BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :)
- Żółwik
- Posty: 623
- Rejestracja: 09 czerwca 2010, 13:01
- Motocykl: nie mam już/jeszcze
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :)
Drogie Dzieci, a teraz opowiemy Wam bajeczkę To będzie bajeczka o pewnej (nie za długiej) wycieczce!
W rolach głównych:
Żółwik, Honda CBF 600 SA (srebrna strzała)
Pirat, Yamaha XJR 1300 (bardzo męska!)
A zaczęło się tak, że pewnego dnia Żółwik i Pirat spakowali swoje motorzyki i rządni przygód wyruszyli na podbój takiego jednego kraju, w którym już prawie wszyscy motocykliści byli (oprócz nich samych).
Opowieść będzie nie za długa, co by nie zanudzać, a więc do rzeczy!
Dzień 1- trasa Warszawa ? Dukla.
Postanowiliśmy w ramach redukowania kosztów wypróbować coachsurfing i zanocowaliśmy u bardzo miłej 20 letniej Marysi. Zostaliśmy ugoszczeni jak paniska, nakarmieni i ululani do snu.
Dzień 2 ? Dukla-Satoraljaujhely (jakiś koszmar żeby to wymówić!)- Satu Mare. Od razu na wjeździe do Rumunii przywitał nas widok błąkającej się suni ze szczeniakami plus wrażenie ogólnej biedy. Dużo tirów, Cyganie i bezdomne psy. Nocujemy u miłej Coriny (również coachsurfing), która częstuje nas mamałygą i palinką. Dostajemy też butelkę palinki na drogę . Rano zwiedzamy Satu Mare, w którym straszy charakterystyczny budynek w stylu głównego architekta minionej epoki, Ceauseascu.
Zwiedzamy też muzeum wsi rumuńskiej (pomysł Coriny), w drodze do którego przez 50 km gotujemy się przez 2 godziny w samochodzie. Po drodze mijamy jeden z cudów architektury cygańskiej.
Wiemy jedno ? tu będzie gorąco!!! Baardzo gorąco!
Dzień 3 ? Cluj Napoca. Tutaj lokujemy się u wesołego Sama, który okazuje się być Amerykaninem od 8 lat mieszkającym w Rumunii. Mówi świetnie po rumuńsku, pisze książki o Rumunii po angielsku (jest pisarzem), a do swoich dwóch kotów mówi po hiszpańsku. W podziękowaniu za gościnę zostawiamy mu resztę napoczętej już palinki. Jego radość nie zna granic
Dzień 4 ? ?it?s time to get the Cracken!!!? (cytat z Sama) ? ruszamy w kierunku Transalpiny przez Alba Iulia. Robi się masakrycznie gorąco. Przebieramy się w jeansy, po czym po godzinie jazdy wrzucamy z powrotem pełen motocyklowy rynsztunek, gdyż zaczyna nieludzko walić deszczem Niestety z tego powodu rezygnujemy z Transalpiny (czego później żałujemy) i ruszamy prosto na Transfogarasanul.
Trasa okazuje się super fajna i zupełnie nie straszna (nie tak jak Trollstigen w Norwegii) Zakręty szerokie i bezpieczne .
Po drodze spotykamy rumuńskiego motocyklistę z klubu Angel Never Dies, który uniwersalnym językiem migowym wyjaśnia nam że warto zatrzymać się w jednym pubie. Na zjeździe z Transfogaraskiej zastaje nas noc, wiec zatrzymujemy się w bardzo fajnym 3 gwiazdkowym pensjonacie i wiemy już, że w tym kraju nie opłaca się rozbijać namiotu, ponieważ można się wygodnie wyspać i wykąpać za niewielkie pieniądze (30-40 zł od głowy) .
Dzień 5 ? Drakulo nadchodzimy!
Jedziemy w stronę Braszowa, żeby po drodze zobaczyć Bran, Zamek Drakuli, w którym podobno nigdy nie był . Okazuje się, że zamek owszem, widać, ale z drogi, a przy wejściu, gdzie czeszą po 25 zł od osoby, nie widać już prawie nic. Zwiedzanie wnętrza też nie jest zbyt ciekawe, więc szybko stamtąd spadamy i kierujemy się w stronę Sinaia do dużo łądniejszego zamku Peles.
