Strona 1 z 5

Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 00:27
autor: andzik
Tyle już tych relacji było, że ciężko zabłysnąć czymś nowym, niepowtarzalnym. Czy coś takiego przeżyłem? Jedynego w swoim rodzaju? Dla mnie cały wyjazd był jedyny i niepowtarzalny, jednak wiadomo, jestem obiektywny jak polityk. Może warto nadmienić, że dotąd mój najdłuższy wyjazd to odcinek Białystok- Warszawa... Te trasy napawają mnie taką ?dumą?, że świecę w ciemności! Chciałem coś z tym zrobić, spróbować czegoś nowego, wyrwać się z codziennego schematu, w którym sam siebie zamknąłem...

Im bliżej lata tym bardziej zaczęła chodzić mi po głowie pewna myśl. Samotna podróż! Gdzie? Może do Monachium? Może do Kopenhagi? Jak? Wiadomo- na dwóch kołach! Dlaczego samotna? To pytanie męczyło mnie najbardziej- tak naprawdę męczy mnie do dziś choć myślę, że znalazłem kilka odpowiedzi.
Wraz z pierwszymi słonecznymi dniami złapałem się na zdecydowanie częstszym przeglądaniu map Europy. Prowadziłem w myślach trasy do Danii, Niemiec, Francji czy Estonii. Bez zobowiązań i konkretów. Trwało to dość długo aż do spotkania z Kyllerem (coś tam mi w maleństwie stukać zaczęło więc od razu po pomoc). Napomknąłem o moich pomysłach. Reakcja była dość zdecydowana:
- Za dużo masz kasy? Europa zachodnia nie jest na polską kieszeń! Jedź na południe: Węgry, Rumunia- nie pożałujesz.
Faktycznie nie pożałowałem.

Po tym spotkaniu mój wzrok zaczął kierować się na południe. Przeczytałem kilka relacji z podobnych wypraw i wiedziałem gdzie chcę jechać. Rumunia! Tylko ona wchodzi w grę! Silnym impulsem był również powrót z podobnej wyprawy Schwarca z Kasią. Pasja z jaką opowiadali tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że wybrałem dobry kierunek...

Wyjazd był coraz bliżej i przygotowania trwały w najlepsze. Jakieś zakupy, stanie w kolejkach u ubezpieczycieli po to aby się dowiedzieć, że ?my assistance na motocykl nie udzielamy? lub ?na motocykl w tym wieku to dostanie Pan od nas tylko OC?. Słodko. Jeszcze kontrolna wizyta u Kyllera w celu sprawdzenia stanu motocykla i zrobienia czegoś z dziwnie hałasującym kardanem. Diagnoza była niezbyt pomyślna:
- Jak Ci hałasuje od 3 tys km to może i przejedziesz następne 3 tys. Na przekładanie wału nie mamy ani czasu ani wału! (a ja swoją drogą nie miałem pieniędzy ;) ). Jedź, ale jak zacznie się pogarszać to w tył zwrot i jak najszybciej do Polski.

No i pojechałem...

Piątek 29 lipca wlókł się niemiłosiernie. Ostatni dzień pracy a wskazówka zegarka ewidentnie porusza się w przeciwną stronę. Zaraz zwariuję!!! Godzina 15... jeszcze 2 godziny... tik tak tik tak.... jakąś godzinę później znów zerkam na zegarek. Jest 15:10... KUR%#$%#!!! Chyba każdy to zna... Wraz z wybiciem 17 wszystko się zmienia. Świat nabiera barw, chce się żyć. Jeszcze tylko szybkie pakowanie, o 22 spać i o 5 pobudka.... Jasne, może jeszcze frytki do tego? Po 1 już się nawet nie denerwuje, tylko się śmieje z własnej głupoty.
-Chcesz do Rumunii jechać a się nawet spakować szybko nie potrafisz- obudził się wewnętrzny pesymista.
- Poczekaj jeszcze aż przyjdzie te wszystkie klamoty do motocykla przymocować. Zobaczysz jaki zaradny jesteś- nie dawał mi spokoju.
Jak łatwo się domyślić że z pobudki o 5 wyszło tyle co z sieci autostrad na EURO 2012.

Ostatecznie spod bloku ruszyłem o 9.30.


