a wszystkie sprzedające i kupujące radziły po węgiersku nad odpowiedzią. Po chwili pewna miła dziewczyna wystąpiła przed uroczą gromadkę i z powalającym uśmiechem poinformowała mnie, że: restauracja znajduje się niedaleko obok poczty a za parking nie muszę płacić po 17 :D :D :D
Po szybkim obiedzie równie szybki powrót na maszynę i dalsza droga. Cel jakim był Budapeszt stawał się coraz bardzie realny, zwłaszcza po dotarciu na autostradę. Dla potomności- autostrady na Węgrzech są płatne jednak nie są to sumy powalające (z drugiej strony wiele ich nie mają). Do stolicy dotarłem około godziny 21- po przejechaniu ok 600 km. Pomimo niewątpliwego piękna tej metropolii nie miałem ani sił ani ochoty na zwiedzanie. Zmęczenie dawało się we znaki i zmuszało do rozejrzenia się za jakimś noclegiem. Na dodatek zacząłem słyszeć jakieś nowe odgłosy... Coś jak by stukanie? Na dzień dzisiejszy przyznam szczerze- nie wiem czy to stukało coś w motocyklu czy coś w głowie. Pamiętam tylko, że nie dodawało mi otuchy. Malutka- tylko nie rozkracz mi się tu teraz. Nie w środku nocy, w sobotę w obcej, niemałej stolicy. W małych miasteczkach i wsiach jesteś turystą, podróżnikiem któremu trzeba pomóc. W miastach jesteś klientem. Tylko nie teraz! Totalnie wymęczony psychicznie i fizycznie dotarłem do jakiegoś hotelu. Postanowienie było jasne! Biorę pokój! Spytałem o cenę. Postanowienie jest jasne! Nie biorę pokoju! Ceny to jakaś masakra. Gdy zatrzymałem się w kolejnym hotelu zrozumiałem, że to nie żadna masakra a norma. Nie, ja tyle płacić nie będę! W mieście noclegu nie dostanę więc muszę się wydostać i znaleźć jakiś las aby się rozbić. Brak mapy nie tylko Budapesztu ale nawet Węgier nie pomagał. Ogarnij się! Trzeba opuścić tylko tą betonową pułapkę, obierzmy sensowny kierunek- niech będzie północny wschód- z rana się okaże gdzie wylądowałem i wtedy będę się martwić. Rozwiązujmy jeden problem naraz. Centrum miasta, osiedla mieszkalne, część przemysłowa, zmrok zapadł już dawno. Po jakimś czasie udało mi się wydostać. Jadąc szukałem miejsca na nocleg przejeżdżając obok dwóch drogowskazów na pola namiotowe. Dlaczego się nie zatrzymałem? Nie wiem- zmęczenie robiło mi już papkę z mózgu. Może po prostu jechałem po to aby znaleźć się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu. Kolejny drogowskaz na pole namiotowe- skręcam. Wita mnie nieco starsza kobieta z uśmiechem od ucha do ucha i otwartymi ramionami. Chwilę rozmawiamy gdzie mogę przenocować a za plecami słyszę:
- Też żeś Virażką na Węgry przyjechał?
Odwracam się. Swój! Na Virago! Członek naszego forum, jak sam przyznał bardziej czytający niż piszący. Gdy usiedliśmy przy piwie od razu całe zmęczenie odeszło w zapomnienie. Pojawiły się natomiast rozmowy o planach o przeżyciach. Ja opowiadałem o Rumunii, On o swoich planach wyjazdu na Balaton. Zawsze w sytuacjach najbardziej podbramkowych trafiam na ludzi, którzy podniosą na duchu. Wymęczony ale szczęśliwy kładłem się spać po to, aby następnego ranka obudzić się na brzegu Dunaju. Jadąc na ślepo trafiłem w piękne miejsce i nawet nie aż tak bardzo oddalone od głównej trasy, trasy na Polskę.
Awatar użytkownika
Paweł Włóczykij
Posty: 1444
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 23:49
Motocykl: nieco ułomny
Lokalizacja: Józefów
Wiek: 64
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Paweł Włóczykij »

