Strona 3 z 7

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 września 2012, 09:11
autor: Celina
Nic się nie bój, Drewniany Ludku, my cierpliwi ;)
Dochodź, dochodź... do się!

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 września 2012, 11:13
autor: Flower
W końcu się odezwałeś, większość z nas już nie mogła się doczekać. Jeżeli poważnie pytasz o te zdjęcia to raczej skorzystałbym z Microsoft Office Picture Manager (o ile masz), z doświadczenia wiem, ze w PS i tak zdjęcie będzie większe przy tej samej jakości co zapisane w MsOPM.

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 11 września 2012, 08:26
autor: Szymon
Blunio wróć.....
Obrazek

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 11 września 2012, 17:32
autor: fynfeuro
Szymon pisze:Blunio wróć.....
Obrazek

Tęsknisz za Bluniem, rekinem, czy za osóbką w tym body? :roll:

A może tu jeszcze jedno trzecie dno jest? Jakaś druga orientacja? :mrgreen:
:nazdrowie: pax, to dżołk był :)

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 11 września 2012, 19:28
autor: Straszaq
Blunio pisze: po wyjęciu z gipsu ręka przypomina raczej kawał drewna niż to co w gips swego czasu zapakowano. A rehabilitację zaplanował mi NFZ na ... październik.
Chyba ich pojeb...o. Miałem 2 lata temu połamaną łapę w nadgarstku. Trza ją ruszać od razu po wyjęciu z gipsu..płakać z bólu i naciągać bo inaczej dupa zbita będzie i drewno pozostanie. Dobra rehabilitacja to podstawa. Ja się połamałem na początku lutego, a w połowie kwietnia już sprzęgło wciskałem w motocyklu...czego i Tobie Blunio życzę. :rock:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 15 września 2012, 07:19
autor: hetman
Byłoby dobrze, gdybyś je przygotował narzędziem Kadrowanie, w pasku narzędzi to jest taka ramka, czwarta lub piąta od góry. Jak to wybierzesz, to na gorze masz małe okienka do wpisania wymiarów (możesz wpisać w cm, lub w zależności czy masz wersję polską czy angielską piks lub px) a obok jest jeszcze jedno okienko z oznaczeniem px/inch - i tu nalepiej jakbyś wpisał 72.

Sposób prosztszy- zmiana rozmiaru wg bieżących proporcji. Otwierasz okienko Ctr-Alt-I (Imagw size) i wpisujesz to co chcesz.

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 16 września 2012, 23:31
autor: barg
... albo użyj jakiegoś prostego programu do zmiany rozmiarów.
np. SNSresizer

Skrócona instrukcja obsługi:
  • pobierz program (zapisz tam gdzie będzie Ci wygodnie, programu się nie instaluje)
  • uruchom (program wymaga .Net Framework, jeżeli nie masz to pobierz ze strony Microsoftu i zainstaluj)
  • w oknie programu zaznacz "uwzględnianie podkatalogów" oraz "zapis obrazów w osobnym katalogu"
    (reszta opcji w/g uznania)
  • kliknij zielony plusik obok okienka "Lista 'Wyślij do' menu kontekstowego"
  • kliknij "Zapisz"
od teraz klikając prawym klawiszem myszy na zdjęciu lub katalogu zawierającym zdjęcia w pozycji 'Wyślij do" będziesz miał pozycję SNS-Resizer .... (w zależności od opcji)
zmniejszone fotki zapiszą się w katalogu w tej samej lokalizacji co katalog oryginalny. Domyślne ustawienia wystarczą do oglądania w necie.
Zmianę wielkości pliku bez zmiany rozmiaru zdjęcia można uzyskać przez zwiększenie kompresji pliku jpg co wiąże się z utratą jego jakości.