Wyprawa się zaczęła! Wreszcie! Długo na to czekałem! Zobaczymy jak pójdzie. Żeby tylko maleństwo nie rozkraczyło się od razu a wakacje nie zakończyły się pod Grójcem.
-Malutka, jak wywiniesz mi numer to nie tylko od razu Cię sprzedam. O nie! Znajdę handlarza, który rozkręci Cię na części i sprzeda kawałek po kawałeczku. Lepiej ze mną nie zadzieraj!

No i ruszyliśmy. Pogoda była charakterystyczna dla tegorocznych wakacji. Patrzysz w niebo i czekasz na wyrok. Długo nie czekałem. Pod Radomiem zaczął się deszcz i wiernie towarzyszył mi przez 400 km. Pierwotny pomysł na nocleg na polu namiotowym padł jak na którymś postoju sprawdziłem stan śpiwora. Okazało się, że jedyną funkcją plastikowej torby, w którą go zapakowałem było irytujące szeleszczenie podczas jazdy. Nie muszę dodawać, że nie można mówić o żadnej wodoodporności? Późnym wieczorem dotarłem, wyjątkowo zmęczony i przemoczony, nad Solinę w Bieszczadach. Zatrzymałem się przy pierwszej tabliczce ?Noclegi? i dostałem suchy pokój i ciepłe łóżko. Piwo dawno nie smakowało tak, jak tego wieczoru.
- Ruszyłeś się z miejsca! Zdecydowałeś się i jedziesz! Może i coś z tego będzie!- wewnętrzny pesymista jakby nieco ustąpił pola przyjaźniejszemu gościowi. (ale miał jeszcze wrócić i to z solidnymi posiłkami...)

Ranek w Bieszczadach taki nijaki. Trochę słońca a zaraz znów potężne chmurzyska i tylko czekać na kolejną salwę. Co jest z tymi Bieszczadami? Czy to ja mam pecha czy w tych górach naprawdę non stop pada? Jestem tu 3 raz i znów ten sam scenariusz, ta sama piosenka. Ale bez przesady- nie po to wczoraj przez 400 km słuchałem łupania kropel o kask żeby teraz przejmować się byle chmurkami. Jestem już blisko granicy a granica jest symbolicznym punktem bez odwrotu. Jedziemy! Start i zakręt, w lewo, w prawo, góra, dół, odkręcam manetkę, maszyna rwie do przodu, ostry zakręt, dohamowanie, złożenie, podnóżki trą o asfalt a podeszwa na pięcie znika w zaskakującym tempie. Zakręt się kończy i znów manetka w dół a maleństwo rwie ochoczo do przodu. Oj, nie znałem Bieszczad z tej strony. Czy już jestem w raju? Czy dopiero tam jadę? Uśmiech od ucha do ucha, tak zwany błogostan, nirwana. Niby umysł techniczny, niby wierzę w potęgę matematyki i fizyki. Ale czy rzeczywistości żyjemy w przestrzeni czterowymiarowej? Teraz z pewnością nie! Liczą się tylko wymiary przestrzenne- czas nie istnieje! Byłeś w Bieszczadach? Jeździłeś tam? Nie? To nie wiem na co jeszcze czekasz!

Bieszczady są piękne. Jest to prawdziwy raj dla każdego kto wyżej ceni dwa koła i niewygodny niż zamknięcie w metalowej puszce. Naprawdę, tego się nie spodziewałem. Tym dziwniej czułem się przekraczając granicę. Z jednej strony wreszcie pojawia się jakiś namacalny punkt. Wjeżdżam na Słowację. Już nie jestem w domu. Teraz muszę liczyć na siebie. Z drugiej strony opuszczanie tej niesamowitej krainy pozostawia w sercu pewną tęsknotę... Ale zaraz! Przecież jadę do Rumunii! Kraju gór i zakrętów. Nie filozofuj, bądź facetem! Do przodu!

Słowacja przeleciała szybko. Nie bez problemów- bynajmniej. Podczas przygotowań do wyprawy założyłem, że potrzebuję mapy Polski i Rumunii a Słowację i Węgry przelecę na drogowskazach. Kretyn! Długo nie trzeba było czekać aż wjechałem do Koszyc. Jak potem przeczytałem w przewodniku- piękne miasto. Może i tak. Zabłądziłem totalnie. W międzyczasie dostałem solidne pouczenie od tutejszego stróża prawa, że ?tak zawracać nie wolno? i że ?masz farta, że jesteś turystą?! Na szczęście nie długo po tym incydencie trafiłem na słowackiego miłośnika yamahy virago, który dokładnie wyjaśnił mi jak się wydostać z tego cholernego labiryntu. Nasi są wszędzie- nawet o tym nie wiemy. Jeszcze trochę błądzenia, trochę przeklinania Słowacji aż dotarłem do upragnionej granicy węgierskiej. Słowacja pozostawiła po sobie zdecydowanie złe wspomnienia. Kraj nudny, brzydki z silnie odciśniętym piętnem minionej epoki. Ależ musiałem się później za tą opinię wstydzić...