Opisujesz dokładnie tak Andzik, jak ja (i pewnie większość z nas) odbiera wrażenia z jazdy. Tylko że Ty umiesz ująć to słowami....
Dzięki. :motorcycle:
...via ad meta - metam est!
Awatar użytkownika
Schwartzu
Posty: 1805
Rejestracja: 23 kwietnia 2009, 21:03
Motocykl: XV535'99, BMWR1100RT
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 39
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Schwartzu »

Jeah! Jak ja się nie mogę już doczekać kolejnej wyprawy! Wakacje bez planu, na motocyklu... :bikersmile:
Każda taka relacja przenosi mnie myślami w inne piękne miejsca. I tak jakoś cieplej i pogodniej na duchu się robi :)
Andzik, trzmaj tak dalej! :)
"Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, reason and Energy, Love and Hate, are necessary to Human existence."
W. Blake
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Blunio »

Wakacje bez planu, na motocyklu...
Tyż fajna rzecz, ale miałbym prośbę do Andzika. Zrób proszę taki plan (szkic ) wycieczki w rejony Rumunii warte zobaczenia. Jazda bez planu fajna rzecz, ale jak już się chce pojechać to warto zobaczyć najważniejsze punkty, czyli transfogarską czy transalpinę i to jeszcze z tej właściwej strony. Dobrze by było jeszcze w skrócie podać parę informacji o trasie dolotowej , jak się płaci za autostrady na Słowacji czy na Węgrzech - bramki, winiety czy inny sposób wyłudzania pieniędzy od podróznych, wymagane ubezpieczenia, wjazd na dowód osobisty czy na paszport, trzeba mieć miejscowe waluty czy wystarczy euro, trzeba placić gotówką czy akceptują karty ... może takie podsumowanie Twojej wycieczki :motorcycle:
Na zachodzie europy nie ma takich problemów, jedziesz jak po kraju. Różnica tylko taka, że nie akceptują złotówek ... i ceny trochę wyższe.
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Blunio »

Inni koledzy i koleżanki (Paweł, Kasia) też mogliby dorzucić swoje trzy grosze odnośnie szczegółów, które trzeba uwzględnić planując wypad do Rumunii. Aby był przyjemnością a nie udręką i na dodatek aby zobaczyć możliwie jak najwięcej i to z właściwej strony :pomocy:
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
Zbychu
Posty: 909
Rejestracja: 16 maja 2008, 08:59
Motocykl: VT 1100 Sabre
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo
Wiek: 59
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Zbychu »

Andzik.
Słyszałem od chłopaków w szóstkach, że cośpiszesz.
Właśnie miałem okazję przecztać całość. Miałem dreszcze.
Byłem tam, znam trasę, ale puszką i w towarzystwie dwóch innych puszek.
Jednak ciągnie mnie tam na taką wyprawę motocyklem...
I wierzę, że kiedyś mi się uda.
Dzięki wielkie za te relacje pisane wspaniałym "piórem".
No nie... jestem pod wrażeniem, na prawdę...
Awatar użytkownika
frytura
Posty: 2385
Rejestracja: 04 stycznia 2009, 14:57
Motocykl: Fajzer / Von z Ton
Lokalizacja: ZK / ZS / RLS
Wiek: 37
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: frytura »

I ja również mówię "WOW"!!!!!!!! :D :D :D

Jak zajebiście!! Odbudowałeś moją wiarę w istnienie prawdziwych motopokręconych samozwańczych podróżników, którym nie straszne chaotyczne wojaże!!

Brawoooo!! Aż żałuję, że nie miałam okazji Cię spotkać w Piasecznie :cry: :cry: :cry: , ale mam nadzieję, że nadarzy się okazja i nadrobimy zaległości :D :D :D

Pozdro!! I wielu kolejnych udanych wypadów...

