..:: Forum Miłośników Yamaha Virago ::..

Koledzy, mam problem z moją lalką. Jechałem w piątek na Śląsk na zlot. Po przejechaniu ok 200 km moto, które do tego momentu jechało normalnie straciło siłę i w zakresie średnich i niskich obrotów zaczęło szarpać i prychać. Na miejscu zrobiłem objazd Śląska i cały czas nierówno chodziło i nie mialo siły. Wieczorem znalazłem w kufrze stare świece, które kiedyś wykręciłem i je założyłem. Szarpanie ustało, ale motocykl jest totalny muł. 110 tylko z górki, pod wzniesienia max 100 a i to ciężko. Przy ruszaniu na dwójce max 6,5 tys obrotów i go odcina. Na trójce i czwórce max dochodzi do 5 tys i dalej nie ma siły. Na piątce nie przekracza 4 tys. Ponadto pali jak smok, na 100 km wyszło 8,5 litra. Ktoś ma jakiś pomysł co mu się stało??? Możliwe, że te świece też są walnięte i to jest przyczyną? Na wolnych obrotach chodzi idealnie, pali od strzała

Miałem podobnie gaźniki do czyszczenia. Miałem główne dysze zapchane pomogło na miesiąc odkrecisz dolne śruby z gaźnika i cienkim miedzianym drucikiem można je udrożnić chyba że większy paproch.

Moto odebrane od mechanika, gaźniki wyczyszczone, wyregulowane, a moto dalej nie jedzie. Do 3,5 tysiąca jeszcze jest w miarę ok, ale powyżej jest kicha. Jakby chciał jechać, ale coś nie daje

I jak się skończyło, wymieniłeś paliwo?

Jakiś "któtki" ten mechanik.
Jeśli już nie gaźnik to jeszcze sprzęgło bym obstawiał, ale to by mechanik Ci powiedział że ślizga na wysokich.

dziury w membranach wywróżyła ze szklanej kuli wróżka Esmeralda