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 04 października 2012, 18:37
autor: fynfeuro
Blunio pisze: W każdym razie klikanie ręką rekonwalescentką jakoś idzie.
A klikasz we wszystkie klawisze, czy tylko w DELejta? Obrazek
Bo żadnego tekstu nie widać! Obrazek
Blunio, zacznij pisać, bo cię jakaś skleroza dopadnie i zapomnisz co widziałeś i chciałeś napisać! Obrazek

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 października 2012, 02:21
autor: Blunio
fynfeuro pisze: Blunio, zacznij pisać, bo cię jakaś skleroza dopadnie i zapomnisz co widziałeś i chciałeś napisać! Obrazek
No mam nadzieję, że spełnię Twoje i innych życzenia. Co do rad kolegi Straszaq, to nie czekałem na NFZ, tylko z pomocą pani Elżbiety rehabilitantki wynalezionej prywatnie przystąpiłem do intensywnego pobudzania ręki. Byłei jest jak mówisz - ból, pot i naciąganie "na chama". Ale i są efekty. W zasadzie już mam (prawie) pełen zakres ruchów, pozostały jeszcze dziwne strzykania w kościach, ale idzie z tym żyć. Teraz pozostaje odrobienie zaległości w pisaniu. Spoko, nic nie zapomnę bo prowadziłem diariusz z podróży, a ponadto wyszło coś z 1000 zdjęć. Jednak mieszczący się w kieszonce aparat - małpka to nie lustrzanka. Trzaskasz fotki na bieżąco. Motocykl też już prawie zrobiony, brakuje paru śrubek ...
A więc na czym to staneliśmy ... acha
Motocykl rano stał tak jak go wieczorem zostawiłem ...
. Ruszam spod apteki w rześkim powietrzu poranka. Słoneczko przygrzewa delikatnie z powodu wczesnej pory lekko w plecy. Lecę starą szosą w kierunku granicy, lekko humor psuje memento w postaci kolizji jakieś ciężarówki z osobówką. Ruchem kierują strażacy ... wygląda na to, że starty to tylko pogniecione blachy. Podjeżdżam do granicy. Tankuję i odbieram od syna SMS-a, że w Niemczech kończy się pogoda i zaczynają ... schody. Schody maja postać licznych frontów atmosferycznych połączonych z obfitymi opadami. A to ci ZONK :zimno: Zjeżdżam z trasy w jakieś krzaczory i przemodelowuję swój ubiór celem dostosowania do nadciągającej aury. Polarek pod kurtkę (podpinka została na wieszaku w garażu) a na dżinsy goreteksowe ochronne spodnie made in Bundeswehr. Tak przygotowany rzucam się na głęboką wodę - nomen omen. Przepowiednie syna ziściły się z matematyczną dokładnością zaraz po przekroczeniu Rubikonu zwanego Odra. Co i zaraz nadciągnęły czarne chmury i zaczęło się. Lało jak z cebra. Nawet nie było sensu próbować się chować, niebo zaciągnięte było aż po horyzont. Ubranko zdawało egzamin, gorzej z widocznością. Prędkość spadała z powodu wzmiankowanej widoczności do 40 - 50 km/h, puszki też zwalniały. Jako że wspomniałem o frontach, więc wkrótce pokazało się słońce i zaczęło suszyć. Z asfaltu unosiły się opary wody, życie zaczęło nabierać kolorów. Ale żeby nie poprzewracało się w dupach, na horyzoncie czaił się już kolejny front. Korzystając z przerwy w opadach, stanąłem na parkingu rozprostować kości i przesmarować łańcuch, rzecz nieznana viragowcom, heh. Parking jak parking - pustawy jak to w ostdeutsche, parę aut i nagle koło mnie zatrzymuje wypaśny merol. Pasażer o wybitnie orientalnej urodzie ze wskazaniem na cygańską coś nawija. Odganiam się jak od muchy powtarzając wyuczoną mantrę mantrę nicht deutsche sprechen - na ten cwaniak że on trochie mówić po Polski. No masz ci los - pustawy parking i tych dwóch gości o mordach wypasionych jak ich merol nie wiadomo czego chcących i na pewno nie pytających o drogę. Postanowiłem ich ignorować i ta metoda zdała egzamin. Odjechali :twisted:
Opisana powyżej aura towarzyszyła mi przez całe b. wschodnie Niemcy, a więc tak mniej więcej do Magdeburga. Potem już było coraz lepiej, czyli mniej opadu a więcej słoneczka. I tak dotoczyłem się prawie do Kolonii. Zjechałem z autobany i zacząłem poszukiwać miejsca gdzie mógłbym złożyć do snu grzeszne ciało. Jak to zwykle w Niemczech, miasteczko czyste i uporządkowane aż do bólu. Znalazłem jeden hotel w centrum, ale jak się okazało, cena była nie do zaakceptowania - coś ok. 60 ?. Wystarczyło trochę pojeździć po okolicy by znaleźć coś na własną kieszeń i znalazłem hotel w Ramscheid - 40 ?. Ale ze śniadaniem :P i z łazienką