Dzień 6 ? Bukareszt.
Jedziemy przez Ploiesti nowo wybudowaną autostradą, gdzie temperatura sięga prawie 55 st. Co kilkanaście kilometrów zatrzymujemy się aby nalać sobie wody gazowanej do kasku, co by nam resztki muzgóóów do końca nie wyparowały (bo już część wyparowała). Naokoło nie ma dosłownie NIC
i tak przez najbliższe 70 km! Jest koszmarnie, gotujemy się my i nasze motocykle. Do Bukaresztu dojeżdżamy ok. 18:00, termometr w centrum wskazuje 42 st.
Dzwonimy do Cosmina, naszego gospodarza z coachsurfingu, który przyjezdza po nas na Transalpie ubrany tylko w T-shirt i krótkie spodenki .
Gościu okazuje się być malarzem z powołania. Tworzy jakieś bohomazy, mieszka w ruinie i jest totalnie pokręcony! Po kilkunastu minutach spędzonych w jego, jakże ciekawym mieszkaniu dostrzegamy, że panuje tu totalny chlew i niewyobrażalny syf! Kupujemy dużą wodę i wielką colę, ponieważ upał nie daje nam żyć. Cosmin z uśmiechem na ustach stwierdza, że lodówka od jakiegoś czasu już nie działa?.. Ciekawie wygląda też łazienka z żółtym brodzikiem i pralką w poprzek. Podczas kolacji Cosmin wypija dwa browary , po czym wsiada na motocykl i jedzie do pracy, stwierdzając, że u nich drinking&driving to norma, bo policja i tak nie zatrzymuje motocyklistów. W nocy wpieprzają nas jakieś pchły, śpimy może z godzinę i podejmujemy decyzję ? NIE JEDZIEMY NAD MORZE! TAM JEST ZA GORĄCO! UCIEKAMY W GÓRY!
Dzień 7 ? pobudka o 5 rano i rura ile się da z Bukaresztu! Wyjazd z tego miasta bez nawigacji jest praktycznie niemożliwy.
Kilka razy wjeżdżamy nawet pod prąd i po godzinie błądzenia odpalamy GPS w telefonie, który ratuje nam życie. Po mieście włóczą się stada bezdomnych psów. Strzelamy szybko pałac Ceauseascu i zwiewamy.
Ten dzień to 400 km przez rejony patelniane ? praktycznie sama pustynia dookoła i ani jednej górki, ani jednego cienia. Umieramy?. To jest sprawdzian naszej wytrzymałości i odporności na upał, również naszych motocykli. Dojeżdżamy do wąwozu Bicaz, gdzie nocujemy pod wielką tamą.
Spotykamy tam miłego rumuńskiego endurowca, który z zawodu jest leśnikiem i jeździ swoim BMW bo parkach narodowych orząc oponami leśne runo . Ten pan również preferuje drinking&driving . Po 3 piwach, gdy bar już jest zamknięty jedzie kupić nam następne browary .
To jest Tibi, endurowy leśnik
Dzień 8 ? postanawiamy odpocząć i robimy sobie tylko krótką 60 km wycieczkę do wąwozu Bicaz i Lacu Rosu, jeziora, które powstało w XIX w. poprzez osunięcie się ziemi i można po nim pływać łódką, ale trzeba uważać na wystające czubki sosen. Jest pięknie i oczywiście gorąco!
Dzień 9 ? dziury, które udawały drogę.
Jedziemy do Vatra Dornei przez 80 km normalnie, po czym prawie 100 km ze średnią 20-30 km/h, ponieważ nie ma tam drogi, tylko same dziury. Jest strasznie, wypadają nam plomby a motorzyki płaczą. To zdecydowanie kraj dla endurowców. Spotykamy łotewskich motocyklistów na transalpach. Jeden z nich ma ponad 70 lat i wyglądem przypomina Św. Mikołaja . Pan preferuje lasy i błotko, asfalt bee .
W międzyczasie zaczyna padać, co jest miłą odmianą! Cieszymy się bardzo!