Wjeżdżam na Węgry a tam wszystko inne. Takie małe Niemcy (wydaje mi się, że to porównanie jest bardzo trafne). Drogi puste, asfalt równiutki, a oznaczenia dróg jak dla niewidomych. Przy mojej wadzie wzroku nie ukrywam, że znacznie pomagały. Wszędzie czysto, mijane wsie idealne, na latarniach zawieszone kwietniki. Ależ tu pięknie! Genialny kraj- chyba się zakochałem. A rodzice od dziecka powtarzali: ?pozory mylą?...
.
..
...
....
ciąg dalszy może i nastąpi... zobaczymy... pozdrawiam i dziękuję wszystkim, którzy wytrzymali do tego momentu....

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 01:04
autor: sart
andzik ja wytrzymałem do końca i pewnie nie tylko ja. Czekamy na więcej - pisz śmiało, bo fajnie się czyta :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 08:54
autor: DAREK.S
sart pisze:Czekamy na więcej - pisz śmiało, bo fajnie się czyta :bravo:
Dokładnie, czekamy niecierpliwie na kolejną część i jakieś fotki :rock: :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 09:07
autor: Paweł Włóczykij
andzik, czyta się znakomicie! Jak bym tam był z Tobą... Zawsze podejrzewałem, że większość inżynierów ma wyższe uzdolnienia literackie od zdolności technicznych większości literatów... ( to komplement, żeby nie było wątpliwości... :D ). Pisz co było dalej, bo czekam z niecierpliwością!

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 09:39
autor: hetman
Rewelacja. Dodałeś mi skrzydeł taką opowieścią, bo i ja chciałbym w przyszłym roku nawinąć taką trasę na południe, a też jeżdżę na wiekowym sprzęcie bo z 89 roku. Wymaga odwagi.. Ale chyba zima upłynie pod znakiem dopieszczania kluczowych elementów i zdecyduję się na podobna wyprawę :roll:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 16:07
autor: lysybald
e...no Andzik, dawaj dawaj. Fajnie się czyta :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 17:18
autor: stazbig
Dawaj, dawaj, choć może nie... pisz od razu książkę :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 17:19
autor: lukeswirus
pikna opowieść :)

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 17 sierpnia 2011, 20:23
autor: AndrzejR
dobrze się czyta, czekamy na resztę! :)

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 00:40
autor: andzik
Dziękuję bardzo za takie komentarze- chodź wydają mi się przesadzone. W każdym razie są bardzo budujące i zobowiązujące do dalszego pisania.

http://imageshack.us/photo/my-images/19 ... 041nd.jpg/
Virażka czeka grzecznie pod blokiem na pierwsze odpalenie, a potem w drogę.

http://imageshack.us/photo/my-images/26 ... 045js.jpg/
A tu gloryfikowane w poprzednim poście Bieszczady.

Więcej zdjęci powinno się pojawić z kolejnym postem.