Obrazek


Motorek szykuje się do snu :)

Obrazek

Hotel od frontu, ajk większość starych domów w okolicy pokryty łupkowymi płytkami:

Obrazek

W sympatycznej restauracji hotelowej smakowało obfite teutońskie śniadanie. Tego Niemcom nie można odmówić :bravo:

Obrazek


Obrazek

To tu:


Obrazek

Cel podróży na następny dzień to Kolonia, Liege, Namour i dalej ile można na zachód :chopper:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 października 2012, 11:02
autor: mientowy
Się doczekaliśmy! :D
:bravo:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 października 2012, 12:12
autor: Qbeł
Blunio , tylko nie złam powtórnie ręki. :mrgreen:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 października 2012, 14:28
autor: Blunio
Qbeł pisze:Blunio , tylko nie złam powtórnie ręki. :mrgreen:
Spoko - przypisaniu o to raczej ciężko :roll: Dzieki za ostrzeżenie :motorcycle:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 07 października 2012, 23:50
autor: fynfeuro
Nareszcie opowieści :)
Uściskałbym Cię i powiedział co nieco miłego, ale odebrano by to jako zbyt niemęskie ;)
Przy tutejszych grupkach różańcowych i innych enklawach zostałbym wyklęty do szóstego pokolenia wstecz, bo dalej nie sięga moje drzewo geano.DNA.liczne :D

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 08 października 2012, 00:19
autor: Flower
Yea, historia robi się wciągająca. Odcinek się skończył, a ja już nie mogę doczekać się następnego ;)

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 08 października 2012, 21:08
autor: Alicjana
Flower pisze:Odcinek się skończył, a ja już nie mogę doczekać się następnego ;)
Ja też ...
Blunio zrobił ok. 1000 zdjęć. W każdym odcinku sączy parę zdań i parę fotek.
Prędzej babcią zostanę niż doczekam się końca...

Przypomina mi się list pewnego emeryta- fana brazylijskiego serialu "W kamiennym kręgu".
Skierował list do Zarządu TVP z prośbą o emisję kilku odcinków dziennie, bo chciał obejrzeć finał przed śmiercią.


BLUNIO !!!! DO ROBOTY !!!!

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 08 października 2012, 21:53
autor: leszekk
A, bo tak to jest jak ktoś zbyt poważne przedsięwzięcia podejmuje.
Nie było śmignąć dłuższą traskę wokół kominów, walnąć cztery fotki i opisać równie barwnie jak ten fragment ?
Byłaby szansa doczekać końca ...

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 09:25
autor: Alik
wreszcie!!!!!!!!!!!czekam z niecierpliwością,pozdrowionka :D

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 16:39
autor: Blunio
Alicjana pisze:Prędzej babcią zostanę niż doczekam się końca... przed śmiercią.
No cóż mi wypada odpowiedzieć dla mistrzyni sarkazmu i celnej puenty ? Staram się :kawa:
BTW tyle u nas w GW przystojnych i jurnych chłopaków (lub/oraz pociągających dziewczyn) że Babcią by zrobili Ciebie w 5 minut (i nie tylko). Jednak cały jest ambaras, coby dwoje chciało naraz :mrgreen:

No to jadziem, panie Zielonka :cool:
Po przespaniu nocy w niemieckich piernatach ...