Dojeżdżamy do górskiego schroniska u Pani Marleny, gdzie wpisujemy się do księgi pamiątkowej
Dzień 10 ? miały być malowane klasztory, ale ze względu na wykańczające nas temperatury i coraz większą ilość dziur na drogach postanawiamy opuścić Rumunię. Jest zdecydowanie za gorąco. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w miejscowości Sapanta, gdzie zwiedzamy Wesoły Cmentarz. Znajdują się na nim zabawne nagrobki przedstawiające głównie w jaki sposób delikwenci pożegnali się ze światem .
Wyjeżdżamy z Rumunii przez Węgry, gdzie przekoczowujemy noc w zajebistym 4 gwiazdkowym hotelu przy drodze
Dzień 11 ? to może odwiedzimy Frytkę? Walimy więc do Cisnej do Bacówki pod Honem. Spotykamy Frytkę, która pakuje się na Woodstock.
Dzień 12 ? mieliśmy posiedzieć, żeby się schłodzić, ale po co, skoro można objechać pętlę bieszczadzką.
Dzień 13 ? powrót do domu (również w upale), spotkanie z Alikiem pod Radomiem i na koniec mały przystanek w 66 (bo to czwartek był!).
Mamy nadzieję, że się nie zanudziliście
A teraz podsumowanie i dobre rady:
1. Zrobiliśmy 3650 kilometrów, z czego większość w palącym niemiłosiernie słońcu, co dało do myślenia na przyszłość jeśli zachciałoby nam się jechać w południowe strony Końcówka lipca to raczej kiepska pora na wyjazd w te strony. Przede wszystkim jest za gorąco! Temperatury dochodzą do 40-50 st., co o ile w górach jest do wytrzymania, to na płaskim daje w d?. i w czapkę.
2. Spaliśmy coachsurfingowo, bądź w pensjonatach albo tańszych hotelach. Cena pokoju 2-os to 80-90 lei (można przeliczyć na złotówki 1:1) Było czysto i przyjemnie.
3. Coachsurfing jest super. Ludzie naprawdę są pomocni i bardzo gościnni (kobiety w inny sposób: przygotowana kolacyjka, śniadanko, kanapki na drogę, czyste ręczniki, a mężczyźni w inny: kolacyjka na mieście, echo w lodówce, piwko, własne ręczniki). Polecamy korzystanie z tej opcji podróżowania. Można zredukować koszty i przy okazji poznać fantastycznych ludzi, zobaczyć jak żyją i jakie mają poglądy.
4. Jedzenie w knajpach jest dobre, obfite i można sobie na nie pozwolić finansowo. Śniadanie w hotelu to ok. 15 zł na os., obiad 20-30 zł/os., piwo 4-5 zł. Paliwo 5,60-5,90 zł/litr. Autostrady dla motocykli nie są płatne, nie potrzeba winiety.
5. Drogi pod granicą z Ukrainą udają, że są drogami. Są raczej dziurami. Nie polecamy drogi czerwonej od Sighetu Marmatiei do Vatra Dornei, droga krajowa nr 18. to KOSZMAR!
6. Zdecydowanie polecamy tylko trasy prowadzące przez góry. Nie warto zapuszczać się na płaskie, czyli odpada Wołoszczyzna, oraz droga E85 z Bukaresztu do Botosani. Jest potwornie nudna i nawet nie ma gdzie zjeść, chyba że ktoś lubi surową, niedojrzałą (albo uschniętą) kukurydzę z pola.
7. Najpopularniejszym samochodem w Rumunii jest Dacia 1310 a zaraz potem furmanka
Link do pozostałych zdjęc zostanie dodany po ich starannym ocenzurowaniu
W rolach głównych:
Żółwik, Honda CBF 600 SA (srebrna strzała)
Pirat, Yamaha XJR 1300 (bardzo męska!)
A zaczęło się tak, że pewnego dnia Żółwik i Pirat spakowali swoje motorzyki i rządni przygód wyruszyli na podbój takiego jednego kraju, w którym już prawie wszyscy motocykliści byli (oprócz nich samych).
Opowieść będzie nie za długa, co by nie zanudzać, a więc do rzeczy!
Dzień 1- trasa Warszawa ? Dukla.
Postanowiliśmy w ramach redukowania kosztów wypróbować coachsurfing i zanocowaliśmy u bardzo miłej 20 letniej Marysi. Zostaliśmy ugoszczeni jak paniska, nakarmieni i ululani do snu.