Na czym to ja skończyłem? Jakieś mgliste filozofie na temat Węgier. Faktycznie dziwny kraj. Pierwsze wrażenie było piorunujące- równy asfalt, puste drogi. Nic tylko odkręcić manetkę. No może jeszcze troszeczkę... A jeszcze kapkę- tak dobrze się jedzie. Miejsce na nocleg było już wcześniej zaplanowane. Ktoś spróbuje zgadywać? Nie jestem zbyt oryginalny. Oczywiście Tokaj! Chyba w życiu nie zawsze trzeba być innym, oryginalnym. Czasem dobrze posłuchać innych (mądrzejszych) i powtórzyć sprawdzone miejsca. Dlaczego? Bo Tokaj jest jeszcze piękniejszy niż wszystkie idealne i zachwycające miasteczka na trasie. Czuje się, że to miejsce ma duszę. Stare domy, ciasne uliczki, winiarnie a wszystko otulone z jednej strony rzeką a z drugiej wzgórzami pokrytymi winogronami. ?Oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba?. Niebo było błękitniejsze od błękitu a słońce zbliżając się powoli ku zachodowi dorzucało od siebie trochę złota. Coś pięknego, coś czego słowami się nie da opisać.
Dobra, do rzeczy! I tak każdy omija opisy przyrody, każdy został w szkole zmuszony do czytania ?Nad Niemnem? i teraz to procentuje.
Nocleg udało się znaleźć szybko. Trochę machania rękami przy próbie dogadania się z gospodynią, która w obcym języku umiała powiedzieć jedynie ZIMMER. Niemiecki miałem ostatni raz w gimnazjum i zaliczyłem bo przypadkiem moje choroby pokrywały się z kartkówkami- strasznie wątłe to moje zdrowie... Tak czy inaczej udało się dogadać i po chwili mogłem wrzucić graty do środka i rozpocząć zwiedzanie. Nad pięknem miasteczka już dość się rozwodziłem więc nie będę Was dalej zanudzał. Może napiszę o ?interesującym? zjawisku, które zaobserwowałem. Ponieważ moja opowieść jest nieco chaotyczna a chronologia jest rzeczą drugorzędną może nie każdy wyłapał, że jest niedziela wieczór. Otóż wczujmy się w scenerię. Tokaj- ciche piękne miasteczko. Spaceruję zacienioną ulicą a za plecami słyszę charakterystyczne ŁUP ŁUP ŁUP, odwracam się ale nic nie widać. Dopiero po chwili pojawia się Opel z czasów napoleońskich (słaby jestem z historii ;) ), w którym zderzaki, przyklejone taśmą izolacyjną, podskakują w rytmie dyktowanym przez membrany głośników wielkości bębna od pralki. A w środku.... DRESIARZ- taki sam jak nasz- rdzenny mieszkaniec warszawskiej Pragi w stroju ludowym, taki swojski. Nim zdążyłem ochłonąć już z bocznej uliczki wyjeżdża podobny Ford z podobnym kierowcą. Jak bym widział siebie w tatowozie po otrzymaniu prawka. Nie trzeba długo czekać by zarówno jeden jak i drugi robił drugą rundkę po okolicy. Jakby ogłaszał, że do miasta zawitał cyrk. Czemu o tym piszę? Może nie mam już nic ciekawego do opowiedzenia i ciągnę temat w nieskończoność? Może jutro maleństwo padnie a drogę powrotną spędzę z miłym panem na lawecie? A może po prostu dotarło do mnie, że kraj krajem, kultura kulturą a wiocha jest wszędobylska i ponadczasowa?
Wracając wstąpiłem do winiarni po buteleczkę półsłodkiego w plastiku. Jak się okazało miało mnie jeszcze podnieść na duchu w cięższych sytuacjach. A potem- prosto do pokoju spać...

Poranek był piękny, bezchmurne niebo, słońce i temperatura w sam raz na dalszą jazdę. Wszystko pięknie ładnie ale już czuję, że wewnętrzny pesymista przepycha się z łokciami do przodu. Totalny brak kultury...
- No ładnie, dojechałeś na Węgry, zobaczyłeś co miałeś zobaczyć. Wracaj do domu. Rumunia? Pogięło Cię? Jesteś informatykiem a nie podróżnikiem, bądź przez chwilę poważny. Co zrobisz jak Ci Virażka stanie na trasie? Co sprawdzisz? Co naprawisz? Dzieciaku- przecież ty ledwo odróżniasz przód od tyłu motocykla. Wracaj gdzie Twoje miejsce póki jeszcze możesz.
Jadąc z kimś musisz iść na kompromisy, umieć się dopasować. Jadąc samemu musisz użerać się z samym sobą- a jak się okazuje człowiek potrafi być irytujący. Podobno nie ważne co robisz, zawsze trzeciego dnia masz kryzys. Chyba właśnie mnie dopadł. Miał mnie jeszcze dopaść w ciągu całej wyprawy, jednak wtedy okoliczności rozkładały na łopatki. A teraz? Pogoda piękna, droga świetna a ty takie fanaberie odprawiasz? Weź się człowieku w garść, siadaj na motocykl i jedź. Co ma być to będzie! I pojechałem. I zobaczyłem prawdziwe oblicze Węgier.