I jeszcze raz.... "wow" :mrgreen:
1 metr to droga jaką pokonuje światło w próżni w czasie 1/299792458sek.

http://motocyklemprzezzycie.pl/
http://smazalniastron.pl

GRUPA ŚLĄSK oddział Koszalin :D
Hulk 33
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Hulk 33 »

Mistrzostwo Świata!!! Ja do Rumuni jade w przyszłym roku,ale jak sie czyta takie relacje to by sie chciało juz!!!
Awatar użytkownika
SANDWOLF
Posty: 340
Rejestracja: 21 września 2010, 15:07
Motocykl: Hornet 600
Lokalizacja: Konin
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: SANDWOLF »

Szacun Andzik! :uklon: Piękna relacja wspaniałej przygody :bravo:
Tomek

"Zdenerwowanie to zemsta na własnym zdrowiu za głupotę innych."

http://www.youtube.com/watch?v=IYJYA0P5ls8
Awatar użytkownika
brylant5
Posty: 16
Rejestracja: 10 października 2011, 17:04
Motocykl: Virago 535
Wiek: 34
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: brylant5 »

wielki szacunek dla ciebie, przeczytałem całość, nie umiem doczekać się sezonu. Dobrze że są jeszcze życzliwi ludzie na tym świecie :)
Kiedy znajdziemy się na zakręcie, manetka w dół i odcięcie =]
Awatar użytkownika
e_gregor
Posty: 2015
Rejestracja: 14 lutego 2010, 14:53
Motocykl: ZR7
Lokalizacja: Wrocław
Wiek: 42
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: e_gregor »

Sorki, że odgrzewam kotleta, no ale jeszcze nie jest chyba całkiem zimny ;) Sam bym chciał się wybrać podobną trasą. Możesz podać szacunkowy koszt wyprawy, przykładowe ceny. Np. za hotele które sobie odpuściłeś, za pokoje w których spałeś, np. za miejsce na polu namiotowym na Węgrzech, za jedzenie w knajpach itp.? Byłbym wdzięczny. Dzięki

PS. No i ile czasu Ci ta wyprawa zajęła?
Głupota to największa choroba cywilizacyjna
klapsawtyłek
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: klapsawtyłek »

Andziku ! !!! Dzięki ! !!!
Twoją NIESAMOWITĄ relację wysyłam zaraz wszystkim zmotoryzowanym znajomym ; :bravo:
Awatar użytkownika
bendeer
Posty: 295
Rejestracja: 06 stycznia 2011, 20:41
Motocykl: Suzuki DL1000 VStrom
Lokalizacja: Kraków
Wiek: 37
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: bendeer »

tak odnośnie Rumunii ;)

Zagadka co to na zdjęciu ;D
http://dl.dropbox.com/u/2126160/IMG_0930.JPG
Obrazek

'85 XV750 Virago -> '95 VT1100 C2 ACE Shadow -> '08 DL1000 V-Strom
Awatar użytkownika
cezar z miero
Posty: 194
Rejestracja: 21 listopada 2010, 20:53
Motocykl: Virago XV 535 DX
Lokalizacja: Mieroszów
Wiek: 51
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: cezar z miero »

bendeer pisze:tak odnośnie Rumunii ;)

Zagadka co to na zdjęciu ;D
http://dl.dropbox.com/u/2126160/IMG_0930.JPG
Rumuński karawan w kolorze gold :mrgreen:
Zawsze pozytywnie do przodu ;)
Awatar użytkownika
DARKMAN
Posty: 899
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 00:39
Motocykl: Virago 535 '90
Lokalizacja: Legnica
Wiek: 34
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: DARKMAN »

Box dachowy :mrgreen:
Yamaha Virago 535

SZUKASZ NOWYCH OPON DO SWOJEJ YAMAHY?? NAPISZ PW A BĘDĄ TAŃSZE NIŻ W NECIE! ;)

Wymiana opon motocyklowych - LEGNICA i okolice. Przystępne ceny!
Awatar użytkownika
bendeer
Posty: 295
Rejestracja: 06 stycznia 2011, 20:41
Motocykl: Suzuki DL1000 VStrom
Lokalizacja: Kraków
Wiek: 37
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: bendeer »

to był box z zawartoscia ;)
Obrazek

'85 XV750 Virago -> '95 VT1100 C2 ACE Shadow -> '08 DL1000 V-Strom
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Blunio »

bendeer pisze:box z zawartoscia
Jesteś pewien ?
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
Awatar użytkownika
bendeer
Posty: 295
Rejestracja: 06 stycznia 2011, 20:41
Motocykl: Suzuki DL1000 VStrom
Lokalizacja: Kraków
Wiek: 37
Kontakt:
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: bendeer »

niestety tak, nawet plakietki były u góry i z przodu
Obrazek

'85 XV750 Virago -> '95 VT1100 C2 ACE Shadow -> '08 DL1000 V-Strom
Awatar użytkownika
Ragnar
Posty: 1384
Rejestracja: 27 sierpnia 2008, 21:30
Motocykl: Suzuki VL 1500
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 59
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Ragnar »