Dzień 2 ? Dukla-Satoraljaujhely (jakiś koszmar żeby to wymówić!)- Satu Mare. Od razu na wjeździe do Rumunii przywitał nas widok błąkającej się suni ze szczeniakami plus wrażenie ogólnej biedy. Dużo tirów, Cyganie i bezdomne psy. Nocujemy u miłej Coriny (również coachsurfing), która częstuje nas mamałygą i palinką. Dostajemy też butelkę palinki na drogę . Rano zwiedzamy Satu Mare, w którym straszy charakterystyczny budynek w stylu głównego architekta minionej epoki, Ceauseascu.
Zwiedzamy też muzeum wsi rumuńskiej (pomysł Coriny), w drodze do którego przez 50 km gotujemy się przez 2 godziny w samochodzie. Po drodze mijamy jeden z cudów architektury cygańskiej.
Wiemy jedno ? tu będzie gorąco!!! Baardzo gorąco!
Dzień 3 ? Cluj Napoca. Tutaj lokujemy się u wesołego Sama, który okazuje się być Amerykaninem od 8 lat mieszkającym w Rumunii. Mówi świetnie po rumuńsku, pisze książki o Rumunii po angielsku (jest pisarzem), a do swoich dwóch kotów mówi po hiszpańsku. W podziękowaniu za gościnę zostawiamy mu resztę napoczętej już palinki. Jego radość nie zna granic
Dzień 4 ? ?it?s time to get the Cracken!!!? (cytat z Sama) ? ruszamy w kierunku Transalpiny przez Alba Iulia. Robi się masakrycznie gorąco. Przebieramy się w jeansy, po czym po godzinie jazdy wrzucamy z powrotem pełen motocyklowy rynsztunek, gdyż zaczyna nieludzko walić deszczem Niestety z tego powodu rezygnujemy z Transalpiny (czego później żałujemy) i ruszamy prosto na Transfogarasanul.
Trasa okazuje się super fajna i zupełnie nie straszna (nie tak jak Trollstigen w Norwegii) Zakręty szerokie i bezpieczne .
Po drodze spotykamy rumuńskiego motocyklistę z klubu Angel Never Dies, który uniwersalnym językiem migowym wyjaśnia nam że warto zatrzymać się w jednym pubie. Na zjeździe z Transfogaraskiej zastaje nas noc, wiec zatrzymujemy się w bardzo fajnym 3 gwiazdkowym pensjonacie i wiemy już, że w tym kraju nie opłaca się rozbijać namiotu, ponieważ można się wygodnie wyspać i wykąpać za niewielkie pieniądze (30-40 zł od głowy) .
Dzień 5 ? Drakulo nadchodzimy!
Jedziemy w stronę Braszowa, żeby po drodze zobaczyć Bran, Zamek Drakuli, w którym podobno nigdy nie był . Okazuje się, że zamek owszem, widać, ale z drogi, a przy wejściu, gdzie czeszą po 25 zł od osoby, nie widać już prawie nic. Zwiedzanie wnętrza też nie jest zbyt ciekawe, więc szybko stamtąd spadamy i kierujemy się w stronę Sinaia do dużo łądniejszego zamku Peles.
Dzień 6 ? Bukareszt.
Jedziemy przez Ploiesti nowo wybudowaną autostradą, gdzie temperatura sięga prawie 55 st. Co kilkanaście kilometrów zatrzymujemy się aby nalać sobie wody gazowanej do kasku, co by nam resztki muzgóóów do końca nie wyparowały (bo już część wyparowała). Naokoło nie ma dosłownie NIC
i tak przez najbliższe 70 km! Jest koszmarnie, gotujemy się my i nasze motocykle. Do Bukaresztu dojeżdżamy ok. 18:00, termometr w centrum wskazuje 42 st.
Dzwonimy do Cosmina, naszego gospodarza z coachsurfingu, który przyjezdza po nas na Transalpie ubrany tylko w T-shirt i krótkie spodenki .