Zastanawiasz się pewnie co to znaczy? Więc Cię zapytam. Gdy jedziesz piękną równiutką drogą i widzisz ograniczenie do 50, co robisz? Zwalniasz do 70? Co robią Węgrzy? Hamulec w podłogę i jedziemy 50 km/h. Pojawi się 30 i wszyscy natychmiast dohamowują do 30. Czy ja jestem jakimś piratem? Nigdy się za takiego nie uważałem- ale i piraci uważają że wszystko jest w porządku z ich techniką. Chwila na zastanowienie... Czy mi się wydaje czy gdzieś na forum ktoś pisał że policja na Węgrzech to zupełnie inna bajka, że nie ma przebacz? To by wyjaśniało zachowanie tubylców. W tym momencie przypomniały mi się wczorajsze równiutkie i zupełnie puste wczorajsze drogi, oraz moje wojaże.
- Za mądry to Ty nie jesteś ale farta to jednak masz (żadnej policji po drodze).
No dobra! Tylko, że do granicy jeszcze wiele kilometrów a ja zaraz zwariuję jadąc idealną drogą 30 km/h. Pierwszy raz w życiu jechałem z prawą ręką na manetce, lewym łokciem na baku i lewą ręką pod brodą. Wyglądało to pewnie komicznie ale mi wcale nie było do śmiechu. W zasadzie to chciało mi się spać. Jaki z tego wniosek? Ideały są zwyczajnie nudne (proszę to rozszerzyć na wszystkie dziedziny życia;) ).

Kilometr za kilometrem i ciągle to samo. Nic się nie dzieje, nuda, Polskie Koleje Państwowe. Nagle widzę we wstecznym lusterku zaskakująco szybko zbliżający się punkt. Wariat jakiś czy co? Tu? Na Węgrzech? Dolatuje do mnie ( bo z jazdą nie wiele to miało wspólnego) z piskiem opon przelatuje na przeciwny pas (linia ciągła- opony nie przetnie) i dzida do przodu. Jedyne co zdążyłem zauważyć to literki RU w lewym dolnym rogu tablicy rejestracyjnej. Mamo? Tato? Czyżbym wracał do domu?!?!
Zaraz potem pojawiła się granica Węgiersko- Rumuńska.
Szybka kontrola i wjeżdżam do Rumunii. Ha! Udało się! Mówcie sobie co chcecie! Dojechałem!
Czułem się jak dziecko na Boże Narodzenia, jak student słyszący na ostatnim terminie ?tróję to mogę postawić. Bierze Pan??. Czysta, niczym nie zmącona radość.
Gdy trochę ochłonąłem mogłem skupić się na otoczeniu. Strasznie brudno, wszędzie śmieci. Strasznie dużo ludzi, wszędzie autokary. Wszędzie płasko. Gdzie są góry?!?! Oszukali mnie!!!!
Zaraz zaraz, przewodnik jasno piszę, że zachodnia Rumunia w żadnym stopniu nie zwiastuje górzystego charakteru kraju. Jeszcze chwilę się rozglądam.
-Eeeee- słyszę za plecami
-Phone 60 Lej- mój rozmówca wyciąga zza pazuchy telefon- wygląda na prawie nie używany a cena całkiem dobra. Ciekawe czy ma ładowarkę i dokumenty?
No thank you!
50 Lej?
No thank you! I don't have money!
Brak reakcji.
NO MONEY (patrz mi na usta!) ! - macham rękami. To zrozumiał natychmiast.
Identyczna sytuacja powtórzyła się 30 min później pod supermarketem w Oradei. Hmmm... albo w Rumunii praktykuje się nietypowy rodzaj akwizycji (cóż co kraj to obyczaj) albo też warto dobrze pilnować telefonu.
No cóż... Panie Panowie Rumunia na mnie czeka. Nonszalancko przerzucam nogę, zasiadam jak by to był Harley. Przekręcam kluczyk, odpalam, wydechy wydają z siebie piękny bulgot, kosz sprzęgłowy wali jak głupi ale kto by się przejmował. Lewa w dół, jedynka wbita... ruszam...Obok przelatuje grupa około 6 chłopa na endurakach. Każdy zapakowanych pod sufit. Każdy dwie zapasowe opony i baniaczek paliwa a rękawy kurtek obszyte reklamami. Ooo- jakieś cwaniaki. Trzeba chociaż podjechać zobaczyć skąd. Podjeżdżam a moim oczom ukazują się polskie rejestracje.
- No cześć chłopaki! Gdzie jedziecie?
- Do Chin!

(.....)

- Cooooooooooooooo? Ale jak to?