Andzik. Nie wiem jak to się stało, ale dopiero teraz trafiłem na Twój opis wyprawy. No no no!!! Nie zastanawiałeś się na pisaniem książek przygodowych? Jeżeli nie, to może pomyśl o tym Jak tylko coś wydasz w te pędy lecę do księgarni i kupuję w ciemno bez recenzji. A może już działasz, tylko nic nie wiem.

Wspaniały opis. Wielki :uklon: :uklon: :uklon: dla talentu :bravo: :bravo: :bravo:
Awatar użytkownika
Celina
Posty: 722
Rejestracja: 30 września 2011, 00:58
Motocykl: XV 535 '99
Lokalizacja: Warszawa
Wiek: 36
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Celina »

a ja się wciąż domagam, już nie tylko na żywo, ale i tu! jeszcze!
pisz, Samotny Wilku, pisz! czasu kapka minęła...
powietrze już pachnie nowym, nieznanym, podróżą... sezon ma się ku otwarciu. Ale pisz!
bo przenosisz nas, czytelników w inną rzeczywistość.
Pięknie. po prostu Pięknie.
Kasia

"I ja mam chwile filozoficznej zadumy.
Staję sobie na moście nad Wisłą, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rei." /Lec
Awatar użytkownika
andzik
Posty: 438
Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
Motocykl: Virago XV 535 92r
Lokalizacja: Białystok/Warszawa
Wiek: 38
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: andzik »

Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy- nie jak zaczyna... Patrząc po rozpoczętym i od wielu miesięcy niezakończonym wątku źle to o mnie świadczy. Od dłuższego czasu narastała we mnie potrzeba powrotu myślami do tych niezapomnianych, przeżytych w samotności, na motocyklu chwil. Jednak znudzony codziennością i przytłoczony pracą i nauką odkładałem ten moment na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jednak coraz częściej goszcząca wiosna i dźwięk budzących się do życia motocykli na szarych warszawskich ulicach przełączył mi w głowie jakiś przełącznik.
- Czas zakończyć to co się rozpoczęło! Puki jeszcze cokolwiek pamiętasz! Trzeba być mężczyzną!

A poprzedni odcinek zakończył się tak:
Po najcięższej dotychczasowej przeprawie dotarłem na pole namiotowe pod Budapesztem. Skrajne zmęczenie dawało o sobie znać tak długo jak długo nie rozcieńczyłem go piwem. Jechałem na czuja, bez mapy, GPSu, kompasu. Byle zatrzymać się gdzieś, gdzie można rozbić namiot i spędzić noc. Na miejscu spotkałem innego forumowego wyprawowicza. Rozmawiając zmęczenie odchodziło a wracała chęć życia. Nie wiele później zmógł mnie sen.