Gościu okazuje się być malarzem z powołania. Tworzy jakieś bohomazy, mieszka w ruinie i jest totalnie pokręcony! Po kilkunastu minutach spędzonych w jego, jakże ciekawym mieszkaniu dostrzegamy, że panuje tu totalny chlew i niewyobrażalny syf! Kupujemy dużą wodę i wielką colę, ponieważ upał nie daje nam żyć. Cosmin z uśmiechem na ustach stwierdza, że lodówka od jakiegoś czasu już nie działa?.. Ciekawie wygląda też łazienka z żółtym brodzikiem i pralką w poprzek. Podczas kolacji Cosmin wypija dwa browary , po czym wsiada na motocykl i jedzie do pracy, stwierdzając, że u nich drinking&driving to norma, bo policja i tak nie zatrzymuje motocyklistów. W nocy wpieprzają nas jakieś pchły, śpimy może z godzinę i podejmujemy decyzję ? NIE JEDZIEMY NAD MORZE! TAM JEST ZA GORĄCO! UCIEKAMY W GÓRY!
Dzień 7 ? pobudka o 5 rano i rura ile się da z Bukaresztu! Wyjazd z tego miasta bez nawigacji jest praktycznie niemożliwy.
Kilka razy wjeżdżamy nawet pod prąd i po godzinie błądzenia odpalamy GPS w telefonie, który ratuje nam życie. Po mieście włóczą się stada bezdomnych psów. Strzelamy szybko pałac Ceauseascu i zwiewamy.
Ten dzień to 400 km przez rejony patelniane ? praktycznie sama pustynia dookoła i ani jednej górki, ani jednego cienia. Umieramy?. To jest sprawdzian naszej wytrzymałości i odporności na upał, również naszych motocykli. Dojeżdżamy do wąwozu Bicaz, gdzie nocujemy pod wielką tamą.
Spotykamy tam miłego rumuńskiego endurowca, który z zawodu jest leśnikiem i jeździ swoim BMW bo parkach narodowych orząc oponami leśne runo . Ten pan również preferuje drinking&driving . Po 3 piwach, gdy bar już jest zamknięty jedzie kupić nam następne browary .
To jest Tibi, endurowy leśnik
Dzień 8 ? postanawiamy odpocząć i robimy sobie tylko krótką 60 km wycieczkę do wąwozu Bicaz i Lacu Rosu, jeziora, które powstało w XIX w. poprzez osunięcie się ziemi i można po nim pływać łódką, ale trzeba uważać na wystające czubki sosen. Jest pięknie i oczywiście gorąco!
Dzień 9 ? dziury, które udawały drogę.
Jedziemy do Vatra Dornei przez 80 km normalnie, po czym prawie 100 km ze średnią 20-30 km/h, ponieważ nie ma tam drogi, tylko same dziury. Jest strasznie, wypadają nam plomby a motorzyki płaczą. To zdecydowanie kraj dla endurowców. Spotykamy łotewskich motocyklistów na transalpach. Jeden z nich ma ponad 70 lat i wyglądem przypomina Św. Mikołaja . Pan preferuje lasy i błotko, asfalt bee .
W międzyczasie zaczyna padać, co jest miłą odmianą! Cieszymy się bardzo!
Dojeżdżamy do górskiego schroniska u Pani Marleny, gdzie wpisujemy się do księgi pamiątkowej
Dzień 10 ? miały być malowane klasztory, ale ze względu na wykańczające nas temperatury i coraz większą ilość dziur na drogach postanawiamy opuścić Rumunię. Jest zdecydowanie za gorąco. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w miejscowości Sapanta, gdzie zwiedzamy Wesoły Cmentarz. Znajdują się na nim zabawne nagrobki przedstawiające głównie w jaki sposób delikwenci pożegnali się ze światem .
Wyjeżdżamy z Rumunii przez Węgry, gdzie przekoczowujemy noc w zajebistym 4 gwiazdkowym hotelu przy drodze
Dzień 11 ? to może odwiedzimy Frytkę? Walimy więc do Cisnej do Bacówki pod Honem. Spotykamy Frytkę, która pakuje się na Woodstock.
Dzień 12 ? mieliśmy posiedzieć, żeby się schłodzić, ale po co, skoro można objechać pętlę bieszczadzką.
Dzień 13 ? powrót do domu (również w upale), spotkanie z Alikiem pod Radomiem i na koniec mały przystanek w 66 (bo to czwartek był!).