Obrazek

i nawdychaniu się niemieckiego powietrza obudziłem się pełen sił i entuzjazmu do kontynuowaniu podróży. Jednakże nawet bez wyglądania przez okno nabierałem coraz poważniejszych podejrzeń. Po wyglądnięciu przez okno podejrzenia przemieniły się w czarną rozpacz. Lało jak z cebra.

Obrazek

Może na zdjęciu tego dokładnie nie widać, ale wszystko jest mokre, niebo zaciągniete i nie widać nawet promyka ... nadziei :(

Na pocieszenie pozostawało powiedzenie mojego kolegi z czasów gdy razem służyliśmy: na saperze zmokło, na saperze wyschnie. I powtarzając to motto jak mantrę udałem się na śniadanie do prezentowanej już hotelowej restauracji. Niemcy wiedzą jak należy regenerować siły, więc śniadania u nich konkretne - w przeciwieństwie do Francuzów, którzy cenią odchudzanie - swoich bliźnich ma się rozumieć. Była więc kawa i herbata, 2 rodzaje chleba i dwie bułeczki. Masło, dżemy, mniót, serki i kilka rodzajów wędlin po dwa plasterki poczynając od szynki Szwarcwaldzkiej a kończąc na mortadeli. Przyznam się bez bicia, ale obszamałem wszystko. Raz to dlatego, że nie wiedziałem kiedy będzie następny posiłek (pomijając kabanoski, których tak mi zazdrości Alicjana), dwa to chciałem przeciągnąć śniadanie jak najdłużej w naiwnej nadziei że będę grzeczny i zjem wszystko to zaświeci słonko. A takiego .... zjadłem, wyjrzałem na ulicę i co zobaczyłem =>>

Obrazek

Ale nic to - jak mawiał Zagłoba. Wróciłem do pokoju i zacząłem poważne przygotowania. Spakowałem bambetle i oprócz standardowego ubranka jeszcze w Warszawie zaimpregnowanego inhalaturatem w aerozolu - włożyłem nogi do przezornie kupionych worków na śmieci i gustownie obkleiłem srebrną taśmą. Nawet mi się spodobało. Wsiadłem na motocykl i ruszyłem. Nawet nie powiem, czułem się jak ten rolnik któremu lekarka zarekomendowała noszenie kaleson. Ciepło, sucho i gustownie. Bo kultura to rzecz najważniejsza, ma się rozumieć.
Po kilkunastu minutach włączyłem się do głównego nurtu pojazdów na autobanie N° 1 i dostosowałem szybkość do przelotowj w granicach 80 km/h. Raz że dość mocno popadywało, dwa że był spory ruch nie było sensu się "wychylać" i lepiej było podążać w stadzie. Deszcz to zmniejszał swe natężenie, wywołując prózne nadzieje, to zwiększał intensywność, tak że wkrótce zobojętniałem i już mi było wszystko jedno. Dopiero gdy zaczynało naprawdę lac problemy występowały z widocznością. Opuściłeś wizjer - wszystko się rozmazywało, podniosłeś - krople wody waliły po oczach. Ale i z tym z można żyć. Jeszcze przed granicą belgijską uwagę zwraca przeogromna elektrownia przy kopalni węgla brunatnego. Może dlatego wydawała mi się taka monumentalna bo nie widziałem Turoszowa - pewnie nie będzie okazji aby je porównać. W każdym razie robi wrażenie. Tylko zdjęć nie bardzo jest jak zrobić, bo parkingu niet, a jak wiadomo zatrzymywanie się na autobanie verboten. Takim sposobem osiągnąłem granicę Belgijską. Ktoś mało obeznany może by nawet nie zauwazył linii granicznej ,ale trudno nie zauwazyć różnicy w stanie technicznym i utrzymaniu autostrady. Pobocza zarośnięte, bariery energochłonne pordzewiałe a w nawierzchni rzadko bo rzadko ale pojawiają się dziury !!! Rzecz raczej nie do pomyślenia w Niemczech. Stanowiące wyróżnik belgijskich autostrad oświetlenie (jak ulic) nie działa. Z kół dobrze poinformowanych jest mi wiadomo, że Belgowie zdecydowali się na takie rozwiązanie dysponując darmową energią elektryczną otrzymywaną z Niemiec w ramach wojennych reparacji. Kiedy reparacje się skończyły zaprzestano również oświetlania autostrad. Koniec dolce vita. Nawiasem mówiąc Polska która poniosła relatywnie największe straty podczas II WWŚ nie otrzymała żadnych reparacji (oprócz bratniej pomocy radzieckie,j gdzie za wagon węgla dostawaliśmy wagon butów - do podzelowania :). a Belgowie którzy dość skutecznie kolaborowali z Hitlerem ją dostali. Dlatego nie mamy oświetlenia autostrad a te które są od niedawna nie tworzą sieci tylko parę odcinków kończących się w polu a także jeden z najdroższych węgli na rynku światowym. Ale do rzeczy , czyli typowy belgijski mokry widoczek:

Obrazek

Obrazek

Wkrótce osiągnąłem też i granicę francuską. Nawet przestało lać, ale jeszcze się nie pozbywałem swoich ochraniaczy na buty w myśl zasady "poznać Pana po cholewach, hehe". Droga stała się jakby lepsza (coś pośrodku miedzy Niemiecką perfekcją a Francuskim bałaganem - ale jakże artystycznym), ale dały znać o sobie problemy z oznakowaniem stacji benzynowych, przynajmniej do czasu aż człowiek do tego się przystosuje. Dysponując dość duzym zasięgiem na baku nie miałem sytuacji podbramkowych, ale przezornie zjeżdżam na dużą stację - jakiś Aral czy Esso - nieważne. Po zjeździe z autoroute wpadam w sieć krzyżujących się dróżek asfaltowych, które z francuską bałaganiarską gracją wywalają mnie z powrotem na szlak - szlag by to trafił. Więc zjeżdżam na następnym skrzyżowaniu, pragnąc zatankować oraz poznać smak i urok francuskiej prowincji. Stwierdziłem, że tu jeszcze się nie czuje w pełni Francji, ulice są proste do bólu, architektura oparta głównie na czerwojej cegle nie poraża finezją. Po prostu jeszcze czuć ordnung. Jest i wiejska stacja benzynowa na dwa dystrybutory, ale paliwo z nich nie leci. Powtarza się historia z hiszpańskiej prowincji i Kaliningradskoj Obłasti. Najpierw płacisz za wielokrotność 5 litrów, a potem tankujesz. No żesz ty ... jak nie ucyrklujesz, nadwyżkę możesz sobie wlać ... do buta :drunksmile: Moją uwagę zaprzątają francuskie myśliwce, wykonujące nad horyzontem jakieś dziwne ewolucję połączone z wywoływaniem gromu związanego z przekraczaniem bariery dźwięku. Czyżbym jak Franek Dolas coś wywołał ??? :wink: Za mało znam francuski (własciwie to go nie znam, coby zapytać, wieczorem sam się domyślę - i Wam napiszę. Na razie wsiadam na moto i jadę naprzód. Nie pada, ale jest ponuro i mało entuzjastycznie. Kolejny postój na parkingu :

Obrazek

I typowy widok Pikardii, która pokonuję:

Obrazek

Jak na dzisiaj pokonałem taką trasę:

Obrazek

Nie mając specjalnie sprecyzowanych planów co do trasy liczyłem na to, że odbiję na Amiens i Rouen. Ale pobozne zyczenia to jedno, a autostradowa rzeczywistość do drugie. Przegapiłem zjazd i walę na Paryż. No cóż, niech będzie i Paryż :roll: Kilkakrotnie zatrzymywałem się na dłużej u znajomego Polaka w St. Denis, więc będzie okazja na odświeżenie znajomości - tak pomyślałem (spodobało mi się i pomyślałem jeszcze raz) i pomknąłem ku stolicy Republiki. Mając chwilę czasu na rozmyślania natury transcendentalnej.
[quote]Transcendentalny - będący warunkiem (możliwości) zaistnienia czegoś. W filozofii Kanta i jego kontynuatorów dotyczący apriorycznych form poznania, teoretycznie wykraczających poza przedmiot i treść poznania, a odnoszący się do warunków poznania pełnej rzeczywistości poznawczej tzn. prawdy absolutnej pojmowanej uniwersalnie przez wszystkie podmioty poznawcze. Innymi słowy, taka forma poznania otaczającej rzeczywistości, by każdy bez względu na jego umiejscowienie w niej, mógł stwierdzić jednoznaczność poznawczą, czyli prawdę - uniwersalną dla wszystkich istot poznawczych we wszechświecie.[/quote]
Otóż porównując kierowców niemieckich, belgijskich i francuskich z punktu widzenia kierowcy polskiego, trzeba stwierdzić, że Niemcy są przewidywalni i konsekwentni aż do bólu. Tam u nich nie ma marginesu na jakieś twórcze interpretowanie przepisów czy traktowanie ich jako luźnych sugestii :roll:
Natomiast Belgowie to IMHO tępe matoły, jeżdżą brutalnie, nie przepuszczą nawet jak mogą i kilkakrotnie spotkałem się ze zjawiskiem dość powszechnym nad Wisłą, a mianowicie wyprzedzaniem z wyciem silnika aby po wyprzedzeniu hamować Ci przed nosem celem wykonania skrętu w prawo (na przykład). Porażka ! Natomiast Francuzi to bałaganiarze, także na jezdni, ale robią to z taką wdzięczną finezją że aż godną podziwu. Żeby potem nie wracać do tematu, powiem że szczytem owej finezji jest ich jazda po Paryżu, czy to po rondzie o średnicy stu metrów, na którym nie wyznaczono ani jednego pasa ruchu, czy po niektórych alejach i ulicach równie nieprzewidywalnych gdzie poruszają się wraz ze swymi pojazdami jak w kontredansie. Poezja :bravo:
Przykładem niech będzie rondo wokół Łuku tryumfalnego (tylko proszę się nie sugerować naniesioną siecią ulic - to sieć wirtualna):

Obrazek

Do ciekawostek należy przebiegająca po prawej stronie autostrady linia kolejowa, po której kursują pociagi TGV (czytaj te-że-ve)
[quote]TGV (fr. Train ? Grande Vitesse; pol. Szybkobieżny Pociąg, Pociąg o Wielkiej Prędkości, Pociąg o Bardzo Dużej Prędkości) ? rodzaj francuskich EZT (elektrycznych zespołów trakcyjnych), osiągających w regularnej eksploatacji prędkości do 320 km/h. TGV został opracowany i wdrożony przez firmę Alstom przy współpracy z francuskimi kolejami państwowymi SNCF.

TGV jest zastrzeżonym znakiem towarowym firmy SNCF.

Chociaż skrót TGV określa głównie typ pociągu, to funkcjonuje on również w szerszym sensie, jako określenie całego francuskiego systemu kolei dużych prędkości, odnoszące się zarówno do samych pociągów jak również do linii, po których pociągi te kursują, dworców z których korzystają i kategorii pociągów.

Rekord prędkości maksymalnej, wynoszący 574,8 km/h, został ustanowiony przez pociąg TGV V150 3 kwietnia 2007 we Francji. Jest to obecnie obowiązujący rekord prędkości pojazdu szynowego[1].[/quote]


Obrazek

W zasadzie w dzień trudno takiego spostrzec jak się zbliża z naprzeciwka. Przy sumowaniu się prędkości pociągu i Twojego pojazdu kontakt wzrokowy trwa chwilę. Z autopsji wiem że lepiej sprawa wygląda w nosy, bo pociąg awizowany jest przez wyładowania elektryczne na pantografie.
I tak gadu gadu a już przejeżdżam pod lotniskiem Charlesa de Gaulle'a. Jak ma się szczęście to można zobaczyć kołujący ponad autostradą samolot. Wkrótce już jestem na obwodnicy Paryża. To czym ona jest w rzeczywistości przechodzi nasze wyobrażenia. Najczęściej ma postać kilku jezdni przebiegających równolegle a każda z nich kilkupasmowa. Co chwila na boki odchodzą zjazdy do dzielnic o egzotycznych nazwach. Dla przybysza, dla którego te nazwy niewiele mówią całość przypomina istny labirynt. Ja wypatruję nazwy St. Denis i długo nie muszę czekać, bo ta dzielnica leży prawie że na wlotówce którą się poruszam. Jeszcze tylko wybór St. Denis północne, południowe i cholera wie jakie. Wybieram pierwsze lepsze. Co nie znaczy że najlepsze, bo pomimo że trochę tę dzielnicę zwiedzałem , to ni hu hu nie poznaję otoczenia. Przepraszam się ze swoją nawigacją. Staje na końcu zatoczki autobusowej i mozolnie wstukuję nazwy ulicy, której szukam. Navi jej nie przyjmuje. Mam dylemat, czy St. Denis występuje jako odrębne miasto czy jako dzielnica Paryża. W trakcie mych dociekań słyszę jakby polskie słowo dobiegające spod wiaty przystanku autobusowego, gdzie ławeczkę okupuje jakiś gościu jako żywo przypominający kloszarda. Ale mam ważniejsze zadanie niż identyfikację kloszardów. Ale gościu wstaje, okrąża motocykl i w najczystszej polszczyźnie pyta, czego szukam :pomocy: Podaję nazwę ulicy, ale niewiele mu ona mówi - bo fakt że nie jest reprezentacyjną leją a raczej bocznym zaułkiem. Więc precyzuję odpowiedź, że to niedaleko Carrefour. Na to gościu się uśmiecha i tłumaczy. Nie pytam go czym się on zajmuje, ale zaraz po rozmowie poszedł pomiędzy stojące na światłach samochody, mogę więc przypuszczać że wyłudzał od kierowców jakieś datki. Ja się natomiast wyzwoliłem od podejrzanego towarzystwa i ruszyłem w/g cennych wskazówek. Carrefoura co prawda nie znalazłem, ale też i go nie szukałem, natomiast podany kierunek zaprowadził mnie w znajome strony i wreszcie trafiłem na ślad. Ślad zaprowadził mnie do celu:

Obrazek

Chałupa jakby znajoma, tylko od ostatniego pobytu drzewa jakoś podrosły :

Obrazek

Domofon lekko zdemolowany (zapewne z tytułu bezpośredniej bliskości Ecole) ale stukanie do bramy spowodowało pojawienie się w oknie pani domu. Wkrótce pojawił się pod bramą i pan domu i nawet mnie poznał. Ale pomimo że onegdaj opróżniliśmy trochę butelek z winem coby mogło świadczyć o pewnym koleżeństwie, zostałem potraktowany rozmową na ulicy. O zatrzymaniu się nie było mowy, nawet nie zaproponował herbaty. Widać takie pojęcia jak staropolska gościnność w tamtych stronach nie mają zastosowania, co należy potraktować jako jeszcze jedną nauczkę życiową. I tej wersji będę się trzymał. Do pozytywów należy zaliczyć że wskazał mi najbliższy hotel, który jak wspomniałem z pewnej znajomości topografii okolicy udało mi się znaleźć bezproblemowo. Na alei Lenina dokładnie (Francuzi te jednak niepoprawni optymiści, Lenin chyba dalej im się jawi jako dobrotliwy wujaszek przedstawiany w sowieckich czytankach dla komsomolców i pionierów Kraju Rad).
Jest i hotel (o ile tam można nazwać przechowalnię o nazwie F-1):

Obrazek

Nostalgiczne sąsiedztwo "hotelu" :roll:

Obrazek

Aleja Lenina w pełnej "krasie" z wszechobecnymi platanami:

Obrazek

Obrazek

Przytulny pokoik - niestety tylko z umywalką, reszta udogodnień wspólna na korytarzu :wink:

Szybko robię coś do jedzenia z myślą o zwiedzeniu chociaż centre de Ville aby powrócić myślami do nostalgicznych czasów. Jak już jestem gotów robi się szarówka i lekko mży, ale to już nie robi na mnie wrażenia. Wrażenie robi raczej fakt, że jestem jedynym białym na ulicy. Po prostu stare miasto z katedrą gdzie pochowani są królowie francuscy stało się jakimś Lesoto albo innym gettem. Wrażenie potęgują hałdy śmieci na ulicy i połamanych mebli. Wyjątek stanowią Hindusi robiący za subiektów w sklepach i kierowców autobusów. Reszta to Afroamerykanie, bo jeszcze nie wymyślono eufemizmu na czarnych obywateli Republiki wypierających ze stolicy potomków Andegawenów, de Gaulle'ów czy może Asteriksów i Obelisków. Pędem obiegłem wokół katedry i plac przy ratuszu i wróciłem do hotelu, jakże teraz przytulnego. Nastrój grozy zaczęły potęgować wystrzały, przechodzące w palbę która zaczęła przypominać serie karabinowe. No to ładnie się wpier*****ś, pomyślałem sobie. Spodobało mi się, pomyślałem jeszcze raz i EUREKA !!! Toż to quatorze żiliet, a odgłosy palby to sztuczne ognie ... trochę odetchnąłem. Wyjaśniło się też w mej mózgownicy do czego trenowali piloci myśliwców nad polami i miasteczkami Pikardii.
Ale st. Denis nie jest już dzielnicą godną polecenia i ... z tym twardym przeświadczeniem usnąłem.
CDN.

Mapka pozostałej części trasy:

Obrazek

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 18:23
autor: Qbeł
I na dzisiaj to już ffszystko? :?

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 18:32
autor: fynfeuro
Przygotowałem przekąski, napoje, rozsiadłem się wygodnie, włączyłem na wszelki wypadek oświetlenie nocne, zaczynam czytać i ..... qwa... koniec? Koniec czytania? Bo autor ....
Qwa....

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 18:48
autor: Blunio
Spoko, póki co nie zakładam nowych postów tylko nadpisuję na ostatniej relacji. Jeszcze przed nami druga połowa dnia, wiec bez nerw :cool: Dajcie dokończyć :frustrated:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 20:29
autor: stazbig
Jestem cierpliwy ale również bardzo ciekawy :?: :?: :?:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 09 października 2012, 23:26
autor: Flower
To jesteśmy we Francji i no... Blunio... Jedziemy dalej :!:

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 14 października 2012, 09:30
autor: toooomelo
Flower pisze:... Jedziemy dalej :!:
Blunio chyba przedłużył sobie pobyt w St. Denis ;)

Re: Iść ciągle iść w stronę słońca ...

: 14 października 2012, 10:54
autor: Blunio
Zaraz jadę dalej ... pakuję się i przemieszczam z Giżycka do Warszawy. Już w kolejce do załadowania czeka połówka prosiaka, worek ziemniaków, mendel jajek i takie tam. Kota jeszcze nie biorę, ma przedłużone wakacje i ... raczej nie nadaje się do konsumpcji. Pozdrawiam :)