Poranek był piękny. Świat wyglądał inaczej a ja wreszcie miałem okazję obejrzeć okolicę. Jak się okazało wylądowałem nad brzegiem Dunaju wcale nie tak daleko do trasy na Polskę. Po wczorajszym zmęczeniu i zniechęceniu nie zostało nic. Szybkie śniadanie, rady od właścicielki jak trafić na trasę ( i de facto informację gdzie tak naprawdę jestem) i już siedzę na motocyklu, już słyszę szum powietrza, już czuję słońce i wiatr na twarzy, nareszcie żyję! Nie minęło wiele czasu jak przekroczyłem granicę Słowacką. Kraj początkowo nizinny wraz z każdym przemierzonym na północ kilometrem stawał się coraz bardziej pagórkowaty, górzysty aż w końcu trafiłem w Tatry. Moja miłość największa! No może nie największa ale na pewno istotna. Tatry po stronie słowackiej są niesamowite. Asfaltowe serpentyny to pną się w górę, to opadają ku dołowi. Lasy i polany na zboczach oświetlone popołudniowym słońcem tworzą niezapomnianą kompozycję. Gór nie da się nie kochać. W pierwszych akapitach relacji opisywałem swoje pierwsze odczucia z wizyty na Słowacji. Pisałem o brudnym, zniszczonym i głęboko skażonym cieniem poprzedniej epoki kraju. Każdy z tych przymiotników teraz wydaje mi się pusty i śmieszny. Tu drzemie prawdziwe piękno i charakter kraju. W tych masywach skąpanych w sierpniowym słońcu. Wcale nie trzeba wypuszczać się na dalekie wyprawy aby doświadczyć piękna świata. Wystarczy weekend aby aby zobaczyć coś, czego nie mamy na co dzień. Podobno potwierdzą to uczestnicy słynnych już spotkań w Kletnie (kto wie, może i mi będzie dane w końcu do nich dołączyć).
Jeszcze kilka zakrętów, kilka kilometrów i ujrzałem kolejne przejście graniczne. Tablica, na którą jednocześnie czekałem i której się obawiałem. Namacalny punkt kończący wyprawę. Polska. Mimo że to już koniec ciężko się nie uśmiechnąć. Dom jest jeden a powrót do niego zawsze, i nie ważne, skąd jest radością. Choć rozdział rumuński został oficjalnie zamknięty nie czułem smutku. Jestem u siebie. A co ważniejsze jestem zaledwie kilka kilometrów od Zakopanego. Takiej okazji przegapić nie mogę! Szybko zbaczam z najkrótszej trasy do Warszawy i lecę do naszej stolicy Tatr. Zakopane! Przeciwnicy mówią, że mnóstwo turystów i tłok, że nic ciekawego. No cóż, po tygodniu spędzonym niemal samotnie w siodle potrzebuję kontaktu z innymi ludźmi. Mnichem nie mógłbym zostać. Pierwsza próba znalezienia noclegu nieudana- komplet gości. Druga- nieudana. Trzecia- nieudana. Właścicielki dzwonią po sąsiadach, szukają czegoś, wszędzie komplet. O ile po godzinie było to śmieszne o tyle po ponad dwóch godzinach szukania robi się nieciekawie. Cała Polska zjechała do Zakopanego. Miasto pęka w szwach. Pierwszy ładny tydzień zeszłorocznego, deszczowego i ponurego lata. Chyba pamiętamy to wszyscy (zwłaszcza biedny Tyfuz z Malajką przemierzający Węgry w strugach ulewnego deszczu). Nieco zrezygnowany podjeżdżam do kolejnej chałupy. Podchodzi do mnie góral a na czapce widnieje emblemat Harley Davidson. Czyżby swój?
Ależ masz piękną maszynę!
Dziękuję! Maszyna może i piękna ale spać nie mam gdzie...
Bo wszyscy się naraz zjechali do Zakopanego. A skąd jedziesz?
No generalnie to z Warszawy ale zahaczyłem po drodze o Rumunię.
Rumunia?!?! Zawsze chciałem tam pojechać! A w Transylwanii byłeś?
No jasne większość wyprawy.
Zawsze chciałem tam pojechać, zwłaszcza Transylwania jest bliska mojemu sercu. Mówisz chcesz nocleg? U mnie nie ma szans bo już na podłogach leżą ale czekaj. Coś Tobie znajdę.
Jeden telefon, drugi, trzeci piąty. Nikt nie chce przyjąć. Zaczynam się niepokoić...
Nie martw się. Obiecuję, że znajdę Tobie miejsce.
Jeszcze dwa telefony...
Jest! Pojedź tu i tu- będą na Ciebie czekać.
Uścisk dłoni, życzenia powodzenia i do przodu.
Po chwili widzę starszą Panią machającą na widok motocykla. No to znalazłem nocleg!

Szybkie rozpakowanie i na Krupówki. Jak ktoś lubi samotność to źle trafił. Ja potrzebowałem czegoś wręcz przeciwnego. Piwo na krawężniku, jakiś koleś z gitarą śpiewający kawałki Dżemu, T-loveu, czerwonych gitar, grono turystów reagujących pełnym życia aplauzem na każdy nowy przebój, rozgwieżdżone niebo, zapach i smak Zakopanego. Jestem w domu. A to nie koniec. To dopiero początek. Wiele godzin później zasnąłem w nieprzyzwoicie wygodnym łóżku (plecy się odzwyczaiły od takich luksusów).

Poranek jest słoneczny i rześki. Aż chce się ruszyć z miejsca. Maszyna dziś odpocznie. Czas rozruszać zasiedziałe mięśnie. Dla doświadczonych taterników i podróżników moje dalsze przemyślenia będą zapewne śmieszne (polecam pominąć) ale będąc wielokrotnie w Tatrach był jeden szczyt, który uparcie się przede mną bronił. Kościelec. To załamanie pogody w trakcie włażenia, to pokrywa śniegu. Ewidentnie mnie tam nie chciał. Tym razem pchnięty niezdrowym przeświadczeniem, że jak poradziłem sobie z dotychczasową trasą to mogę wszystko udało mi się wczołgać na szczyt (bo po ponad tygodniu w siodle z chodzeniem miało to niewiele wspólnego). Po drodze spotkałem kompana- niesamowitego człowieka prowadzącego placówkę przygotowującą ludzi niepełnosprawnych do normalnego funkcjonowania w naszym społeczeństwie. Pasja z jaką opowiadał o swojej pracy (de facto powołaniu) budziła podziw. Chciałbym kiedyś być tak oddany swojej pracy i przekonany o jej wartości. Wspólnie wdrapaliśmy się na szczyt. Zapierający dech w piersiach widok był fantastycznym epilogiem wyprawy. Parę godzin później i kilkaset metrów niżej wypiliśmy piwo za trasę i wróciliśmy do swoich kwater.
Wieczór spędziłem oczywiście na potwornych, magicznych, zatłoczonych, jedynych w swoim rodzaju Krupówkach a następnego dnia w strugach ulewnego deszczu ruszyłem do Warszawy.


I najchętniej tym zdaniem zakończyłbym opowieść ale muszę dorzucić jeszcze trzy grosze.
Gdzieś między Kielcami a Radomiem poczułem bicie w kierownicy. Początkowo nieznaczne, po chwili spowodowało poważne problemy z prowadzeniem motocykla. Wszystko trzęsło się jak w Harleyu. Po zatrzymaniu okazało się, że przyczyną była przebita przednia dętka. Na szczęście zapasowa leżała całą wyprawę w sakwie. Ponieważ moja relacja nie ma żadnej wartości informacyjnej to jak tylko mam okazję spróbuję coś wtrącić. Drogi czytelniku, w takiej trasie koniecznie musisz mieć zapasowe dętki- inaczej znajdziesz się w czarnej ...
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Nie tracąc czasu zostawiłem motocykl na poboczu i poszedłem do najbliższej wsi szukać pomocy. Oczywiście mechanika żadnego nie było ale dostałem namiary, zadzwoniłem. Nie minęła godzina jak we dwóch siłowaliśmy się z kołem. Potem szybka podmiana i znów byłem na trasie. A do domu było już bardzo blisko. Około 23 wjechałem na parking pod blokiem z którego wiele dni temu ruszałem w nieznane. Nie wiedząc na co się piszę, nie wiedząc jak będą wyglądały kolejne dni, gdzie przenocuję na kogo trafię. Kiedyś pewna znajoma przytoczyła mi cytat z bliżej nieznanego źródła:
? Aby żyć pełnią życia należy być w ciągłym ruchu bo tylko wtedy każdy dzień jest inny?.
Awatar użytkownika
Blunio
Posty: 5793
Rejestracja: 11 marca 2008, 10:21
Motocykl: Trek X-Caliber 8
Lokalizacja: Warszawa Bemowo
Wiek: 72
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: Blunio »

Super ! Dzięki za opis. I jeszcze raz sprawdziła się uniwersalna prawda - dętki to podstawa :)
Nadzieja to ogień. To ogień, który chce płonąć nawet wtedy, gdy jest gaszony. Nadzieja to nieodparte dążenie, by odnajdywać sens w bezsensie i odkrywać prawdę w zamęcie kłamstw.
Samochód z Niemiec a kobieta z Polski - nigdy odwrotnie!!!
PiratBHW
Status: Offline

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

Post autor: PiratBHW »

Andzik ... :bravo: brak mi słów :bravo:
ODPOWIEDZ