Mamy nadzieję, że się nie zanudziliście
A teraz podsumowanie i dobre rady:
1. Zrobiliśmy 3650 kilometrów, z czego większość w palącym niemiłosiernie słońcu, co dało do myślenia na przyszłość jeśli zachciałoby nam się jechać w południowe strony Końcówka lipca to raczej kiepska pora na wyjazd w te strony. Przede wszystkim jest za gorąco! Temperatury dochodzą do 40-50 st., co o ile w górach jest do wytrzymania, to na płaskim daje w d?. i w czapkę.
2. Spaliśmy coachsurfingowo, bądź w pensjonatach albo tańszych hotelach. Cena pokoju 2-os to 80-90 lei (można przeliczyć na złotówki 1:1) Było czysto i przyjemnie.
3. Coachsurfing jest super. Ludzie naprawdę są pomocni i bardzo gościnni (kobiety w inny sposób: przygotowana kolacyjka, śniadanko, kanapki na drogę, czyste ręczniki, a mężczyźni w inny: kolacyjka na mieście, echo w lodówce, piwko, własne ręczniki). Polecamy korzystanie z tej opcji podróżowania. Można zredukować koszty i przy okazji poznać fantastycznych ludzi, zobaczyć jak żyją i jakie mają poglądy.
4. Jedzenie w knajpach jest dobre, obfite i można sobie na nie pozwolić finansowo. Śniadanie w hotelu to ok. 15 zł na os., obiad 20-30 zł/os., piwo 4-5 zł. Paliwo 5,60-5,90 zł/litr. Autostrady dla motocykli nie są płatne, nie potrzeba winiety.
5. Drogi pod granicą z Ukrainą udają, że są drogami. Są raczej dziurami. Nie polecamy drogi czerwonej od Sighetu Marmatiei do Vatra Dornei, droga krajowa nr 18. to KOSZMAR!
6. Zdecydowanie polecamy tylko trasy prowadzące przez góry. Nie warto zapuszczać się na płaskie, czyli odpada Wołoszczyzna, oraz droga E85 z Bukaresztu do Botosani. Jest potwornie nudna i nawet nie ma gdzie zjeść, chyba że ktoś lubi surową, niedojrzałą (albo uschniętą) kukurydzę z pola.
7. Najpopularniejszym samochodem w Rumunii jest Dacia 1310 a zaraz potem furmanka
Link do pozostałych zdjęc zostanie dodany po ich starannym ocenzurowaniu
~~~~~Pierogi z ludźmi i grzybami~~~~~
- paula139
- Posty: 11
- Rejestracja: 17 lipca 2012, 23:14
- Motocykl: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Wiek: 33
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Przeczytałam oczywiście w całości! Super napisane, jeszcze lepsza przygoda. Mega się uśmiechnęłam przy doświadczeniach z couchsurfingiem (też niedawno zdecydowałam się wypróbować tę opcję )
Czekam na resztę zdjęć!
Czekam na resztę zdjęć!
-
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Było fajnie, wręcz zajebiście. Mimo upałów i palącego słońca, parującej łapetyny, setek litrów potu, był to najlepszy urlop jaki dotychczas miałem no i w towarzystwie mojego Żuczka
- Aspius
- Posty: 1155
- Rejestracja: 30 lipca 2011, 08:22
- Motocykl: chwilowo brak ;(
- Lokalizacja: Wrocław
- Wiek: 51
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Czad, zazdroszczę trochę fantazji i możliwości Co prawda fantazji to mi nie brakuje, ale możliwości pojawią się jak odchowam dzieciaki i przekonam żonę .. jako, że dzieciaki małe jeszcze, to mam czas na przekonywanie
Co do upałów, to serdecznie współczuję, osobiście chyba na ta porę roku wybrałbym Norwegię
Trzymajcie się i do zobaczenia
Co do upałów, to serdecznie współczuję, osobiście chyba na ta porę roku wybrałbym Norwegię
Trzymajcie się i do zobaczenia
Grzesiek
- SANDWOLF
- Posty: 340
- Rejestracja: 21 września 2010, 15:07
- Motocykl: Hornet 600
- Lokalizacja: Konin
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Super wyprawa!! Zazdroszczę Wam i postanawiam ostatecznie wciągnąć Rumunię na listę miejsc do odwiedzenia!
Po zsumowaniu wszystkich kosztów (noclegi, jedzenie, paliwo itd.) - ile Was ostatecznie wyniosła ta podróż (jeśli wolno spytać )? Z tego co pisze Żółwik wnioskuję, że poza noclegami, ceny są tam zbliżone do tych u nas
Po zsumowaniu wszystkich kosztów (noclegi, jedzenie, paliwo itd.) - ile Was ostatecznie wyniosła ta podróż (jeśli wolno spytać )? Z tego co pisze Żółwik wnioskuję, że poza noclegami, ceny są tam zbliżone do tych u nas
Tomek
"Zdenerwowanie to zemsta na własnym zdrowiu za głupotę innych."
http://www.youtube.com/watch?v=IYJYA0P5ls8
"Zdenerwowanie to zemsta na własnym zdrowiu za głupotę innych."
http://www.youtube.com/watch?v=IYJYA0P5ls8
- Żółwik
- Posty: 623
- Rejestracja: 09 czerwca 2010, 13:01
- Motocykl: nie mam już/jeszcze
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Po zsumowaniu wszystkiego, na bogato mniej więcej po 2000 na głowę
~~~~~Pierogi z ludźmi i grzybami~~~~~
- Mai
- Posty: 5160
- Rejestracja: 17 lipca 2010, 19:26
- Motocykl: Viraży 535
- Lokalizacja: Konstancin-Jeziorna /Warszawa-Skorosze
- Wiek: 69
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Mordki kochane i odważne, niech ja Was wreszcie wyściskam
... bo Motocykl to stan umysłu.
- Żółwik
- Posty: 623
- Rejestracja: 09 czerwca 2010, 13:01
- Motocykl: nie mam już/jeszcze
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
No dobrze, trochę przebrałam, zapraszam do oglądania NASZYCH ZDJĘC Z RUMUNII
~~~~~Pierogi z ludźmi i grzybami~~~~~
- andzik
- Posty: 438
- Rejestracja: 07 sierpnia 2009, 19:18
- Motocykl: Virago XV 535 92r
- Lokalizacja: Białystok/Warszawa
- Wiek: 38
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Gratulejszyn!!!!
Czekam niecierpliwie na resztę zdjęć- nie przesadzajcie z tą cenzurą- w końcu sami swoi
Czekam niecierpliwie na resztę zdjęć- nie przesadzajcie z tą cenzurą- w końcu sami swoi
- Winnetou
- Posty: 3713
- Rejestracja: 15 maja 2008, 22:01
- Motocykl: niemiecki
- Lokalizacja: Augsburg(Bawaria)
- Wiek: 57
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Brawo!Jesli przezyliscie,to teraz przesuniecie terminy wypraw na Balkany-wiem cos o tym,bylismy w lipcu w Chorwacji RAZ i wiecej NIE pojedziemy.Najlepsza pora to chyba jednak wrzesien czego sie trzymamy od jakiegos czasu i jest dobrze
Gdzie nastepne wakacje?
Gdzie nastepne wakacje?
Jedni umieją drudzy"umią"...
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
"Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój"
- SANDWOLF
- Posty: 340
- Rejestracja: 21 września 2010, 15:07
- Motocykl: Hornet 600
- Lokalizacja: Konin
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Świetne zdjęcia!! A ten kolo na 233-cim zdjęciu, co woził w swoim kufrze?
Tomek
"Zdenerwowanie to zemsta na własnym zdrowiu za głupotę innych."
http://www.youtube.com/watch?v=IYJYA0P5ls8
"Zdenerwowanie to zemsta na własnym zdrowiu za głupotę innych."
http://www.youtube.com/watch?v=IYJYA0P5ls8
- MorePain
- Posty: 1166
- Rejestracja: 15 marca 2012, 18:08
- Motocykl: Suzuki LS 650
- Lokalizacja: Mazowieckie, Modlin
- Wiek: 30
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
to jest nowoczesna rola bagażowa - debiloodporna
- Żółwik
- Posty: 623
- Rejestracja: 09 czerwca 2010, 13:01
- Motocykl: nie mam już/jeszcze
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 41
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
No to jeszcze mapka
~~~~~Pierogi z ludźmi i grzybami~~~~~
- paula139
- Posty: 11
- Rejestracja: 17 lipca 2012, 23:14
- Motocykl: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Wiek: 33
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
foty obejrzane, SUPER!!
w ogóle chciałabym podkreślić, że sposób przedstawienia wyprawy na forum BARDZO przyjazny dla oka, aż się chce więcej
w ogóle chciałabym podkreślić, że sposób przedstawienia wyprawy na forum BARDZO przyjazny dla oka, aż się chce więcej
- ALBINERO
- Posty: 1091
- Rejestracja: 21 marca 2011, 19:55
- Motocykl: Yamaha Virago XV1000
- Lokalizacja: Wrocław/UK
- Wiek: 58
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Wow ! super przygoda , zdjęcia i opis . Chciałbym kiedyś przeżyć taką wycieczkę ale jak przekonać żonę do podróżowania motocyklem . na krótki wypad jeżdzi ale o czymś takim nie ma mowy . Zazdroszczę wam .
- MorePain
- Posty: 1166
- Rejestracja: 15 marca 2012, 18:08
- Motocykl: Suzuki LS 650
- Lokalizacja: Mazowieckie, Modlin
- Wiek: 30
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Zmień żonę
A tak na serio, zacznij jej truć od samego początku zimy, że marzysz o czymś takim, tylko że sam nie chcesz się ruszyć i wybór padł na nią, jako te towarzyszkę życia. Nie dając jej odpowiedzieć zawsze powtarzaj termin "trzeci tydzień września"
A tak na serio, zacznij jej truć od samego początku zimy, że marzysz o czymś takim, tylko że sam nie chcesz się ruszyć i wybór padł na nią, jako te towarzyszkę życia. Nie dając jej odpowiedzieć zawsze powtarzaj termin "trzeci tydzień września"
- janeckih
- Posty: 233
- Rejestracja: 27 grudnia 2010, 20:43
- Motocykl: Virago 535,1991;
- Lokalizacja: Radom/Sieradzkie
- Wiek: 72
- Kontakt:
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Zolwiku
Gratulacje fantastyczna wyprawa
i cudowny komentarz
pozdrowienia dla pirata
biegne ogladac zdjecia
pozdrwiam i gratuluje
Gratulacje fantastyczna wyprawa
i cudowny komentarz
pozdrowienia dla pirata
biegne ogladac zdjecia
pozdrwiam i gratuluje
jako
- CARO
- Posty: 570
- Rejestracja: 28 maja 2009, 11:10
- Motocykl: Shadow 750
- Lokalizacja: Warszawa
- Wiek: 60
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
super wyprawa, a Rumunia to piekny ale wciaz "specyficzny" kraj.
Honda Shadow 750 Spirit.
- Greg66(Diesel)
- Posty: 771
- Rejestracja: 20 listopada 2009, 22:58
- Motocykl: XV535->VStar 1100
- Lokalizacja: Piastów
- Wiek: 57
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Wow!!! Gratulacje.
Na pewno przywieźliście mnóstwo wrażeń i każde zdjęcie ma swoją szufladkę w Waszych wspomnieniach.
Pozazdrościć-Pomarzyć-Przygotować-Pojechać-Powrócić-plan 5P na następne wakacje?
Na pewno przywieźliście mnóstwo wrażeń i każde zdjęcie ma swoją szufladkę w Waszych wspomnieniach.
Pozazdrościć-Pomarzyć-Przygotować-Pojechać-Powrócić-plan 5P na następne wakacje?
************************
Przecież po to właśnie żyjesz
Przecież po to właśnie żyjesz
- Baca
- Posty: 3022
- Rejestracja: 24 sierpnia 2010, 09:36
- Motocykl: 250-535-HD1600-GS750
- Lokalizacja: Ujsoły - Tychy-Bieruń
- Wiek: 67
- Status: Offline
Re: BAJKA O TYM JAK ŻÓŁWIK I PIRAT UGOTOWALI SIĘ W RUMUNII :
Piekna trasa,fajne fotki-tylko pozazdroscic.Jechalem ta trasa puszka dawno temu,z tego co pamietam,to drogi (glowne)nie byly takie zle,no i masa slonecznikow rosnacych na polu wzdluz drogi.Pozdrawiam i gratuluje pomyslu.