To się nazywa wyprawa życia. No cóż... może kiedyś. A teraz mam Rumunię do przejechania.
- A powiedzcie mi jeszcze ile średnio km robicie dziennie?
-(Śmiech) wczoraj to tylko 300 zrobiliśmy bo regulator napięcia się przepalił i kupę czasu zmarnowaliśmy na wymianę.
Wewnętrzny pesymista nie mógł przepuścić takiej okazji
-A Ty cwaniaczku, co zrobisz jak Ci pójdzie regulator napięcia? Gdzie będziesz go szukał?
- A zamknij się wreszcie!!! Jadę!!!
Jeszcze chwila rozmowy. Wzajemne życzenia powodzenia i ruszamy.
Rumunio, Drakulo, szykuj się bo nadchodzę!
Jedynka, kliknięcie, sprzęgło, gaz, silnik wkręca się na obroty, wydechy dudnią, powietrze szumi w kasku. Jestem w Rumunii! A to dopiero początek, dopiero początek...

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 07:23
autor: stazbig
Dawaj, dawaj.
Mnie też dopiero z wszelkich obsługowych czynności, udało się uzupełnić wodę w aku. Nie obeszło się bez studiowania instrukcji obsługi i alarmowych telefonów do poprzedniego właściciela, gdyż wircia za cholerę po tym serwisie nie chciała (po raz pierwszy) odpalić.
I dla tego też wielki szacun, że taki laik (wiadomo w jakim temacie) wyrusza w taka podróż. Pesymista, choć też mojego nie cierpię, jest rozgrzeszony. :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 08:36
autor: kyller
na marginesie

ciesze sie że andzik zdecydował sie pojechać, ciesze sie że udało mi sie go przekonać żeby odpuścił kopenhage czy inne cywilizacje i pojechał tam gdzie jeszcze troche autentyczności zostało
fajnie że pojechał sam, kto jezdził sam to rozumie a jak nie rozumie to trudno :-)

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 08:52
autor: Adam
No to czekamy na ciąg dalszy. :drunksmile:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 10:16
autor: hetman
Czad :mrgreen:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 10:47
autor: Karolla
Jestem pod wrażeniem... po pierwsze samej wyprawy :chopper: ...rzecz jasna! :) a po drugie "lekkości pióra" ... raczej rzadko spotykane u informatyka ;)
Znakomita lektura... i oczywiście czekamy na dalsze relacje :)

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 18 sierpnia 2011, 18:22
autor: Lolek
Gratulacje samotnej wyprawy , coś pięknego :) elegancko się czyta coś takiego
Czekam na więcej :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 19 sierpnia 2011, 13:15
autor: marko
fajnie się to czyta czekam na jakieś fotki :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 19 sierpnia 2011, 17:38
autor: lysybald
e...no Andzik, dawaj dawaj :mrgreen:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 19 sierpnia 2011, 17:56
autor: Krysia-cincinnati
kolego super opisujesz swoją wyprawę :bravo: :nazdrowie:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 19 sierpnia 2011, 20:25
autor: tyfuz
Andzik! widzialem zdjecia na fb! Poklony! :D

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 19 sierpnia 2011, 21:35
autor: sawomir4
No, no czyta się jak Nienackiego za czasów młodość :bravo:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 20 sierpnia 2011, 09:56
autor: hetman
Andzik, ładnie nam miarkujesz emocje ale nie każ nam czekać tak długo :mrgreen: A jak już Twoja relacja przyprowadzi nas oczami wyobraźni z powrotem do kraju, to, na miłość boską, WYMYŚL COŚ !! :P

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 22 sierpnia 2011, 12:29
autor: Schwartzu
No proszę. :) Fajnie że udało CI się wyjechać. Kolejny jakże piękny opis wyprawy, a ja swojego jeszcze nie skończyłem... ;)
andzik pisze:Jadąc z kimś musisz iść na kompromisy, umieć się dopasować. Jadąc samemu musisz użerać się z samym sobą- a jak się okazuje człowiek potrafi być irytujący.
so true!
:rock:

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 22 sierpnia 2011, 19:58
autor: SE-MEN
super :mrgreen:
A to dopiero początek, dopiero początek...
andzik :bravo: :bravo: dawaj dalej

Re: Kolejna relacja z Rumunii lato 2011

: 22 sierpnia 2011, 20:43
autor: PiratBHW
Andzik (przepraszam za wyrażenie) ja pierdole... mistrzowsko to opisujesz, szacun za wyprawe i za opisanie tego :shock: